Rozdział 37
Po zrzyganiu się dwukrotnie miałam kolejną wizję w łazience o kotce która chowała jedzenie pod wanną i dopiero wróciłam do salonu gdzie wszyscy czekali niecierpliwie by dowiedzieć się co ze mną. Jakie to urocze...
- Jak się czujesz?
Standardowo. Źle... ale co będę ich zadręczać.
-Kurek wizji odblokowany. Teraz będą się sypać póki nie oddam mocy.
Odetchnęłam wiedząc że tak naprawdę nie mam pojęcia jak długo to będzie teraz trwało. Skoro zawsze przerywałam to rytuałem to co powstrzyma wizje teraz? Co jeśli fakt że nie oddam magii skończy się tym że wizje też się nie skończą?
Machnęłam głową w stronę książki którą podrzuciła tu Magda jak mnie mam i widząc że inni poszli za moim wzrokiem wytłumaczyłam.
- To nie jest żadna z waszych książek. Magda, obdarowana z kręgu podrzuciła to by rejestrować przepływ magii przez barierę Anety. Nie jest w żaden sposób zagrożeniem... ale lepiej byście wiedzieli że była tu razem z Kamilą nie więcej niż miesiąc temu podczas waszej nieobecności. Jeszcze przed tym jak ja się pojawiłam. Ale to z mojego powodu prawdopodobnie...
Sięgnęłam po koc by się nim okryć i położyć ale zatrzymałam się w ostatniej chwili czując ciepło jakie od niego biło. To mogło znaczyć że przywoła wizję. Na nowo uczyłam się działania mojego daru i instynktu więc nie mam pojęcia czy tak to działa. Ale jeśli jestem w stanie wyczuć wizję zanim się pojawi... to już sukces.
- Powinnaś się położyć. Wezwałem już lekarza... zna się trochę na waszej magii.
Ta. Pamiętam. Zna naszą nazwę i ma super długopis z zaklęciem Tiangshi. Powoli podeszłam do kanapy i wyciągając ręce odczułam dokładnie to samo co podczas sięgania po koc. Odetchnęłam zdając sobie sprawę z tego że bez rytuału... nie dam rady.
- Adrian...
- Nie.
Kurwa! Gdyby nie bariera najchętniej potraktowałabym go odbiciem lustrzanym. Niech poczuje co znaczy mieć wizję, niech poczuję co znaczy wyczuwać ja na każdym kroku. Chciałam wykrzyczeć że to bez sensu, że nie ma racji. Ale jedyne co zrobiłam to zacisnęłam mocniej szczękę spuściłam wzrok i zajęłam miejsce na krześle które wydawało się akurat nie chętne do dzielenia się ze mną swoimi emocjami.
Wszyscy w ciszy opuścili pokój wracając do swoich zadań. Prócz driady która biorąc do rąk magiczną książkę skrzywiła się do niej jak do spleśniałego sera. Świetnie. Kurna świetnie.
-I myślisz że po co to tu zostawiły?
Nie skupiaj się Ala, nie myśl za mocno, nie wracaj do wizji...
- By zbadać działanie twojej bariery. Chcą ja chyba wykorzystać na swoją korzyść. Wzmocnić przepływ magii zamiast go hamować.
Driada ponownie skrzywiła się zerkając na przedmiot o którym mowa po czym po prostu odłożyła ją na miejsce. Acha. Kompletnie ją nie obchodzi że ją szpiegują. Dobrze wiedzieć.
- Adrian mówił byś się położyła. Może lepiej posłuchaj?
Właśnie to Aneta robie wyobraź sobie. Odpoczywam z dala od kanapy bogatej w wizję. Na moje milczenie dziewczyna jedynie westchnęła sfrustrowana po czym sama zajęła miejsce przy stole na innym takim samym krześle co ja.
- Słuchaj... mogę zrobić wywar który pomoże na mdłości. To nie to samo co ten wasz... rytuał ale zawsze coś. Uzgodniłam to już z alfą. Wystarczy że wyrazisz chęć.
Mdłości to początek góry lodowej. Na razie czułam się jedynie osłabiona i podatna na wizję. Nie chce sobie wyobrażać jak to wszystko działało by bez bariery lub podczas wciąż trzymającej mnie kary od ojca nocy.
-Na razie jestem w stanie to jakoś kontrolować, ale dzięki. Zazwyczaj było o wiele ciężej tyle że tam nie było tak dużo ludzi i tak wiele rzeczy z którymi są oni związani.
Driada o dziwo zamiast to olać zmarszczyła delikatnie czoło nieświadomie pokazując zainteresowanie i przysunęła się bliżej by słuchać dalej.
- Co masz na myśli?
Wszystko. Cały ten pieprzony dom w którym stało się więcej niż można by pomyśleć. Więc nie ma co gadać. Zamiast tego wykorzystam moment zainteresowania. Na moją twarz wpłynął delikatny uśmiech.
- Aneta powiedz mi czemu żaden z tu obecnych wilków nie posiada jeszcze partnerki? To dość... ciekawa sprawa skoro mają już po 23 lata przynajmniej nie? Zazwyczaj wilki już dołączając do watahy mają wybrankę... partnerstwo to kwestia czasu a tu...
Dziewczyna przez moment musiała wymyśleć o co mi chodzi po czym dołączając do mojego uśmiechu oparła się luźno o oparcie krzesła.
-A co? Któryś wpadł ci w oko?
Zmroziłam ją wzrokiem co było wystarczającą odpowiedzią.
- Dobra, dobra... luz. Nie możemy się teraz kłucić bo ci odwali. Wracając. Moja siostra była towarzyszką Adriana. Skoro nie żyję...
Kurwa i wszystko jasne. Czułam że jest dla niego kimś więcej. Towarzyszka to więcej niż partnerka. To swego rodzaju druga połówka. Część duszy którą się odnalazło. To... Wiktoria była samicą alfa. Zginęła zanim dała potomka co w wilczym kodeksie głupich praw znaczy że żaden z członków watahy nie może mieć dzieci... Wiem jak to brzmi... strasznie wręcz głupio jak całe te ich zasady. Ale jako że Wiktoria była połączona z członkami watahy oni odczuli jej śmierć bardzo mocno. Na tyle że ciężko im znaleźć partnerki. Tym bardziej że ciężko znaleźć kobietę która nie pragnie dzieci. Która wyrzeknie się tego.
- Współczuję.
Driada wzruszyła ramionami i dokładnie obserwując moją reakcje uśmiechnęła się ponownie.
- Wiesz... faceci nie mogą mieć potomka ale to nie tyczy się kobiet... Na co czekasz?
Prychnęłam by po chwili podnieść się z krzesła by poszukać miejsca do siedzenia bardziej w stylu łóżka.
- Mam ci przypomnieć że dotyk przywołuje wizję? Albo że zabiłam własnego ojca? Serio proponujesz bym znalazła kogoś kto będzie to tolerował? Powodzenia.
Kolejne dziwne zachowanie Anety dzisiejszego dnia. Kobieta posmutniała. Tak. Chyba nawet...
- Masz rację przepraszam.
Jasna makrelo pieczona! Ona mnie przeprosiła! Zatrzymałam się i nie ukrywając mojego zaskoczenia gapiłam się na smutną i naprawde współczującą mi driade. Ja na prawde tu oszaleje.
+++
Kolacją o dziwo był kebab. Antek zarzekał się że to po to by nie jeść codziennie pizzy za co oczywiście bym mu przywaliła ale ograniczałam kontakty do minimum. Jak można codziennie jeść tylko pizze i kebab? Nie żebym nie lubiła obu tych rzeczy. Wręcz przeciwnie, przed tym wszystkim całkiem lubiłam zjeść dobrą pizze ale teraz gdy widzę nie zaczęty kebab owinięty w sreberko tuż obok mnie na stole... jakoś nie chce mi się po niego sięgać.
- Może powinnaś poćwiczyć ?
Jęknęłam odchylając głowę do tyłu. Wilki próbowały pomóc, rozumiem. Ale nie będę ćwiczyć i męczyć się tylko po to by w czasie samej pełni nie mieć siły.
- Słyszałaś co mówił lekarz. Musisz zamknąć się na wpływ magii to jedyny sposób.
Jak? Jak kurwa mam to zrobić panie mądry?
- Uważaj bo posłucha lekarza.
Wojtek jak zawsze sceptyczny. Zmieniłam pozycję bo strasznie bolał mnie już tyłek od twardego krzesła. Od wizji zrobiłam kilka kursów by rozprostować nogi i wracałam na krzesło. To krzesło czyste od jakichkolwiek uczuć.
- Miałaby więcej możliwości gdyby dała mu się zbadać. Albo chociaż porozmawiałaby o tym co czuję. Ta kobieta już nie potrafi myśleć realnie.
Wojtek zaśmiał się na słowa blondyna na tyle głośno by zwrócić moją uwagę. On i śmiech... kojarzy mi się tylko z małym zaklęciem jakie miało mu utrudnić oddychanie. On sam... z własnej woli się śmiał... nie tylko mnie tym zainteresował.
- Co się ryjesz?
Beta pokręcił głową biorąc kolejny kęs kolacji i machając kebabem w moją stronę jakimś cudem szybko przełknął to co przed chwilą zagryzł.
-To co teraz widzisz to wierzchołek góry lodowej. Gdybyś ty ją widział wtedy gdy po nią pierwszy raz pojechałem. To była katastrofa. Dziewczyna nie umiała wejść po schodach. Prawie sturlała się po nich na dół.
Świetnie.
-Tak, tak śmiej się z biednej obdarowanej. Z chęcią zamienię się z wami. Co wy na to? Macie ochotę przyjąć na klatę osłabienie, zawroty głowy, ból i wizję? Z radością pośmieje się z was gdy będziecie mieli chociażby problem by odróżnić siebie od kaczki.
Ucichli. Nie jest mi do śmiechu. Jutro powinnam odprawić rytuał, pojutrze pełnia. Coraz bardziej się martwię, bo choć magii zebrałam mniej to wciąż jestem w jej posiadaniu... Wciąż chodzi mi to po głowie.
- Nie myśl o tym Ala.
Podniosłam pytający wzrok na alfę który do tej pory tylko w ciszy obserwował całe zajście.
- O czym mam nie myśleć? O pełni? O wizjach? Jeśli nie będę czujna natrafię na kolejne wizję. Przy pełni są najgorsze, najdłuższe... i pełne emocji.
- Kamila opowiedziała mi jak wyglądają te wasze wizję. To obrazy prawda? Dlatego tak ciężko wam je opisać. Widzicie w nich przyszłość? Przeszłość?
Więc mam nie myśleć o pełni... a on pyta mnie właśnie o pełnie... świetnie. Cierpliwie czekał aż odpowiem. Choć czułam że chce znać odpowiedź od razu. I że nie mogę tez milczeć. Nie lubię o tym opowiadać innym. Ale nie mogę nic nie powiedzieć. To alfa. Zadał pytanie...
- Nie chce o tym gadać
Wszyscy jak na zawołanie spuścili wzrok zapewne oczekując kary od alfy za moje nieposłuszeństwo. Coś w rodzaju zbesztania za złe słownictwo. Tak się jednak nie stało. Adrian rozluźnił się i uśmiechnął jakbym właśnie zrobiła coś co sobie zaplanował. Jakby nareszcie mnie rozgryzł.
- Nie widzisz tylko obrazów prawda? To nie jest mignięcie zdjęcia przed oczami? Ty wchodzisz do wizji. Jesteś jej częścią dlatego tak bardzo cię męczą.
Skąd mógłby to wiedzieć? Spuściłam wzrok na dłonie położone na stole. Złączyłam je już wcześniej ale dopiero teraz zdałam sobie sprawę że mocno je zaciskam. Moje milczenie stało się potwierdzeniem. Poczułam nie przyjemne ciarki na plecach jak gdyby... jak wtedy gdy obok jest Amelia i jej duchy.
- Mówiłaś kiedyś że widziałaś ten dom i kotkę w wizjach. Czy któraś przedstawiała pełnie?
Na pewno ta w której Adrian był gwiazdą. Kuchnia i okno znaczy się. Oprócz tego... kilka było ale żadna związana z pełnią.
- Jedna, owszem. Do czego zmierzasz.
Alfa wyprostował się zakładając ręce na siebie.
- Sądzę że boisz się tego co tam zobaczyłaś czy nie tak?
Rozluźniłam dłonie i poprawiając się delikatnie postanowiłam wypowiedzieć następne słowa wystarczająco pewnie i wyraźnie by nie było już żadnych wątpliwości.
- Adrian. Czuję strach przy każdej wizji czy przyszłej czy trwającej czy przeszłej. Nie ważne czy dotyczy puchatych króliczków czy śmierci. Nie mam na nie wpływu. Ale odczuwam wszystko co się w nich dzieje. Każdy element swojego i czyjegoś ciała. Każdą małą cząsteczkę przedmiotów jakie mijam lub dotykam. Natłok tego nie znika od razu... zostaje. Zostaje i nęka mnie a ja nie wiem dlaczego. Więc tak. Boję się tego co widziałam w tamtej wizji. Ale to się już wydarzyło. Podczas pierwszej pełni tutaj.
Milczał czekając zapewne aż dokładnie mu ją opowiem. Nie ma takiej opcji. Mimo to spuściłam wzrok podporządkowując się jego woli i postanowiłam to jakoś ominąć.
- Nie chce do tego wracać Adrian. Do niczego nie chce wracać.
Pochylił się teraz w moją stronę opierając się na swoim kolanie. Dokładnie studiował moje myśli po przez swego rodzaju alfią możliwość czytania z ciała.
- Więc jak chcesz pokonać strach nie mogą o tym powiedzieć?
Bawimy się w terapeute? To nie przejdzie. Kilku już próbowało i każdego załatwiałam w dokładnie ten sam sposób. Milczeniem. Więc nie mówiąc nic po prostu odetchnęłam i rozluźniając mięśnie na tyle ile teraz mogłam rozsiadłam się gotowa czekać na dalsze pytania na które nie odpowiem.
- Alicja.
Nie... nie rób tego panie Alfa. Alfowanie dziś nie działa. Ja nic nie mówię. Ja siedzę cicho.
- Boisz się że znowu będziesz widzieć swoją śmierć prawda? Tak jak mówiłaś. Nie jedną już przeżyłaś. Tego się boisz.
Nie zdołałam pohamować uczucia zaskoczenia. Nie mogłam nie podnieść wzroku na luźno oglądającego dalej telewizję Wojtka który zadał to pytanie. Obiecał nie mówić. Obiecał nikomu nie zdradzić o tym co mu powiedziałam. Miał rację przyżycie... i jego strata to największy strach jaki czułam.
-Miałeś nie...
- Ale powiedziałem. I co z tym zrobisz? Wyzwiesz mnie? Postanowisz walczyć? Oboje wiemy że nic ci to nie da. Bez sensu ukrywasz strach przed śmiercią. Każdy z nas boi się umrzeć.
Nie rozumie. Nikt nie rozumie tego co znaczy mój strach...
-czy którykolwiek z was kiedyś umarł? Nie ? Świetnie bo ja przeżyłam śmierć innych jak własną w całym moim życiu już setki razy. To nie jest coś o czym da się zapomnieć.
Chciałam się podnieść i wyjść i już prawie to zrobiłam gdy po moich plecach znowu przeszedł chłód. Nie jak przy wizji... jak przy duchach. Emocje uderzyły we mnie wraz z prawdopodobnym zetknięciem się z jednym z nich tak jak to bywa przy odwiedzinach medium. Ból... samotność... strach... w tym czasie Adrian wymienił znaczące spojrzenia z betą co znaczyło że jeszcze dziś Wojtek powie mu o wszystkim co wie w sprawie mojego życia i przyżycia. Świetnie.
- I co widziałaś? Co na przykład było tak straszne że nie potrafisz zapomnieć. Odłożyć to na bok i uspokoić siebie i swój dar.
Co było tak straszne? Uczucia jakie nasiliły się w moim ciele dokładnie przypomniały mi co takiego widziałam. Zanim zdążyłam pomyśleć odkręciłam się znowu do alfy i zbliżając się wypowiedziałam najprawdopodobniej najgorszy z możliwych przykładów.
- Widziałam Wiktorie. Byłam nią. Widziałam jej śmierć. Czułam jej śmierć! Umierałam razem z nią! Wiem co czuła, wiem jak cierpiała... wiem bo boli mnie to równie kurwa mocno. Czułam jej samotność. Odczuwałam jej pragnienia zmieszane z tęsknotą i pieprzoną śmiercią której mogła uniknąć.
Zatrzymał się a jego oczy pociemniały. Zadrżał podczas gdy inni podnieśli się gotowi do ucieczki bądź obrony.
- Nie powinnaś jej wspominać.
Oczywiście że nie powinnam ale taka jest kurwa prawda.
- Widzisz Adrian na samą myśl czujesz ból... czujesz swój własny. Ja czuje je wszystkie. Czuje twój ból, jej ból, mój ból na raz. Wiec nie mów mi kurwa że mogę zapomnieć. Nie wmawiaj mi że mogę się odciąć. Bo to tak nie działa. To nie tylko magia. To pamięć. To coś co będzie zawsze nie ważne czy teraz postanowisz mnie za to ukarać czy nie. Chciałeś znać odpowiedź to znasz. Wybacz jeśli ta prawda zabolała również ciebie.
=========================================================================
Em... dziś dość wcześnie wpadł rozdział i ze smutkiem muszę przyznać że czekają nas już tylko 4 :/ rzucie mi się trochę komplikuje na czym ucierpi moja ,,tworczosc".
Liczę jednak że was te cztery rozdziały nie zawiodą ;)
Pozdrawia, KasiaAS
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro