Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część II. Rozdział 25

<Kristian>

Jakby nie spojrzeć, wczoraj wiele razy usłyszałem od Dominica, że mnie kocha. Do tej pory raczej tego nie robił, więc oczywistym jest, że zacząłem się zastanawiać, o co może mu chodzić. Znając życie coś sobie ubzdurał i teraz zamartwia się na śmierć - choć od zawsze zastanawia mnie, ja można "zamartwiać się na śmierć". Czy zmarli nie są już przypadkiem po śmierci? I czy tylko dla mnie moje własne myśli brzmią tak idiotycznie? Obróciłem głowę w bok i przyjrzałem spokojnej twarzy swojego ukochanego.

Tak jakoś wyszło, że po niemiłym incydencie w parku, poszliśmy od razu do niego i tak się zagadaliśmy, że nie wiedzieć, nawet kiedy było już dobrze po północy. W związku z tym, po długich namowach, napisałem do mamy, że nocuję dziś u Domiego. To pierwszy raz, kiedy spędziłem noc w jego domu, dlatego trudno jest, chociażby wyobrazić sobie, jak bardzo zdenerwowany byłem. Bałem się, że zrobię coś głupiego i więcej mnie do siebie nie zaprosi, ale okazało się, że moje obawy były bezpodstawne, bo kiedy już się obaj umyliśmy i usiedliśmy razem pod kołdrą, atmosfera jakby się rozluźniła. Czułem się, wtedy naprawdę dobrze i z jakiegoś powodu - bezpiecznie, kiedy dłoń Dominica, odrobinę większa, trzymała tę moją, drobną i jak stwierdził sam szarowłosy, dziewczęcą. W moim brzuchu latało stado rozszalałych nietoperzy, bo motylkami bym tego nie nazwał. Na dodatek czułem nieopisane ciepło w głębi klatki piersiowej, co spotęgowało całe to miłe uczucie. Nie było dziwnie. Było idealnie. Razem z Dominiciem. I nie potrafię sobie wyobrazić, aby z kimkolwiek było mi lepiej. A potem? Zwyczajnie poszliśmy spać. Ciepło jego ciała zaraz obok mojego. Jego ręka obejmująca mnie w pasie. Miłe słowa, które szeptał mi do ucha, bodajże po to, abym szybciej usnął. Mimo tego jak wiele razy powtarzał mi, że spanie u niego pierwszy raz może mnie trochę przerażać, wydaje mi się, że to on był bardziej przerażony. Nie, żebym ja nie był zestresowany. Sam bym sobie zaprzeczył, gdybym to powiedział, jednak nie martwiłem się tak bardzo jak on. W gruncie rzeczy, wcześniej nocowałem już u chłopaków, a oni u mnie. Oczywiście rozumiałem, więc jego strach. Dowiedziałem się też, że to pierwszy raz, kiedy ktokolwiek u niego nocował. To miłe uczucie wiedzieć, że jestem jego pierwszym, praktycznie we wszystkim. Jestem pierwszą osobą, która u niego nocowała. Pierwszą, z którą się całował i pierwszą, którą obejmował. Związek ze mną również jest jego pierwszym, podobnie jak wczorajsza randka. Mógłbym tak wymieniać bez końca, ale pora wstawać.

- Dominic, obudź się. - wyszeptałem wprost do jego ucha, przy okazji głaszcząc go po policzku, a następnie wplatając palce w jego włosy, lekko je przeczesałem. Zabawne, ale w odpowiedzi otrzymałem tylko ciche mruknięcie. Powtórzyłem, więc wcześniejszą czynność, składając delikatnego całusa na jego policzku. Uśmiechnął się i przeciągnął jak mały kotek, na co zachciało mi się śmiać. - Musimy wstać Domi. - usiadłem z zamiarem podniesienia się i pójścia do łazienki, jednak bardzo szybko zostało mi to uniemożliwione, kiedy poczułem dłonie szarowłosego na swoich biodrach i już chwilę później zostałem z powrotem wciągnięty na swoje dotychczasowe miejsce. Nie zapierałem się jakoś bardzo, a jego łóżko nie jest też jakieś bardzo duże - choć owszem.. jest spore - dlatego poszło mu całkiem szybko.

- Jest niedziela Kris. Niedziela. Nie każ mi wstawać tak wcześnie. - wymamrotał, z zamkniętymi oczami przytulając się do mojego ramienia. - I nie pozwolę ci zostawić mnie samego. - dodał po chwili, uprzedzając moje pytanie, na co tylko westchnąłem cierpiętniczo, już nawet nie próbując mu się wyrwać. Chyba nic się nie stanie, jeżeli poleżę z nim trochę dłużej, prawda? A może, nawet uda mi się usnąć? Bądź co bądź, dopiero 7:30. - Kris..?

- Ten jeden raz. - zaśmiałem się, widząc szeroki uśmiech na jego twarzy i czując jak mocniej mnie obejmuje. - Znaj moją dobroć, nędzny śmiertelniku. - zażartowałem, a on jak na zawołanie otworzył oczy i w dziwny sposób na mnie popatrzył. Powiedziałem coś nie tak? Nie powinienem był tego mówić? To tylko żart.. Uspokoiłem się od razu, a nawet złapałem małą poduszkę i uderzyłam go nią w twarz, na co odpowiedział mi swoim perlistym wręcz śmiechem. Nie mam pojęcia czy tylko ja czuję coś takiego, jednak słysząc jego śmiech mam wrażenie, jakby był to najcudowniejszy dźwięk na całym świecie. Może to dlatego, że Dominic tak rzadko się śmieje? Nie często dane mi jest zobaczyć go tak szczęśliwego jak wczoraj, a zupełnie czymś nieosiągalnym jest dla mnie, słyszeć jego śmiech.

- Dziękuję, mój Panie. - pokazał mi rząd swoich śnieżnobiałych zębów, następnie podpierając się na łokciu, złożył  delikatny  pocałunek na moich ustach. Jak zawsze za krótki. Za każdym razem chcę, aby dotykał mnie dłużej.. Więcej. Chcę, żeby nigdy mnie nie puszczał. Dlatego właśnie, tym razem nie pozwolę mu się odsunąć. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem. Co zrobiłem? Złapałem go za policzki i przyciągnąłem jego twarz, bliżej swojej. Przez chwilę patrzyłem na jego usta i teraz już bardzo ostrożnie, przybliżyłem się, zmniejszając dzielącą nas odległość do minimum. Znów czułem na swoich ustach dotyk tych jego, delikatnych i słodkich jak truskawki. Całowaliśmy się niewiele razy, a do tego jest on pierwszą osobą, z którą się całowałem. Mam wrażenie, że nigdy nie przyzwyczaję się do tego uczucia. Kiedy czuję dotyk innej skóry na swojej. Kiedy czuję jak jego ręce błądzą po moim ciele. Wzdłuż kręgosłupa przechodzą mnie dreszcze, a w podbrzuszu czuję zabawnie ekscytujące mrowienie. Wtedy już wszystko przestaje sie liczyć. Jest tylko Domi. Tylko jego ciepło. Tylko to, że jest tutaj ze mną. - Kocham cię Kris. - wyszeptał pomiędzy jednym pocałunkiem, a drugim i kiedy przejechał językiem po mojej dolnej wardze, nie mogąc powstrzymać się od cichego westchnięcia, rozchyliłem usta z czego od razu skorzystał. Zdziwiony, w pierwszej chwili nie zareagowałem. W drugiej i trzeciej też nie. Dopiero, kiedy się ode mnie odsunął i już miał zamiar, zacząć mnie przepraszać, dotknąłem swojej dolnej wargi, następnie przenosząc wzrok ze swoich kolan na niego i wtedy już ledwo udało mi się powstrzymać uśmiech, który cisnął mi się na usta.

- To było..

- Przepraszam. Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Jeżeli cokolwiek co zrobię ci się nie spodoba wystarczy, że mi powiesz, a od razu przestanę. - złapał mnie za wolną dłoń i popatrzył na mnie tak przepraszającym wzrokiem, że miałem ochotę go za to opieprzyć.

- Mógłbyś mi, proszę nie przerywać? Chciałem powiedzieć, że.. T-To było naprawdę niesamowite. Pierwszy raz w życiu, ktoś całował mnie w taki sposób i.. Chyba.. Mogę powiedzieć, że mi się p-podobało. - czułem jak, z każdym kolejnym słowem robię się coraz to bardziej czerwony na twarzy. Dlaczego to jest aż tak żenujące? Chciałbym zapaść się pod ziemię i nigdy więcej nie wychodzić na świat zewnętrzny. Choć może wystarczy, żebym zamknął się w pokoju? Na wieczność? Najlepiej z Dominiciem?

- Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu. - kiedy próbowałem odwrócić wzrok, przyłożył swoje czoło do mojego, nieumożliwiająca mi odwracanie głowy. W ten sposób miałem doskonały widok i nie mogłem odciągnąć spojrzenia od jego, wykrzywionych w delikatnym uśmiechu, ust. - Mnie też się to podobało. - tym razem zaśmiał się już otwarcie co, nawet u mnie doprowadziło do pojawienia się na mojej twarzy, uśmiechu. Nie mam pojęcia dlaczego w jego obecności tyle się uśmiecham. - Więc może.. - zaczął, jednak doskonale wiedziałem co chce powiedzieć i przerwałem mu w połowie, a nawet jednej-trzeciej zdania.

- Na dzisiaj tyle nam wystarczy. - kiedy znów chciał mnie pocałować, zasłoniłem mu usta dłonią, chwilę później składając delikatny pocałunek na jego czole. W odpowiedzi pogłaskał mnie po policzku i mocno do siebie przytulił.

- Jak sobie życzysz, księżniczko. W końcu mamy mnóstwo czasu, prawda?

- Prawda.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro