Chapter 33
W Sunie byli już kilka dni, a Jiraya już prawie kończył książkę, a to za sprawą specjalnie utworzonego Justu Naruto...
Uzumaki porozmawiał z Kazekage, przyznając się, do uratowania mu tyłka przed Akatsuki, po dłuższej wymianie zdań, jinchuriki mogły stwierdzić, że mogliby być naprawdę dobrymi kumplami.
-Ero-sannin, muszę tam wejść z tobą?-jęknął blondyn, a Jiraya spojrzał się na niego kątem oczu. Akurat wracali z zakupów, gdy białowłosy stanął przed klubami dla dorosłych.
-Aż tak bardzo nie chcesz pooglądać tych pięknych ciał?-poruszył sugestywnie brwiami. Naruto zalał lekki rumieniec i pomachał głową przecząco.-W takim razie idź nam załatw pokój w hotelu.-z wcześniejszego wyrzucili ich, przez Sexy Jutsu blondyna.
-Dobra.-zgodził się.-Po tym jak załatwię nam tymczasowe mieszkanko idę potrenować, więc masz tu kartkę. Kiedy przyjdziesz do hotelu przelej na nią trochę czakry. To wywoła moją przymusową teleportacje w miejsce gdzie jesteś.-podał mu papier, pożegnał się i zaczął kierować się w stronę najbliższego hotelu, w którym ich jeszcze nie było. Kiedy po dłuższym spacerze znalazł miejsce, którego szukał, wszedł przez dość duże drzwi i podszedł do recepcji.
-Dzień dobry. Jest jakiś wolny pokój dwuosobowy?-zagadnął recepcjonistkę, która po napisaniu czegoś na teczce podniosła głowę i spojrzała się na blondyna.
-Tak. Został ostatni. Bierze pan?-zapytała, a Naruto spojrzał się na nią spod byka.-Uznam to za tak.-kobieta westchnęła i podała mu kluczyk z cyfrą dziewięć.-Płatność przy oddaniu kluczyka. Pod jakim nazwiskiem zapisać?-wzięła do ręki duży zeszyt i otworzyła na ostatnio zapisanej stronie.
-Uzumaki.-odpowiedział i odszedł. Recepcjonistka wzruszyła ramionami i wróciła do uzupełniania jakiś papierów.
*To co Kitty? W końcu trening. Po sparingu z Sanninem wnioskuję, że trochę wypadłeś z formy.*zaśmiał się głośno Kurama.
*Nie przypominaj mi o tym Aniki. To tylko kolejny pretekst, abyś nauczył mnie trybu ogoniastej bestii... no i nauka trybu mędrca też by się przydała.*mruknął.*A w dodatku byłem zmęczony! To nie moja wina! A on nie wygrał, przypominam, że był remis!*naburmuszył się i wszedł do pokoju.
-Zjadłbym coś.-mruknął do siebie i odpieczętował zwój z nowymi ubraniami, które powiesił w jednej z szaf.
*To zjedz dango od Teuchiego.*zaproponował lis.
*Było moją przekąską podczas czytania książki Ero-sannina.*odparł.
*To w takim razie idź potrenuj. Wolna przestrzeń, gdzie nikt nie przechodzi, jest poza murami Suny, nie od strony wjazdu, a od tyłu.*oznajmił Kyuu.
*Dzięki Kurama.*wyszczeżył się w myślach i wyszedł.
Ostatnio myśląc zdał sobie sprawę, że się zmienił, co nie wróżyło dla niego nic dobrego. Chyba za bardzo dał się ponieść uczuciom.
Gdy doszedł na miejsce swojego treningu, załorzył wokoło siebie barierę i usiadł w cieniu muru, przenosząc się do swojej podświadomości.
-To jak? Zaczynamy?-uśmiechnął się. Dawno nie widział Kyuu w wersji treningowej.
-Dawno tego nie robiłem, wiec gdy się zmienię ty zamieszanie się rozgrzewką, Kitty.-powiedział lis i zaczął się powoli pomniejszać. W tej formie znikało jego futro, ogon i jego ciało były strasznie gorące, w niektórych miejscach nawet lekko płoneły, nie było widać jego oczu oraz kłów, ponieważ zlewały się kolorem z resztą. Jego głos tez był inny, nie do skopiowania, dochodził jakby z głębi niego, niż z paszczy.
-W tej formie wyglądasz jakoś lepiej, Kurama.-zaśmiał się Naruto. Podobnie przecież wyglądał blondyn, kiedy miał więcej ogonów niż jeden.
-Ucisz się młody i rób te pompki.-warknął.
-Już skończyłem.-odparł po chwili.-To co najpierw? Tajiutsu?-pstryknął karkiem.
-Dobrze, później będziemy ćwiczyć nad nową techniką.-stwierdził dziewiecioogoniasty i jak postanowili, tak zrobili. Zaraz poleciały mocne uderzenia ze strony Kyuubiego, dzięki temu, że mógł on wydłużać ogony, jednak Naruto skutecznie je omijał i biegł prosto na lisa. W końcu Namikaze stanął przed Bijiu i zadał cios w jego brzuch. Demon przesunął się kilka metrów do tyłu, na dwóch łapach, na których ciągle stał. Kurama uśmiechnął się i zaczął biec (nadal tylko na dwóch kończynach) na blondyna, tak jak on na niego. Zderzyli się kośćmi promieniowymi, a woda rozzstąpiła się, pokazując dno.
-Kurama, parzysz.-powiedział chłopak i lekko się skrzywił.
-No i dobrze. Skąd wiesz z kim się w przyszłości zmierzysz?-zadał pytanie, na które Naruto nie odpowiedział, a tylko poszerzył uśmiech. Kyuubi wziął zamach ogonem i uderzył w Naruto, który sparował cios skrzyżowanymi rękoma i za sprawą takiej siły odleciał w powietrze. Kyuubi widząc, że jak na razie nie ma jak uciec, także wyskoczył i był na równo, w powietrzu, z blondynem. Uderzył go kolejnym ogonem w dół. Nie oszczędzał Uzumakiego i powoli się rozkręcał. Ostatnio gdy skończyli walkę, młody omal nie umarł, bo Kurama trochę się zapędził.
Naruto z jękiem podniósł się z wody i stanął na równe nogi. Nie da łatwo się pokonać. Odsłonił grzywkę i pokazał Sharingana. Oblizał spierzchnięte usta i uśmiechnął się szeroko, od tak dawna nie czuł tego dreszczyku emocji, aż nie mógł się powstrzymać przed wzięciem tego na poważnie.
Kiedy Kyuubi znów wylądować, ruszył na niego szybko, omijając wszystkie ogony. Szkoda, że to tylko Tajiutsu, pomyślał.
W tym samym czasie, w którym Naruto odbywał swój trening i zażarcie walczył z Kuramą, gdzieś indziej odbywała się walka na śmierć i życie, w której los jednej osoby od początku był przesądzony...
-Zdycham!-sapnął Naru kładąc się na zimnej wodzie, bez dwóch rąk oraz jednej nogi. W końcu to była jego podświadomość, rany się goiły, a ręce jak i nogi odrastały. Lecz Naruto i tak czuł ból w całym ciele. Kurama za to, wyszedł z walki cało, mimo lekko pękniętej, przedniej łapy, był zadowolony. Mógł spokojnie stwierdzić, że Naruto nie wygrał pojedynku z Sanninem, tylko dlatego, iż był zmęczony. Już w normalnej formie, leżał i przyglądał się jak swojemu Jinchuriki szybko formują się kości, mięśnie, ścięgna, na miejsca oderwanych kończyn.
-Zaczynamy tworzenie technik, Kitty.-powiadomił Kyuubi, kiedy wszystko z Namikaze było już w porządku.
-Jeszcze chwila! Wiesz jak dawno nie walczyłem po całości?!-krzyknął blondyn z zamkniętymi oczami.
-Masz pięć minut.-warknął lis, a chłopak wyszczeżył się zwycięsko i mruknął z zadowoleniem. Kyuubi także zamknął oczy i zaczął się zastanawiać, w którym momencie chłopak sieć tak zmienił, ale nie robił tego długo, bo przecież idealnie pamiętał tamten moment. Był to czas, w którym powiedział Naruto o jego rodzicach. Cóż nie tylko Uzumaki się zmienił. Po nim też było widać dużą zmianę w zachowaniu. Stał się się wiele łagodniejszy, a jego myśli nie krążyły tylko wokół nienawiści do ludzkich stworzeń.
-Dobra, wstawaj dzieciaku!-krzyknął, a Naruto jęknął zawieszony tak krótkim odpoczynkiem. W tym momencie lis pomyślał, że mimo, iż uznaje Naruto za brata, to ten tak bardzo czasem go irytuje, że ma zamiar przejąć nad nim całkowicie kontrolę.
-Wstawaj, bo inaczej urwę ci nie tylko nogi i ręce.-warknął groźnie, a nastolatkiem wstrząsnął dreszcz i od razu wstał.
-Bez pochopnych działań, Aniki.-odwrucił się bokiem do Bijiu, który wywrócił ślepiami, i zasłonił swoje klejnoty.
-Najpierw zajmiemy się Raitonem. Co byś chciał stworzyć?-zapytał lis, zakładając łapę na łapę.
-Ostatnio o tym myślałem i... chciałem stworzyć coś na wzór małych lisów z błyskawic.-pokazał ich wielkość, przykładając rękę powyżej kolana.-W pyszczkach trzymałyby taką jakby linę z wyładowań elektrycznych i otaczały wroga ze wszystkich stron. Wiązki wtedy połączyłyby się w górze , robiąc klatkę dla przeciwnika. Bez drogi ucieczki.-uśmiechnął się, widząc, że Kurama przytakuje mu z uznaniem głową.
-Jakich pieczęci byś do tego użył?-zagadnął.
-Podobnych jak do Chidori, tylko dodałbym pieczęć woła na końcu. Czyli kończyłaby się tą pieczęcią i zaczynała.-stwierdził.
-No to zaczynaj. Rób to co zawsze, tylko najpierw stwórz inne klony, które będą robić dokładnie to samo co ty. W tym samym czasie.-ziewnął rudy i poszedł spać, a Naruto wykonał jego polecenie.
W końcu, po długich męczarniach chłopak skończył. Technika nie była zbyt dopracowana, lecz do tego trzeba było czasu.
-Ku~ra~ma~!-krzyknął i wskoczył na pysk lisa, zadowolony z efektu.
-Czego?-nie zbyt przyjaźnie zapytał, ale sharinganowiec się tym nie przejął.
-Udało się! Ale... nie wiem jak ją nazwać.-podrapał się po karku lekko zażenowany.
-Jutro nad tym pomyślimy... Jest już późno. Teleportuj się do Jirayi, pewnie jest już w pokoju.-powiedział i na nowo zamknął oczy.
-No właśnie... czemu jeszcze mnie nie przywołał?-mruknął do siebie.
-Pewnie zapomniał gdzie schował kartkę, Kitty.-rzekł Kurama.
-Nie jestem pewny...-przygryzł policzek od środka i wrócił do rzeczywistości. Rozejrzał się i faktycznie, było już późno, a niebo zdobiły małe gwiazdy oraz księżyc.
Chłopak westchnął, zdjął barierę i teleportował się do Jirayi. Jednak kiedy pojawił się koło niego, zabrało mu dech w piersiach, ale nie tylko za sprawą wody dookoła niego.
Wiedział, że jego chrzestny juz nie żyje, ale i tak wziął go pod rękę i teleportował się z nim do biura Tsunade.
~~~^^~~~
Przepraszam, że to zrobiłam >.<
To wszystko przez to, że nie mam humoru, meh...
Do zoba w następnym!💖
(Sorka za błędy :p)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro