Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40


Najpierw Slenderman zgromadził wszystkich w salonie i mniej więcej wszystko im wytłumaczył. Potem oczywiście musiał jeszcze odpowiadać na pytania. Później z kolei gdzieś zniknął, podobnie jak Toby, Masky i Hoodie. Następnie ja i Cane pobyłyśmy chwilę z resztą na dole, a potem zjawiła się Clockwork.

-Chodźcie, musicie nam pomóc!-zawołała, po czym kazała nam obu iść za sobą. Zaprowadziła nas do pokoju Jane, gdzie była jeszcze Zero. Jane siedziała na łóżku, z twarzą ukrytą w dłoniach i wyglądało na to, że płakała, podczas gdy Zero starała się ją jakoś pocieszyć.

-Co tu się stało?-zapytałam zaskoczona. Zero westchnęła i spojrzała na nas niepewnie.

-Chcesz im sama wytłumaczyć?-zapytała, zwracając się do Jane. Jedyną odpowiedzią był tylko wzmożony płacz.

-Jane pocałowała się z Jeffem-powiedziała Clockwork, odwracając się w naszą stronę.

-Co? Jak to?!-zawołała Cane. Ja wolałam się nie odzywać, bo nie do końca ogarniałam, co się dzieje.

-No tak to! Rozumiesz to?! Pocałowałam się z zabójcą moich rodziców?!-zawołała Jane. Zaczęła jeszcze bardziej płakać, a dziewczyny tylko stały, nie wiedząc chyba nawet, jak się zachować.

-No ale jeśli on ci się podoba, to chyba nic złego?-zapytałam nieśmiało. Jane przestała na chwilę płakać i spojrzała na mnie z wściekłością.

-Tyle, że on mi się NIE PODOBA! Poza tym, ja ostatnio trochę się umawiałam...tak jakby z Hoodie'm i czuję się, jakbym go zdradziła, chociaż nic między nami jeszcze nie jest pewne! Nienawidzę za to siebie, ale jeszcze bardziej nienawidzę Jeffa!-zawołała Jane. Byłam pewna, że słyszał ją każdy w Rezydencji. Po chwili cała wściekłość z niej uszła i dziewczyna znowu zaczęła płakać.

-Ale jak to się właściwie stało?-zapytała Cane. Jane przestała płakać, pociągnęła kilka razy nosem i zaczęła nam wszystko opowiadać.

-Z Hoodie'm wypiliśmy sobie trochę wina. No, może trochę więcej niż trochę. Potem on sobie poszedł, a po jakimś czasie, nie mam pojęcia po co, przyszedł Jeff. I sama nie wiem jak to się stało, że myślenie mi się wyłączyło i się z nim pocałowałam! A najgorsze jest to, że nawet nie próbowałam tego przerwać. Skończyliśmy się całować, bo usłyszeliśmy wezwanie Slendera, że mamy się stawić w salonie. Jeff nawet zaproponował, że nie musimy tam iść i tracić czasu na słuchanie go, bo możemy spędzić go o wiele przyjemniej. Ale do mnie już dotarło, co zrobiłam i chciałam przede wszystkim zapaść się pod ziemię i nigdy w życiu już nie widzieć tego psychopaty. Poszłam jedynie na dół, bo skoro Slender nas wzywał, to to musiało być coś ważnego. Zaraz jak skończył nam wszystko wyjaśniać, pognałam do siebie, co zauważyły Clockwork i Zero, które nieudolnie próbują mnie pocieszać-wyjaśniła Jane.

-Ej no, ale przecież to tylko pocałunek-powiedziała niepewnie Cane.

-Tak, z kimś, kto zabił ci rodziców-odparła Jane.

-Niektórzy z nas sami zabili własnych rodziców-zauważyła Cane.

-Na przykład Jeff-powiedziała wkurzona Jane. Cane nic już na to nie odpowiedziała, nie chcąc pogarszać sytuacji.

-A tak w ogóle, to co ty możesz o tym wiedzieć, skoro ty nawet chyba nie miałaś rodziców! Chyba że jednak tata błazen przeleciał mamę błazna i stąd się wzięłaś-dodała po dłuższej chwili Jane. Cane spojrzała na nią wkurzona. Wyczułam, że prawdziwa kłótnia dopiero może się zacząć, więc postanowiłam spróbować interweniować.

-Jane, pewnie jesteś tym naprawdę przejęta, dlatego się tak zachowujesz. Ale spójrz na to tak: byłaś trochę pijana, a do tego...nie licząc tego uśmiechu dosłownie od ucha do ucha, to Jeff nie wygląda tak źle. Jest...chyba nawet całkiem przystojny, a do tego wysportowany. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo zbyt często go nie widuję...-nie miałam już pomysłu, co powiedzieć, ale poratowała mnie Clockwork.

-Właśnie! Może po prostu on ci się podoba w ten sposób, że tak trochę na ciebie działa, ale bardziej...fizycznie. Ja ci mogę nawet coś opowiedzieć. Kiedyś nawet miałam w szkole takiego chłopaka, który był wredny, chamski i zazwyczaj się z wszystkich wyśmiewał, ale i tak podobał się nawet dziewczynom, z których się nabijał! Po prostu...czasem zdradza nas własny umysł albo ciało. I tak każdy wie, jak bardzo nienawidzisz Jeffa, zresztą ty sama wiesz to najlepiej! Powiedz, nadal chcesz go zabić, czy może teraz chcesz z nim być?-powiedziała dziewczyna.

-Oczywiście, że chcę go zabić! Za wszelką cenę!-zawołała Jane.

-I całe szczęście, niepotrzebna nam druga Nina. Widzisz, nie ma się co martwić, ty po prostu lecisz na chłopaka, którego nienawidzisz i chcesz zabić-powiedziała Cane.

-No więc, skoro już wyjaśniłyśmy sobie tę kwestię, to teraz gadaj o sobie i Hoodie'm. Skoro się przyznałaś, to już się nie wymigasz-powiedziała Zero, siadając na łóżku obok Jane.

-Właściwie to nic między nami nie ma...-zaczęła dziewczyna.

-Jasne, jasne, a ja jestem irlandzką królową-powiedziała Cane. Wszystkie się zaśmiałyśmy, nawet Jane się uśmiechnęła.

-Nie zmusicie mnie i tak!-zawołała.

-Ach tak?-spytała Clockwork, po czym rzuciła się na nią i zaczęła ją...łaskotać. Po chwili Zero i Cane się do nich przyłączyły. Ja wolałam stać z boku, inaczej mogłabym poranić je swoimi pazurami, ale i tak nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Tym bardziej, że po chwili wszystkie znalazły się na podłodze!

-Ok, ok. Może coś wam opowiem, tylko mnie zostawcie, potwory!-zawołała Jane, wstając.

~*~

Jeden z helikopterów wylądował na ziemi. Ku zaskoczeniu Damiana, tuż za agentami, którzy z niego wyskoczyli, wyszedł też Hopkins.

-Co pan tutaj robi?-zapytał Damian.

-Nie mogłem się powstrzymać, aby nie udać się tutaj osobiście. W końcu te stworki to moje, znaczy nasze dzieło! I chciałem się przekonać, jak im poszła pierwsza prawdziwa akcja!-zawołał Hopkins, starając się przekrzyczeć pracujący helikopter.

-To niebezpieczne-zauważył Damian.

-Wiem, ale nie mogłem się powstrzymać. Poza tym bardzo ucieszył mnie wynik tej skomplikowanej operacji. Nie dość, że nasze creepy-mutanty spisały się na medal, to jeszcze zyskaliśmy nowe próbki!-zawołał uradowany Hopkins.

-To prawda. Sam byłem zaskoczony, jak dobrze pracowały. Spodziewałem się, że jednak wystąpią jakieś trudności-odparł Damian.

-Szczerze mówiąc, ja także. Obroże są dla mnie nadal zbyt niepewnym rozwiązaniem. Co prawda działają poprzez impulsy nerwowe, ale o wiele lepiej powinien działać specjalnie zaprojektowany czip lub nasz najnowszy pomysł, gen posłuszeństwa-powiedział Hopkins.

-Gen posłuszeństwa?-zdziwił się Damian.

-Tak. Pozwól jednak, że wytłumaczę ci wszystko później. Teraz agenci mogą sprawdzić teren, jeśli istnieje taka potrzeba?

-Nie. Mówiłem już, że zanim wy przybędziecie na miejsce, ja i creepy-mutanty już dawno sobie ze wszystkim poradzimy. Swoją drogą, skąd ta nazwa?-

Została oficjalnie nadana naszym hybrydom przez władze.

-Kiedy?

-Wiadomość otrzymaliśmy krótko po tym jak wybrałeś się na tę misję.

-Oh, jak miło, że wszystko z nami uzgadniają-powiedział ironicznie Damian.

-Wiem, wiem, dla mnie też to brzmi, jakby w jakimś przedszkolu zrobili konkurs na nazwę dla naszych hybryd, ale nic na to nie poradzimy. Jesteś pewien, że już po wszystkim?-spytał Hopkins.

-Jestem pewien.

-A co z Juvartem?-zapytał naukowiec.

-Nie żyje. Znalazłem jego okaleczone ciało w jednym z namiotów-odparł mężczyzna.

-Cholera! To był naprawdę dobry naukowiec! Całymi dniami nad tym wszystkim pracował, prawie w ogóle nie odpoczywał! Dlatego kiedy prosił o dzień wolny, bo jego córka miała urodziny i chciała iść do cyrku, nie było z tym większych problemów. Szlag by to! A wiecie, co z jego dzieckiem?

-Znaleźliśmy wiele ciał. Jeśli nie udało się jej uciec, została zabita.

-Coś mi mówi, że właśnie tak było. Inaczej Juvart uciekłby z nią, a nie dzwonił do nas, prawda?

-Szczerze mówiąc, też tak uważam. To naprawdę przykre, ale przynajmniej nawet swoją śmiercią oboje przyczynili się do postępu w naszym projekcie. Mamy więcej próbek, a do tego wiemy, że creepy-mutanty dobrze się sprawdzają-powiedział Damian.

-Dokładnie. A skoro nic już tu po nas, wracajmy może lepiej do helikoptera. Wiem, że nie zwykłeś podróżować w ten sposób, ale mamy wiele do omówienia-odparł Hopkins. Damian bez protestów udał się za naukowcem. Helikopter, kiedy już wszyscy się w nim znaleźli, wzbił się powietrze, podczas gdy część creepy-mutantów zaczęła z niewiarygodną szybkością gdzieś biec, inne z kolei teleportowały się, a niektóre nawet wzleciały nieco w górę. Do przymocowanych do ich szyi obroży dotarł odpowiedni sygnał, który nakazywał im wracać do kompleksu naukowego. W tym samym czasie Damian i Hopkins rozmawiali na temat udanej misji.

-Te stworki się naprawdę wykazały. Nieźle dały w kość tym potworom! Wolałem się nie angażować i tylko sprawdzić, jak sobie radzą. Dopiero pod koniec wkroczyłem do akcji, żeby zdobyć próbki. Nawet nie zdążyli zareagować!-zawołał Damian. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, co było naprawdę rzadką rzeczą. Zdecydowana większość osób, w tym naukowiec Hopkins, nigdy nawet nie widzieli go z uśmiechem na twarzy. Przez całą drogę rozmawiali głównie nad przebiegiem akcji, który streścił Hopkinsowi Damian. Co prawda naukowiec i tak wszystko widział dzięki kamerom umieszczonym między innymi na obrożach hybryd, ale i tak chciał wszystkiego wysłuchać od swojego współpracownika. Z kolei po powrocie do kompleksu naukowego, Hopkins i Damian skierowali się prosto do gabinetu naukowca, aby omówić kilka ważnych rzeczy.

-Świetnie! Ja z kolei mogę ci opowiedzieć więcej o owym genie. Obecnie równolegle rozwijają się dwa projekty. Pierwszy z nich zakładu stworzenie czipu, który wszczepiałoby się hybrydom. On przejmowałby kontrole nad odpowiednimi ośrodkami w mózgu i dzięki temu mielibyśmy pewność, że mutanty będą posłuszne. W dodatku usiłujemy sprawić, aby obraz widziany przez oczy hybryd był z ich mózgu kierowany prosto na nasze monitory. W ten sposób dosłownie widzielibyśmy to, co oni, i niepotrzebne byłyby kamery i mikrofony w obrożach. Drugi projekt zakłada stworzenie genu posłuszeństwa. Mutanty miałyby zakodowane posłuszeństwo względem ludzi już w swoim DNA. Jednakże w tym przypadku i tak trzeba stworzyć czip kompatybilny z genem, dzięki któremu bylibyśmy w stanie komunikować się z hybrydami na odległość-wyjaśnił Hopkins.

-To naprawdę ciekawe rozwiązania-odparł Damian.

-A jakże. Już teraz wybieramy do współpracy najbardziej posłuszne hybrydy, ale gen posłuszeństwa...to by dopiero było! Zresztą, czasem pozwalam sobie pomarzyć, czego jeszcze możemy dokonać! Tworzymy mutanty, które mają moce creepypast! Być może już niedługo jedna hybryda będzie mogła mieć w swoim kodzie genetycznym DNA kilku takich postaci, a dzięki temu ich moce. Jak na razie jesteśmy w stanie łączyć DNA tylko jednej istoty z DNA jednego wilka. A potem? Będziemy mogli pracować nad substancjami podobnymi do tych, których używa pan! Ludzie posiądą moce creepypast! Być może uda nam się sprawić, że nie będziemy musieli ich nawet w ten sposób uzupełniać! Wszczepimy je do naszego DNA, tak jak w przypadku wilków! Ludzie będą zdrowsi, silniejsi, będą żyli dłużej! Ich rany będą się goić błyskawicznie! Świat wkroczy w zupełnie nową epokę!-wołał podekscytowany Hopkins.

-Powoli, powoli. Uważam, że nie należy przeginać. Jeśli damy taką moc wszystkim ludziom, otworzymy w ten sposób drogę dla kolejnego pokolenia powalonych psychopatów. Skupmy się na razie na wykończeniu obecnych-powiedział Moliere. Hopkins oczywiście przyznał mu rację.

-Tak, tak! Oczywiście, najpierw zajmijmy się tymi creepypastami-powiedział naukowiec. Oboje porozmawiali jeszcze chwilę, po czym Damian opuścił gabinet Hopkinsa. Wrócił do swojego pokoju, martwiąc się, czy dobrze postąpił. Zwrócił się ze swoim pomysłem do władz, ale one spojrzały na niego przychylnie dopiero wtedy, kiedy kolejny raz agenci zostali niemal wybici w pień. To im w końcu otworzyli oczy i zrozumieli, że najlepiej będzie wykończyć te potwory ich własną bronią. Jednakże teraz, słysząc słowa naukowca, Damian zaczął się martwić. Sam posiadł umiejętność wykorzystywania mocy creepypast i to już wiele lat temu, inaczej od dawna by już nie żył. Nie uważał jednak, aby zasługiwali na to wszyscy ludzie. Jasne, zapewne każdy chciałby móc rzucać kulami ognia albo się teleportować, ale nie każdy na taką moc zasługuje. Damian był zdania, że moce creepypast można wykorzystać dla dobra ludzkości, chociażby używając ich do walki z tymi psychopatami lub do ratowania ludzkiego życia. W końcu wielu pewnie wiązało mnóstwo oczekiwań z licznymi mocami samoregeneracji. Jednakże...mężczyzna miał mieszane uczucia i wiedział, że od teraz musi się mieć na baczności. Nie mógł pozwolić, aby kilkadziesiąt lat jego pracy zostało wykorzystane po to, aby dać moce creepypast nieodpowiednim ludziom.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro