Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

!5. Louisa!

!Uwaga!
W poniższym rozdziale znajduje się opis ofiary morderstwa.

    To miejsce zawsze budziło w nim odrazę. Ten zapach śmierci, którego nie dało się pomylić z niczym innym. Nie dało się go też pozbyć. Wsiąknął w ściany i podłogę, w każdy zakamarek. Osiadał na ludziach, którzy tu pracowali. Zarażał ich. Tworzył z nich melancholijne trupy, które starały się zrozumieć śmierć, niezależnie od tego w jakiej postaci do nich przyszła. Nie ważne czy to dziecko, kobieta, czy mężczyzna. Rozcinali, mierzyli, sprawdzali i na koniec na nowo składali. Lekarze od śmierci na usługach kostuchy. Wciąż nie był pewien, czy powinien ich pracę darzyć szacunkiem i podziwem, czy jednak strachem i obrzydzeniem. Niezaprzeczalny był jednak fakt, że potrzebowali ich podczas dochodzenia. To oni mogli trafnie lub z pewnym prawdopodobieństwem opowiedzieć o tym, czego ofiara nie mogła już przekazać słowami. To ich opinia mogła być kluczowa podczas dochodzenia i późniejszej rozprawy.

    Spojrzał na młodą blondynkę, leżącą na stole. Trafiła tu dzisiejszego popołudnia. Jej nagie ciało było okryte materiałem. Jedynie twarz i ramiona pozostały odsłonięte, jakby ktoś się obawiał, że odebranie jej dostępu do powietrza, może być nieodpowiednie. Ale kobieta już nie była w stanie wziąć żadnego oddechu. Długie loki nie ukryły fioletowych śladów na jej szyi. Sine usta i drobne skaleczenia, odznaczały się wyraźnie na bladej twarzy i smukłych barkach. A jednak tym co przykuło jego spojrzenie, było naderwane ucho. Jakby zerwano z niego kolczyk. Już miał sięgnąć do włosów i odsłonić to niewielkie skaleczenie, ale się powstrzymał.

    Patolog zmierzał w jego stronę, więc odwrócił się do niego, pozornie tracąc zainteresowanie zwłokami. Chociaż właśnie o nich musieli porozmawiać. Znał go. Przedstawiał się jako doktor Phillip Ruth. Już niejednokrotnie pracowali razem. Nie dało się ukryć, że zawód lekarza sądowego nie cieszył się zbyt dużą popularnością i niewiele osób, tak naprawdę decydowało się na taki rozwój swojej kariery. Dlatego w mieście takim jak to, wszyscy zamieszani w tego typu śledztwa, dobrze się znali, albo przynajmniej o sobie wiedzieli. Uścisnął mu dłoń. Choć uścisk był mocny i pewny, to jednak lodowaty. Jego dłonie były zimne, zupełnie jak u jego pacjentów. Po wymianie kilku grzecznościowych zdań, mogli przejść do oględzin.

    Nienawidził tego, że musiał być przy tym obecny. Gdy pierwszy raz był świadkiem całej tej procedury, nie dał rady. Ciało było zmasakrowane po wypadku, a gdy zobaczył jak patolog wyciąga z niego organy, nie wytrzymał. Musieli przerwać, bo Anthony niemal wybiegł z pomieszczenia. Było mu niedobrze, potrzebował odetchnąć świeżym powietrzem. Powietrzem, które nie niesło by ze sobą zapachu trupa. To śniło mu się po nocach, trzymał wciąż ciepłe i lepkie organy. Pulsowały w jego dłoniach, jak odrębne, żywe organizmy.

    Później było lepiej... Każda kolejna godzina spędzona w prosektorium przyzwyczajała go do tego widoku. Wciąż nie był fanem tego rodzaju badań, ale już tak przesadnie nie reagował. Doktor Ruth zdjął biały materiał z ciała dziewczyny. W najlepszych okolicznościach, nad zmarłą powinny teraz stać dwie kobiety, które dokonałyby oględzin, ale wyraźnie braki w kadrach, nie mogły zapewnić jej tego komfortu. Musiała im wybaczyć, że po jej śmierci, nad jej nagim ciałem stali właśnie oni.

****

    Naprawdę nienawidził tej roboty.

    Wyszedł z prosektorium już godzinę temu, a jednak dalej czuł mdlący zapach zwłok w nozdrzach. Następne dni będą katastrofą. Przez oględziny miejsca zbrodni i zwłok prawdopodobnie będzie musiał wrócić do zażywania leków nasennych. Inaczej się wykończy. Nie potrafił myśleć o niczym innym, jak o lodowatym ciele znalezionym na terenie opuszczonego budynku. Lata temu, pewnie czułby gniew i niezdrową fascynację. Ale teraz... Był tym po prostu zmęczony. Miał dość. Sześć lat temu zaczął się wypalać i teraz nie pozostało po nim nic innego jak tylko spalona zapałka.

    Zatrzymał się na swoim miejscu w podziemnym parkingu. Z irytacją wyłączył radio, które tylko przyczyniło się do szumu w jego głowie, aniżeli do uspokojenia myśli. Ponownie opadł na fotel i pustym spojrzeniem obdarzył białą ścianę przed maską samochodu. Oczywiście, że jedyne co miał teraz w głowie, to obraz denatki, miejsca zbrodni i słowa patologa sądowego. To wszystko nieustannie krążyło w jego myślach. Wiedział, że podobny stan będzie trwał, aż do momentu rozwiązania sprawy, o ile w ogóle się to uda. W przeciwnym wypadku, ta masakra również będzie do niego nieustannie wracać w najmniej oczekiwanych momentach. Nie potrafił inaczej, a to był jego zasadniczy problem. Nie umiał się przełączyć z życia służbowego na prywatne. Jego praca zawsze była tam gdzie on. W przerwach od maniakalnego myślenia o toczonych śledztwach, dokładnie obserwował wszelkie podejrzane zachowania lub przesłuchiwał ludzi. Rozmową tego nie można było nazwać. Nie wymieniał się z drugą osobą doświadczeniami, czy wrażeniami, tylko wyciągał informację. Nie stosował tego typu dialogu jedynie względem obcych, bo też wobec znajomych, czy nawet rodziny.

    Odwrócił głowę w stronę fotela pasażera. Leżała tam czarna aktówka, kryjąca w sobie zdjęcia i opisy z miejsca zbrodni. Wiedział, że następne kilka godzin, spędzi nad analizowaniem tego wszystkiego. Bo choć nienawidził swojej pracy, to nie można mu było zarzucić, że się jej nie poświęcał. Robił nawet to, co nie zawsze leżało w jego obowiązkach lub to, co mógłby bez problemu zlecić komuś innemu. Poświęcał się, aż za bardzo. Co powtarzali wszyscy wokół i o czym sam doskonale wiedział.

****

    Minęło pięć dni od momentu, gdy Anthony odwiózł ją do domu. Tyle czasu też potrzebowała, aby wrócić do normalnego funkcjonowania po tym niekontrolowanym rozpadzie emocjonalnym. Przez ostatnie dni snuła się w pracy jak duch. Niejednokrotnie wyrzucała sobie okazaną przed Anthonym słabość, bo choć w jej oczach, inni mieli prawo do łez, niezależnie od płci, to samej sobie tego prawa nie udzielała. Nie potrafiła nad tym przeskoczyć. Nie potrafiła sobie wytłumaczyć, że przecież też może okazywać tego rodzaju emocje. Niestety, dla niej był to tylko powód upokorzenia i wstydu. W dodatku zwierzyła mu się z zachowań autoagresywnych. Na pewno uważał ją teraz za jakąś atencyjną idiotkę, której zależy tylko na tym, by inni jej współczuli i głaskali po główce. A przecież taka nie była! Wcale nie chciała się przy nim nad sobą użalać. To po prostu się stało. To wszystko przez alkohol... Obiecała sobie, że nie sięgnie już nigdy więcej po kieliszek. Że to ostatni raz, w którym pozwoliła sobie na takie upokorzenie. Jednak mówiła tak za każdym poprzednim razem. Biorąc to pod uwagę, można było uznać, że wcale sobie nie odmówi, gdy ktoś zaproponuje jej drinka. Teraz by się zgodziła. Po tych kilku dniach udało jej się odzyskać pozorną równowagę. Zamknęła się na emocje, które mogłyby mówić o jej słabości. Znów była rozrywkową, pewną siebie zołzą. A swoje poprzednie załamanie była skłonna zbagatelizować lub obrócić w żart. Ta zapłakana i zarzygana ofiara losu odeszła w niepamięć. Teraz była tą wersją siebie, którą najłatwiej było jej zaakceptować.

    Wyszła z domu razem z młodszą siostrą. Od kiedy Ivanna zaczęła zarabiać, czasem zabierała Sentę na pół dnia, by po prostu spędziły razem czas. Uznawała to za ważny element bycia starszą siostrą. Zwłaszcza, że nie zawsze tak dobrze się między nimi układało... I to z jej winy. Czuła wręcz potrzebę, aby odpokutować za lata, w których była dla niej największym koszmarem. Przez to teraz znalazły się w salonie gier, zbierając na automatach bilety, które w późniejszym czasie zamierzały wymienić na nagrody.

    Senta miała szesnaście lat, więc między nią a siostrą było siedem lat różnicy. Od dwóch mieszkały same z matką, po tym jak ich najmłodszy brat, Conrad, wyprowadził się do swojej dziewczyny. Nastolatka w tym roku miała zdać egzamin, od którego zależeć miała jej nauka na przyszłej uczelni. Oczywiście trochę się stresowała, jednak wszyscy wokół byli przekonani, że zda go na bardzo wysoki wynik. Była złotym dzieckiem w tej rodzinie. Była najmłodsza, nie sprawiała problemów w szkole, bardzo dobrze się uczyła. Matka pokładała w niej ogromne nadzieje. Według niej, Senta miała się kształcić w kierunku medycyny i dziewczyna bez większego oporu przyjęła tę rolę. Ciężko było określić, czy naprawdę tego chciała, czy po prostu nie wiedziała w jakim innym kierunku powinna zmierzać.

    — Dalej, musisz trafić w jackpot — dopingowała Ivanna.

    — No, na pewno — rzuciła nieprzekonana, zanim wprawiła kulę w ruch. Wpadła do dołka liczącego zaledwie piętnaście punktów — Ale i tak wygrałam więcej niż ty.

    — I tak nic ci to nie da. Dzielimy się nagrodą po połowie — wystawiła do niej język.

    Ostatecznie obie skończyły z dwoma mniejszymi nagrodami. Ivanna wybrała breloczek, a Senta jojo. Gdy później siedziały w jednej z kawiarni, wybierając najbardziej wymyślne kawy, miały okazję, żeby na spokojnie porozmawiać. Przed nastolatką stała wysoka szklanka kawy, udekorowana bitą śmietaną, karmelem i ciastkami w kształcie serduszek. Wyjęła jedno i je ugryzła zanim spojrzała na Ivannę. Zauważyła, że siostra ma zdecydowanie lepszy humor niż w ciągu ostatnich kilku dni. Wcześniej, jeśli nie była w pracy, to spędzała całe dnie w pokoju i niechętnie wdawała się w dłuższe rozmowy. Senta w tamtym czasie zajrzała do niej tylko kilka razy. Głównie po to, by zapytać, czy nie przygotować jej czegoś do jedzenia. Kobieta miała niezdrowy nawyk chodzenia spać w momencie, gdy była głodna, a to przyczyniło się do jej bardzo smukłej sylwetki. Pomimo tych siedmiu lat różnicy, Ivanna bez problemu mogła się wcisnąć w ubrania młodszej siostry, choć przewyższała ją prawie o głowę.

    Nie uszło uwadze Senty, że ten obniżony nastrój często wiązał się z jej poprzednim upojeniem alkoholowym. Wielokrotnie sugerowała jej, żeby piła mniej lub po prostu odpuściła sobie tego rodzaju wyjścia, ale siostra nie chciała jej słuchać. Zasłaniała się słowami, że wcale tak często nie pije i nigdy w samotności, więc w swojej opinii nie widziała żadnych zastrzeżeń. Senta nie mogła zrozumieć jej podejścia. Może była po prostu za młoda, by dostrzec pozytywy upojenia alkoholowego, albo wynikało to z tego, że jej jedyna styczność z tą substancją, wiązała się z pijanym rodzeństwem. Raz była to zapłakana Ivanna, która krzyczała i klęła na samą siebie. Innym razem Conrad, który się zataczał, zaczepiał przypadkowych ludzi lub wdawał w awantury. To wcale nie wyglądało zachęcająco, a jednak obie te osoby zawsze były pozytywnie nastawione na kolejne imprezy. Naprawdę tego nie rozumiała.

    — Jak było ostatnio? Poznałaś kogoś fajnego? — zapytała Senta.

    — No... Tak szczerze, to nie byłam ze znajomymi — przyznała się, co spotkało się z zaskoczonym spojrzeniem jej siostry — Poznałam jednego faceta i to z nim się wtedy widziałam.

    — Okłamałaś mnie? — zapytała przesadnie obruszona — Ale co to za facet? Podoba ci się?

    Kobieta wzruszyła ramionami i napiła się kawy, zanim odpowiedziała:

    — Spoko ziomeczek.

    — Zawsze tak mówisz.

    Senta była tym nieco znudzona. Ivanna poznawała całkiem sporo mężczyzn, czy to w pracy, na uczelni, czy na imprezie, ale jeszcze ani razu nie usłyszała, by którymś była zainteresowana. Za to chętnie opowiadała, gdy to czyjeś zainteresowanie było skierowane w jej stronę. Jednak kto by się nie starał, nigdy nie skłoniło jej to, by wejść z tą osobą w związek. Zastanawiała się jaki będzie partner jej siostry. Zwłaszcza po tym, jak kiedyś w żartach ustaliły, że Senta nie może się z nikim związać przed Ivanną. Jeśli mogła być szczera, to nawet ciężko jej było sobie wyobrazić siostrę z jakimkolwiek mężczyzną. Kobieta nigdy nie należała do dziewczyn zbytnio okazujących swoje zainteresowanie względem drugiej osoby. Przewracała oczami na wszelkie czułości innych par, których była świadkiem i przede wszystkim nieznosiła dotyku. Senta nie pamiętała, by została przez nią przytulona, gdy była jeszcze dzieckiem, a co dopiero teraz. To nastolatka zazwyczaj inicjowała kontakt fizyczny, który też nie był zbyt inwazyjny. Czasem opierała głowę na jej ramieniu lub chowała jej zimne dłonie w swoich. Ivanna kiedyś powiedziała, że na początku było to dla niej nienaturalne, ale z czasem się przyzwyczaiła i nawet to polubiła, chociaż wciąż nie szukała tego typu bliskości. Dziewczyna oswoiła ją ze swoim dotykiem na tyle, że tak naprawdę była jedyną osobą w ich rodzinie, która mogła naruszyć jej przestrzeń prywatną, a Ivanna przy tym pozostanie swobodna i spokojna. Gdy bracia zarzucali jej rękę na ramiona, albo matka starała się przytulić, kobieta albo przed tym uciekała, albo sztywniała i wyraźnie się dystansowała. Od dawna dla wszystkich było jasne, że z Ivanną po prostu nie wchodzi się w kontakt fizyczny. Choć nie każdy z nich wiedział z czego dokładnie wynikała jej niechęć. Senta na przykład, mogła się tylko tego domyślać, po niektórych pijackich wyznaniach jej siostry.

    — Co mam ci niby powiedzieć? Po prostu był spoko — upierała się.

    — No, ale w ogóle ci się nie podobał? — dopytywała.

    — Nie wiem, no... Wyglądowo nie był zły.

    — Masz jakieś jego zdjęcie? — zainteresowała się, ale w odpowiedzi otrzymała kręcenie głową.

    — Poza tym, jest trochę za stary.

    — Ile ma lat?

    — Pewnie jest już po czterdziestce — rzuciła niby obojętnie, ale dokładnie obserwowała reakcję Senty na tę rewelację.

    — Co? Nie no, Ivanna, to trochę za dużo. Lepiej nie — była zaskoczona i nawet tego nie ukrywała.

    — Wiem, dlatego ci mówię, że to tylko spoko ziomek — gdy wróciła do niego myślami, trochę żałowała, że zablokowała jego numer. Po tym jak już się uspokoiła, mogła otwarcie powiedzieć, że zachował się względem niej w porządku. Może powinna się do niego odezwać? Przeprosić? Podziękować? Nie była pewna — Ale to nieważne. Jak tam w szkole, działo się coś ciekawego w ciągu ostatnich dni?

    Senta miała wrażenie, że tak naprawdę nie zna swojej siostry. Kobieta była zbyt sprzeczna i zmienna w tym co robiła. Czasem ciężko było za nią nadążyć. Nie mówiąc już o tym, że sprawiała wrażenie, jakby grała siebie, a nie faktycznie była sobą. Wciąż jej nie rozgryzła. Jednak nic dziwnego, przez większość życia, nie miała z nią zbyt wiele wspólnego. Tak naprawdę zaczęły się poznawać dopiero cztery lata temu. Wcześniej żyły tylko obok siebie. Pod tym samym dachem, wśród tych samych osób. Musiała znosić jej oceniające spojrzenia i zawistne uwagi. Ależ jej wtedy nie znosiła.

****

    Papiery rozłożone na biurku, choć wydawały się leżeć w bałaganie, w rzeczywistości miały swój własny porządek. Anthony doskonale panował nad aktami, porównując do siebie podobne zbrodnie. To nic, że to bardziej robota śledczych. To nic, że była już trzecia nad ranem. I tak miał mieć tego dnia wolne. Druga nieprzespana noc go nie złamie. Najwyżej znowu zaśnie w fotelu podczas oglądania telewizji. Jednak teraz musiał być w pełni skoncentrowany, w czym pomagała mu czarna kawa zrobiona na podwójnym esspreso.

    Wstał z obrotowego fotela i przeszedł się po pomieszczeniu, by choć na chwilę oderwać się od papierów i nabrać do nich większego dystansu. Może wtedy dostrzeże coś co mu umyka, albo zorientuje się, że odpowiedzi szuka w złym miejscu. Zatrzymał się przy oknie. Mieszkał na siódmym piętrze, więc już na tej wysokości rozciągała się przed nim panorama miasta. Lubił ten widok. Odnajdywał coś uspokajającego w tych oddalonych światłach i budynkach o różnych wysokościach. Napił się kawy, gdy pod blokiem zatrzymała się taksówka, z której wysiadła pijana parka. Nie było w tym nic zaskakującego. W końcu to początek weekendu i późna pora. Para nieco chwiejnym krokiem udała się w stronę jednej z klatek schodowych. Kobieta zaśmiała się, odchylając do tyłu głowę i omal nie straciła przy tym równowagi. Mężczyzna obok niej ją przytrzymał i po wymianie kilku zdań, wyraźnie mieli się ku sobie.

    Anthony odszedł od okna, nie zamierzał być świadkiem, jak dwoje ludzi wymieniali między sobą czułości. Miał ważniejsze rzeczy na głowie. Na przykład brutalnie zamordowaną dziewczynę z ruin. To było coś, co wymagało jego uwagi. Jednak obserwując pijaną kobietę, nie mógł nie wrócić myślami do sytuacji, w której to on wrócił tu w środku nocy z pijaną Ivanną. Jego towarzyszka nie była w tak szampańskim humorze. Przeciwnie. Doświadczała załamania nerwowego i ataku paniki. Następnego dnia zadzwonił do niej, ale nie odebrała. Pozostawił jej wiadomość, aby oddzwoniła w wolnej chwili, jednak nie otrzymał na to żadnego odzewu. Później już nie miał okazji o tym myśleć i jeśli mógł być szczery, to nie miał teraz głowy do jej problemów. Nawet nie widział sensu w próbie odgrywania wsparcia, skoro wyraźnie odmawiała przyjęcia pomocy. Nie miał czasu na niańczenie małolaty, która ledwie zaczęła wchodzić w dorosły świat.

    Sięgnął po wydruk zdjęcia z miejsca zbrodni. Widniała na nim młoda, półnaga kobieta o blond włosach. Jej głowa była przechylona na prawy bok, a wokół niej rozlała się kałuża krwi. Pomimo urazu głowy, nie straciła przytomności, co skłoniło zabójcę do kolejnego okrutnego ruchu. Na bladej szyi znajdowały się ciemne ślady, będące wynikiem duszenia. Według patologa sądowego, to właśnie uduszenie było bezpośrednią przyczyną jej zgonu. Naskórek znaleziony pod jej paznokciami, sugerował, że próbowała walczyć ze swoim oprawcą. Jej zaciętość jednak wywołała u mężczyzny większy atak agresji, dlatego jej ciało było pełne mniejszych zadrapań i siniaków. Opuszczone do kostek spodnie wraz z bielizną i nasienie zebrane z dróg rodnych, sugerowały co było powodem brutalnej napaści. Dziewczyna została zgwałcona nie tylko przed, ale prawdopodobnie i po swojej śmierci. Był tylko jeden plus tej sytuacji, choć określenie go w ten sposób, wciąż brzmi okrutnie, to jednak przestępca zostawił wyraźny ślad na ofierze. Anthony zlecił wykonanie badań DNA i w ciągu najbliższych dni być może ta sprawa doczeka się swojego rozwiązania.

    Czekał na wyniki i miał cichą nadzieję, że komputer odnajdzie odpowiedzialną za to osobę w bazie danych. Choć kino akcji i thrillery czyniły ze zbrodniarzy prawdziwych geniuszy, to rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej. Osoby, które dopuszczały się przestępstw zazwyczaj nie mogły się popisać ponadprzeciętną inteligencją. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale Anthony miał nadzieję, że to nie będzie jeden z nich. Wtedy pozostawienie swojego DNA na miejscu zbrodni, byłoby prawdziwym zuchwalstwem ze strony przestępcy. Jakby grał śledczym na nosie, będąc przekonanym, że nie zidentyfikują go, pomimo posiadania takiej informacji. Jednak zgadywał, że sytuacja prezentuje się inaczej. Zakładał, że morderca, albo był nieświadomy tego, ile śladów po sobie pozostawia, albo przeliczył się, myśląc, że zdąży pozbyć się ciała, zanim trafi na nie policja. Ostatni raz spojrzał na zastygłą w bólu twarz kobiety, zanim odłożył zdjęcie. Udało się ją zidentyfikować. Na terenie budynku odnaleziono rzeczy, które potencjalnie należały do denatki. Na podstawie dokumentu tożsamości, skontaktowano się z rodziną. Ojciec kobiety, który zjawił się na rozpoznanie, potwierdził jej tożsamość.

    Mrucząc pod nosem przekleństwo, usiadł w fotelu. Upił kolejny łyk kawy i zanim ponownie sięgnął do akt, jego telefon wydał dźwięk, sugerujący pojawienie się nowej wiadomości tekstowej. Gdyby to była praca, telefon zacząłby dzwonić, dlatego spodziewał się, że na wyświetlaczu zobaczy imię brata. Pomylił się. Najwyraźniej przywołał ją swoim myślami, bo po pięciu dniach milczenia, napisała do niego Ivanna.

Ivanna: Sorry, że się nie odzywałam. Potrzebowałam kilku dni dla siebie

Anthony: Potrzebujesz o tym porozmawiać?

Ivanna: Nie. Nic mi nie jest

Anthony: Ale było.

Ivanna: Nic mi nie jest

Anthony: Znów uciekasz.

    Nie otrzymał na to żadnej odpowiedzi. Najwyraźniej nie zamierzała się przed nim odsłaniać. Rozumiał to, więc dłużej nie naciskał. Obnażenie się w ten sposób na pewno dla większości byłoby trudne. Jednak miał wrażenie, że oprócz unikania mówienia o tym, dodatkowo starała się przekłamać rzeczywistość. Nie miał pewności, czy robiła tak tylko względem innych, by odebrać im możliwość dalszego ciągnięcia tematu, czy robiła to też dla siebie, by samej sobie mogła wmówić, że problem nie istnieje. Co by to nie było, to nie była jego sprawa. Więc odłożył na bok telefon i znów wrócił myślami do zamordowanej Louisy. Zaczynała go już boleć głowa...

~~~~~~~~~~~

Hejka!

Przydało mi się czytanie książek napisanych przez lekarzy sądowych. Może i nie opisałam szczególnie dokładnie procesu oględzin, ale nie czułam się niepewnie, schodząc na ten wątek.

Niezmiernie się jaram faktem, że powoli zaczynam wam odsłaniać także umysł Anthony'ego. I że z nim będzie się też wiązała nieco kryminalna akcja. Mam nadzieję, że lubicie tego typu motywy.

To tyle na dziś,
Do następnego!

Pacia03

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro