Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Co do jasnej Anielki się tu wyprawia! Dwóch Dipperów! Od kiedy ja mam dwóch braci. Stop! Mabel myśl logicznie! To sen. Zmęczona wszystkim zasnęłaś w kuchni lub innej części domu. To nie dzieje się naprawdę. Nie dzieje. Prawda...?

A jednak się działo! Początkowo stałam jak sparaliżowana a czas dłużył się niemiłosiernie aż w końcu powoli zaczęłam instynktownie się cofać lecz wpadłam da drugiego Dippera który stał centralnie za mną. Pisnęłam ze strachu nie wiedząc co robić. 

- A gwiazdeczka gdzie chcę uciekać? - Spytał Dipper sarkastycznie rozbawiony stojąc tuż za mną

- Zostaw ją, jest nam jeszcze potrzebna - Powiedział poważnym i ciepłym głosem ten prze de mną

- Oj, no Sosenko! - Zajęczał ten za mną - Daj się trochę zabawić - Wyjęczał błagalnie ale ten spojrzał na niego karąco 

- Sosenka? - Spytałam cicho sama siebie ale i tak mnie usłyszeli, w końcu niemal stykałam się głową z ich torsami

- Hehe - Ten za mną zachichotał - Może w końcu skończymy tą maskaradę? - Spytał

- Ta... myślę że to najwyższy czas - Przyznał

- Świetnię! - Złączył ręce, coś zabłysło i w miejscu Dippera stał przystojny blondyn z opaską na oku, czarnym meloniku, złotym garniturze i czarnych spodniach i pantoflach

- Kim.. jejejjesteś? - Spytałam przerażona a ten uśmiechną się szeroko

- No co ty, gwiazdeczko, nie pamiętasz mnie? - Udawał zranionego - Na przecież to ja, twój ukochany Bill Clipher 

Serce zaczęło mi walić jak oszalałe ze strachu! Co tu się odwala nic nie rozumiem. Poczułam jak tracę władzę w nogach i ostatnie co pamiętam to jak łapie mnie Dipper stojący prze de mną.

Ford

Przeszukałem chyba cały las i nikogo nie znalazłem więc postanowiłem poszukać w mieście. Było już ciemno i nikt nie chodził po ulicy. No prawie.

- Pan Ford? - Z za zakrętu wyszła Wendi - Co pan tu robi o tej godzinie? - Spytała zaskoczona

- Mógłbym cię zapytać dokładnie o to samo? - Spytałem żartobliwie

- A t k po cimaku narkotykami handluje - Mina mi zrzedła na co ta się zaśmiała - Spokojnie, żartuje - Kamień z serca

- Eh, po prostu szukam Stana, nie widziałaś go może? - Ta pokręciła głową

- Niestety nie - Odpowiedziała - A co?

- Bo wyszedł dobre kilka godzin temu i nie daje znaku życia - Odpowiedziałem jej i nagle podjechała do nas czarna elegancka Limuzyna a z niej wysiadło dwóch gości w czarnych garniturach i czarnych okularach. "No nie! Mam nadzieje że to nie Federalni!"

- Pan Ford Pains? - Spytał jeden z nich

- A wy to kto? - Spytałem bez ogródek

- Uda się pan z nami - Oznajmił drugi 

- A to niby dlaczego? - Spytałem trochę agresywnie 

- Jeśli ceni pan sobie życie pana brata... - Dalej kazał mi samemu się domyślić 

- Co żeście mu zrobili dranie - Już chciałem się na nich rzucić ale powstrzymała mnie Wendi

- Spokojnie panie Ford! - Uspokoiła mnie 

- A więc? - Przez chwilę myślałem nad tym i w końcu kiwnąłem głową na znak że rozumiem - Doskonale - Otworzył drzwi i wpuścił nas do środka

- Chwila, dziewczyno, a ty gdzie!?

- Przecież nie zostawię pana samego - Powiedziała a kiedy już wsiadłem dodała - Ktoś musi pana chronić

- Chronić? Przed kim?

- Przed panem samym - Powiedziała z psotnym uśmiechem 

- Nic przez te wieki się nie zmieniliście - Powiedział ktoś 

Okazało się że w limuzynie jest ktoś jeszcze. Chłopak o błękitnych włosach i garniturze. Kogoś mi przypominał.

- Kim jesteś? - Spytała Wendi a ten spojrzał na nią przeszywającym wzrokiem 

- Dowiesz się w swoim czasie "zdrajczyni" - Zaakcentował ostatnie słowo bardzo wyraźnie 

Przysunąłem się do Wendi i powiedziałem jej na ucho:

- Kto to? Znasz go? - Lekko pokręciła głową

- Nie ale - Spojrzała na niego - Mam dziwne wrażenie że gdzieś go widziałam - Powiedziała 

- Mam to samo - Przyznałem 

Dalsza część podróży przebiegła we względnej ciszy. W końcu dojechaliśmy do jakiegoś dużego opuszczonego domu. Przed bramą czekało na nas dwoje kolejnych ludzi w garniturach. Tylko że ci mieli w rękach Kałachy! "Mam nadzieje że to nie są jakieś porachunki ze znajomymi Stana z tego całego półświatku". Powoli wyszliśmy z samochodu i w eskorcie teraz czterech uzbrojonych ludzi i jednego w garniturze ruszyliśmy ku domowi. Widać było po wnętrzu że od dawna jest opuszczony. Zeszliśmy do piwnic. Ze zgrozą zobaczyłem tam nie tylko Stana ale także Pacyfike i Mabel!

- Co tu się odpiepsza! - Krzyknąłem 

- To przeznaczenie - Powiedział dobrze znany mi głos - To przeznaczenie - Spojrzałem w bok i zobaczyłem Dippera w eleganckim garniturze

- I zemsta - Powiedział chłopak który wyszedł z za Dippera i był łudząco podobny do niebiesko włosego tyle że ten miał złote włosy i garnitur

- I zemsta - Powtórzył Dipper

- O co tu chodzi?! - Spytałem przerażony bardziej niż powinienem a ten powoli podszedł do mnie i zatrzymał się dwa kroki ode mnie

- Już niedługo wujku - Powiedział spokojnie wzrokiem pozbawionym uczuć - Już niedługo wszystko się wyjaśni 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro