Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 9 ▼▲

△▽ APRIL ▽△

- Do szkoły? Że co? Ty?

- Tak. Mówię niewyraźnie czy jak?

Zamurowało mnie całkowicie. Demon, który jest tak potężny, że jednym skinieniem może zniszczyć planetę, w dodatku wie dosłownie wszystko, chce iść do szkoły.

- Ale chwila jak ty sobie to wyobrażasz? - Jakoś nie mogłam tego zrozumieć.

- Normalnie. Zapisać się do twojej szkoły i zacząć do niej chodzić. Chyba tak to właśnie wygląda, prawda?

- Ty nawet nie masz rodziców!

- Uspokój się. Już wszystko jest załatwione.

- Że co proszę? - O mało mi oczy z orbit nie wyszły, gdy to usłyszałam. - Jak to wszystko jest już załatwione? Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Jestem na niego trochę zła o to wszytko. Tylko trochę.

- Miałem zamiar.

- Kiedy?

- Właśnie teraz - uśmiechnął się. - Chodźmy już bo się spóźnimy.

- Ale... Ugh - ruszyłam za nim zdenerwowana i zdezorientowana. To będzie jakaś masakra, nie wiem co on tam nakombinował, ale to szaleństwo.

- Zapomniałaś, że ja jestem szalony - powiedział wesołym tonem głosu.

- Oh zamknij się.

Szłam kawałek przed nim, dość szybkim krokiem. W końcu zatrzymałam się, wzięłam głęboki oddech i zaczekałam aż do mnie dołączy.

- Właściwie to dlaczego chcesz chodzić ze mną do szkoły? - Zapytałam przyglądając mu się. Wyglądał jak zwyczajny nastolatek.

- Po prostu mi się nudzi. Liczę na jakąś rozrywkę.

- Nie wiem czy jakąś tam znajdziesz - zaśmiałam się.

°°°

- Witam w mojej szkole Cyferka - uśmiechnęłam się. Wyglądał na niewzruszonego.

- Dużo tu ludzi. - Stwierdził, gdy przemierzaliśmy korytarz.

- To jest szkoła. Czego się spodziewałeś? Chodź, przedstawię cię moim znajomym. Tylko błagam, zachowuj się jak człowiek.

- Niczego nie mogę ci obiecać - uśmiechnął się. Pokręciłam głową z politowaniem. Przecież to było oczywiste - pomyślałam.

- Hej wam - przywitałam się z moimi przyjaciółmi. - To jest mój kolega, w sumie to już się znacie.

- Cześć.

- Nie mówiłaś, że będzie chodził do naszej szkoły - wyszeptała mi do ucha. Wpadł Summer w oko. Będzie zabawnie, ona nie odpuszcza tak łatwo. - Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć?

- Bo ja sama nie wiedziałam. Uwierz mi, miał chodzić do innej szkoły - spojrzałyśmy w jego stronę. Mam nadzieję, że szybko mu się to znudzi i nie będę musiała go niańczyć. Westchnęłam ciężko usmiechając się do siebie. Kogo ja chcę oszukać?

- Właśnie wszedłeś na nowy poziom szaleństwa Cyferka - uśmiechnęłam się do niego.

- A ty razem ze mną April - odwzajemnił gest.

△▽ BILL ▽△

Wpadłem na pomysł, że zacznę chodzić z nią do szkoły. To odciągnie jej myśli od moich spraw. No i rzeczywiście trochę mi się nudziło.

Nie wiedziałem jak zareaguje na tą wieść, więc zaczekałem do ostatniej chwili. Wtedy nie miała już żadnego wyjścia i musiała to zaakceptować. Cieszyłem się, że udało mi się ją wkurzyć, uwielbiam to robić. Sprawia mi to nieopisaną radość.

- I jak ci się podobał twój pierwszy dzień w szkole? - Spytała, gdy już wróciliśmy do domu.

- W sumie to nie jest tam tak tragicznie jak czasami twierdzisz.

- Tak. Na początku wszyscy są dla ciebie mili, a potem nagle puf. Pokazują swoje parszywe oblicza.

- Czy ty próbujesz mnie nastraszyć?

- Tak trochę - uśmiechnęła się.

- Jesteś żałosna - zaśmiałem się.

- Sam jesteś żałosny! - krzyknęła rzucając we mnie jakimś małym owocem.

- Tak chcesz się bawić? Dobra. - Oblałem ją wodą, która znajdowała się się w dzbanku. Wyglądała przezabawnie.

- Przegiąłeś. - Patrzyłem jak wyciąga coś z lodówki. Oberwałem ciastem.

- Co to w ogóle miało być? - Spytałem ścierając słodki krem z twarzy.

- Ciasto - uśmiechnęła się, opierając o blat.

- Oh, tak cię to bawi? Sama sobie spróbuj - odpłaciłem jej pięknym za nadobne. - Teraz jesteśmy kwita.

- Bill ty wredna pokrako!

- Wiesz, ale żeby mnie od pokrak wyzywać. Wyglądam dużo lepiej od ciebie.

- Niech ja cię tylko dorwę - rzuciła się w moją stronę, a ja szybko przeskoczyłem na jej miejsce.

- Będziemy się tak bawić?

- Dopóki cię nie dopadnę.

- Złap mnie jeśli potrafisz - posłałem jej zadziorny uśmieszek.

Ganialiśmy się przez chwilę wokół stołu cali umazani kremem z ciasta. Gdy już miała mnie dopaść, zniknąłem i pojawiłem się za nią, a ona poleciała na ziemię.

- Ej to nie jest fair! - Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. W końcu i ona zaczęła się śmiać razem ze mną.

Leżeliśmy na podłodze w kuchni już od kilku minut.

- Co my tak właściwie robimy? - Zapytała.

- Leżymy na podłodze i zjadamy ciasto, które wylądowało nam na twarzach - zaśmiałem się.

- Trzeba będzie tu posprzątać.

- Ta, może potem - stwierdziłem oblizując palce.

Sam się dziwię, ale całkiem fajnie się z nią bawiłem. Naprawdę, całkiem fajnie. Spojrzałem na nią i przez chwilę miałem wrażenie, że popełniam błąd chcąc ponownie spróbować przejąć władzę nad tym wymiarem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro