Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 26

Naruto obudziło głośne pukanie we frontowe drzwi i krzyki zza nich.
*Zaraz się zabije, co ta Rie robi tam na dole?!*warknął w myślach i zakrył głowę poduszką.
-Naruto!-zawołał damski głos, a odgłos walenia w drzwi rozległ się także w jego pokoju.
-Co ty chcesz Rie?!-otworzył szybko drzwi.
-Eto... jakieś osoby uderzają w drzwi i krzyczą twoje imię. Mam im otworzyć?-zaśmiała się z głupim wyrazem twarzy.
-Wiedziałem, że powinienem powiedzieć babuni Tsunade, aby nikomu nie mówiła, iż tu jestem.-przekręcił oczami i zaczął schodzić na dół. W głowie myślał już tylko o wyruszeniu w podróż z Jirayą.
-Czego?-zmarszczył brwi stojąc w drzwiach na dole. Zobaczył przed sobą Sakure, Hinate lekko rumianą, Kibe z warczącym obok niego Akamaru, opartego o pień drzewa Shikamaru, Chojiego zajadającego chipsy, Ino, która stała obok różowowłosej kunoichi, jakiegoś chłopaka uśmiechającego się cały czas oraz swojego byłego mistrza Kakashiego.
-Jak to czego!-krzyknęła Haruno zaciskając mocno pięść.-Masz nam wszystko wytłumaczyć!-rozkazała a reszta jej przytaknęła.
-Nie chcę tego słuchać.-westchnął i wszedł do środka zatrzaskując drzwi. Niestety chwilę później został otoczony w swoim własnym domu, przez ninja, z którymi wcześniej rozmawiał, jeżeli można tak nazwać wymianę dwóch zdań i odejście.
-Mów.-powiedział Kiba trzymający szczekającego Akamaru za obroże.
-Co mam mówić?-oparł rękę o biodro, przekrzywił głowę lekko w bok i uśmiechnął się kpiąco. Kątem oka zauwarzył Rie, która trzymała w rękach po jednym kunaiu i kilka shurikenów. Uniósł dłoń do góry, i porozumiewawczo skinął głową.
-Nie wiesz co? To my zaraz ci wszystko rozjaśnimy.-odezwała się Ino. Naruto spojrzał na Kakashiego, który wzruszył ramionami czytając książkę.
-Rie, ja spadam. Jak mnie nie będzie to weź coś z nimi zrób. Kakashi jak chcesz to im powiedz o co chodzi, nie chce mi się tego przerabiać kolejny raz.-wypowiedział Naru i zniknął w kłębie szarego dymu.
-Co to ma... Shannaro!-uderzyła różowowłosa w podłogę, która pod wpływem jej siły, wyglądała teraz jak pobojowisko.
-Świetnie, a taki ładny domek  miałem.-westchnął kucający na ścianie i obserwujący wnętrze swojego domu, jinchuriki.
*Byłoby dobrze, gdyby ci oddała kasę za naprawę, Kitty.*zarechotał śmiechem lis.
*Bardzo śmieszne.*przekręcił oczami i wdrapał się do swojego pokoju po scianie, i wszedł przez okno. Niby mógłby się teleportować, ale po co?  Jeszcze stanie się gruby przez częste stosowanie swoich umiejętności.
-A tak dobrze mi się spało, kuso.-mruknął pod nosem, ubierając się w ciuchy. Wyszedł cicho ze swojego pokoju, który zapieczętował i przeszedł na palcach do łazienki. Z dołu usłyszał rozmowy i krzyk którejś z dziewczyn:
-Jak on może tak cały czas uciekać!

Chłopak zaśmiał się pod nosem i zaczął się myć. Wyobraził sobie minę Rie, która siedzi na schodach i przygląda się temu przedstawieniu na dole. Przez to, aż prawie zakrztusił się pastą do zębów.
-Bleee.-skrzywił się i wypłukał jamę ustną wodą.
*Czas iść na dango!*zaświergotał w umyśle.
*Pomimo rannego spotkania, chyba wrócił ci chumor, Kitty.*wyszczeżył zęby Bijiu.
*Można tak powiedzieć.*wyskoczył przez okno na korytarzu i wylądował na trawie w ogródku.
*I pomyśleć, że cały dzień będę sobie chodzić po Konoha, a oni będą na mnie czekać w domu. Co za marnowanie czasu.*uśmiechnął się chytrze, można powiedzieć, że jak lis...
Kurama zaczął się głośno śmiać, przez co Naru także zachichotał, a jakaś pani obok, której przechodził spojrzała się na niego dziwnie.
*Jutro ruszasz z Jirayą, musisz brać ze sobą tą Uchihe?*warknął nazwisko Rie.
*Tak, muszę mieć ją na oku.*westchnął przeciągle.*Chciałbym już... ughr!*uśmiechnął się psychicznie.
*Wiedziałem, że też chodzi ci to po głowie od jakiegoś czasu, chociaż dziwię się, że jeszcze wytrzymujesz.*uderzył ogonami w dno klatki, a woda chlapnęła na ściany, przy innym kącie wyglądając jak krew.

Naruto wszedł do Ichiraku Ramen i usiadł na krześle.
-Mam nadzieję, że dziś nikt inny z rówieśników tu nie przyjdzie.-rzekł.
-Staruszku, czy mogę prosić o mały ramen i talerzyk dango?-zapytał podpierając głowę o rękę.
-Oczywiście.-odparł i się uśmiechnął.
-Ayame, dango!-powiadomił brunetke, która zaśmiała się wesoło i przytaknęła.
-Teuchi-san, jak mija dzień? Uwijacie się z robotą?-zagadnął biorąc pałeczki i co jakiś czas stukając nimi o blat, w tylko jemu znanym rytmie.
-Roboty jest dość dużo. Od rana przychodzą ludzie. Było tu nawet kilku ninja.-odparł robiąc ramen.
-To ci, co przyszli wczoraj?-zatrzymał rękę z pałeczkami w powietrzu.
-W rzeczy samej.-pokiwał głową.
*Chyba naprawdę mam ich z
głowy!*wyszczeżył się.
*To nazywa się wrodzony fart, Kitty.*rzekł Kurama i parsknął.
-Proszę to twój ramen, Ayame zaraz przyniesie także dango.-podał miskę rosołku Naruto z miłym wyrazem twarzy.
-Dziękuję. Smacznego!-złorzył ręce, rozerwał patyczki i zaczął jeść.
Po około dwóch, do trzech minut przed blondynem stał juz jego przysmak.
Oblizał usta i po kolei zaczął brać słodkie kuleczki do ust, rozkoszując się ich smakiem.
-Hm, Teuchi-san?-zwrócił na siebie uwagę kucharza.
-Tak?-podrapał się po brodzie starzec.
-Jak robicie takie pyszne dango?-zapytał z pełnymi ustami.
-To sekret.-Teuchi przyłożył palec do ust i wrócił do gotowania, a Naru przekręcił oczami i zjadł ostatnią kulkę do ust. 

Kiedy Uzumaki porozmawiał, z Teuchim, po zjedzeniu dango, pożegnał się ze staruszkiem i zaczął iść w stronę wierzy Hokage.
*Wychodzi na to, że będę tam codziennym gościem.*zachichotał sharinganowiec.
*Po co ty tam idziesz, Kitty?* zapytał Kurama ziewając.
*Po maskę i strój ANBU. W końcu sam sobie go nie uszyje. A maski nie mogę od tak sobie kupić, ponieważ każda ma zapisany na wewnętrznej stronie numer i nazwę wioski.*przekręcił oczami.*Myślałem, że to wiesz, lisku.*
*A ja myślałem, że pójdziesz po to jutro, gdy będziesz opuszczał wioskę i... czekaj, jak mnie nazwwałeś smarku?!*zawarczał i uderzył zaciśniętą łapą w wodę.
*No już, nie gniewaj się, lisku.*nacisnął na ostatnie słowo i zaczął śmiać się w myślach, gdy na zewnątrz miał twarz opanowaną z zimnym wzrokiem, i szedł w stronę drzwi po szerokich poziomo, dwóch schodkach.

W tym samym czasie, w lesie daleko od Konoha, biegł mały lis, co jakiś czas rozglądając się. Gdy natrafił na drzewo z wygrawerowanymi literami N oraz I, spojrzał się do góry i natrafił na czerwone oczy. Skierował swój wzrok w lewo, później w prawo i zostawił zawiniątko, które trzymał w pyszczku, pod drzewem, po czym zniknął w kłębie dymu.
~~~^^~~~
Ohayo~

Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim, którzy zostawiają po sobie ślad w tym opowiadaniu, jak i tym którzy tego nie robią. Bardzo motywuje mnie to do dalszego pisania, a za każdym nowym rozdziałem, który dodaje, czuje radość z tego, komuś się podoba^^

Do zobaczenia💖

(Rozdział nie sprawdzony )

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro