▲▼ ROZDZIAŁ 18 ▼▲
△▽ APRIL ▽△
Gwałtownie się obudziłam, ciężko dysząc, zalana zimnym potem i łzami. Jednak zamiast być w zdezelowanym mieszkaniu Zack'a lub pałacu Billa, byłam w szpitalu. Otaczały mnie białe ściany, w rogu stała umywalka z szafką, a nad nimi wisiał telewizor. Za moim łóżkiem znajdowało się okno, za którym zielone liście drzew kołysały się na wietrze. Słyszałam ciche pikanie. Dostrzegłam jeszcze bukiet czerwonych róż stojących obok respiratora. Co się tak właściwie stało? - Zmarszczyłam brwi myśląc nad tym.
Nagle do pokoju weszła pielęgniarka, która praktycznie od razu po tym, jak mnie zobaczyła, wyszła.
- Witamy z powrotem - usłyszałam po chwili gruby, męski lecz przyjemny głos, który wyrwał mnie z rozmyśleń. - Jak się pani miewa panno... Evans?
- Myślę, że dobrze.
- Mam nadzieję. Po roku w śpiączce...
- Po roku!? - Pisnęłam przerywając mu. Bill coś ty mi zrobił?
- Niczego nie pamiętasz, co?
- Jak się tu znalazłam? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Cóż miałaś bardzo poważny wypadek.
- Jaki?
- Wpadłaś pod auto. I to dosłownie. Według tego co mi wiadomo, przechodziłaś przez jezdnię, gdy nagle nadjechał samochód i uderzył prosto w ciebie, a potem o mały włos nie zostałaś zmiażdżona pod jego kołami - mówił spokojnie cały czas coś sprawdzając. - Nadal nie mogę się tobie nadziwić - spojrzał na mnie.
- Dlaczego?
- Bo powinnaś już dawno nie żyć.
Na dosłownie ułamek sekundy serce mi stanęło. Nie wiedziałam co się dzieje. Czy to jakaś kolejna chora gra Billa? Chce mnie totalnie załamać?
Lekarz coś jeszcze powiedział i wyszedł. Chyba kazał mi się położyć, ale nie jestem pewna. Zresztą i tak nie mam zamiaru go słuchać. Pewnie jest tylko iluzją. To wszystko jest zapewne tylko iluzją.
Rzeczywistość to iluzja, a wszechświat to hologram - przypomniało mi się.
Próbowałam sobie to wszystko jakoś ułożyć. Analizowałam to, co się wydarzyło: Bill wrócił, spotkałam Zack'a, potem koniec świata; ostatnie co pamiętam to śmiech i chłopak leżący na ziemi w kałuży krwii.
I nagle budzę się w szpitalu gdzie jakiś pan doktor z lekką wadą wymowy mówi mi, że miałam wypadek. Tyle że żadnego wypadku nie było. Był koniec świata, kolejny Dziwnogeddon. W co ty ze mną pogrywasz Cyferka?
△▽ TIME SKIP ▽△
Zaczekałam do późnej nocy, kiedy to pacjenci zasnęli, pielęgniarki odpoczywają i nikt nie wchodzi mi cały czas do sali.
- Bill. - Powiedziałam cicho lecz stanowczo. - No dalej, pokaż się parszywcu. Wiem, że gdzieś tu jesteś i się ze mnie nabijasz. - Cisza. Żadnych dźwięków, żadnych świateł. Ciemność. - Bill. - Zawołałam raz jeszcze. Nadal nic. Spróbowałam jeszcze kilka razy, przy okazji dodając trochę epitetów do jego imienia.
Poddałam się. Gwałtownie runęłam na miękka, zielonkawą pościel. Wściekła i zdezorientowana jednocześnie, zasnęłam, wtulając się w dużą poduszkę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro