Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#16 Czy naprawdę tak to się skończy?

Lekcja chemii przebiegła jak zwykle okropnie. Na przerwach Marinette i Adrien starali się spędzać ze sobą jak najwiecej czasu. Nagle przy wejściu do szkoły stanął Luka. Marinette zamarła, gdy zobaczyła, że od dłuższej chwili patrzy na ich czułe pocałunki. Chłopak ruszył w stronę pary. Marinette spodziewała się awantury lub jakiś obelg. Wiedziała, że Luka zawsze liczył na coś więcej między nimi.

Luka: Marinette - dziewczyna pobladła - Adrien. Życzę wam wszystkiego dobrego. Będzie szczęśliwi - uśmiechnął się

Marinette: Dziękujemy, ale czy.. - nagle przerwał

Luka: Jestem szczęśliwy, dlatego że ty jesteś szczęśliwa. To najważniejsze - pomachał im na pożegnanie

Adrien: Miło z jego strony. Zawsze myślałem, że ty i on.. - zamyślił się

Marinette: Nie. To tylko przyjaciel - przytuliła Adriena po tych słowach

***

Po lekcjach wszyscy szykowali się na podwójną randkę. Marinette była cała zabiegana. Jej pokój wyglądał jak istny huragan. Założyła różową sukienkę na ramiączkach, a włosy spięła w niechlujny kucyk. Zabrała ze sobą nową torebkę, która specjalnie uszyła na tę okazję. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Po chwili usłyszała głos mamy.

Mama M: Marinette! Twój chł.. znaczy.. Adrien przyszedł po ciebie! - w jej głosie było słychać ogromne szczęście i podekscytowanie

Marinette: Już jestem gotowa - odpowiedziała schodząc po schodach - poza tym mamo.. zapomniałam ci czegoś powiedzieć. Ja i Adrien... - zawiesiła się kiedy zauważyła iskierki w oczach jej matki

Adrien: Jesteśmy parą - złapał dziewczynę za rękę i spojrzał na nią z uśmiechem

Mama M: WIEDZIAŁAM!!! GRATULACJE DZIECI! - wyściskała obojga po czym dalej krzyczała - TOM!! SZYKUJ „TO" CIASTO - szybko zbiegła do piekarni

Marinette posłała Adrienowi tylko dziwne spojrzenie i wyszli w stronę miejsca spotkania. Umówili się ze znajomymi w jednej z droższych restauracji w mieście. Nie była ona zbyt duża, ale właśnie takie przytulne miejsce było dla nich idealne.

Alya: Co tam gołąbeczki? - zaśmiała się i wszyscy weszli do środka.

Wybrali stolik po prawej części lokalu, obok wielkiego okna. Marinette siedziała obok Adriena, a naprzeciwko nich Nino obściskiwał się z Alyą. Kiedy już skończyli, złożyli zamówienia. Toczyła się miła rozmowa, lecz nagle Adrien poczuł niepokój. Zmarszczył brwi i jak najszybciej zareagował.

Adrien: Szybko! Wychodzimy! - pociągnął za rękę Marinette i resztę przyjaciół. Szybko wybiegli z restauracji.

Nino: Chłopie czy ty zwariowałeś?! Nawet nie dostaliśmy jedzenia! - po tyg słowach słychać było ogromny huk. W szybę obok stolika, przy którym przyjaciele jeszcze przed chwilą siedzieli wbił się pocisk prawdopodobnie z pistoletu. Sprawiło to, że szkło rozbiło się na miliony kawałeczków, a większe odłamki spadły na siedzenia.

Cała czwórka osłupiała. Właśnie zdali sobie sprawę, że Adrien uratował ich życie. Zaraz po strzale można było dostrzec, że w środku odbywała się strzelanina. Marinette kazała Alyi i Nino wracać do domu, a sama razem z Adrienem schowali się w jednej z bocznych uliczek.

Marinette: Skąd wiedziałeś? - zapytała szybko

Adrien: Mój koci zmysł nigdy nie zawodzi - uśmiechnął się dumnie

Marinette przemieniła się w superbohaterkę i już miała zmierzać w stronę restauracji, lecz Adrien od razu złapał ją za rękę.

Adrien: Chyba nie masz zamiaru tam teraz iść, oszalałaś?! - spojrzał jej głęboko w oczy z troską

Biedronka: Jesteśmy superbohaterami! Musimy im pomóc - powiedziała stanowczo

Adrien: Kropeczko.. chyba zapomniałaś, że nawet jako superbohaterowie nie jesteśmy kuloodporni! - dalej trzymał ją za rękę

Biedronka uwolniła rękę z uścisku i bez słowa pobiegła w stronę strzelaniny. Adrien postanowił, że musi jej pilnować, więc również się przemienił i pobiegł do środka. Biedronka dzielnie walczyła z napastnikami. Czarny Kot pomagał i nie odstąpywał jej na krok. Kiedy udało im się związać wszystkich mężczyzn, przybili sobie żółwika na zakończenie akcji. Niespodziewanie jeden z uwięzionych wyciągnął pistolet i celnie trafił Biedronkę. Dziewczyna natychmiast padła na ziemię. Czarny Kot spanikował, gdy zobaczył, że z okolic jej serca płynie strumień krwi. Szybko pobiegł do restauracyjnej kuchni po ręcznik i zatamował krwotok. Wziął dziewczynę na ręce i jak najszybciej zaniósł do szpitala.

Lekarze bardzo zdziwili się na widok rannej Biedronki. Wszyscy byli przekonani, że superbohaterowie są niezniszczalni. Chwile później Biedronka leżała już na sali operacyjnej. Miała duże szczęście, że pocisk nie trafił w jej serce. W przeciwnym wypadku nie byłoby już czego operować. Lekarze nie pozwolili Kotu przebywać na sali podczas operacji. Chłopak siedział na korytarzu ze spuszczoną głową. Jego łokcie były oparte na kolanach, a dłońmi masował sobie skronie.

Czarny Kot: Nigdy sobie tego nie wybaczę. Dlaczego wtedy jej nie powstrzymałem?! Jestem największym idiotą na świecie! - pomyślał, a po jego policzkach spływały wodospady łez. Zakrył twarz rękoma i siedział w takiej pozycji dobre 20 minut. Kiedy już się trochę opanował, zaczął dreptać w kółko po korytarzu wyczekując jakiejkolwiek wiadomości o stanie zdrowia jego partnerki.

Nagle drzwi sali się uchyliły. Pierwszy wyszedł lekarz, a tuż za nim pielęgniarki pchające łóżko, na którym leżała Biedronka. Czarny Kot spojrzał na mężczyznę z nadzieją.

Lekarz: Czarny Kocie... usiądźmy - wskazał na krzesła w korytarzu - Jak już wiesz, Biedronka dostała kulą bardzo blisko serca. Miała ogromne szczęście. Operacja powiodła się sukcesem - w tym momencie Kot odetchnął z ulgą - ale Biedronka nadal ma bardzo małe szanse na... - zamyślił się - strasznie mi przykro...

Czarny Kot: Ona nie może umrzeć rozumiesz?! Macie tego dopilnować, w przeciwnym razie możecie stać się ofiarą mojego Kotaklizmu - zagroził gniewnie, na co lekarz tylko westchnął

Lekarz: Naprawdę robimy co w naszej mocy. Biedronka jest podłączona do najlepszego sprzętu w Paryżu. Jeśli chcesz możesz być przy niej w sali - wstał i zaprowadził chłopaka do odpowiedniego pomieszczenia

Czarny Kot już szykował się do czułego uścisku, lecz na jego drodze stanęła pielęgniarka, która zakazała mu dotykania dziewczyny. Chłopak posłusznie usiadł obok jej łóżka. Dostrzegł kilka szwów w okolicach serca. Wokół siebie miała setki maszyn i róznokolorowych kabelków. Kot złapał ją za rękę i szeptał jej cały czas do ucha miłe słowa. Miał nadzieje, że to wybudzi ją ze snu. Lekarze patrzyli na niego jak na szaleńca. Opuścili salę, a Czarny Kot nie przestawał szeptać jej do ucha.

Czarny Kot: Przepraszam Kropeczko.. gdybym wtedy cię powstrzymał.. ah jaki ja jestem głupi! - po jego policzkach spływały strumyki łez - jeśli cię stracę, nie wybaczę sobie tego nigdy... Nigdy, rozumiesz? Chyba nie chcesz mieć mnie na sumieniu Biedronsiu... błagam obudź się... - czuł się jakby nadal go słyszała. Siedział tak dwie godziny. Cały czas szeptał jej do ucha miłe słowa.

Nagle maszyna, która przez cały czas pikała, przestała wydawać krótkie sygnały. Wydobywał się z niej jednostajny, nieprzerwany dźwięk. Na ekranie, który cały czas pokazywał zygzaki, ukazała się jedna długa linia. Kot dobrze wiedział co to znaczy. Nadal nie mógł w to uwierzyć. Pochylił się lekko i przyłożył jej rękę do swojego czoła. Zamknął oczy, a z jego policzków cały czas spływały słone łzy. Nagle do sali wszedł lekarz z posępną miną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro