Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

01.

Siedziałam w szkole i próbowałam nie zasnąć na lekcji biologi Tsunade-sama. Godzina 16:30 jest nie najlepszą porą na anatomie człowieka. Nauczycielka pisała teraz zadanie domowe na tablicy, więc skorzystałam z okazji i wyciągnęłam telefon żeby zobaczyć jak wyglądam.

+ Tak, tak wyglądasz pięknie. A teraz proszę odłóż ten telefon, bo ta baba cie zauważy.
+ A od kiedy ty się o mnie martwisz, co?
+ Od kiedy nie chcę, żebyś została na lekcjach. Chyba już masz zajęcie po szkole hm?
+ Uważaj, bo zrobię to co chcesz, żebym zrobiła.
+ Jeszcze się okaże, kochanie.

Ten bydlak nie ma prawa się tak do mnie zwracać!

+ Nie waż się tak do mnie mówić!

Powiedziałam i pod wpływem emocji uderzyłam pięścią w ławkę. Wszyscy na mnie spojrzeli i zaczęli cicho się śmiać.

- Sakura?! Czy to co zadałam jest dla ciebie wystarczająco za mało?
- Nie proszę pani.
- No ja mam taką nadzieję. A więc kończąc w drugim zadaniu musicie..

+ Uważaj! Miałaś chyba nie zwracać na siebie uwagi, nie pamiętasz?

Nienawidzę go. Można powiedzieć, że już się przyzwyczaiłam do jego głosu w mojej głowie, ale to i tak stanowczo za dużo. Wieczorami zawsze muszę wypłakać się poduszce. Tylko ona mnie rozumie. Nie powiem nic mamie, bo mi nie uwierzy. Nie powiem nic przyjaciółce, bo jej nie mam. Od pierwszej klasy gimnazjum po urodzinach z nikim nie zamieniłam słowa. Dzień po imprezie znajomi wypytywali mnie co się stało, lecz nic nie mówiłam. W drugiej klasie gimnazjum stałam się głównym tematem rozmów. Ludzie zaczęli wymyślać plotki, że zabiłam Sasuke. Kiedy to się przyjęło już nikt na mnie nie spojrzał. Nikt ze mną nie rozmawiał. Wszyscy się mnie bali. Teraz, pod koniec 3 klasy sprawa ucichła, lecz nie na taki poziom, żeby ze mną rozmawiać. Ludzie dalej patrzą na mnie ze strachem w oczach.

Nie mogę uwierzyć w to jak kłamstwa szybko się przyswajają do rzeczywistości. Ciekawe czy gdybym powiedziała, że Ino sprzedaję się za wioską to ktośby mi uwierzył. Pewnie nie. Choć to prawda, kto słucha jakiejś opętanej laski? Automatycznie spojrzałam na nią. Siedziała w środkowym rzędzie w trzeciej ławce. Kiedy spostrzegła, że na nią patrzę zmierzyła mnie wzrokiem i parsknęła śmiechem. Jakiej innej reakcji mogłam się spodziewać? Od kiedy "zabiłam" jej ukochanego ciągle mnie wyśmiewa, obraża i poniża na oczach innych. Udaję, że w ogóle mnie to nie rusza, ale tak naprawdę serce pęka mi na milion kawałków. Pomysleć, że kiedyś się przyjaźniłyśmy. Jeżeli można to nazwać przyjaźnią. Moje myślenie przerwał dzwonek więc szybko wróciłam do teraźniejszości. W klasie już nikogo nie było. Popatrzyłam ostatni raz w telefon i zobaczyłam coś nieodpowiedniego. A bardziej kogoś kogo nie chciałam widzieć. W szybce od telefonu patrzył na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Naruto.

Jest jeszcze on. Ciągle za mną łazi, więc staram się go traktować jak powietrze. Może dlatego wcześniej o nim nie wspomniałam? Próbuje zagadać, pocieszyć choć nigdy nie wie co się stało. Zawsze jest uśmiechnięty i kipi optymizmem przez co trochę mnie przeraża. Z jednej strony brakuje mi kogoś takiego. W sumie jakbym się z nim zaprzyjaźniła.. O nie nie! Stop! Co ja wygaduję. Nie mogę tego zrobić. Nie mogę i już. Wystarczy, że znaliśmy się całą podstawówkę i 1 klasę gimnazjum.

Pakując się schowałam telefon do torby i wyszłam ze szkoły kierując się w stronę domu. Szłam szybkim krokiem, żeby blondyn mnie nie dogonił lecz oczywiście nie mogło pójść po mojej myśli. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w tył przez co przystanęłam.

- Myślisz, że mi uciekniesz?
- Miałam taką nadzieję.

Wyrwałam moją rękę z jego dłoni.

- Hej Sakurcia, jak tam u ciebie.
- Nie mam ochoty na rozmowę Naruto.

Zaczęłam iść, a on dotrzymywał mi kroku. Los chciał, że mieszkaliśmy naprzeciwko siebie.

- Zawsze odpowiadasz mi to samo.
- Bo zawsze twoje pytanie jest tak samo głupie.
- O co ci chodzi?
- O to, że ciągle wypytujesz jak mi tam u mnie. Naprawdę tego nie widzisz? Jestem jednym wielkim pośmiewiskiem w szkole. Wszyscy się odemnie odwrócili. Nikt ze mną nie rozmawia. Ludzie się mnie boją. A ty dalej śmiesz pytać co tam u mnie? Nie wiem czy przyszedłeś się nademną znęcać ale jak narazie świetnie ci to wychodzi. A teraz przepraszam, chcę pobyć sama.

Zaczęłam cicho płakać i skręciłam w prawo. Niestety Uzumaki zrobił to samo.

- Przepraszam Sakura. Ja.. ja myślałem, że jakieś towarzystwo ci się przyda. W końcu jak sama mówisz nikt z tobą nie rozmawia, więc..
- Więc co?!

Staliśmy teraz w jakiejś wąskiej uliczce.

- Więc chcę ci pomóc.

Złapał mnie za ramiona i mocno przytulił. Odziwo odwzajemniłam uścisk. Sama się zdziwiłam czemu, ale było mi dobrze. Brakowało mi tego jak Hokage kocham. Tak dawno nie poczułam z nikim takiej więzi, bliskości..
+ Co. Ty. Odwalasz.
+ Sasuke?
+ A kto inny? Nie klej się do niego.
+ A to niby czemu?
+ Bo jesteś moja. Słuchaj się mnie bo inaczej Blondasek pocierpi.
+ Nie zrobisz.. tego.
+ Założymy się?
+ Nie możesz! Potrzeba do tego nowych zakazanych technik.
+ Fakt, nauczenie się ich zajęło mi dość sporo czasu, ale wkrótce zobaczysz efekty.

Wiedziałam co on planuje. Szybko oderwałam się od chłopaka.

- Naruto, nie zbliżaj się lepiej do mnie.
- Ale.. Co się stało?
- Nic po prostu nie możemy się przyjaźnić.
- Sakura ty.. promieniejesz.

Spojrzałam na dłonie. Moje ciało zaczęło wydzielać potężną, czarną chakrę. Cholera on to zrobił. Poczułam mocny ból w sercu. Kolana się podemną ugięły.

- Sakura!

Naruto wyciągnął do mnie dłoń, ale szybko się odsunęłam.

- Nie dotykaj mnie!

Powiedziałam chyba zbyt oschle bo Naruto się przestraszył.

- Sakura co się do cholery dzieje?!
- Nic. To.. nieważne. Lepiej już żebyśmy się nie spotykali..

Pobiegłam w stronę domu kulejąc po drodze.

+ Grzeczna dziewczynka.

***

Skóra dziewczyny zaczęła błyszczeć, a jej osobę otaczała dziwna chakra. Sakura upadła na ziemię.

- Sakura!

Już wyciągnąłem rękę, żeby jej pomóc, lecz ona gwałtownie się odsunęła.

- Nie dotykaj mnie!

O co jej chodzi? Co się tu wyprawia?

- Sakura co się do cholery dzieje?!
- Nic. To.. nieważne. Lepiej już żebyśmy się nie spotykali..

Zaczęła biec. Moje serce chciało ją gonić, ale rozum podpowiadał, że to i tak bez sensu. Musiałem pozwolić jej odejść. I tak nie podobało jej się moje towarzystwo.

Wolnym krokiem zacząłem iść w stronę rameniarni. Usiadłem na jednym z stołków i zamówiłem to co zwykle. Nie miałem ochoty na jedzenie, ale tutaj najlepiej mi się myśli.

Od czasu kiedy Sakura wyrzuciła mnie za drzwi 2 lata temu w swoje urodziny jest zupełnie inną osobą. Nie śmieje się z moich żartów, nie rozmawia ze mną o wczorajszym obiedzie, nic nie mówi. Tak jakby, starą Sakurę zabito i urodzono nową pozbawioną jakichkolwiek uczuć. Nie wiem kiedy się spotkamy, ale muszę a nią porozmawiać na poważnie. Obiecuje, że nastąpi to w dzisiejszy weekend. Nie mogę czekać na szkołę. To będzie za długo trwać.  


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro