Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

Po zjedzeniu obiadu wszyscy zaczęliśmy oglądać telewizje. Najpierw leciał przez długi czas jakiś kabaret to się chłopaki co chwile śmiali. W sumie też lubię kabarety, zawsze wysłucham co mają do powiedzenia gdy zdarzy się taka okazja. W dodatku do tej pory moje życie kręciło się wokół sekty złożonej z kilku kobiet o dziwnych życiowych priorytetach. Raczej rzadko kiedy się śmiejemy, a już na pewno nie razem. Także miło było się pośmiać z towarzystwem. Nawet Aneta nie ukrywała rozbawienia niektórymi scenkami.

Po kabarecie Antek przełączył na jakiś program sportowy gdzie leciała transmisja z zawodów krajowych z siatkówki. To już mniej mnie ciekawiło więc chciałam wyjść ale w momencie kiedy zbierałam się by podnieść dupsko usłyszałam dzwonek telefonu.

Zaciekawiona obserwowałam jak Adrian wycisza telewizor a Wojtek odbiera połączenie.

-Tak?... świetnie... tak, od strony ojca... 19... zajmiemy się tym. Będziemy czekać.

Szybka rozmowa, mało słów a dużo informacji do przetrawienia. Atmosfera z radosnej natychmiast zmieniła się na poważną i mimo że nikt prócz mnie nie patrzył się w stronę bety to uczucie oczekiwanej odpowiedzi czy jakichkolwiek tłumaczeń była wręcz namacalna.

-No?

Adrian oparł się o oparcie kanapy i założył ramiona na klatce piersiowej wyglądając przy tym jak pan i władca. Bo w sumie był panem i władcą. Wojtek skinął delikatnie głową i również chowając telefon do kieszeni splótł ramiona.

-Będzie jutro, do tego czasu mamy zrobić podstawowe badania. Pobrać krew, zważyć, zmierzyć ciśnienie i tętno. Z racji że to od ojca zyskała geny wilka może być szansa na przemianę, ale dziewiętnaście lat to dużo jak na zmiany cielesne.

Mówili o mnie. Świetnie. Nie mogłam siedzieć cicho. Pytania od razu nasuwały się do głowy.

-Kto przyjedzie?

Chłopaki zbyli moje pytanie ale na szczęście jest z nami również kobieta. Alleluja!

-Lekarz. Przyjedzie sprawdzić w jakim jesteś stanie. Czy jest szansa by ci pomóc uwolnić wilka czy też umrzesz wyniszczona przez niego od środka.

Nie Alleluja. Driada sekundę potem była już w drugim pokoju. Jej smutek naciskał na mnie tłumiąc chęć wykrzyczenia czegoś w stylu. ,,Oszaleliście?!" Ta dziewczyna raczej nie zżyła się ze mną na tyle by czuć smutek na myśl że mogłabym umrzeć. Smuci ją więc ta sytuacja ale nie moja rola w niej. Musze zacząć łączyć puzzle tej układanki zanim zaczną oczekiwać ode mnie wycia co noc do gwiazd.

- Nie jesteś jakoś zaskoczona.

Ocknęłam się słysząc zdziwienie w głosie Antka i chwile później podniosłam się by iść za driadą bo uczucia tej kobiety interesowały mnie teraz bardziej niż próby wytłumaczenia wilkom jak wielkimi debilami są . Drogę jednak zastąpił mi nie kto inny jak Wojtek. Powinien robić za ochroniarza. Serio, idealnie się do tego nadaje. Duża klata, duże mięśnie, wysoki... i ten wzrok, zawsze patrzy na mnie z góry.

-Zostaw ją Ala. Musimy zająć się tymi badaniami.

Badaniami? No tak... waga, ciśnienie... bla bla bla. Bardziej obchodzi mnie to że chcą pobrać krew, a tego nie mogę zrobić. Jako córka nocy gromadze magie we krwi, złożyłam przysięgę jak każda Naoku że mojej krwi nigdy nikomu nie oddam. Jest w niej zbyt dużo magii. Spróbujmy jakoś z tego wybrnąć.

-Kobiety o wagę się nie pyta.

Beta delikatnie uniósł brwi jakby chciał zapytać czy serio myślałam że odpuści, po czym jakby nigdy nic wzruszył ramionami i wyszedł. Super. Może jednak dadzą mi spokój.

Moja nadzieje zniknęła tak szybko jak się pojawiła gdy wilkołak wrócił trzymając w ręku wagę.

-Nie pytam, sprawdzam. Stawaj i nie marudź.

Nie wieże. Dupek jaki. Reszta wydawała sie równie rozweselona co ja wściekła. Ten wieczór nie zapowiadał się spokojnie. A już zaczynałam się przekonywać do tego by dać sobie wszystko poukładać. To nie.

Cofnęłam się krok do tyłu mierząc się jednocześnie z wilkołakiem. Chciałam by powagę tego co usłyszy poczuł w kościach.

-Nie bierz sobie tego do serca Wojtek. Ale nie ma mowy bym dała wam pobrać mi krew wiec reszta tych absurdalnych badań też jest nie potrzebna.

Wilkołak uśmiechnął się spokojnie i delikatnie pokiwał wyrozumiale głową.

-Boisz się igieł czy mdlejesz na widok krwi?

Reszta zaśmiała się odkręcając w naszą stronę jakby zapowiadano właśnie najnowszą premierę filmową wyczekiwanego od lat filmu o super bohaterach, oczywiście nie ja byłam super bohaterką.

Mimowolnie zerknęłam na Adriana. Alfa nie zmieniał pozycji wciąż pokazując władze i zainteresowanie a ja jako jedyny normalny w tym pomieszczeniu wykręciłam oczami i postanowiłam spokojnie im to wyjaśnić.

-Obdarowani składają przysięgę że ich krew należy tylko do pana nocy. Tylko dla niego mamy prawo przelać krew, nawet przy zagrożeniu życiem stosuje się rytuały a nie badania.

Chyba do nich nie dotarło bo Antek zabuczał a beta znowu się uśmiechnął. Jeśli chcieli wytrącić mnie z równowagi to nieźle im idzie.

-Po prostu się boisz że jesteś jedną z nas. Przyznaj się.

Ciarki przeszły mi po kręgosłupie i nie wiem czemu mój wzrok na chwile znowu padł na Adriana . Wciąż nie zmienił pozycji ale tym razem zamiast się tylko przyglądać od razu złapał kontakt wzrokowy co przywołało moje uczucia z podwójną siłą. Oburzenie, głównie oburzenie chodź był też lęk. Moje ciało skupiło się na własnych odczuciach i mimo że chciałam stać prosto i nie ruchomo cofnęłam się do tyłu wciąż wpatrując się w oczy alfy. Nie podobało mi się to jak stara się mnie zdominować i to że w jakiś sposób to na mnie działało. Jego wyraz twarzy nawet na sekundę się nie zmienił ale w oczach widziałam pewność że wygrał. Delikatnie uśmiechnął się w moją stronę po czym skierował słowa do bety.

-Będzie spokojna, zróbcie badania.

Zdrętwiały mi palce u rąk i nóg ale wciąż byłam świadoma. Gdy chłopak znalazł się przy mnie z ciśnieniomierzem i zestawem do pobierania krwi, nawet nie wiem skąd je wytrzasnął... wyrwałam się z dziwnego stanu i znowu cofnęłam.

-Alicja...

Wciąż dziwne uczucie lęku wzrastało przykrywając frustrację i gniew jaki w tej chwili odczuwałam od kogoś innego. Nawet nie jestem pewna od kogo. Z lekkim wysiłkiem otworzyłam usta by znowu spróbować im to wytłumaczyć.

-Jeśli złamie przysięgę posądzą mnie o zdradę. Wyrzucą z kręgu, a tylko z nim mogę odprawiać rytuały potrzebne mi do przeżycia. Jeśli faktycznie nie chcecie zrobić mi krzywdy to to jest właściwy moment by to udowodnić.

Wszyscy przycichli więc doskonale słyszałam jak Adrian odbija się od szafy i kieruję kroki do wyjścia. Jego głos wciąż był spokojny, jakby od niechcenia.

-Więc jak mogłaś zrobić badania o których mówiłaś? Twierdziłaś przecież że robiłaś je kilka razy przed pełnią.

Skinęłam głową i rozluźniłam dłonie które jakimś cudem musiałam zacisnąć nawet o tym nie wiedząc.

-Najpierw musiałam mocno się natrudzić by zdobyć pozwolenie od kapłanki, wyznaczona przez nią lekarka pobrała próbki i zaraz po przebadaniu zostały zniszczone. Tak trzy razy. W trzy różne okresy czasu przed pełnią.

Alfa znowu spróbował spojrzeć mi w oczy ale tym razem od razu spuściłam wzrok. Oczywiście nie przejął się tym ani trochę a mogłabym powiedzieć że wręcz go to ucieszyło bo z pokoju wychodził jakimś radośniejszym krokiem.

Po chwili Kamil podniósł się z kanapy i zaoferował że odprowadzi mnie do pokoju. No może zaoferował to złe słowo... bardziej dobitnie przekazał mi że mam tam iść albo mnie zaniesie. Więc poszłam. Przestało mi się podobać siedzenie w jednym salonie z wilkołakami.

+++

Jak mogłam się spodziewać drzwi do mojego pokoju zaraz po tym jak Kamil mnie odprowadził zostały zamknięte na klucz a ja wraz z barmanem zajęliśmy stałe miejsca. On na fotelu ja na łóżku. Jak za starych dobrych czasów więzienia mnie tu w pełnie. Tym razem nie miał na szczęście strzykawki a ja nie miałam ochoty wymiotować. Mimo to nie było to miłe uczucie siedzieć tak w ciszy więc postanowiłam się odezwać pierwsza.

-Więc jak? Ja rzucam prace czy ty mnie wyrzucasz?

Momentalnie twarz wilkołaka rozjaśniła się i mężczyzna zaczął się szeroko uśmiechać.

-A dlaczego miałabyś odchodzić z baru? Aż tak mnie nie lubisz?

Wykręciłam oczami. Koleś się ze mną bawi. Ma mnie pewnie za wariatkę która nie wie co się z nią dzieje. Tak się składa że doskonale wiem co się ze mną dzieje. Mój dar jest tu wyciszony i naprawdę to lubię, czuje uczucia innych ale tylko gdy się na nich skupie. Znaczy to że coś go blokuje, jest zaporą która teraz daje mi większe pole do myślenia.

-Ala wiem że wydaje ci się to trochę... złe, ale to co robimy, robimy dla tego że chcemy ci pomóc. Sama nie wiesz jeszcze z czym masz do czynienia.

Prychnęłam kierując swój wzrok za firankę okna przy łóżku.

-Jestem córką nocy, ale i córką wilkołka i doskonale zdaje sobie z tego sprawę że coś mogłam po nim odziedziczyć, ale zamykanie mnie tu i zmuszanie do tego wszystkiego...

-Do czego cię przepraszam zmuszamy?

Zamurowało mnie. On serio się pyta? On... kurwa naprawdę?

-No do czego?

Kamil zmarszczył czoło i pochylił się do przodu skanując moją reakcje. To jakaś gra. Nie chce się kurwa bawić w żadne gry.

-Robisz ze mnie teraz idiotke?

Nie poruszył się dalej czekając na odpowiedź. A pieprzyć!

-Do czego? A na przykład to tego bym tu siedziała. Przypomnę że drzwi są zamknięte na klucz. Wcześniej też nie mieliście problemu by zamykać mnie w pokoju nad klubem pamiętasz? Zakazy, rozkazy... Za każdym razem jak spróbuje coś zrobić co wam nie pasuje Adrian i ten jego pieprzony dominantyzm w jakiś chory sposób... Nie mogę zrobić inaczej. Po prostu kurwa nie mogę.

Przez moment milczał po czym uśmiechnął się miło i na swój sposób mogło by to przynieść na myśl opiekuńczego faceta ale teraz uświadomiło mi to że coś poszło po jego myśli i coś mu uświadomiłam. Nie wiem co ale to wszystko było jednym wielkim błędem.

-Dominantyzm?

Przeniosłam wzrok na powrót za okno i nie odpowiedziałam na pytanie wilka. Nie jestem nawet w stanie odpowiedzieć. Nie mam pojęcia czemu tak nazwałam to co czuje gdy Adrian na mnie zerka, gdy jest obok bądź mówi do mnie. Nie lubię tego. A on robi to cały czas.
==========================================
Dzisiaj którzy, musicie mi wybaczyć 😅
Pozdrawia ;) KasiaAS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro