Część III. Rozdział 45
<Dominic>
Gdy obudziłem się następnego dnia, nie byłem w stanie powiedzieć, gdzie kupiłem ani też w jakim kraju są produkowane oddychające poduszki. Byłem na tyle zaspany, że ignorowałem dziwne mrowienie na skórze i silny uścisk, obejmujących mnie ramion. Fakt, że cały się lepiłem i że moja poduszka również się lepiła, także nie sprawiał mi większych problemów. Do czasu, gdy otworzyłem oczy i poruszyłem się z zamiarem wstania.
Jęknąłem przeciągle, czując okropny ból w dole pleców, który przy poruszaniu rozchodził się po całym moim ciele. W dodatku, gdy się poruszyłem, zdałem sobie sprawę z tego, że moje uda wydają się bardziej mokre, niż reszta ciała. Dopiero teraz owe objawy zaczęły mnie odrobinę niepokoić.
Otworzyłem szeroko oczy, już zupełnie rozbudzony i zaciskając mocno zęby, usiadłem powoli, jednak gdy tylko rozluźniłem szczęki, wydostał się spomiędzy nich przeciągły jęk. Dźwięk ten był na tyle głośny, że osoba, którą do tej pory uważałem za poduszkę, poruszyła się niespokojnie na łóżku i już za moment siedziała obok mnie, ziewając i przy okazji przecierając oko dłonią. Gdybym ogólnie nie czuł się źle, pomyślałbym, że ten widok był dość rozkoszny.
- Domi? Coś się stało? - spytał zaspanym głosem, a ja poczułem dreszcze, przechodzące przez mój kręgosłup, gdy dotarło do mnie jak zachrypnięty był w tym momencie jego głos. Coś zdecydowanie jest ze mną nie tak. Myślę jak dziewica po pierwszy stosunku.
Momentalnie szerzej otworzyłem oczy i przeniosłem wzrok, z pościeli, na chłopaka siedzącego obok mnie. Powoli zaczęło do mnie docierać wszystko to, co robiliśmy po powrocie z kawiarni i nim w jakikolwiek sposób nad tym zapanowałem, moje policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem, co od razu poznałem, po pieczeniu na owej części twarzy.
- Ni-Nie, nic. - rzuciłem speszony i przesunąłem się na brzeg łóżka, starając się nie krzywić ani też nie wydawać z siebie, żadnych niepotrzebnych dźwięków. Niestety w zwolnionym tempie dotarło do mnie, że jestem całkowicie nagi - podobnie jak Ru - i zdałem sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy po podniesieniu się z niemałym trudem z łóżka, usłyszałem za sobą gwizdnięcie, a następnie cichy śmiech. Czując, że moje policzki zaczynają piec jeszcze bardziej, złapałem pierwsze ubranie, jakie miałem pod swoją stopą i je na siebie ubrałem. Jak się okazało, była to koszulka blondyna, ponieważ sięgała mi prawie do kolan. Prychnąłem cicho i nawet na niego nie patrząc, skierowałem swoje kroki do łazienki. Czułem się naprawdę dziwnie w tamtym miejscu i mogę przysiądz, że chodziłem w całkiem zabawny sposób. Na szczęście tego już Ru nie skomentował, żadnymi odgłosami godowymi.
Gdy w końcu znalazłem się w łazience, do której dotarcie jeszcze nigdy nie było dla mnie tak trudne, rozebrałem się i z trudem wszedłem do wanny. Być może mycie się z tym wszystkim w wannie będzie o wiele trudniejsze i mniej wygodne, ale przynajmniej nie będę musiał stać i tyłek będzie mnie mniej bolał. Gdy stałem, przez całe moje nogi przechodziły bolesne dreszcze i miałem wrażenie, że niedługo się przewrócę, co na szczęście aż do tej pory nie nastąpiło.
Napuściłem wody do wanny i nalałem pierwszy z brzegu płyn do wody, żeby nie musieć męczyć się z mydłem. W ten sposób zrobiła mi się piana, a gdy woda była na odpowiednie wysokości, zakręciłem ją i prawie od razu obsunąłem w dół, przymykając oczy. Ciepło tak dobrze działało w tym momencie na moje obolałe ciało, że mógłbym pokusić się o stwierdzenie, iż nigdy więcej nie wyjdę z wanny i będę jedynie wylewał zimną, a nalewał w kółko ciepłą wodę. Niestety moje szczęście i spokój nie trwały długo.
- Domi, mogę wejść? - usłyszałem, zaraz po tym, gdy rozległo się ciche pukanie. Na samą myśl, że miałby tu teraz wejść i po tym wszystkim co zrobiliśmy po południu, na wyciągnięcie ręki mieć mnie całkiem nagusieńkiego, na mojej twarzy znów pojawiły się rumieńce. Przynajmniej tym razem mogłem zrzucić winę za nie, na gorącą wodę.
- Myję się teraz. Czy to konieczne? - spytałem, a po drugiej stronie, na dłuższą chwilę zapadła cisza, dlatego też zacząłem się poważnie zastanawiać czy chłopak zwyczajnie od nich nie odszedł, jednak tak szybko jak o tym pomyślałem, tak szybko z tego pomysłu zrezygnowałem.
- Wstydzisz się mnie, Dominiś? - spytał, na co ja odrobinę bardziej zanurzyłem się pod wodą, tym samym chowając się pod warstwą piany, nie mogąc uwierzyć, że tak od razu mnie rozgryzł. - Widziałem cię już nago i to nie raz. - dodał, czym wywołał we mnie jeszcze większy wstyd. Jak mógł tak po prostu to sobie mówić? Czy on się nigdy nie zawstydzał? Nie bardzo pamiętam wyraz jego twarzy, kiedy robiliśmy to wszystko. Pewnie dlatego, że przez większość czasu miałem zamknięte oczy.
- Wcale się nie wstydzę! - zaprzeczyłem od razu, mając ochotę zapaść się pod ziemię. W tym momencie miałem wrażenie, że cała moja twarz płonie, a to wszystko przez tak niezawstydzające słowa. Przez to wszystko poczułem się jak idiota. - Chcę się po prostu w spokoju umyć, a jestem pewien, że ty masz nieczyste myśli. - dodałem na swoją obronę i zanurzyłem się bardziej pod wodą tak, że teraz wystawał mi znad niej nos i oczy, które tak gwoli ścisłości, już za moment zamknąłem. Starałem się o niczym nie myśleć, co w obecnej chwili było naprawdę trudne. A najbardziej starałem się nie myśleć o tym, że przez kolejne godziny będę chodził jak kaleka, bo Ru nie potrafi okiełznać swoich popędów seksualnych.
<Ru>
Gdy obudziłem się tego ranka, a raczej zostałem obudzony przez cichy jęk, gdzieś blisko mojego ucha, czułem się dziwnie spełniony i można powiedzieć, że zadowolony. Coś mi podpowiadało, że w ostatnich godzinach wydarzyło się coś dobrego. Pomijając fakt, jak zaspany byłem po przespaniu ponad dwunastu godzin, z początku mój umysł nie dopuszczał do siebie świadomości, czym owa błogość była spowodowana. Dopiero potem w mojej głowie zaczęły pojawiać się wspomnienia sprzed mojego zaśnięcia.
To jak uroczy był w tamtym momencie Dominic i jak słodkie dźwięki z siebie wydawał. Owszem, w wielu przypadkach uważałem go za słodkiego, ale nie wyobrażałem sobie, że i dźwięki, które potrafi z siebie wydawać, również mogą takie być.
Obserwowałem go, kiedy szedł do łazienki, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który wypłynął na moje usta jakiś czas temu, a gdy zniknął z pola mojego widzenia, usiadłem powoli, następnie się przeciągając. Coś przeskoczyło mi w kręgosłupie z cichym chrupnięciem tak, że ból pleców momentalnie minął. Uśmiechnąłem się do siebie pod nosem i zszedłem z łóżka, kierując się w stronę łazienki, po drodze naciągając na tyłek bokserki.
- Domi, mogę wejść? - spytałem, opierając się plecami o drzwi. Byłem pewien, że mi nie pozwoli, ale nie mogłem się powstrzymać od choć krótkiej chwili, którą mogłem poświęcić na droczenie się z nim. Tym bardziej był wtedy uroczy.
- Myję się teraz. Czy to konieczne? - odpowiedział mi pytaniem na pytanie. Zwykle mi się to nie podobało, jednak tym razem zwyczajnie nie miało zbyt wielkiego znaczenia.
- Wstydzisz się mnie, Dominiś? - tym razem to ja odbiłem piłeczkę i cicho się zaśmiałem, odpychając lekko od drzwi. - Widziałem cię już nago i to nie raz. - zauważyłem, kręcąc przy tym głową i słysząc jego kolejne słowa, wywróciłem oczami, wracając za moment do pokoju. Naciągnąłem na tyłek dresowe spodnie i jedynie w nich przeszedłem do kuchni, aby zrobić nam jakieś śniadanie. Nie sądziłem, aby Dominic miał szybko opuścić łazienkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro