*Początek*
Cześć jestem Mateusz... Co by tu osobie opowiadać? Mam 15 lat chodzę do drugiej gimnazjum, wyglądam tak *media* (wiem na zdjęciu nie widać, ale ma niebieskie oczy). Od dobrych kilku lat mój tato jest alkoholikiem... Najlepiej jest w tedy kiedy nie ma go w domu albo kiedy mnie nie ma w domu. Kiedy jest wkurzony wyżywa się na mojej mamie... Wiele razy próbowałem ją obronić, ale było jeszcze gorzej. Nie dość, że jeszcze mocniej pobił mamę to jeszcze mnie pobił i przez dobre dwa miesiące musiałem ukrywać siniaki. Przyjaciela, ani przyjaciółki nie posiadam... Mam tylko kilku kolegów i nic więcej... Dziewczyny również nie mam... Może i podobam się niektórym dziewczyną, ale niestety są to same plastiki... Przynajmniej same plastiki to okazują... Moje zainteresowanie to: muzyka i rysowanie... Uwielbiam jeszcze chodzić na długie spacery po lesie...Większość ludzi sądzi, że jestem bogaty... Owszem nie mieszkam w slamsie i nie chodzę ubrany jak ostatni fleja tylko na odwrót. Mieszkam w domu jednorodzinnym i ubieram się w sieciówkach, a to tylko dla tego, że moja rodzina była kiedyś normalna. Tata nie był alkoholikiem i nie bił mamy.... To wszystko stało się tak nagle... Tak z dnia na dzień... Ja osobiście mam zaoszczędzone pieniądze i mogę sam sobie kupić nowe ciuchy czy coś innego... Od rodziców nie mam na co liczyć... Wszystko w tym domu idzie na alkohol... Mama chyba chowa gdzieś niektóre pieniądze, abyśmy mieli co pić, co jeść i jak opłacić rachunki. Tak właśnie żyję... Wytrzymałem dopiero 5 lat, a wiem, że to dopiero początek i, że długo już tak nie wytrzymam.
************
Jak zwykle rano obudził mnie budzik... Może i nie lubię się uczyć, ale za to lubię szkołę... Właściwie to lubię każde miejsce gdzie nie ma mojego ojca. Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy... Wyciągnąłem koszule w czarno-białą kratę oraz jeansy i czystą bieliznę. Jak najciszej się dało otworzyłem drzwi od pokoju i poszedłem do łazienki. W łazience odprawiłem poranną toaletę i wyszedłem. Wróciłem się do pokoju po plecak, telefon, słuchawki oraz parę złotych. Kiedy byłem gotowy zszedłem na dół wziąłem pierwsze lepsze jabłko i wyszedłem z domu. Spojrzałem na zegarek znajdujący się na mojej ręce. Pokazywał on godzinę 7:25. Lekcje zaczynam o godzinie 8:00 także nie martwiłem się o to że nie zdążę do szkoły. Był ciepły maj... Powoli zbliżał się koniec roku szkolnego... Włożyłem słuchawki do uszu i włączyłem piosenkę Kamil Bednarek ,,Chodź ucieknijmy" . Zacząłem rozmyślać o tym co będę robił podczas wakacji... Przecież nie będę mógł siedzieć cały czas w pokoju. Pewnie będzie tak jak zawsze... Wychodzę rano wracam wieczorem.
Kiedy doszedłem do szkoły przed bramą spotkałem moich kolegów Arka, Darka i Czarka.
Arek
Darek
Czarek
Arek zawsze przed lekcjami palił papierosa... Teraz również palił.
~Cześć wam.
~No elo. (Arek,Darek,Czarek)
~A ty jak zwykle fajczysz...
~A co zazdrościsz? (Arek)
~Nie, nie zazdroszczę.
~A może chcesz spróbować? (Arek)
~W sumie... To czemu nie? Już tyle razy ci odmawiałem... Może najwyższa pora spróbować?
~Stary jak chcesz to mów... Ja ci zawsze dam fajkę, (Arek)
~No to daj.
~Proszę bardzo. (Arek)
~Uuu nasz mały Mateuszek zaraz zapali swojego pierwszego papierosa. (Darek i Czarek)
~Weźcie ogarnijcie dupy. A ty Arek się tak nie lamp tylko daj tą fajkę
~Dobra poczeka chwilę. (Arek)
~Mamy jeszcze trochę czasu... Chcesz całego czy tylko bucha? (Arek)
~Daj całego.
~Jedziesz z grubej rury. (Czarek)
Wyciągnąłem rękę w stronę Arka, który szukała swoim plecaku fajek. Nie wiem czemu, ale nagle wzięła mnie ochota na papierosa... Arek mówi, że to odciąga go od rzeczywistości... Arek, Darek i Czarek nie wiedzą co się dzieje u mnie w domu... Mówią, że mogę im zaufać i, że jeżeli mam jakieś problemy to mogę mówić... Ehh oni są chyba moimi przyjaciółmi... Kiedy Arek wyciągnął papierosa podał mi go, a ja z uśmiechem na ustach wziąłem go od niego.
~Macie ognia?
~No tak. (Arek)
Arek wyciągną zapalniczkę z kieszeni i zapalił mi papierosa. Starałem się zaciągać, ale niestety przy każdej z prób dusiłem się... Powiem szczerze, że nawet mi to posmakowało... Kto wie może od dziś będę palił.
**************************
Kiedy lekcje się skończyły poszliśmy do Arka. Mówił, że ma wolną chatę i, że będziemy mogli w spokoju zajarać. Podczas drogi do Arka rozwiązał mi się but i musiałem go zawiązać. Powiedziałem chłopakom, że ich dogonię i żeby szli dalej. Kiedy zawiązałem buta i chciałem się wyprostować ktoś niechcący na mnie wpadł i wypadła mu mała strunowa torebeczka z białym proszkiem. Podniosłem ją i chciałem ją podać facetowi, który na mnie wpadł.Kiedy zobaczył, że trzymam tą torebkę uśmiechną się i powiedział.
~Niech ci służy tylko nie mów nikomu i sam to zużyj... Mam nadzieję, że wiesz jak.
Zamknąłem na chwilę oczy. Niestety kiedy je otworzyłem tajemniczego chłopaka już nie było... Szkoda, że nie widziałem jego twarzy... Była zasłonięta kapturem... Widziałem tylko jego uśmiech i nic po za tym. Stałem tak jeszcze przez chwilę wpatrując się w biały proszek. Kiedy zobaczyłem, że z na przeciwka idą stróże prawa szybko schowałem woreczek do kieszeni i jak gdyby nigdy nic ruszyłem w stronę domu Arka. Już w tedy wiedziałem co to jest...
*******
Cześć,cześć,cześć i czołem!
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał 😊
No to do zobaczenia w następnym 😄😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro