Chapter 29
-Rie, idziemy.-powiedział Naruto schodząc ze schodów.
-Niby gdzie?-zapytała zajadając coś w kuchni.
-W podróż...-odparł ironicznie i wszedł do kuchni.-Zabieraj te ciasto ze sobą, jeżeli zjesz to wszystko, to się gruba zrobisz. Tak w ogóle, to kiedy ty ostatnio na treningu byłaś?-parsknął i zaczął odchodzić. W pewnym momencie musiał się schylić przed nadlatującym w jego stronę kunaiem.
-Tch...-usłyszał i zaśmiał się.
-Próbuj dalej!-podniusł rękę do góry i zniknął za rogiem kuchni, po czym Uchiha usłyszała odgłos zamykanych drzwi.
-Debil.-prychnęła i zapieczętowała ciasto w zwoju awaryjnym, który miała zawsze w kieszeni.
Rie podbiegła do drzwi, otworzyła je i wpadła na plecy blondyna, który spojrzał się na nią przez ramię z miną typu: Serio? Znowu na mnie wpadłaś?
Sharinganowiec przeszedł koło niej i zamknął dom na klucz.
-Idziemy do bramy wioski.-poinformował.
-W jakim celu?-zagadnęła nie przypominając sobie, że mieli gdzieś wyruszyć. Chyba, że Naruto mówił poważnie z tą podróżą.
-Ruszamy z moim ojcem chrzestnym w podróż. Przecież już to mówiłem.-założył ręce za głowę i zamknął oczy idąc tak przez ulicę.
-Zaraz na kogoś wpadniesz.-skomentowała i na potwierdzenie Naru na kogoś wpadł.-Mówiłam.-mruknęła.
-Przepraszam.-powiedział otwierając oczy i poszedł dalej, nie racząc spojrzeniem osoby stojącej blisko niego.
-Dziwię się, że nikt na tych ulicach cię nie poznaje.-mruknęła Rie, rozglądając się.
-Dziwne... ja mam wręcz odwrotne wrażenie.-parsknął i zerknął kątem oka na panią, która upuściła zakupy, patrząc się na niego.
-Naprawdę?-zapytała, jakby sama siebie, a blondyn przewrócił oczami.-A co ze zwojami? Zostawiłeś je w domu?-zagadnęła po kilku minutach ciszy.
-Nos w sos, nie interesuj się tym.-spojrzał na nią i doszli do bramy wioski.-No i gdzie jest ten stary zbok?-westchnął opierając się o mur.-Już dawno powinien tu być.-dodał i zamknął oczy. Jednak spokój nie trwał długo, ponieważ musiał odskoczyć przed shurikenami.-Odbiło ci?-rzekł ze skrzywionymi ustami.
-Powiedziałeś, żebym próbowała dalej, to próbuje.-wzruszyła ramionami Uchiha, zbierając z ziemi broń.
*Głupia baba.*mruknął do Kyuubiego.
*Więcej sobie takich znajdź, to ja cie ukatrupie.*warknął.
*Ej, to nie moja wina! Jakbym nie miał powiązanej z nią misji, to już dawno latała by w chmurkach razem z aniołkami, czy czymś tam!*krzyknął i dla potwierdzenia pomachał rękoma, w swoim umyśle, jakby był ptakiem.
*I weź się teraz z taką użeraj nie wiadomo ile.*parsknął zirytowany, tym, że musi spędzać czas z tą Uchihą.
*Jeżeli ja dam radę, to ty także, lisku.*powiedział blondyn i uśmiechnął się wyzywająco, na co lis prychnął.
*Ktoś idzie, więc się ogarnij, Kitty.*
Naruto otworzył oczy i rozejrzał się w poszukiwaniu rzekomego człowieka, który zmierzał w jego stronę.
-Naruto.-usłyszał za plecami i się wzdrygnął.-Gdzie się podziała twoja znajoma?-położył mu na ramieniu rękę, Sannin.
-Nie wiem gdzie polazła...-przerwał i skierował spojrzenie ku niebu.-Miej się na baczności bo za chwilę może zaatakować.-ostrzegł i ruszył przez bramę spokojnym krokiem, zostawiając w tyle zdezorientowanego siwowłosego.
-Co żeś jej zrobił, że ma taką zabójczą aurę?-zapytał się żabi pustelnik, wyczuwając niedaleko mordercze zapędy.
-W sumie, to chyba nic.-wzruszył ramionami.-Nie rozumiem jej i tyle.
-Ja też czasem nie rozumiem kobiet młody. Zatrzymamy się w najbliższym mieście, abym mógł zebrać informacje.-poinformował szarowłosy.
-Ja już wiem o jakie informacje chodzi, ero-sanninie!-przekręcił oczami.
Przez kilka minut trwali w ciszy, lecz kiedyś musiała się skończyć, prawda?
-Ero-sannin, lepiej będzie jak przez chwilę będziemy się czołgać.-powiedział Naruto i sam wylądował na ziemi.
-Niby czemu?-Jiraya także się położył i zaczął się czołgać obok niebieskookiego.
-Zaraz zobaczysz.-westchnął, a jakby na potwierdzenie jego słów, z krzaków po dwóch stronach dróżki wyleciało mnóstwo broni, wybuchowych notek i tym podobnych rzeczy.
-To niezłą sobie wybrałeś babkę.-rzekł czarnowłosy, a po jego ciele rozeszły się ciarki.-Jest bardzo podobna do Tsunade, tylko... brak jej pewnych, ekhm...-porównał i razem z blondynem wstał z ziemi.
-Taa, wiem.-przytaknął Uzumaki nie do końca wiedząc co mówi, i po chwili otworzył szerzej oczy.-Znaczy... nie o to... Ught! Jiraya nie patrz tak na mnie!-zaróżowił się na polikach przez głupotę jaką powiedział.
-Mówisz, że się ze mną zgadzasz?-starszy poruszył sugestywnie brwiami.
-Nie.-Naru przybrał obojętną minę, a oczy wyglądały, jakby były skamieniałe, zapatrzone w jeden wybrany punkt.
-Eh, już widzę, że to będzie długa i wyboista droga.-zaśmiał się szarowłosy.
-Wyboista i zastawiona wieloma pułapkami.-dodał do jego wypowiedzi swoje trzy grosze.
-No, z tą twoją kobitką nie ma
żartów.-rzekł by zirytować chrześniaka.
-Nie jest moja.-przekręcił oczami blondyn i lekko przyśpieszył. Coś podpowiadało mu, że ta misja nie pójdzie łatwo, na dodatek może stać się coś złego.
Kolejny dzień w tej kryjówce, którego mam po dziurki w nosie, myślał.
Czarnowłosy otworzył swoje oczy, mogłoby się wydawać, że o wiele ciemniejsze niż w swoich młodych latach, i znudzonym wzrokiem zaczął przyglądać się sufitowi pokoju, który tak dobrze znał. Codziennie mówił sobie, że jest tu tylko po to by zabić Itachiego, by zemścić się za to, czego dokonał i aby dopilnować, by spotkała go kara boska za wymordowanie całego jego klanu. Sasuke zacisnął mocno pięści. Tylko tu, w tym małym pokoju, mógł pokazywać swoje prawdziwe emocje, odcinać się od zewnętrznego świata i czasem mieć spokój na cały dzień. Niestety tego dnia spokój nie był mu dany. W jego czterech kątach rozniósł się odgłos pukania w drzwi, a może raczej uderzenia? Sam nie wiedział jak to ująć, jednak aktywował swojego Sharingana i otworzył drzwi, zanim ten ktoś znowu zapukał. Uchiha spojrzał swoim nic nie wyrażającym wzrokiem na szarowłosego, który jak, prawie zawsze, powiedział do niego tylko kilka słów i odszedł.
Pfff, zarozumiały okularnik, pomyślał i poszedł w miejsce, w które został wezwany.
-Sasuke-kun, jak zwykle przybyłeś idealnie w czas.-zasyczał sannin, a czarnooki ruszył tylko lekko głową, co oznaczało, że jak najszybciej chce się dowiedzieć po co jest wezwany i odejść.
-Dostaliśmy informacje, że twój znajomy, Naruto-kun, zrobił ruch.-oblizał usta długim językiem i wykrzywił usta w szerszym uśmiechu.
-Co to ma do rzeczy?-odezwał się Uchiha, zaciekawiony, lecz nie pokazywał tego po sobie. Jak każdy z jego klanu.
-Już wyjaśniam.-zaśmiał się na ten swój dziwny sposób.-Naruto-kun wrócił do wioski, nasz szpieg doniósł, iż został ANBU i wykonuje ściśle tajną misję. Tylko tyle udało mu się dowiedzieć. Uważam, że ma to jakiś związek z Akatsuki, a ty?-znów przedłużył kilka słów, które pod koniec brzmiały, jak syczenie węża.
Sasuke wzruszył ramionami i odwrócił się plecami do Orochimaru.
-Idę trenować.-oznajmił i wyszedł z dłonią na mieczu.
~~~^^~~~
Co. Ja. Tutaj. Odwaliłam ;-;
Nie gryźcie za taki słaby rozdział, chwilowo opuściła mnie wena i na początku nie miałam pomysłu jak ten rozdział napisać, ale po kilku dniach ona znowu przybyła i widać to gdzieś po 700 słowie😂😂😂
Do zoba!😂💖
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro