Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.

- Sasuke, zostaw ją.

Znam ten dziewczęcy głos. Czy to.. Sakura? Ale zaraz..

Sasuke?!

Wstrzymałem oddech i mało co się nie udusiłem. Czyli jednak ją porwał. Nie mogę uwierzyć, że do tego doszło. Byłem zły. Zły na Sasuke, że ją porwał i zły na Sakurę, że z nim rozmawia. A najbardziej byłem zły na siebie. Ba! Byłem wręcz wkurzony. Zacisnąłem pięści nie wiedząc co ze sobą teraz zrobić. Podejść i zagadać? Od razu bym wziął umarł. A gdyby ich zaatakować z zaskoczenia? To nie taki zły pomysł choć nie wiem czy wygrana weszła by w grę, napewno nie z mojej strony. Z moich myśli wyrwał mnie znowu ten sam głos, który chciałem słuchać przez resztę swojego życia.

- Załatwmy to póki nie zleciała się ochrona.

- A co tu ona zdziała? Przestań, rozprawimy się z nimi skinięciem palca.

- Rób to co masz robić.

- Okej, okej.

Można było usłyszeć ciche postukiwanie w klawiaturę.

- I co?

- Daj mi chwilę Sakurcia.

Sakurcia? Przepraszam bardzo, ale tylko ja tak mogę do niej mówić.

- Uu u.. Uchiha. Jest, leży w sali 210. Idziemy?

- Tak.

- Chociaż czekaj..

- Też tego nie rozumiem, zostawmy to.

- Sakura Haruno bardzo nie podoba mi się ta sytuacja.

- Uwierz, ja nic nie zrobiłam.

- Czyżby to twój jakiś głupi plan?

- Nie no co ty.. nie zrobiłabym tobie czegoś takiego.

Po czym się pocałowali. Tak przynajmniej to było słychać. Jezusie Chrystusie do czego to doszło, już nic z tego nie rozumiem. Skoro Sakura go lubi, to znaczy, że jest z nim dobrowolnie. Więc jeśli jest z nim dobrowolnie.. Ale zaraz.. Czy oni rozmawiali o mnie? Niee. To niemożliwe.

- Nie ładnie tak podsłuchiwać Uzumaki.

Usłyszeli mnie. Cholera. Teraz ktoś musi pozbierać moje zęby z podłogi. Z wrażenia otworzyłem buzię. Jak to.. jak to możliwe? Siedziałem cicho jak mysz pod miotłą. Więc skąd..

- Wyjdziesz do nas z tej swojej kryjówki?

Wstałem i zacząłem iść w ich stronę. Bo cóż innego mogłem zrobić? Udawać, że mnie tu nie ma?

Ręce spocone, serce bije z prędkością światła, a oczy wielkie jak dwie miski ramenu. Tak, zdecydowanie jestem zdenerwowany. Wyszedłem z poczekalni i stanąłem naprzeciwko tej dwójki o dobre dwadzieścia metrów. Wszystkiego można się spodziewać po Uchiha, więc wolałem zachować dystans.

Kiedy go zobaczyłem z ust wymknęło mi się tylko jedno ciche:

- Wow.

Oby tego nie usłyszeli. Wyrobił się, pomyślałem. Przede mną stał wysoki mężczyzna blady jak ściana. Długie czarne włosy opadały mu na czoło zakrywając lekko oczy. Zza pleców wychodziła katana. Był ubrany w długi czarny płaszcz z znakiem Uchiha na piersi. Ma pewnie większe powodzenie u kobiet niż większość facetów. Ale to nie on był dzisiaj moim celem. Mój cel stał obok, tak samo piękny jak spotkanie wcześniej. Bez ochraniacza włosy były bardziej potargane niż zwykle, co dodawało jej tylko seksapilu. Na sobie miała taki sam płaszcz co kolega obok.

- Co on tu robi?

- Mówiłam, że nie wiem.

Cisza.

Stałem i przyglądałem się im z wzajemnością. Mina Sasuke mówiła tylko jedno: "spierd*laj ".

- Długo jeszcze będziesz się tak na mnie gapił czy w końcu zaczniemy walczyć?

Ustawiłem się do pozycji bojowej, a on bezczelnie zaczął się śmiać.
Co za dupek.

- Z czego tak rżysz?!

- Żebyś.. żebyś widział siebie w lustrze.

I znów wybuchnął śmiechem. Po dobrych pięciu minutach otarł łzy i zniknął. Ale chwila, jak to zniknął? Rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie go nie było. Sakura patrzyła na mnie z troską w oczach. Kiedy już miałem jej coś powiedzieć, poczułem chłodny oddech na plecach.

- A gdzie twoja garda?

Po czym rozciął mi łydkę. Upadłem na kolana. Uchiha kopnął mnie w plecy i dalej nie spuszczając z nich nogi powiedział:

- Rozprawmy się z nim szybko, nie przyszedłem tutaj dla takiego idioty.

Próbowałem wstać lecz z marnym skutkiem. Sasuke trzymał nogę tak mocno, że zacząłem się martwić o swoje żebra.

- A może wypróbujemy na nim twojej nowej techniki? Co o tym sądzisz Sakurcia?

- Nie wiem.

- Proszę, zrób to dla mnie.

Zaczęła iść w naszą stronę. Czarnowłosy zdjął ze mnie nogę i pociągnął za bluzę do pozycji stojącej. Odszedł na bok, a ja głupi zamiast uciekać patrzyłem na moją piękność. Szła bez żadnego wyrazu twarzy w tym przeklętym płaszczu. Zatrzymała się dokładnie przed moją twarzą i złapała mnie za rękę.

- Sakura co ty..

Zakryła mi usta palcem.

- Ciii.. wszystko będzie dobrze..

- Jak dobrze skoro ty i Sasuke..

- Nie martw się o mnie. Mam wszystko pod kontrolą.

- Haruno pośpiesz się, a nie z nim flirtujesz!

Patrzyliśmy na siebie przez cały ten czas.

- Daj mi chwilę.

Ścisnąłem jej rękę jeszcze bardziej. Co ona chciała zrobić?

- Naruto, przepraszam.

Zamknęła oczy.

Zamknąłem oczy.

***

Czas się zatrzymał. Naruto miał zamknięte oczy. Dlaczego? Bał się mnie? Mam nadzieję, że przez to całe zamieszanie, nie wyrobiłam sobie u niego złej opinii. Choć teraz już za późno.

+ Co z nim robimy?

Spytałam.

+ Nie zabijasz go?

+ Co?! Nie! Nie zabiję Naruto.

+ A to niby dlaczego?

+ Bo mimo tego wszystkiego dalej go lubię.

+ Chyba sobie jaja robisz.

+ Do kogo te odzywki? Nie podskakuj mi, bo teraz ja mam władzę i mogę robić to co chcę.

Podeszłam do Uchihy wyjmując po drodze kunaia. Położyłam go przy gardle Sasuke.

+ Ty ku..

- Słucham? Jak mnie chciałeś przezwać? Słuchaj, póki czas jest zatrzymany radzę mnie nie denerwować. Jasne.. słońce?

+ Dobra dobra. To co robimy z blondynem?

+ A co jakbym go gdzieś przeniosła? Myślisz, że mogę go dotknąć?

+ Jeżeli masz ochotę zmiażdżyć mu rękę to proszę bardzo.

+ A nie ma jakiegoś innego sposobu.. No nie wiem na przykład jakbym zmniejszyła przepływ chakry?

+ Jak chcesz, ale jakby co to nie ja proponowałem.

Przewróciłam oczami i z powrotem wróciłam do Uzumakiego. Stał jak zaczarowany z odziwo spokojną twarzą. Oczyściłam ciało z chakry. Kto nie ryzykuję, ten później żałuję, pomyślałam i złapałam chłopaka za rękę.

Nic?

Podeszłam do niego tak, że swoim ciałem zasłoniłam Naruto.

- Naruto wybacz ale muszę się ciebie pozbyć.

Wzięłam go na ręce. Taki lekki? Ah no tak, nie mogę się przyzwyczaić do swojej siły w tej technice. Zaczęłam iść w stronę wyjścia nakładając kaptur.

+ Zaniosę go do punktu B. Jest dość blisko i przede wszystkim nie ma szans na ucieczkę.

+ Okej, czekam.

~~~

Po dwóch godzinach podróży ręce powoli zaczęły mnie boleć. Szacując gdzie aktualnie jestem stwierdzam, że pozostało tylko pół godziny drogi, więc przerwa nie jest tu potrzebna.

- Okej, jesteśmy na miejscu.

Widziałam przed sobą starą stodołę. Sasuke miał rację, to dobre miejsce na kryjówkę. Szłam powoli do wejścia. Wiatr rozdmuchiwał mi włosy, nie było ciepło. Oby w środku był jakiś piec czy cokolwiek, bo coś czuję, że ręce mi odpadną.

Wrzuciłam Uzumakiego do jednego z pokoi i włączyłam czas.

I wtedy wydarzyło się coś co wywołało u mnie białą gorączkę.

Naruto okazał się klonem.

__________

Hejka! Trochę późno ale jest! Nie chciało mi się pisać, to prawda. Ale kiedy zobaczyłam te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem to prawie padłam! Przeszliście samych siebie! I bardzo wam za to DZIĘKUJE! Za całą aktywność i za to, że po prostu jesteście!

Buźka i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro