chapter two.
jakiś czas wcześniej..
— Bartek Kubicki —
Przed lekcjami, spotkaliśmy się z chłopakami za szkołą. Bez Patryka. Bez tego śmiecia. Wyciągnąłem fajki ale brakowało mi zapalniczki.
— Ma ktoś z was zapalniczkę? — zapytałem
— Ja mam. — odezwał się Oliwier i dał mi zapalniczkę.
— Dzięki. — posłałem mu uśmiech po czym podpalilem papierosa.
Paliłem i miałem wszystko w dupie aż, chłopaki zaczęli ze sobą rozmawiać. Zaciekawiła mnie ich rozmowa.
— Co sądzisz o tym śmieciu? Patryku.
— Idiota i tyle. No jakby, nie jest on potrzebny w naszej klasie, zepsuł tylko związek Bartka i Wiktorii.
— No to w sumie racja, najpierw sprawił, że zerwali, a teraz to on jest z nią.
— Słyszałem, że już z nią nie jest. Wiktoria go niby zdradziła z Przemkiem z klasy wyżej.
— I dobrze tak śmieciowi.
— Wiesz, mam pewien pomysł. — Oliwier na mnie spojrzał i się uśmiechnął. Po chwili wyciągnął jakiś telefon z kieszeni.
— Jaki masz pomysł i czemu tak na mnie patrzysz? — zapytałem.
— Umów się z Patrykiem.
— POJEBAŁO? Nie będę się z nim umawiał.
— Dam ci stówe gdy się z nim umówisz.
— Dwie stówy i się zgadzam.
— Zgoda. — podaliśmy sobie ręce.
— Jesteś gejem więc będzie ci łatwiej się z nim umówić dzięki temu.
— Was serio pojebało. Nie, nie jestem gejem i nie będę.
— No zobaczymy. Aha Bartek, jest jeden warunek naszego zakładu. Musisz go pocałować na naszych oczach.
— Jezu, no dobra. Może odrazu na oczach całej klasy?
— Spoko. Jeśli chcesz to może tak być.
— No i świetnie.
Wypaliłem papierosa i wyrzuciłem go na ziemie.
— Ej, Oliwier, a co to za telefon? — zapytałem.
— Ten? A, telefon Patryka, zajebałem mu.
— Daj mi go.
— No ale po co Ci on.
— Daj mi go po prostu.
— No dobra masz. — blondyn dał mi telefon.
— To co, teraz, idziemy do szkoły? — zapytałem chowając przy tym telefon do kieszeni.
— Tak.
Oliwier już odszedł.
— Ale nikomu ani słowa.
— Spoko, ale Oliwier zapewne wszystkim wszystko powie.
— Kurwa, masz racje, on wszystko wygada..
— Będzie plota szła po szkole..
— No i chuj..
— Patrz kto tam idzie. — Laskowski wskazał dobrze znaną mi osobę. Barana. — Leć do niego.
— Po chuj?
— NO IDŹ DO NIEGO.
— Ekhem.. okej. — wywróciłem oczami i poszedłem do bruneta.
teraz..
— Patryk Baran —
Nie wiem jaka była lekcja, wiem jedynie, że będziemy robić jakiś projekt. Nauczycielka poprosiła abyśmy się dobrali w pary. Ja zapewne będę sam, bo przecież jest nas nieparzyście. Zrobiło mi się smutno z tego powodu. Projekt będę musiał robić niestety sam, a materiału jest dużo. Gdybym miał kogoś w parze, było by mi łatwiej. Zadzwonił dwonek na przerwę. Cała klasa wyszła i ja też już miałem wychodzić, gdy nagle poczułem jak ktoś złapał mnie od tyłu za rękę. Odwróciłem się. Był to Bartek. Spojrzałem na nasze złączone ręce. Ale on spojrzał w moje oczy. Przypominam, że nauczycielka tu jest, więc on chyba nie zamierza mnie całować, mam rację?
— Yyyy, co tam? — zapytałem.
— Chcesz robić projekt ze mną?
— Emm.. a chcesz w ogóle robić ze mną projekt..?
— Jakbym nie chciał, to bym nie zaproponował.
— No to chcę, chcę robić z tobą projekt.
Brunet się uśmiechnął i podszedł do nauczycielki, zgłosił nas razem jako para do robienia projektu a następnie do mnie wrócił.
— Idziemy?
— Tak, chodźmy.
No więc poszliśmy za szkołę, Bartek chciał zapalić a w szkole to raczej tak nie zabardzo bo jest monitorowana. No gdy już doszliśmy za szkołę to brunet wyciągnął epa i wziął bucha.
— Patryk chodź tu bliżej, nie chcę aby ktokolwiek nas widział a nauczycielka może zaraz przyjść zrobić obchód.
— Yyy, okej.
Nim ja do niego podeszłem, to brunet zdołał mnie już do siebie przyciągnąć.
— No powiem ci, że ruchy to masz kurwa bardzo szybkie. — chłopak się zaśmiał.
— No bez przesady, zapewne gdybym biegł, to byś mnie nie dogonił.
— No napewno. — zaśmiał się. — Ja bym cię.. — zamilkł.
— Coś się stało?
Chłopak położył palca na moich ustach i przyciągnął bliżej siebie. Stykaliśmy się ciałami. Pokazał, żebym kucnął. A więc to zrobiłem, on zrobił to tuż po mnie.
— Co jest? — szepnąłem.
— Ktoś tu jest. — szepnął po czym wziął kolejnego bucha.
— No to niech sobie jest. — szepnąłem.
— Nie rozumiesz. — szepnął przy czym wypuścił dym z ust, prosto w moją twarz.
— Ale czego nie rozumiem. — zapytałem szeptem.
— Wszystkiego. — szepnął. — Jak zobaczą, że palę, wyrzucą mnie ze szkoły. — dodał po chwili. — Dostałem ostatnią szansę.
Spojrzałem na jego rękę w której trzymał epa.
— To nie pal? — szepnąłem i dodałem po chwili. — Jaki problem?
— Taki, że jestem już uzależniony i nie da się rzucić palenia. — szepnął.
— Ah, tak? — szepnąłem. — Wszystko się da Bartusiu, nawet rzucenie palenia.
— Tego akurat się nie da, uwierz. - szepnął.
— Wszystko się da tylko trzeba chcieć. — szepnąłem.
— Mhm. — szepnął.
Gdy miał już brać bucha, zabrałem mu jego epa.
— Ups, ktoś tu pozbył się epa. — szepnąłem.
— Oddaj to, kurwa. — szepnął.
— No to dogoń mnie. — szepnąłem po czym wstałem, puściłem mu oczko a epa włożyłem do kieszeni. Zacząłem biec w stronę boiska a kawałek do niego było.
— PATRYK KURWA! — wstał i zaczął mnie gonić.
— NIE DOGONISZ MNIE I EPA TEŻ NIE DOSTANIESZ.
— DEBILU NO, MÓWIŁEM COŚ NA TEN TEMAT.
— NIE ŁADNIE TAK WYZYWAĆ BARTUŚ. — stanąłem na środku boiska i czekałem, aż do mnie przybiegnie.
Minęła chwila a on dopiero co przybiegł na boisko. Dyszał ze zmęczenia. Zaśmiałem się.
— Widzisz i masz swoje palenie, zmęczyłeś się biegnąc głupi kilometr a to nie jest dużo.
— Wcale. — powiedział dysząc. — Oddawaj epa.
— Nie, kochany.
— Ughm.
— Nie zdołałeś mnie dogonić więc epa nie dostaniesz. Sam powiedziałeś, że dałbyś radę mnie dogonić.
— No masz rację jeśli chodzi o to.
— Widzisz, jestem szybszy od ciebie, mówiłem. — wyciągnąłem epa.
— Zainponowałeś mi tym, wiesz? — powiedział ale go nie słuchałem bo zająłem się patrzeniem na elektronicznego papierosa.
— Coś mówiłeś? — ocknąłem się po chwili.
— Niee, nic.. — odpowiedział.
— No to dobrze. — posłałem mu uśmiech. — Do jutra, moja mama po mnie przyjechała. — pokazałem na auto pod szkołą.
— No papa.. — odpowiedział.
Schowałem elektronicznego papierosa do kieszeni i pobiegłem w stronę auta.
Takim sposobem właśnie zdobyłem elektronicznego papierosa swojego kolegi, o ile mogę go tak nazwać. Weekendowy detoks wyjdzie mu na dobre.
__________________________________
Czy ten rozdział spowodował, że trochę bardziej zrozumieliście o co chodzi w książce? Jest to dla mnie ważne, bo jak coś mogę jeszcze pozmieniać jakoś treść, później będzie za późno.
Ale jeśli chodzi o tą książkę, to chciałabym was trzymać w niepewności jeśli chodzi o całą fabułę.
Mogę też zdradzić, że ta książka tyczy się konwencji onirycznej.
Do jutra kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro