Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog


Wodogrzmoty Małe

Dipper


Wraz z Meibel właśnie wróciliśmy po roku do Wodogrzmotów. Cieszyliśmy się bardzo. Nie mogliśmy się doczekać by tu wrócić. Ale teraz mam ochotę się zabić. Jak oni tak mogą. Gdyby nie ja to... Może zacznę od początku.

Wszystko zaczęło się już pierwszego dnia. Gdy dotarliśmy do Tajemniczej Chaty. Nikt nas nie witał co nas zdziwiło. Przecież wiedzieli że przyjeżdżamy. Weszliśmy do chaty i naglę usłyszeliśmy gromkie:

-WITAJCIE!

Wszyscy zaczęliśmy się witać. Wszystko było super gdy nagle dostrzegłem że wszyscy kleili się do Mabel. Ale nie zbyt mnie to dziwiło. Poszliśmy w końcu do salonu gdzie czekały przekąski. Początkowo miło się zewszystkimi rozmawiało. Jednak w pewnym momencie zauważyłem że jestem ignorowany a cała uwaga skupiła się na Mabel. Dobra spoko.To w sumie nic dziwnego co nie. Przecież zawsze była w centrum uwagi. Ale jesteśmy w śród rodziny więc czemu mnie ignorują. Przez jakiś czas siedziałem tak na kanapie pijąc kompot i rozmyślająci z lekka podsłuchując ich rozmów z Mabel. Nie wytrzymałem i wyszedłem. Nikt nawet nie zauważył. Poszedłem do lasu. Potrzebowałem samotności. Chodziłem tak z godzinę bez celu aż nagle wpadłem na coś twardego. Otarłem obolałą twarz i spojrzałem na to coś. Był to pomnik Billa.

Od razu odżyły wspomnienia. To on wywołał rok temu Dziwnogedon i wyrządził wiele złego. Chociaż w obecnej sytuacji trochę go rozumiałem. Postanowiłem przysiąść sobie pod pomnikiem po czym niespodziewanie usnąłem.

Nagle poczułem się dziwnie. Trafiłem do ciemnego czegoś. Wtem dostrzegłem w oddali coś świecącego. Nagle zniknęło. Potem znowuto światło tylko w innym miejscu. I znowu znowu znów .Cofnąłem się kilka kroków w tył i przystanąłem w miejscu lekko wystraszony. Nagle ktoś popukał mnie w plecy. Szybko się odwróciłem ale niczego już tam nie było. Odwrócił powoli głowę i skierowałem wzrok przed siebie a przed moją twarzą zobaczyłem postać małego złotego trójkąta z jednym okiem.

Odruchowo się od niego odsunąłem i lekko krzyknąłem. Ten się zaśmiał.

-Witaj Sosenko! - przywitał się ze mną, wyraźnie zadowolony, znowu mnie przezywając tym głupim przezwiskiem

- G-Gdzie ja jestem, czemu ty tu jesteś? - Pytałem zdenerwowany i zdezorientowany.

-To? - wskazał ręką na wszechobecną ciemność - To twoja podświadomość - oznajmił

-Co jak to? - Spytałem - Dlaczego tak tu ciemno?

-Wszystko zleży od tego w jakim jesteśmy humorze - powiedział latając wokół mojej głowy - Gdy mamy dobry humor tło jest białe ale gdy coś nas trapi robi się stopniowo coraz ciemniejsze - powiedział latając wokół mojej głowy- Z tego wnioskuje iż twój humor jest w dość kiepskim stanie - zauważył

-Nie twoja sprawa - odpowiedziałem zły

-Jak uważasz - odpowiedział i wzruszył rękami po czym odsuną się ode mnie troch i odwrócił plecami w moją stronę

-Co ty w ogóle robisz w moim umyśle, powinieneś być posągiem -oświadczyłem

-Zasnąłeś opierając się o mój pomnik więc mogę dzięki temu ztobą pogadać - powiedział i odwrócił się

-Ale mi się nie chce z tobą gadać - Odpowiedziałem i tym razem to ja się odwróciłem

-Tak to widzę - zauważył - Wiem! - Nagle krzykną unosząc palec do góry, a ja lekko się odwróciłem w jego stronę, po krótkiej chwili pstrykną palcem. Coś zaświeciło oślepiająco i po chwili, i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, stał przede mną na oko 16 letni chłopak o blond włosach z jednym złotym demonicznym lewym okiem i zielonym prawym zwykłym ludzkim. Miał na sobie złoty garnitur a pod nim białą koszule z czarną muszką a także czarny melonik na głowie. W ręce trzymał laskę na której końcu widniał niebieski niewielki diament - Teraz lepiej? - spytał

Patrzyłem na niego mocno zdziwiony.

-Cc co ty zrobiłeś? - spytałem

-Co to? - wskazał i popatrzył na siebie - Ja tylko pomyślałem że jak zmienię swą postać na bardziej ludzką to będzie nam się lepiej rozmawiało - powiedział gestykulując rękoma i chytrze się uśmiechając. A ja parzyłem na niego jak na tępaka. Westchnąłem.

-Dobra jak tak bardzo chcesz to możemy sobie pogadać -powiedziałem dając za wygraną

-Cudownie Sosenko! - krzykną i uściskał mnie a ja próbowałem się odniego odkleić

-Puść mnie ty Trójkącie! - krzyczałem próbując odepchnąć go od siebie

Puścił mnie a po chwili między nami pojawił się biały stół i dwa białe krzesła. Oboje usiedliśmy i nagle na stole pojawił się czajnik zherbatą i dwa kubki.

-Więc co takiego cię trapi Sosenko? - zapytał nalewając nam dokubków herbatę

-Myślę że nie musisz tego wiedzieć - odpowiedziałem biorąc doręki ciepły kubek

-Czyżby problemy rodzinne? - Spytał się retorycznie popijając herbatę

Popatrzyłem na niego lekko zdziwiony po chwili zdałem sobie z tego sprawę i postanowiłem się ogarnąć ale zdążył to wyłapać o czym świadczył jego chytry uśmiech.

-Czego się tak szczerzysz? - zapytałem

-Ty ich nienawidzisz prawda? - spytał prosto z mostu dalej się uśmiechając

-Co? - spytałem

-Myślisz że ich kochasz a tak naprawdę ich nienawidzisz - powiedział gestykulując i popijając herbatę

Patrzyłemna niego oniemiały i czułem jak narasta we mnie wściekłość.

-O czym ty mówisz ja..!. - nie dał mi dokończyć

-25 listopada zeszłego roku - oznajmił a ja spojrzałem na niego nie wiedząc o co mu chodzi - Powiedziałeś w tedy że chciałbyś aby nigdy nie istnieli - oznajmił na co ja zbladłem

-Tak ale... e.. po prostu byłem wściekły i tylko lekko przesadziłem- powiedziałem spuszczając głowę

-Nie wydaje mi się - powiedział -  nazwali cię beztalenciem, ofermą, przegraną życiową, twoi właśni rodzice - powiedział a ostatnie słowa zaakcentował po czym dokończył swoją herbatę - A dlaczego? - spytał retorycznie - bo dostałeś pierwszą w życiu pałę która aż tak mocno ci nie zaszkodziła 

-A ty niby skąd to wiesz? - spytałem podejrzliwie

-Widziałem - odpowiedział dalej się uśmiechając

-Jak to? - spytałem zbity z tropu

-Kiedy przejąłem twoje ciało, zapewne pamiętasz? - kiwnąłem głowąna tak - Umieściłem w tobie pewien czar dzięki czemu nawet uwięziony mogę cię obserwować ale już nie rozmawiać ani czytać w myślach - oznajmił

-To jawne naruszenie mojej prywatności! - krzyknąłem wściekły i zarzenowany

-Oj nie przesadzaj Sosenko tylko teraz bądź ze mną szczery -powiedział opierając się o stół

-A to niby dlaczego? - zapytałem udając obrażonego

-Bo wtedy powiem ci co jest powodem traktowania tak ciebie - oznajmił z chytrym wzrokiem i uśmiechem

Popatrzyłemna niego zaciekawiony.

-A jaką mam gwarancje że nie chcesz mnie sprowokować bym cię z tond uwolnił i byś znowu ukradł mi ciało by znowu rozpętać Dziwnogedon? - zapytałem podejrzliwy

-Gdyż po prostu już nie mam do tego prawa gdyż wiąże mnie moja osobista przysięga którą złożyłem sobie osobiście wiele setek lat temu - odpowiedział poważniejąc

-Nie rozumiem, wytłumacz - poprosiłem

-To właśnie wiąże się z tą nie chęcią ich do ciebie -powiedział

-W takim razie odpowiedz mi - powiedziałem zaciekawiony

-Ale najpierw przyznaj że ich nienawidzisz coś za coś, szczerość za szczerość - powiedział gestykulując a ja przez chwile się nad tym zastanawiałem. Nie wytrzymałem

-No dobra masz racje ale jak już to od dzisiejszego dnia co dowcześniej to nie jestem pewien - odpowiedziałem i nagle zrobiło mi się lżej na sercu, chyba miał racje

-Tak lepiej - rozpromienił się - No to opowiem ci nieprawdopodobną historie Sosenko - oznajmił

-Zamieniam się w słuch - powiedziałem niby obojętnie popijając herbatę

-Zapewne nie słyszałeś o starożytnym Imperium pochodzącego z nie istniejącego już kontynentu Mu który znajdował się w okolicach dzisiejszego Pacyfiku? - zapytał a ja kiwnąłem na znakże nie - Była to najstarsza cywilizacja w waszym świecie i najbardziej ucywilizowana, nawet ja miałem respekt do tych ludzi - powiedział co mnie zdziwił. On i respekt do ludzi? -  Ich wiedza była ogromna i byli o wiele bystrzejsi od dzisiejszych ludzi -opowiadał a ja słuchałem z zainteresowaniem - Umieli posługiwać się dosyć zaawansowaną magią i kontaktowali się  z innymi wymiarami w tym moim - powiedział po czym wskazał palcem na niebieski kryształ w lasce - Dostałem to od nich w prezencie jakieś 35 tysięcy lat temu - oznajmił z dumą

-Ale zaraz wtedy nie było jeszcze ludzi rozumnych więc jak... -przycisną mi palec do ust więc nie mogłem kontynuować

- Daj mi kontynuować - zabrał palca - Ludzie z innego wymiaru przybyli tu dawno temu, posiadali większą wiedzę niż ludzi dzisiejsi i to dzięki nim posiadacie to co posiadacie jednak magią już w większości tutejsi ludzie  nie umieli się posługiwać co doprowadziło do wojny gdyż byli trawieni przez zazdrość - przerwał na chwile - I tu na scenę wchodzi twoje poprzednie wcielenie - oznajmił

- Moje wcielenie? - zapytałem a ten przytakną

- Byleś w tedy młody dokładnie tyle lat ile masz teraz ale już w tedy w magii nie miałeś w sobie równych w śród ludzi i mówiono że dasz początek silniejszej generacji magów - oznajmił a ja patrzyłem na niego jak na obraz - Jednak pewnego dnia na polu bitwy przyszło ci walczyć z kimś kogo nie mogłeś walczyć, z własną siostrą która przeszła na stronę wroga - oznajmił

- Co dlaczego Mabel miała by.. - mówiłem ale znowu mi przerwał

- Twoją siostrą nie była w tedy Mabel tylko dzisiejsza Wendy a zdradziła bo była po prostu podstępną żmiją która przede wszystkim chciała władzy i manipulowała ludźmi wedle własnego uznania. Była potworem  - oznajmił a ja spadłem z krzesła ale szybko się podniosłem ten lekko zachichotał ale zignorowałem to

- Więc dlatego z początku chciałem ją poderwać bo czułem miłość braterską która nas niegdyś łączyła? - zgadłem

- Być może - wzruszy ramionami -  ale to ona odpowiada za upadek tego kontynentu gdyż zniszczyła święty portal, eksplozja która nastąpiła w wyniku przerwania połączenia z innymi wymiarami doprowadziła do załamania się płyty tektonicznej i zatopienia się większości lądu - oznajmił ze szczerym smutkiem - Wszyscy mieszkańcy na kontynencie zginęli a wcześniejsze eksplozje starły wszelkie ślady świadczące o obecności tej cywilizacji - mówił wpatrując się w przestrzeń - resztki waszego ludu tułały się budując przeróżne państwa : Ujgur, Imperium Ramy, Lechia, Persja itp. Wszystkie upadły i tylko Persja jest wam dzisiaj znana ale tylko dlatego że nie stosowała zaawansowanej magii która była wedle dzikich ludzi była bronią szatana, głupota - powiedział z odrazą - Inne były systematycznie i są systematycznie wymazywane z pamięci ludzi choć istniały dosyć niedawno i lepiej się w nich żyło niż w nie magicznych krajach - Mówił teraz z dumą

- Dobra ale czemu mnie nienawidzą? - zapytałem - I skąd wiedzą że ja to .. ja?

- Przed śmiercią upewniłeś się że magia pozostanie na tej planecie czym skazałeś się w oczach barbarzyńców na wieczne potępienie - powiedział z troską w głosie - To znamię które tu masz zrobił ci Ford obecnie twój wuj by ich podświadomości i dusze mogły cię gnębić gdybyś się przypadkiem odrodził, ich celem jest zapobiegnięcie tego byś coś w życiu osiągną by ci wmówić że jesteś zerem i nikim - mówił i podszedł do mnie gdyż zobaczył że jestem w szoku

- A kim była w takim razie w tedy moja obecna siostra? - pytałem ze zrezygnowanym wyrazem twarzy

- Była kapłanką i zarazem strażniczką świętego portalu lecz zdradziła wrogowi jak go zniszczyć mimo że byliście przyjaciółmi, może pod przymusem, nie wiem, ale na pewno żałowała i sama odebrała sobie życie - odpowiedział i podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu

- A ty niby czemu mi to mówisz co? - zapytałem z agresją na twarzy

Ten zabrał rękę i popatrzył w smutno górę.

- Też miałem kiedyś siostrę - to oświadczenie mnie wewnętrznie rozbiło - piękną białowłosą piękność, była władczynią czarnego ognia, który o dziwo dawał życie i leczył rany - Po jego policzku spłynęła łza - Była dobra dla tych dzikusów a oni najpierw ją zgwałcili a następnie nabili na pal - mówił a na jego policzku zaczęło się pojawiać coraz więcej łez - Ale to nie wszystko - spuścił głowę - Była twoją narzeczoną - Na te słowa i mi zachciało mi się płakać. Spojrzał na mnie ze łzami w oczach -  Jesteśmy niedoszłymi szwagrami - powiedział i lekko się uśmiechną

- Prze-przepraszam.... - Płakałem i czułem się winny

- To nie twoja wina Dipper - powiedział i otarł łzy - Z początku miałem do ciebie żal ale szybko sie ogarnąłem i zacząłem planowac zemstę na dzikusach - oznajmił

- Ale powiedz skoro nie masz mi tego za złe to po co był ten Dziwnogedon - zapytałem

- Po to by sprawdzić czy jesteś tak dobry jak kiedyś a przy okazji jak siłą woli dysponują ludzie i dzisiejsze wcielenia tamtych zbrodniarzy, ale głównie chodziło o ciebie - zaśmiał się - I powiem ci że przerosłeś moje najśmielsze oczekiwania mimo że magii nie używałeś - powiedział z dumą

- Dz-dzięki - zarumieniłem się - Ale to przecież nie ja cię pokonałem - zauważyłem

- Nie o to chodziło - oznajmił - chciałem sprawdzić jak byś sobie poradził w ekstremalnych warunkach to że mnie pokonaliście to był po prostu przypadek i moje niedopatrzenie - powiedział zażenowany

- Aha - rozumiałem co powiedział i teraz nad tym myślałem, a z zamyśleń wyrwał mnie jego głos

- A więc co Dipper? -zapytał 

- Ale co dokładnie? - nie zrozumiałem 

- Chcesz abym w swoim wymiarze nauczył cię magii byśmy razem mogli się zemścić- zaproponował - No dawaj naszej trójcę nic nie da rady - oznajmił 

- Chyba chciałeś powiedzieć dwujce? - poprawiłem go

- Nie trójce, tobie, mnie i mojemu młodszemu bratu - powiedział na co się znowu dzis zdziwiłem. Zdecydowanie za dużo dziś się działo

- TO TY MASZ MŁODSZEGO BRATA?! - Krzyknąłem na serio zdziwiony. Jak on ma wielką rodzinę

- O nigdy ci nie mówiłem? - zaśmiał się po czym poczuliśmy trzęsienie - Dobra chyba się budzisz, zabieraj swoje rzeczy Sosno a jak tu wrócisz to przyłóż dłoń do mojej kamiennej i wypowiedz tą frazę - podszedł do mnie i powiedział mi ją na ucho. Jakby niby ktos miał nas podsłuchać

Obudziłem się było już ciemno. Szybkim krokiem wróciłem do chaty gdzie wciąż trwała zabawa. Dalej nie zauważyli że mnie nie było. Naprawdę mnie nie lubią. Moje rzeczy wciąż leżały w przedpokoju więc je złpałem i wybiegłem z Chaty. Na skraju lasu jeszcze ras zerknąłem na Tajemnicza Chatę po czym pobiegłem do pomnika Billego.

Dotarłem w końcu na miejsce. Złapałem rękę posągu i wymówiłem fraze którą o dziwo zapamiętałem. Z pomnika zaczęło wydobywać się światło a po chwili wybuchł z ogłuszającą i niszczycielską siłą powalając kilka Sosen. Cud że mi nic się nie stało tylko mnie przewróciło.

Podniosłem się i zobaczyłem przed sobą ludzka postać Billa na co się uśmiechnąłem. Podszedł do mnie. Uśmiechną się i otworzył jakiś złoty portal. 

- To co idziemy? - zapytał i wyciągną w moją stronę rekę 

Jóż chciałem ja chwycić kiedy za sobą usłyszałem krzyk Mabel.

- DIPPPER! - Krzyczała

- O czy to nie nasza fanka puchowych bluz - powiedział Bill kąśliwie

- Odsuń sie o mojego brata ty Trójkącie - powiedziała

- O skąd wiedziałaś że to ja? - zapytał sie serio zdziwiony

- Tylko ty byś się tak nie stylowo ubrał - powiedziała na co Bilowi mina zbrzydła a ja parskłem śmiechem ale gdy na mnie spojrzal złowrogim wrokiem uspokoiłem się.

- Pogadałbym z tobą jeszcze trochę ale czas nas goni, chodź Dipper - powiedział a ja trochę niepewnie wstałem i ruszyłem w stronę portalu

- Nie bracie nie idź, nie wiem do czego cię zmusza ale nie rób tego - oboje się z tego zaśmialiśmy na co ona się przeraziła

- Ale ja go do niczego nie zmuszam on dobrowolnie mnie wypuścił - powiedział demon i ruszy w stronę portalu

- Nie wierzę - spojrzała się na mnie - Dlaczego Dipper? - spytała ale nic nie odpowiedziałem i od razu przekroczyłem portal do innego świata słysząc tylko głośnę - DIPPPERR!!!!!!! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro