Chapter 26
Naruto obudziło głośne pukanie we frontowe drzwi i krzyki zza nich.
*Zaraz się zabije, co ta Rie robi tam na dole?!*warknął w myślach i zakrył głowę poduszką.
-Naruto!-zawołał damski głos, a odgłos walenia w drzwi rozległ się także w jego pokoju.
-Co ty chcesz Rie?!-otworzył szybko drzwi.
-Eto... jakieś osoby uderzają w drzwi i krzyczą twoje imię. Mam im otworzyć?-zaśmiała się z głupim wyrazem twarzy.
-Wiedziałem, że powinienem powiedzieć babuni Tsunade, aby nikomu nie mówiła, iż tu jestem.-przekręcił oczami i zaczął schodzić na dół. W głowie myślał już tylko o wyruszeniu w podróż z Jirayą.
-Czego?-zmarszczył brwi stojąc w drzwiach na dole. Zobaczył przed sobą Sakure, Hinate lekko rumianą, Kibe z warczącym obok niego Akamaru, opartego o pień drzewa Shikamaru, Chojiego zajadającego chipsy, Ino, która stała obok różowowłosej kunoichi, jakiegoś chłopaka uśmiechającego się cały czas oraz swojego byłego mistrza Kakashiego.
-Jak to czego!-krzyknęła Haruno zaciskając mocno pięść.-Masz nam wszystko wytłumaczyć!-rozkazała a reszta jej przytaknęła.
-Nie chcę tego słuchać.-westchnął i wszedł do środka zatrzaskując drzwi. Niestety chwilę później został otoczony w swoim własnym domu, przez ninja, z którymi wcześniej rozmawiał, jeżeli można tak nazwać wymianę dwóch zdań i odejście.
-Mów.-powiedział Kiba trzymający szczekającego Akamaru za obroże.
-Co mam mówić?-oparł rękę o biodro, przekrzywił głowę lekko w bok i uśmiechnął się kpiąco. Kątem oka zauwarzył Rie, która trzymała w rękach po jednym kunaiu i kilka shurikenów. Uniósł dłoń do góry, i porozumiewawczo skinął głową.
-Nie wiesz co? To my zaraz ci wszystko rozjaśnimy.-odezwała się Ino. Naruto spojrzał na Kakashiego, który wzruszył ramionami czytając książkę.
-Rie, ja spadam. Jak mnie nie będzie to weź coś z nimi zrób. Kakashi jak chcesz to im powiedz o co chodzi, nie chce mi się tego przerabiać kolejny raz.-wypowiedział Naru i zniknął w kłębie szarego dymu.
-Co to ma... Shannaro!-uderzyła różowowłosa w podłogę, która pod wpływem jej siły, wyglądała teraz jak pobojowisko.
-Świetnie, a taki ładny domek miałem.-westchnął kucający na ścianie i obserwujący wnętrze swojego domu, jinchuriki.
*Byłoby dobrze, gdyby ci oddała kasę za naprawę, Kitty.*zarechotał śmiechem lis.
*Bardzo śmieszne.*przekręcił oczami i wdrapał się do swojego pokoju po scianie, i wszedł przez okno. Niby mógłby się teleportować, ale po co? Jeszcze stanie się gruby przez częste stosowanie swoich umiejętności.
-A tak dobrze mi się spało, kuso.-mruknął pod nosem, ubierając się w ciuchy. Wyszedł cicho ze swojego pokoju, który zapieczętował i przeszedł na palcach do łazienki. Z dołu usłyszał rozmowy i krzyk którejś z dziewczyn:
-Jak on może tak cały czas uciekać!
Chłopak zaśmiał się pod nosem i zaczął się myć. Wyobraził sobie minę Rie, która siedzi na schodach i przygląda się temu przedstawieniu na dole. Przez to, aż prawie zakrztusił się pastą do zębów.
-Bleee.-skrzywił się i wypłukał jamę ustną wodą.
*Czas iść na dango!*zaświergotał w umyśle.
*Pomimo rannego spotkania, chyba wrócił ci chumor, Kitty.*wyszczeżył zęby Bijiu.
*Można tak powiedzieć.*wyskoczył przez okno na korytarzu i wylądował na trawie w ogródku.
*I pomyśleć, że cały dzień będę sobie chodzić po Konoha, a oni będą na mnie czekać w domu. Co za marnowanie czasu.*uśmiechnął się chytrze, można powiedzieć, że jak lis...
Kurama zaczął się głośno śmiać, przez co Naru także zachichotał, a jakaś pani obok, której przechodził spojrzała się na niego dziwnie.
*Jutro ruszasz z Jirayą, musisz brać ze sobą tą Uchihe?*warknął nazwisko Rie.
*Tak, muszę mieć ją na oku.*westchnął przeciągle.*Chciałbym ją już... ughr!*uśmiechnął się psychicznie.
*Wiedziałem, że też chodzi ci to po głowie od jakiegoś czasu, chociaż dziwię się, że jeszcze wytrzymujesz.*uderzył ogonami w dno klatki, a woda chlapnęła na ściany, przy innym kącie wyglądając jak krew.
Naruto wszedł do Ichiraku Ramen i usiadł na krześle.
-Mam nadzieję, że dziś nikt inny z rówieśników tu nie przyjdzie.-rzekł.
-Staruszku, czy mogę prosić o mały ramen i talerzyk dango?-zapytał podpierając głowę o rękę.
-Oczywiście.-odparł i się uśmiechnął.
-Ayame, dango!-powiadomił brunetke, która zaśmiała się wesoło i przytaknęła.
-Teuchi-san, jak mija dzień? Uwijacie się z robotą?-zagadnął biorąc pałeczki i co jakiś czas stukając nimi o blat, w tylko jemu znanym rytmie.
-Roboty jest dość dużo. Od rana przychodzą ludzie. Było tu nawet kilku ninja.-odparł robiąc ramen.
-To ci, co przyszli wczoraj?-zatrzymał rękę z pałeczkami w powietrzu.
-W rzeczy samej.-pokiwał głową.
*Chyba naprawdę mam ich z
głowy!*wyszczeżył się.
*To nazywa się wrodzony fart, Kitty.*rzekł Kurama i parsknął.
-Proszę to twój ramen, Ayame zaraz przyniesie także dango.-podał miskę rosołku Naruto z miłym wyrazem twarzy.
-Dziękuję. Smacznego!-złorzył ręce, rozerwał patyczki i zaczął jeść.
Po około dwóch, do trzech minut przed blondynem stał juz jego przysmak.
Oblizał usta i po kolei zaczął brać słodkie kuleczki do ust, rozkoszując się ich smakiem.
-Hm, Teuchi-san?-zwrócił na siebie uwagę kucharza.
-Tak?-podrapał się po brodzie starzec.
-Jak robicie takie pyszne dango?-zapytał z pełnymi ustami.
-To sekret.-Teuchi przyłożył palec do ust i wrócił do gotowania, a Naru przekręcił oczami i zjadł ostatnią kulkę do ust.
Kiedy Uzumaki porozmawiał, z Teuchim, po zjedzeniu dango, pożegnał się ze staruszkiem i zaczął iść w stronę wierzy Hokage.
*Wychodzi na to, że będę tam codziennym gościem.*zachichotał sharinganowiec.
*Po co ty tam idziesz, Kitty?* zapytał Kurama ziewając.
*Po maskę i strój ANBU. W końcu sam sobie go nie uszyje. A maski nie mogę od tak sobie kupić, ponieważ każda ma zapisany na wewnętrznej stronie numer i nazwę wioski.*przekręcił oczami.*Myślałem, że to wiesz, lisku.*
*A ja myślałem, że pójdziesz po to jutro, gdy będziesz opuszczał wioskę i... czekaj, jak mnie nazwwałeś smarku?!*zawarczał i uderzył zaciśniętą łapą w wodę.
*No już, nie gniewaj się, lisku.*nacisnął na ostatnie słowo i zaczął śmiać się w myślach, gdy na zewnątrz miał twarz opanowaną z zimnym wzrokiem, i szedł w stronę drzwi po szerokich poziomo, dwóch schodkach.
W tym samym czasie, w lesie daleko od Konoha, biegł mały lis, co jakiś czas rozglądając się. Gdy natrafił na drzewo z wygrawerowanymi literami N oraz I, spojrzał się do góry i natrafił na czerwone oczy. Skierował swój wzrok w lewo, później w prawo i zostawił zawiniątko, które trzymał w pyszczku, pod drzewem, po czym zniknął w kłębie dymu.
~~~^^~~~
Ohayo~
Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim, którzy zostawiają po sobie ślad w tym opowiadaniu, jak i tym którzy tego nie robią. Bardzo motywuje mnie to do dalszego pisania, a za każdym nowym rozdziałem, który dodaje, czuje radość z tego, iż komuś się podoba^^
Do zobaczenia💖
(Rozdział nie sprawdzony )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro