Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❝ 005❞

Przerwa świąteczna szybko minęła, a wraz z nią spokój nastolatki. I chociaż podjęła decyzję, to nadal się wahała. Obawiała się konfrontacji, rozmowy i reakcji czarnowłosej. Jednak ostatnie wydarzenia dały jej sporo do myślenia; co noc widziała wilka pod swoim domem, bała się i wpadała w panikę. Ten lód w jego oczach sprawiał, że zamarzała ze strachu. Podświadomie gdzieś już je widziała, ale nie mogła sobie przypomnieć, chaos w jej głowie był zbyt duży. Nie zagłębiała się, więc w to, kim był wilczur, zostawiła go pod znakiem zapytania. Starała się go ignorować, lecz było to bardzo trudne zadanie.

༺ ♡ ༻༺ ♡ ༻

Było już po zajęciach. Laura uprzedziła swoją mamę, że wróci później. Kobieta nie protestowała, gdyż sama podsunęła jej ten pomysł. Trzymała kciuki, żeby jej córce udało się dojść do porozumienia.

Nastolatka nerwowo miętosiła rąbek materiału swojej ciemnej bluzy, kiedy wyczekiwała na spotkanie z ciemnowłosą. Palce się jej pociły, a serce galopowało jak szalone. Wszystko się niemiłosiernie dłużyło.

W końcu ją ujrzała. Wychodziła z budynku z zamiarem pójścia do swojego domu. To był moment, kiedy jasnowłosa zagrodziła jej drogę. Cat spojrzała na nią lekko zaskoczona. Straciła powoli nadzieję, że jej przyjaciółka nadal ją lubi. W głębi serca pojawił się promyk szczęścia, że może dziewczyna jej wybaczyła.

Laura czuła się przygnieciona pod ciężarem jej ciekawskiego wzroku. Cieszyła się na jej widok, lecz na zewnątrz nadal pozostała poważna i obojętna. Tego wymagała od niej sytuacja. Nabrała chust powietrza, cicho mówiąc:

- Przemyślałam wszystko i chciałam z tobą porozmawiać.

Brunetka uśmiechnęła się delikatnie.

- Dobrze, ale może chodźmy w bardziej zaciszne miejsce?

Zasugerowała, mając na uwadze nieproszonych obserwatorów w postaci uczniów. Poza tym nie chciała się afiszować ze swoją mutacją. Blond włosa kiwnęła głową i dała się prowadzić drugiej nastolatce, ale zachowała odpowiedni dystans. Miała na uwadze jej nadnaturalne zdolności.

༺ ♡ ༻༺ ♡ ༻

Szły jedną z ulic Beacon Hills mijając kolorowe budynki otoczone zielonymi drzewami. Musiała przyznać, że miasto było malownicze i zachęcało do jego odwiedzania. Przez całą drogę do małego parku żadna z nich się nie odezwała, nie miała na to odwagi. Laura biła się ze swoimi myślami, patrząc na barwne kwiaty posiane przy niewielkiej fontannie. W końcu wydusiła z siebie, spuszczając głowę:

- Przepraszam.

- Za co?

Firmans zmarszczyła brwi i spojrzała na nią pytająco. Niestety, z jej profilu nie mogła rozczytać żadnych emocji.

- Za to, że tak zareagowałam. No, wiesz... wtedy, gdy pokazałaś mi swoje moce.

Czarnowłosa poczuła ulgę, a na twarzy wykwitł uśmiech. Laura wybaczyła jej.

- Nie masz, za co. To normalne, że się bałaś. Miałaś do tego pełne prawo. To ja powinnam przeprosić. - Blondynka zerknęła na nią kątem oka. - Mogłam ci wytłumaczyć wszystko lepiej, pokazać inaczej swoje zdolności, ale najważniejsze, że chciałaś ze mną w ogóle rozmawiać.

Zapadła cisza.

Voliet przypomniały się jej czarne, puste oczy. Zacisnęła usta, odsuwając ten obraz od siebie. To nadal była jaj przyjaciółka, nie mogła się jej bać. Westchnęła, niepewnie na nią spoglądając. Odetchnęła z ulgą, widząc jej normalne i pełne ciepła tęczówki.

- Czy mogę o coś zapytać? - zapytała nieśmiało.

Uśmiech Cat się powiększył.

- Oczywiście, że tak. Pytaj śmiało, spróbuję odpowiedzieć.

Blondynka przytaknęła dokładnie, ważąc w głowie pytanie, które jej się nasuwało.

- Czy jest was więcej... W sensie mutantów?

Brunetka na chwilę zawiesiła spojrzenie gdzieś indziej. Jej radość nieco przygasła, kiedy przypomniała sobie przykre wydarzenia sprzed lat. Zacisnęła pięści. Nie pozwoli, żeby to się powtórzyło.

Nie z Laurą.

Wróciła do niej wzrokiem, przypierając pogodny wyraz twarzy.

- Tak, jest nas więcej, ale nie każdy się ujawnia. Większość boi się szykanowania.

Laura powtórnie kiwnęła. W klatce ją zakuło na myśl, że jej bliska osoba może być poniżana. Chciała odsunąć te aluzje od siebie, zmieniając temat:

- Każdy mutant ma takie same zdolności?

Zauważyła na jej opalonej twarzy lekkie rozpogodzenie. Ten wątek znacznie ją rozweselił.

- Nie. Każdy z nas jest inny, wyjątkowy pod względem swoich mocy. Jedni panują nad żywiołami, przewidują przyszłość, zmieniają swoją postać, a nawet umieją latać. Różnimy się, ale nadal stanowimy rodzinę, a tej się nie wybiera, tylko akceptuje.

Na słowo „zmieniać postać" poczuła dreszcz. Przed oczami stanął jej czarny wilczur, który każdej nocy ją obserwował. Przełknęła ślinę.

A co jeśli on także jest mutantem i za dnia jest zwykłym uczniem, z którym chodzi do klasy?

Wzdrygnęła się. Zanim pomyślała, z jej ust wymsknęło się pytanie:

- Mogą zmieniać się, np. w wilka?

Młoda mutantka zmrużyła oczy, lustrując ją zaciekawiona.

Co ty ukrywasz?

- Tak potrafią tylko bardzo silne mutanty. Osobiście znam jednego, który zmienia się w wilka, ale jego chyba już poznałaś.

Voliet ściągnęła brwi, patrząc na nią pytająco, lecz wewnątrz poczuła lęk.

Czyżby Cat znała jej obserwatora?

- W dniu, kiedy mnie rozpoznałaś, po szkole zaczepił cię mężczyzna, prawda?

Ciało blondynki oblał zimny pot. Zbladła uświadamiając sobie, w jakiej niewiedzy żyła. Nigdy nie posądziłaby Cat o spiskowanie, czy też nasyłanie na nią nieznajomego. A jednak. Prawda uderzyła w nią niczym z bicza, raniąc jej serce ponownie. Zacisnęła usta w wąską linię.

- Ty go nasłałaś?

Jej oskarżycielki ton sprawił, że Katrina pożałowała swoich słów. Westchnęła ciężko. Czekały ją spore wyjaśnienia.

- Raczej on nasłał mnie.

Jej wypowiedź całkowicie zbiła ją z tropu.

- Co?

Ciemnowłosa przymknęła oczy, nabierając powietrza.

- Ten mężczyzna chroni mutanty. Wtedy chciał z tobą porozmawiać. Przekonać cię, żebyś do nas dołączyła. Kiedy mu się to nie udało, zadzwonił do mnie. Poprosił, żebym z tobą pogadała, bo wiedział, że łatwiej się dogadam z nastolatką, ale nie miał pojęcia, że się znamy. Przykro mi, Laura. Nie chciałam cię oszukiwać, ale gdybym ci to powiedziała, nie uwierzyłabyś mi.

Wyjaśnienia zawisły w powietrzu, a atmosfera zrobiła się napięta. Laura poczuła się zdradzona, ale nie mogła obwiniać o wszystko Cat. Była jej jedyną osobą, której mogła zaufać; była jej przyjaciółką. Po kilku minutach szepnęła:

- Dlaczego chciał, żebym do was dołączyła?

Firmans wzięła głęboki oddech, ale odpowiedziała:

- To już powinien ci wyjaśnić Scott.

Blondynka lekko otworzyła usta, będąc zaskoczona. I chociaż umysł stanowczo przeczył, to ona domagała się sprostowań całej sytuacji, jaka się wokół niej toczyła. Pragnęła znać powód, dla którego mężczyzna ją zaczepił.

- W takim razie chce się z nim spotkać.

༺ ♡ ༻༺ ♡ ༻

Droga nie zajęła im dużo czasu. Idąc posłusznie za Cat, naszyły ją wątpliwości. Bała się spotkania z tym facetem. Nie chciała, aby jej przypuszczenia się sprawdziły, ale jeśli naprawdę miała rację.

Skoro wilk jej nie zaatakował, czy rzeczywiście miał dobre intencje?

A co jeśli tylko doskonale się maskował, zdobywał po cichu informacje, żeby zadać cios w najmniej oczekiwanej chwili?

Z ponurych rozmyśleń wyrwał ją głos przyjaciółki:

- To tutaj.

Uniosła głowę, napotykając masywny budynek z szarych cegieł. Był zwyczajny, podobny do szkoły. Przeszły przez otartą wysoką bramę i dostały się do środka. Wnętrze miał schludne, lecz trochę starodawne. Całość przypominała wyglądem biuro urzędowe. Jednak dziewczyna zdążyła się przekonać, że pozory mylą.

Wdrapały się na górę po drewnianych schodach. W ciszy pokonywały długi hol. Na ścianach wisiały różne portrety, nagrody lub zdjęcia przyrody. Uśmiechnęła się lekko na wspomnienie własnej pasji, którą ostatnio strasznie zaniedbała. Mijały pokoje, które wyglądem przypominały sale lekcyjne.

Czy to była jakaś opuszczona szkoła?

- Na pewno tego chcesz?

Spojrzała na ciemnowłosą, która posyłała jej zatroskane spojrzenie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że stanęły przed dębowymi drzwiami. Nabrała gwałtownie powietrza i pomimo lęku przytaknęła. Cat jedynie westchnęła i delikatnie zapukała w drewno.

- Wejść!

Laura poczuła dreszcz, słysząc znany głos. Przełknęła z trudem ślinę. Kilka tygodni temu sama przed nim uciekła, a teraz sama do niego przyszła, o ironio. Chciała zrobić krok w tył i zawrócić, lecz drzwi się otworzyły. Nie było już odwrotu. W asyście przyjaciółki przekroczyła próg, lekko drżąc.

Niewielki, utrzymany w jasnych barwach gabinet z mahoniowym biurkiem w centrum. Zamarła widząc przed sobą te same ciemne oczy i wtedy zdała sobie sprawę, jak wielką głupotę popełniła.

Ciemnowłosy zlustrował ją powoli wzrokiem, lekko się uśmiechając. Czekał na tę chwilę od dawna. Słyszał, jak jej puls znacznie przyśpiesza. Bała się, ale on nie zamierzał jej skrzywdzić. Nigdy nikogo nie chciał zranić. Posłał szybkie, lecz jednoznaczne spojrzenie stojącej za nią dziewczynie, po czym odparł spokojnym głosem:

- Witaj ponownie, panno Voliet.

Voliet mocno ścisnęło za gardło, kiedy dotarło do niej, że brunet doskonale znał jej personalia. Pomyślała rozpaczliwie o swojej mamie. Nie chciała, aby coś jej się stało. Zdobyła się na odwagę i zadała pytanie:

- Czego pan ode mnie chce?

Jej głos zadrżał od nadmiaru emocji, jakie w tamtej chwili czuła. Nie panowała nad tym. Mimowolnie zacisnęła pieści, hamując strach.

Mężczyzna zauważył w jej tęczówkach fioletowy błysk. Jego również błysnęły, ale dziewczęta tego nie dostrzegły. Potrafił w łatwy sposób się kontrolować. Spojrzał na nią łagodnie i gestem wskazał na krzesło przed sobą.

- Usiądź, proszę.

Z oporem wykonała jego polecenie, łapiąc swoją towarzyszkę za rękę. W ten sposób szukała dla siebie otuchy. Nie spuszczała go z oka ani na sekundę.

- Ta rozmowa trochę zajmie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro