Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

03.

- Dziękuje Naruto. Co ja bym bez ciebie zrobiła.
- Choć na górę musisz się przespać. Narazie zostajesz tutaj. Nie przyjmuje żadnych ale.
- Ale..
- Mówiłem coś? No właśnie. Odstąpię ci mój pokój dopóki go nie złapiemy.
- Naruto, wiesz że to może potrwać miesiące jak i nie lata?
- Wiem, ale przynajmniej będziesz bezpieczna.

Wczoraj obejrzeliśmy z Sakurą pełno filmów i wyszliśmy na spacer porozmawiać. Nie pytałem o ojca. Poczekam aż sama mi o nim powie. Pewnie to bardzo wrażliwy temat więc wolałem go nie poruszać. Obudziłem się w salonie w dość niewygodnej pozycji. Moje nogi spokojnie leżały sobie na kanapie natomiast ja siedziałem na podłodze pod ławą. Znając moje szczęście podniosłem się gwałtownie i uderzyłem w nos.

- Cholera!

Wstałem i skierowałem się w stronę łazienki, która była na górze. Idąc przez korytarz zerknąłem do pokoju w którym obecnie spała moja kochana Sakurcia. Wygladała tak uroczo w tych różowych potarganych włoskach. Podszedłem do niej cicho i kucnąłem przed twarzą.

- Po twojej minie stwierdzam, że jest ci wygodnie.

Powiedziałem sam do siebie. Automatycznie moja ręka kierowała się na jej policzek. Pogłaskałbym ją gdyby się nie obudziła. Mówiła do mnie z zamkniętymi oczami.

- Naruto, możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?
- Ee.. no wiesz jaa.. Chciałem.. cię obudzić?
- Mnie się nie pytaj. Ale następnym razem radzę trzymać łapy przy sobie, masz szczęście, że jestem zbyt leniwa, żeby cię uderzyć.

Usiadła na łóżku powoli się przeciągając. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie przestraszona.

- Naruto co ci się stało?! Ktoś cię pobił? O mój Boże krew ci leci z nosa.

Przejechałem ręką po nosie i zobaczyłem czerwony ślad.

- Ah to. Głupia sytuacja. Spałem w dość dziwnej pozycji, a dokładniej pod ławą i kiedy się podniosłem ona niespodziewanie mnie zaatakowała.

Sakura zaśmiała się, a później dotknęła mojego nosa.

- Na złamanie to nie wygląda. Miałeś szczęście, że twój przeciwnik był dość słaby. Idź do łazienki, daj mi chwile prywatności na przebranie się.
- A co to jest prywatność?

Powiedziałem zadziornie, a Sakura lekko zirytowana wyrzuciła mnie z pokoju. Poszedłem do łazienki zatrzymać krwotok i wziąć szybki prysznic. Kiedy wyszedłem poczułem smakowity zapach dobrego jedzenia. Moje nozdrza zaprowadziły mnie do kuchni gdzie Sakura smażyła coś naprawdę dobrego.

- Co robisz?
- Jajko sadzone z bekonem. Zjesz?
- Jeszcze pytasz?! Dawaj mi jeść kobieto!

***

Ale faceci mają apetyt. Obróciłam się tylko na chwilę, a on już miał pusty talerz.

- Mój Boże jakie to było dobre.
- Nie podniecaj się to tylko jajko.
- Tylko jajko? To było zbawienie dla moich kubków smakowych. Po kim tak umiesz gotować? Założę się, że po tacie. Widziałem jak.. A przepraszam nie powinienem..

Co za bezczelny dupek. Odwróciłam się do niego plecami i udając, że jestem bardzo zajęta ścieraniem blatu cicho płakałam.

- Ty to umiesz pocieszać..
- Sakura ja naprawdę nie chciałem. Zapomniałem, że..
- Że co?! Że zabiłam własnego ojca?! Uwierz, ale trudno o tym zapomnieć. A teraz dzięki. Odechciało mi się gadać.

Poszłam do łazienki i przemyłam twarz wodą. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Moje różowe włosy były ułożone w codziennym nieładzie. Zielone oczy teraz spuchnięte od płaczu smutne i utęsknione. Rozebrałam się do bielizny i dokładnie poznałam moje ciało. Blada skóra kontrastowała z czarnym stanikiem. Co jak co, ale kształty to ja mam. I jak widać skromna też jestem. Mój wzrok wbił się w ten cholerny tatuaż. Tatuaż, który przypominał mi całą przeszłość. Zsunęłam się po ścianie i zaczęłam płakać. Nie mogę uwierzyć jak łatwo doprowadzam moje oczy do płaczu.  Jestem taka słaba. Jedyne co mi pozostało to użalać sie nad sobą pod prysznicem. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Wstałam z podłogi i puściłam wodę przez co pół łazienki było już zalane. Jezus co za pokraka ze mnie. Wzięłam ręcznik żeby wytrzeć cały ten bajzel. W mgnieniu oka moja noga poleciała do tyłu a moja głowa na zlew przez co uderzyłam się o krawędź. Leżąc na ziemi zauważyłam, że łazienka zaczęła się kręcić. Albo to ja? Dotknęłam sie z tylu głowy.

- Auć to bolałołoło. Hihihi.

Nagle zachciało mi sie spać, więc ułożyłam sie do snu.

To znaczy zemdlałam.

***

Co ze mnie za debil! Ja naprawdę nie myśle. Jak mogłem wspomnieć o panie Haruno i to jeszcze w taki sposób. Załamany poszedłem na górę błagać Sakurę o przebaczenie. Idąc po schodach usłyszałem huk. Sakurze coś się stało? Szybko pobiegłem po schodach i wparowałem do pokoju. Nie ma jej. Czyli.. łazienka! Zapukałem do drzwi.

- Sakura?

Cisza.

- Sakura?! Słyszysz mnie?

Przestawiłem ucho do drzwi. Woda się leje. Czyli się myje. Zszedłem po schodach i posprzątałem po śniadaniu.

Minęło 20 minut, a ona dalej siedzi pod prysznicem. Ja rozumiem, że jest na mnie wkurzona, ale chyba nie będzie mnie unikać w moim własnym domu. Po raz kolejny poszedłem pod drzwi i zapukałem.

- Sakura długo jeszcze? Pamiętaj, że mam tylko jedną łazienkę.

Mój pęcherz powoli sięgał zenitu.

- Sakura otwieraj.

Cisza.

- No weź. Mam tam wejść? Jak nic nie powiesz to znaczy, że tak.

Więcej ciszy.

- Okej wchodzę.

Najwyżej dostanę w brzuch, twarz, piszczel, jaja i pare innych miejsc, które Sakura będzie miała ochotę kopnąć.

Otwierając drzwi uderzyłem o coś. Spojrzałem w dół.

- O k*rwa!

Uderzyłem w coś, a dokładnie w głowę Sakury. Leżała na podłodze w kałuży. To było tak straszne, że prawie sam zemdlałem. Szybkim ruchem wziąłem ją na ręce, owinąłem w ręcznik i pobiegłem do szpitala. Jej ciało było tak zimne, że nie byłem pewny czy żyje. Biegnąc do szpitala zmierzyłem jej puls i odetchnąłem z ulgą.

***

Pip.
Pip.
Pip.

Co.. się dzieje?

Pip.
Pip.

Gdzie ja jestem?

Pip.
Pip.

Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam. Gdzie ja do cholery jestem?

- Sakura? Obudź się, halo!
- Kto to mówi?
- To ja Shizune. W końcu się obudziłaś.
- Jak długo byłam nieprzytomna?
- Naruto przyniósł cię o 11:00, więc jakieś 4 godziny.
- Naruto?
- No tak, twój przyjaciel. Nie pamiętasz go?
- Nie kojarzę.
- A wiesz co miało miejsce u niego w domu?
- Nieee..
- Szlak!

Krzyknęła i bez słowa wyszła z pokoju. A może powinnam powiedzieć prawdę? Tak naprawdę to wszystko doskonale pamiętam. Pobiegłam do łazienki, zalałam łazienkę i upadłam tracąc przytomność i budząc się tutaj. Z jednej strony nie powinnam kłamać? Ale z drugiej.. niech Naruto ma za swoje. Egoista myśli, że tylko jego uczucia się liczą.

Do sali weszła Shizune z pielęgniarką.

- ..nie pamięta. Myślisz, że to potrwa długo?
- Max miesiąc. Może miała nie mały wstrząs mózgu, ale nie aż tak duży żeby cokolwiek zapomnieć.
- Okej czyli kiedy możemy ją wypisać?
- W sumie to zaraz. Poczekajmy tylko na kogoś kto..

Do sali wbiegł Naruto ledwo wykręcając na zakręcie.

- ..kto mógłby ją odebrać.
- Czyli ja! Hej Sakura, jak głowa? Jutro mamy kartkówkę z matmy więc nie możesz tutaj siedzieć.
- Naruto, ona cię nie pamięta.
- Jak to.. Nie pamięta.

Nagle z wielkiego banana na twarzy zrobił się wyraz bez jakichkolwiek emocji.

- Miała lekki wstrząs mózgu. To potrwa nie dłużej jak 4 tygodnie więc nie musisz się martwić. Na chwilę obecną was zostawiam. Jak skończycie rozmawiać proszę zgłoś się w recepcji to ją wypisze i wrócicie do domu.
- Ok.. okej.

Wyszła.

- Sakura naprawdę nic nie pamiętasz?

Pokręciłam głową ze smutkiem choć tak naprawdę sikałabym ze śmiechu.

- Mówili ci coś o mnie?
- Że jesteś moim chłopakiem.
- Chłopakiem?!

Jego mina była bezcenna. Tylko zrobić zdjęcie, oprawić w ramkę i powiesić na ścianie.

- No tak.. to źle?
- Jasne, że źle. Ja nie jestem twoim chłopakiem.
- A kim?

Dostrzegłam błysk w oku chłopaka. Spojrzał się na mnie tym swoim seksownym spojrzeniem na które leciały wszystkie laski ( przyznaje się, ja też) i powiedział.

- Jestem twoim najukochańszym chłopakiem na świecie!

Że niby czym jesteś?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro