Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1 - Pieczęć, pieczęć i jeszcze raz pieczęć!

Abyście w pełni zrozumieli rozdział przypomnę, że tutaj w Naruto zapieczętowany jest CAŁY Kyuubi, a nie połowa. Dziękuję za uwagę i zapraszam do czytaniaa :3

**********

*2 lata później*

Po gabinecie hokage biegał, co chwila się przewracając, mały, niebieskooki blondynek. Tym razem najwidoczniej udawał potwora, bowiem ganiając, ryczał, jak on.
- Łaaaaaaaaaaaa!!! - krzyczał, unosząc ręce nad głowę.
Swoim zachowaniem rozpraszał nieco tatę, który pochylał się nad kolejnymi raportami. Jednakże Minato nie miał co zrobić z synem, poza tym wolał mieć go na oku.

Nagle krzyki malca ucichły. Czwarty spojrzał w jego stronę i zobaczył go kucającego z podkulonymi rączkami.
- W porządku, Naruto? - spytał, wracając do papierów. Uznał, że chłopiec uderzył się o coś, ale nie dość mocno, żeby zaczął płakać, więc nie miał się o co martwić. Jednak zamiast zwyczajowego , potwierdzającego jego przypuszczenia "Mhm", usłyszał ciche postękiwania. Ponownie rzucił okiem na małego Uzumakiego. Jego widok zmroził mu krew w żyłach. Dziecko nadal kucało, wpatrując się w podłogę przed sobą, niemniej jego oczy nie były już niebieskie, jak jego ojca. Tęczówki malca jarzyły się intensywną czerwienią.
Po chwili wrócił ich dawny kolor, a ich właściciel z pełnym przerażenia piskiem rzucił się w stronę zdumionego taty.
- Już dobrze, Naruto... - uspokajał cicho syna, przytulając go. "Jak to się stało?" - myślał gorączkowo. "Użyliśmy bardzo silnych pieczęci, czy to możliwe, aby wystarczyły jedynie na dwa lata?" Postanowił, że zaraz po pracy pójdzie do Sarutobiego i razem założą kolejne pieczęcie. Spojrzał na stos papierów, które musi wcześniej przeczytać, uzupełnić lub podpisać, a następnie na małego blondynka, śpiącego mu na kolanach. Westchnął cicho, położył dwulatka na poduszkach w kącie pokoju i wziął się do roboty.

*2 lata później*

- Tato, pójdziemy na dwóóóój? - prosił czterolatek.

- Nie mam teraz czasu Naruto, mam mnóstwo pracy - odparł Minato.
W ciągu dwóch lat niewiele się zmieniło w gabinecie hokage. Ściany nadal były wyblakłe, biurko zastawione papierami, a w kącie stos poduszek, na których Naruto ucina sobie drzemki. Teraz jednak, oprócz tego po całym pokoju rozrzucone były zabawki malca.
- Ale taatooo! Prooszę! - zrzędził znudzony chłopiec.
- Naruto, przecież wiesz, że nie mogę tego zostawić... Cała wioska na mnie liczy. Nie mogę ich zawieść.
Oczy dzieciaka zaszkliły się.
- Ale ja chcę iść na dwóóóóóój!!! - Uzumaki zaczął płakać. I to nie był byle szloch. Młody wrzeszczał, wymachując rączkami i nóżkami.
Czwarty nie wiedział co robić. Miał dzisiaj wyjątkowo dużo pracy, nie mógł pozwolić sobie na przerwę. Z ciężkim sercem wrócił do pracy. Starał się ignorować krzyki syna.
Wtem do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Naruto z zaskoczenia ucichł na chwilę, jednak, gdy rozpoznał obcego, znowu zaczął hałasować.
- O co chodzi, Iruka? - Namikaze odwrócił uwagę ninja od dziecka.
- Przyniosłem raport z misji.

- Świetnie, połóż mi go tutaj. - Hokage wskazał na stos papierów. Mężczyzna dołożył swój arkusz. - Iruka? - zagadnął jeszcze.

- Tak?
- Chwilowo nie mam nic dla ciebie, więc może zająłbyś się na chwilę Naruto? Chłopak potrzebuje chwilę pobiegać na dworze, a ja mam dzisiaj mnóstwo pracy.
Iruka uśmiechnął się ze zrozumieniem.
- Pewnie, czemu nie?
Minato odetchnął z ulgą.
- Wielkie dzięki.
Umino podszedł do płaczącego czterolatka.
- Hej, Naruto, chcesz się ze mną gdzieś przejść? - Odpowiedział mu płacz i kręcenie głową.

Iruka zerknął na Czwartego, by zobaczyć go pochłoniętego raportami. Nie chciał mu przeszkadzać, więc wziął wyrywającego się chłopca na ręce i wyprowadził na dwór.

***

Iruka szedł po parku ze szlochającym i wyrywającym się czteroletnim Naruto. Gdy Uzumaki nagle się uspokoił, Umino spojrzał na niego z zaskoczeniem. Zobaczył go kulącego się do niego z zaciśniętymi oczami.
- Naruto? Wszystko w porządku?
Gdy blondynek otworzył oczy, ich tęczówki miały krwistoczerwony kolor, po chwili jednak z powrotem przybrały swą błękitną barwę, a sam chłopiec przytulał go mocno, piszcząc ze strachem.
- Co to było...? - powiedział do siebie Iruka. Nie był pewny, czy ta zmiana koloru oczu czterolatka tylko mu się nie przywidziała.

Gdy ponownie zerknął na Naruto, spał. Postanowił więc odnieść go do gabinetu hokage.

W połowie drogi, gdy skakali po dachach budynku, mały obudził się, a gdy zobaczył, dokąd idą, zaczął się wyrywać.
- Nie! Nie chcę do tatyyy!!! Tam jest nuuudnooo!!!
Iruka zatrzymał się, przyjrzał mu się i westchnął.
- Jak chciałem z tobą pochodzić, dać ci się wybiegać, to krzyczałeś i wierzgałeś. Dlaczego teraz miałbym cię posłuchać?

- Nieee! Proooszęęę! Będę grzeczny! Obiecuję!
- Niech będzie - westchnął. - To co chcesz robić?
- Taaak! Chcę zobacyć stućki ninja!
- Sztuczki ninja? - Chłopiec kiwnął głową. - Obawiam się, że nie jestem w tym tak dobry, jak twój ojciec.
- Nie ważne! Tata i tak nie ma casu, żeby mi pokazywać stućki...
- Wiesz, że twój tato jest bardzo zajęty. W końcu jest odpowiedzialny za całą wioskę.
- Wiem - burknął Naruto. - To czo, pokażes mi stućki ninja? - prosił.
- Pokażę, pokażę... Chodźmy do lasu, okej? - Blondyn kiwnął energicznie głową.
Zeszli więc z dachu budynku, Iruka postawił czterolatka na ziemi i, biorąc się za ręce, ruszyli razem w stronę pobliskiego lasu.

***

- No dobrze, to co chcesz zobaczyć?
- Wsyyystkoo!
- Wszystkiego to ja ci nie pokarzę - westchnął.
Mimo to zaczął składać pieczęcie i po chwili na polanie pojawiło się pięć jego kopii. Blondynkowi zaświeciły się oczka.
- To tylko iluzje - powiedziały wszystkie wersje Iruki. - Spróbuj znaleść oryginał!
Małemu wyraźnie spodobała się nowa zabawa. Z piskiem radości biegał we wszystkue strony i chichrał się za każdym razem, któryś z klonów zamienił się w dym po tym, jak go dotknął. Gdy zostały trzy wersje sensei'a, Naruto złapał prawdziwego i pozostałe iluzje jednocześnie zmieniły się w dym, co spotkało się z głośnym wiwatem niebieskookiego.
- Czo tejaz? - sytał zasapany.
Iruka wykonał kolejne pieczęcie i techniką transmutacji zamienił się w brązowego psa.
- Piesek! - zapiszczał maluch i zaczął się z nim ganiać.
Po chwili jednak na polankę wskoczył inny ninja i zwrócił się do zwierzęcia.
- Iruka-sensei, hokage wzywa cię do siebie. Podobno ma dla ciebie pilną misję.
Umino w kłębie dymu z powrotem wrócił do swojej postaci.
- Zrozumiałem, już i-
- NIEEEE!!! - prerwał mu czterolatek. - Ja nie idę! Nie chcę!!!
- Naruto, ktoś potrzebuje mojej pomocy. Może nawet grozi mu śmierć. Nasza zabawa musi poczekać - tłumaczył mu Iruka.
- A-ale... - nie potrafił znaleźć argumentu.
- Pobawimy się kiedy indziej. - Położył rękę na jego główce. - Teraz chodźmy do twojego ojca. Dobrze?
Blondynek pokiwał smutno głową i dał się wziąć na barana. Po chwili znaleźli się już w gabinecie, gdzie chłopiec zaczął się bawić zabawkami.
- Dobrze, że jesteś - powiedział Minato do Iruki. - Mam dla ciebie tajną misję. Szczegóły znajdziesz tutaj. - Podał mu zwój pergaminu. Umino kiwnął głową i odszedł.
- Jak było z wujkiem Iruką, Naruto - spytał Czwarty.
- Super! - Uzumaki podniósł głowę znad zabawy i zaczął opowiadać o zabawach w lesie. Po chwili jednak zatrzymał opowieść. - Tato?
Namikaze uniósł głowę znad papierów.
- Tak?
- No bo... zanim posliśmy do lasu... eee... dziwnie się pocułem. Zlobiło mi się gojąco i... eee... usłysałem jakiś głoś. Był straszny. I mówił o śmierci. - Po jego policzkach spłyneło kilka łez.
Minato na dobre oderwał się od raportów. "Głos?" - pomyślał. "Co to może być?" Jedyna myśl, jaka mu przyszła do głowy przerażała go. "To chyba nie był...?" Nie mógł uwierzyć, że to się ponownie stało. Przecież dwa lata temu założyli mnóstwo nowych pieczęci. Na jego ciele nie ma nawet miejsca na nowe. Poza tym każda kolejna pieczęć utrudnia mu korzystanie z własnej czakry.
- Naruto? Chodź do mnie na chwilę.
Gdy wystraszony czterolatek podszedł, hokage podniósł mu bluzeczkę, dotknął palcem brzucha i wysłał trochę czakry. Na ciele pojawiły się pieczęcie sięgające mu aż do pleców. Było ich mnóstwo. A jednak wciąż za mało. Minato miał nadzieję, że któraś się zerwała, nie była kompatybilna z innymi i zniknęła, ale nic takiego się niee zdarzyło. Pieczęcie były po prostu za słabe. Najsilniejsze techniki pieczętujące klanu Uzumaki w oszałamiającej ilości nie starczają, żeby zatrzymać potwora...
Minato wziął syna na ręce i poszedł do Trzeciego.

***

- Znalazłem coś, co może nam się przydać - powiedział Sarutobi, po czym wyciągnął z szuflady zwój. - To technika, która koncentruje pieczęć. Sprawia, że pieczęć jest mniejsza i silniejsza.
- Nie wiedziałem, że coś takiego istnieje - odpowiedział Czwarty z podziwem.
- Ja również. Natknąłem się na nią przypadkiem. Trzeba przyznać, że w naszym przypadku może okazać się niezbędna.
Minato przytaknął.
- Bierzmy się do pracy. - Wziął uśpionego wcześniej syna na ręce, położył go na stoliku i zaczął technikę.

**********

Pierwszy rozdział za nami! Wyszedł większy, niż się spodziewałam, 1300 słów! To do tej pory mój najdłuższy rozdział!
Mam nadzieję, że będzie wam się podobał, mnie się podoba ^^ xD
Postaram się, żeby kolejne rozdziały (we wszystkich moich opowiadaniach) również miały trzycyfrową liczbę słów ;D
Matao, tomodachi!
naticzer

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro