Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28


-Heeeej hooooo! Jest tu ktooo?!-w tej samej chwili, w której goniłam Jack'a, do moich duszu dobiegł czyjś krzyk. Nie miałam pojęcia, do kogo mógł należeć ten głos, ale klown chyba musiał się domyślać, bo zatrzymał się nagle. Poskutkowało to tym, że na niego wpadłam i przewróciłam go. W konsekwencji oboje wylądowaliśmy na ziemi. Konkretniej to Jack wylądował na ziemi, a właściwie na platformie od karuzeli, a ja na nim.

-Co się stało?-spytałam w tym samym momencie, kiedy karuzela przestała się poruszać.

-To się stało, że masz ze mnie zejść-odparł klown, po czym zaczął się podnosić. Siłą rzeczy ja także musiałam rozpocząć swoją walkę z grawitacją.

-Ojej, widzę, że przyszliśmy nie w porę!-do moich uszu ponownie dotarł ten sam głos.

-O co ci znowu chodzi? I po coś tu przylazł?-zapytał Jack. W tej samej chwili odepchnął mnie od siebie, dzięki czemu mógł szybko i sprawnie wstać. Tym razem nie hamowałam się już i rzuciłam klownowi wściekłe spojrzenie, ale odwrócił się do mnie plecami, aby widzieć twarz przybysza, przez co tego nie zauważył.

-Przyleźliście, nie przylazł. Jason i Puppet też zaraz się zjawią. Oni po prostu jeszcze nie skończyli się zabawiać. Ale wiesz, mogę zawrócić i powiedzieć im, że ty też właśnie fajnie się zabawiasz i nie wypadałoby ci przeszkadzać-odparł głos, po czym usłyszałam, że jego właściwie śmieje się. Powoli wstałam i odwróciłam się. Jack zdążył już zejść z karuzeli i stał kilka metrów przede mną, a przed nim z kolei stał... bliżej nieznany mi chłopak w błękitno-fioletowo-czarnym stroju z burzą niebieskich włosów. I niebieską skórą. I makijażem klowna. I ogromny, zakrwawionym młotem w prawej ręce.

-Brzmisz teraz jak Offenderman. Do niczego między nami nie doszło-odparł Jack.

-W jakim sensie do niczego między wami nie doszło? Ja nawet nic takiego nie powiedziałem-nieznany mi chłopak ponownie się zaśmiał. Ja zaś zauważyłam, że pazury Jack'a wydłużyły się, a to oznaczało, że musiał się naprawdę zdenerwować.

-Pop, radzę ci się uspokoić, bo nie ręczę za siebie-odparł Jack. Jason, Puppet, Offenderman, a teraz Pop. Za dużo było dla mnie tych nowych imion, w dodatku żadnej ze wspomnianych osób nie znałam. Swoją drogą oni trochę dziwnie wyglądają obok siebie. W końcu Jack jest cały biało-czarny, a ten drugi wygląda prawie jakby się świecił. Aż oczy bolą od dłuższego patrzenia na te intensywne kolory. I do tego kiedy stoją obok siebie wyglądają jednocześnie podobnie, ale zupełnie inaczej-pomyślałam. Szybko doszłam do wniosku, że różnica między tą dwójką polega właśnie na kolorach, a podobieństwo na tym, że mimo wszystko w oczach obojga można było dostrzec coś niepokojącego, czym była zapewne chęć pozbawiania ludzi życia. No bo to było oczywiste, że ten chłopak też musiał lubić zabijać. Odchrząknęłam, chcąc zwrócić na siebie uwagę obu klownów. Jack odwrócił się powoli w moją stronę, za to ten drugi zrobił dwa duże susy, wskoczył na karuzelę i już był obok mnie. Mógł zrobić to tak sprawnie i szybko, bo był mniej więcej tego samego wzrostu co Jack, więc podobnie jak on i ja, stawiał naprawdę duże, w porównaniu do ludzkich, kroki.

-Cześć! Jestem Candy Pop, ale możesz mi mówić Candy albo Pop. Albo Candy Pop, jeśli wolisz. A ty to pewnie Laughing Jill? Wybacz, że nie przywitałem się od razu, ale jak sama widziałaś wdałem się w dyskusję z Jack'iem. Poza tym to chyba on powinien nas sobie przedstawić, ale pewnie na to nie wpadł. Albo nie miał ochoty, kto go tam wie-powiedział kolorowy przybysz.

-Zgadza się, nazywam się Laughing Jill-powiedziałam, po czym uścisnęłam wyciągniętą w moją stronę rękę.

-Skąd znasz moje imię?-dodałam po chwili.

-To proste. Po tym, jak załatwiłaś tamtych policjantów, Slender nas po ciebie wysłał. Nie udało się ciebie znaleźć, ale za to widzę, że teraz ty znalazłaś Jack'a. A może wy już wcześniej się znaliście i ta masakra na komisariacie to był tylko wasz żart?-spytał Candy Pop, po czym przeniósł wzrok z powrotem na Jack'a.

-Nie, nie znaliśmy się wcześniej-odparł klown, podchodząc do nas. Stanął obok Popa, przez co poczułam się tak, jakby nie przyznawał się do znajomości ze mną, a przecież jeszcze chwilę temu tak dobrze się ze sobą bawiliśmy.

-Jaki Slender was po mnie wysłał? Kto to jest? To ty i Pop mieliście mnie znaleźć czy ktoś jeszcze? No i po co chciał mnie znaleźć ten Slender I kim są Offenderman, Jason i Puppet?-wszystkimi tymi pytaniami zasypałam Jack'a. Miałam tylko nadzieję, że nie spróbuję mnie zbyć. Ale to i tak by mu się nie udało. To wszystko dotyczyło mnie, więc miałam prawo wiedzieć, o co chodzi. A nawet jeśli nie udałoby mi się zmusić do gadania Jack'a, to mogłam jeszcze wypytać Popa. Klown westchnął i zaczął mówić:

-Slenderman to taki trochę szef wszystkich creepypast. Znaczy tych, które mieszkają w jego Rezydencji. Ale pozostałe też się liczą z jego zdaniem, bo jest dość potężny i dużo wie o różnych rzeczach, więc lepiej nie mieć z nim na pieńku. Chciał wiedzieć kim jesteś, w końcu pojawiłaś się poniekąd na "jego terenie". Poszliśmy po ciebie razem z Candym, Jasonem i Puppeteerem. Jason i Puppet, czyli Puppeteer, to także postacie z creepypast i przy okazji moi kumple. A Offenderman to po prostu zboczeniec, który najchętniej gwałciłby wszystko, co jest w jego zasięgu-Jack udzielił mi wyczerpujących odpowiedzi na wszystkie moje pytania.

-Czyli ten cały Jason i Puppeteer też zaraz się tu pojawią?-spytałam. Tym razem spojrzałam na Popa.

-Zgadza się. Ale jeśli w czymś wam będziemy przeszkadzać, to wrócimy sobie spokojnie do Rezydencji albo warsztatu Jasona-odparł Candy.

-Ale tak właściwie to...czemu mi nie powiedziałeś, że są też inni?!-zawołałam, rzucając Jack'owi wściekłe spojrzenie. Candy musiał być zaskoczony takim nagłym wybuchem z mojej strony.

-Nie powiedziałeś jej? Ale numer!-ku mojemu zdziwieniu, wcale tak nie było. Błazen zaśmiał się, podczas gdy Jack zgromił wzrokiem najpierw jego, potem mnie.

-A pytałaś?-odparł.

-A powinnam? Chyba to jest coś, o czym powinno się komuś mówić! Zwłaszcza, jeśli mieszka już z tobą kilka dni!-zawołałam.

-Kilka dni? No, no, Jack, to teraz się wyjaśniło, czemu znowu tak nagle przestałeś się pokazywać-powiedział Candy. Klown rzucił mu kolejne wściekłe spojrzenie.

-Pop, nie pomagasz-powiedział Jack, nie kryjąc złości.

-Odczep się od niego! To nie jego wina, tylko twoja! CZEMU mi nie powiedziałeś?!-zawołałam, stając między chłopakami.

~*~

Obawiałem się, że w końcu do czegoś podobnego dojdzie. W końcu musiałem liczyć się z tym, że Jill kiedyś dowie się o innych creepypastach. Tylko że ja na początku nie za bardzo chciałem jej o nich mówić, a potem tak już się przyzwyczaiłem w ciągu tych paru dni do nowego porządku, że nie chciałem niczego zmieniać. I zupełnie nie miałem pomysłu, jak w ogóle mam jej to powiedzieć? To samo jej odpowiedziałem.

-Mogłoby być nawet "hej, Jill, a wiesz, że są inni podobni do nas"?! Jak byś chciał, to byś znalazł sposób, żeby mi powiedzieć!-zawołała dziewczyna.

-Nie chcę wam przerywać waszej kłótni, ale zaraz naprawdę zjawią się tutaj Jason i Puppet. Mieli tylko wykończyć dwójkę jakichś nastolatków, których spotkaliśmy po drodze. Między innymi dlatego mój młot jest cały zabrudzony krwią, ale to już inna kwestia. Jill, posłuchaj-powiedział Pop, po czym chwycił ją za ramię i obrócił w swoją stronę.

-Ten tam za tobą to idiota, którego nikt nie rozumie. I musisz się przyzwyczaić do jego nienormalnych odpałów, z których się nikomu nie tłumaczy, nawet Slenderowi. Dlatego nie warto się nim przejmować, kiedy zaraz możesz poznać nowych, o wiele lepszych znajomych. Zresztą, jedną taką osobę już poznałaś-dodał, po czym uśmiechnął się do niej.

-Po pierwsze, to od kiedy zrobił się z ciebie taki mądrala znający się na godzeniu innych? Po drugie, ja tu nadal jestem i to słyszę-powiedziałem przez zaciśnięte zęby, ledwo hamując złość.

-Po pierwsze, życie z Cane nie zawsze jest usłane różami, więc mam większe doświadczenie w kłótniach w związku niż ty. Po drugie, wiem to, Jack, widzę cię i cieszę się, że jesteś tu z nami-odparł błazen.

-Ona nie jest moją dziewczyną-powiedziałem.

-Nie jestem jego dziewczyną-w tym samym czasie Jill wypowiedziała to zdanie.

-W takim razie sorki, jakoś tak was od razu wziąłem za parę...pasujecie do siebie-powiedział Candy.

-My?-zdziwiła się lekko Jill.

-Pop, mam złą wiadomość. Chyba przez przypadek potknąłeś się i przewróciłeś, a twój młot przywalił ci głowę-powiedziałem.

-Dobra, dobra, już się tak nie dziwcie i nie zaprzeczajcie. Ale, jeśli nie jesteście razem, tym gorzej dla Jill i lepiej dla Offendermana-odparł Pop.

-Tego zboczeńca?-zapytała dziewczyna.

-Zgadza się. Świeć panie nad dziewictwem tych wszystkich niewinnych istot, które wykorzystał-powiedział Candy, udając, że odprawia jakieś modły. W tym celu jakoś dziwacznie skrzyżował ręce i spojrzał z politowaniem w niebo.

-A my was wszędzie szukamy!-usłyszałem nagle głos Jasona. On i Puppet już po chwili do nas dołączyli. Candy od razu przedstawił im Jill, a oni zaczęli niemal natychmiast zadawać jej pytania, skąd jest, co tu robi i czemu nie dała się poznać wcześniej. Dziewczyna opowiedziała im, że przybyła z Francji (czego do tej pory nie wiedziałem) i że dziwnym zbiegiem okoliczności na siebie trafiliśmy (czyli nie chciała się przyznać, że sama próbowała mnie znaleźć. Dzięki temu miałem na nią jakiegoś haka!). Odpowiadając na ostatnie pytanie, posłała mi nienawistne spojrzenie.

-Tak jakoś...nie miałam okazji z winy pewnego monochromatycznego klowna, który nie wpadł na to, żeby powiedzieć mi, że istnieją inne creepypasty-powiedziała.

-No nieźle! Ale mam jeszcze jedno pytanie. Za tę masakrę na komisariacie to byłaś odpowiedzialna ty?-spytał Jason.

-Zgadza się. Krótko po tym ja i Jack się poznaliśmy-odparła Jill.

-Muszę powiedzieć, że odjebałaś tam kawał dobrej roboty-powiedział Puppet.

-Ej, kto jest za tym, żeby przedstawić jej resztę?-spytał nagle Candy.

-Może być. Chcesz?-zapytał Jason.

-Nie!-zawołałem. Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni.

-Chcesz za mnie decydować? Już raz to zrobiłeś, nie mówiąc mi w ogóle o ich istnieniu!-powiedziała Jill, po czym zwróciła się do chłopaków:

-Jasne, że tak!

-A przemyślałaś to? Ledwo znasz nas czterech, nawet mnie tylko do kilku dni-powiedziałem.

-Może i tak, ale co mi szkodzi?-odparła dziewczyna.

-Czyli ustalone. Świetnie! Jack, idziesz z nami?-zapytał Candy.

-A mam tu sam zostać?-odparłem, podchodząc do Jill.

-Z tobą to nigdy nic nie wiadomo-powiedział Puppet.


~~~~****~~~~


Jestem przerażona ilością głupich błędów, jakie robię i które muszę potem poprawiać. W ostatniej wypowiedzi Popa napisałam nawet -coś tam coś tam- zapytał nagle pomysł. Jak to potem sprawdzałam przed opublikowanie i to zobaczyłam, to zaczęłam się zastanawiać nad tym, co ze mną nie tak XD No, ale wracając do właściwej akcji. Przynajmniej Jill poznała już kolejnych "przyjaciół", a niedługo pewnie pozna w końcu całą resztę.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro