13. Nie jestem twoją dziewczyną
Pamiętacie jak mówiłam, że nie będzie żadnych ckliwych scen, miłości itp.? Otóż nic nie ulega zmianie. Usnęłam na fotelu zamyślona. Mamy wojnę. Nikt nie zabroni nam nie okazywać uczuć, ale powinniśmy się z tym wstrzymywać. Wtuliłam się w poduszkę. Zobaczymy co będzie jutro.
Kiedy się obudziłam byłam sama w domu. Wyszłam na dwór ziewając. Zakryłam oczy ręką, bo raziło mnie słońce. Poszłam do warsztatu. Od razu chłodniej i ciemniej. Podeszłam do stolika, na którym leżał czyjś telefon. Wzięłam go do ręki, a z tyłu poczułam wybrzuszenie. Odwróciłam telefon. To własność Olivii, a to z tyłu to dyktafon. Zdjęłam go. Ciekawe czy coś się nagrało.
Sprawdziłam czy nikogo nie ma w pobliżu i włączyłam odtwarzanie.
- Masz coś? - usłyszałam głos jakiegoś robota. Przetarłam oczy.
- Na razie nie, ale... - nie dane było jej skończyć, bo robot zagroził.
- To lepiej się pośpiesz, bo... - tu nie dane było mu skończyć, bo mój słuch nawalił.
Szybko wstrzymałam odtwarzanie. Ziewnęłam ponownie i schowałam urządzenie do kieszeni, a telefon zostawiłam na miejscu. Wyszłam na zewnątrz. Zauważyłam Zack'a. Serce zabiło mi szybciej i gdy tylko mi pomachał odwróciłam się szybko. Szybkim krokiem udałam się do domu. Sprawdziłam przez okno, czy tu patrzy i gdy okazało się, że nie, odetchnęłam z ulgą po czym usiadłam w fotelu. Będzie udawał, że nic się wczoraj nie stało?
Podpięłam do dyktafonu kabel Mikro USB po czym drugi koniec USB podłączyłam do laptopa. Zgrałam nagranie do folderu i rozszczepiłam je na kilka plików. Kiedy skończyłam swoją pracę, przyszła Kate. Spojrzałam na nią, a ona uśmiechnięta poruszyła ustami. Powiedziała coś, ale ja jej nie usłyszałam.
- Poczekaj - powiedziałam, a moje słowa dochodziły do mnie jak zagłuszone przez poduszkę.
Skleiłam pliki i włączyłam nagranie.
- Masz coś? - ponownie usłyszałam głos robota.
- Na razie, nie ale... - odezwała się Olivia.
- To lepiej się pośpiesz, bo chyba nie chcesz, żeby ktoś dowiedział się kim...
- Nie pracuję dla ciebie - przerwała mu Olivia. Po tonie głosu słychać było, że mówi to z zaciśniętymi zębami. - tylko dla Megatrona. Nie musisz mnie zastraszać - jej głos spoważniał. - Zrobię to co do mnie należy. Znam swój obowiązek. A moje prywatne sprawy nie ujrzą światła dziennego.
- Ach, tak? Lepiej się pośpiesz.
- Nie robię tego, bo muszę. Zapamiętaj śmieciu - sygnał kończącej rozmowy. Olivia rozłączyła się.
- Mamy coś więcej? - zapytała Kate.
Wzruszyłam ramionami i zaczęłam przeglądać więcej plików. Znalazłam. Włączyłam nagranie.
- Gdzie jesteś? - warknął inny robotyczny głos. Jednak nie Megatrona.
- Tam gdzie wcześniej - powiedziała Olivia.
- Masz ich plany?
- Jeszcze nie, ale...
- Skończ! Zack był od ciebie dużo lepszy - westchnął.
- Ale on was zdradził. Ja tego nie zrobię - powiedziała dumnie.
- Przecież wiem! Na niego nic nie działa, a na ciebie działa wszystko - robot rozłączył się.
Westchnęłam i wyłączyłam laptop, który zmienił się w robota. Spojrzałam na Kate. Wstałam z fotela i ruszyłam z nimi do reszty. Podejrzanie każdy znajdował się w tym samym miejscu. Oprócz Grimlock'a, który pewnie gdzieś spał i Bee, którego jak zwykle gdzieś wcięło. Nie dziwię się. Gdybym miała żyć z takimi debilami jak Cross czy Drfit też bym uciekała. Biedny najmłodszy jest. Bumblebee to chyba jedyna osoba, która rozumie pojęcie "Młodszy, a mądrzejszy". Jak mówiłam, CHYBA.
- Musimy wam coś pokazać - powiedziała Kate.
Wszyscy spojrzeli na nas pytająco, a Swag odpalił nagrania.
Rozpoczęły się poszukiwania Olivii. Chcemy ją przesłuchać. Wybiegłam ze złomowiska. Może nas nakryła. Stanęłam za bramą wjazdową. Podjechało do mnie żółte Camaro. Drzwi przedniego pasażera otworzyły się, a ja wskoczyłam do auta. Drzwi zamknęły się. Spojrzałam na swoje prawo. Zack. No przecież. Ale dlaczego on kieruje, a nie Bee? Dlaczego on żyje?
- Chyba wiem gdzie może być Olivia - powiedział i ruszył.
- Chyba? - westchnęłam i oparłam się o oparcie w fotelu.
Jechaliśmy w ciszy. Denerwującej ciszy.
- Dlaczego nic nie mówisz? - pytam.
- A co mam mówić? - odpowiada pytaniem na pytanie.
- No nie wiem. Będziemy udawać, że wczoraj nic się nie stało? - zapytałam poważnie, a w środku paliłam się ze wstydu.
- Czyli jednak ci zależy - uśmiechnął się cwaniacko.
- Aha, na moim życiu - powiedziałam. - Masz 15 lat, obie ręce na kierownicę.
- Wypadku nie spowoduję.
- Nie, ale nie chciałabym być na twoim miejscu jak porysujesz lakier Bee - uśmiechnęłam się.
- Dojechaliśmy - uśmiechnął się, a ja wytknęłam mu język.
Bumblebee transformował się i weszliśmy do jakiegoś wielkiego budynku. Spojrzałam pytająco na Zack'a, a on pokazał tylko swój tatuaż na wewnętrznej stronie prawej ręki. Tam między nadgarstkiem a łokciem. Za Chiny nie wiem jak to się nazywa.
- Laska dostała jakieś magiczne wrotki, że tak szybko tu przyjechała? - zapytałam.
- Nie, ale fajnie by było - zaśmiał się Zack. - Przyjechał po nią ten laluś Knockout.
- Ten laluś, który uratował cię od Autobotów? - zapytałam złośliwie.
- Dokładnie ten - wyszczerzył zęby w uśmiechu i zaczął gdzieś iść.
Poszliśmy za nim. Jesteśmy na wrogim terenie, a on na swoim, więc nie zostaje nam nic innego.
- Bym zapomniał - chłopak pstryknął palcami. - Nie mają tu czujników energonu, a to znaczy - Bumblebee transformował się. - No właśnie.
Zack uśmiechnął się i wsiadł za kierownicę, a ja obok.
- Jesteś skończonym debilem - powiedział poważnie Bee.
- Też cię lubię, stary - Zack złapał za kierownicę i powoli ruszył po betonie w budynku.
Dojechaliśmy do jakiejś bramy gdzie przywitał nas metalowy strażnik. Zack pokazał mu swój tatuaż i oficjalnie wjechaliśmy do przyziemnej bazy Decepticonów. Podjechaliśmy do kolejnego strażnika.
- My na skanowanie - powiedział Zack.
- Jasne, a tamta dziewczyna? - zapytał strażnik.
- Moja dziewczyna coś jeszcze? - powiedział obojętnie.
- Nie - odparł strażnik i odjechaliśmy.
Spojrzałam na niego.
- Nie jestem twoją dziewczyną - powiedziałam i założyłam ręce.
- Wymiękasz - uśmiechnął się pewnie.
Czy tylko mnie wkurza jego zachowanie?
Stanęliśmy przed jakąś bramą. Spojrzałam na Zack'a. Złapałam go za koszulkę pocałowałam krótko. Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony moją nagłą zmianą planów.
- Nigdy więcej nie mów, że wymiękam - rozkazałam i puściłam go.
- Jak znowu będę mógł liczyć na coś takiego to będę to powtarzał codziennie - uśmiechnął się, a ja wytknęłam mu język.
Wielka brama otworzyła się, a my powoli przez nią przejechaliśmy. Proszę, proszę. Kogo moje oczy widzą? W zasadzie nie wiem kogo, pierwsze Cona na oczy widzę. I znowu pytanie kim ona jest, i znowu odpowiedź moją dziewczyną.
- Nadal nią nie jestem - mruknęłam bardziej do siebie niż do niego.
Przejechaliśmy przez kolejna bramę i w końcu znaleźliśmy Olivię. Drepczącą po pokoju jakby na kogoś czekała. Schowałam się, a Zack wysiadł z auta.
- Co tu robisz? - spytała wystraszona.
- Jestem sobie - odpowiedział Zack. - A ty?
- Czekam na Starscream'a - powiedziała niewiele myśląc.
- Po co? On jest paskudny - skrzywił się.
- Muszę mu powiedzieć o waszych planach - powiedziała.
- Aha - mruknął Zack i wrócił.
Zamknął za sobą drzwi.
- I tyle? - zdziwiłam się.
- Zapisze kordy. Jeśli Bee się transformuje znajdą go, a on sam jeden sobie nie poradzi. Jak przyjdzie reszta zrobią niezłą rozwałkę i też przegramy, kumasz czacze, mała? - zapytał i wpisał Bumblebee współrzędne tego miejsca.
- Po pierwsze: Ani trochę. Po drugie: Nie nazywaj mnie tak - fochnęłam się.
Po jakichś piętnastu minutach wyjechaliśmy z budynku. Teraz zostało tylko wyjechać przez główną bramę. Ale coś mi w niej nie pasuje.
Kiedy przez nią przejechaliśmy włączył się alarm.
- Cholera! - krzyknął Zack.
- Przejmuje stery - powiedział Bee i przyspieszyliśmy.
Wjechaliśmy na jakąś drogę. Przed nami pojawił się Con w postaci auta tak samo jak za nami. Bumblebee zamiast zwolnić przyspieszył, i gdy już miał walnąć w bota, transformował się i skoczył w biegu, a my wylecieliśmy z krzykiem. Na szczęście Bumblebee złapał nas w porę w ręce i z powrotem transformował się w auto. Siedzieliśmy na swoich miejscach. Przez sekundę jechaliśmy na wstecznym, ale Bumblebee szybko zmienił kierunek obracając się z pełną prędkością i jechaliśmy już normalnie.
- Lamusy - mruknął Bee.
Znajdowaliśmy się na dwupasmówce. Za nami jechały dwa Cony. Nie najlepiej. Cony skręciły na prawy pas. Bumblebee zrobił to samo blokując im drogę. Auta skręciły na lewy pas. Chevrolet zrobił to samo. W końcu jeden samochód został na lewym pasie, a drugi zjechał na prawy. Camaro jechał po środku ulicy.
W końcu Decepoticony się wkurzyły i transformowały się. Bee także się transformował, a nas odstawił. Schowaliśmy się za mostem. Zaczęłam bawić się kosmykiem włosów ze zdenerwowania i strachu. O mało nie zginęliśmy!
Wreszcie odgłosy walki ucichły, a my wyszliśmy z ukrycia.
- Hej! Co to miało być?! - Zack zażądał wyjaśnień.
- Ej, przynajmniej nikt nie ucierpiał - powiedział Bee i transformował się w żółty samochód. Nagle jakiś Con spadł z drzewa. - On już tam wisiał - powiedział szybko.
Zaśmiałam się i wsiadłam do auta. Kiedy byliśmy w połowie drogi z radia odezwał się głos Cross'a.
- Gdzie wy jesteście? - zapytał.
- Już wracamy - powiedziałam.
- Szybko. Ogarnęliśmy zegarek twojego tatulka - powiedział i rozłączył się.
Wymieniłam z Zack'iem spojrzenia, a Bumblebee przyspieszył.
***
Od razu uprzedzam: Nie umiem pisać o miłości
1526 słów!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro