Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 11 ▼▲

△▽ BILL ▽△

- Mam nadzieję, że nikomu o tym nie mówiłeś - powiedziałem, gdy pracowaliśmy nad portalem.

- Nie. Nikomu. Przecież sam mówiłeś, że mam tego nie robić.

- Upewniam się. Ostrożności nigdy za wiele.

- Jasne. Rozumiem.

Minęło już kilka dni odkąd rozpoczęliśmy budowę. Póki co wszystko idzie gładko. April się niczego nie domyśla, a ja nadal chodzę razem z nią do szkoły. Nie jest to w sumie najgorsze, przynajmniej się nie nudzę i mogę mieć ją na oku. Ale pora z tym skończyć. Priorytetem jest teraz portal.

△▽ TIME SKIP ▽△

- Bill, chodź idziemy już.

- Nie idę z tobą.

- Co? Ale dlaczego?

- Znudziło mi się to.

- Nie możesz z dnia na dzień tak po prostu odejść sobie ze szkoły!

- Owszem, ja mogę - usmiechnąłem się.

- Wiesz co? Mogłbyś mi mówić wcześniej o takich rzeczach. - Wyszła trzaskając drzwiami. Nie rozumiem. Czym ją tak zdenerwowałem?

△▽ APRIL ▽△

Spodobało mi się to, że Bill chodził razem ze mną do szkoły. Sprawiał, że wszystko było jakieś bardziej fajne niż normalnie. A teraz tak nagle mówi mi, że mu się to znudziło. Pff... Głupi, wkurzający demon. Czasem tak mnie drażni, że po prostu nie idzie z nim wytrzymać.

Szłam ze spuszczoną głową, wściekła na niego. Naraz poczułam jak lecę na ziemię.

- Uważałabyś trochę. O mało co cię nie potrącili - obok siebie zobaczyłam znajomą mi twarz.

- Zack? - Zdziwiłam się lekko.

- Cześć - uśmiechnął się. Dotarło do mnie to, co stało się przed chwilą.

- Uratowałeś mnie... Dziękuję. Znowu.

- Musisz bardziej na siebie uważać April - pomógł mi wstać.

- Wiem, wiem. Zagapiłam się.

- Coś się stało?

- Mój... Przyjaciel. Zdenerwował mnie trochę.

- Pokłóciliście się?

- Nie ale on... Czasem mnie wkurza i bywa, że nie mogę z nim wytrzymać.

- No to chyba masz wesoło - zaśmiał się.

- Tak. Bardzo - zwłaszcza, że to demon, dodałam w myślach.

- Odprowadzę cię co?

- Jasne - uśmiechnęłam się.

Miałam obstawę do szkoły, więc nic sobie nie zrobiłam. Bill ma rację, muszę bardziej na siebie uważać. Ah, jak ja nienawidzę gdy ma rację. Pan wszechwiedzący.

- Ej April co jest? Chodzisz jakaś taka naburmuszona cały dzień?

- Bill. Denerwuje mnie. Dziś rano stwierdził, że zmienia szkołę. Ot tak. - Oczywiście nie powiem jej prawdy.

- Ale nie rozumiem, czym tak właściwie cię zdenerwował? Zmienił szkołę no to trudno. Jego decyzja.

- Bo on zawsze mówi mi o wszystkim w ostatniej chwili! Rozumiesz? Zmienia zdanie co pięć minut. Tym mnie zdenerwował. - Odetchnęłam głęboko.

- Hej, uspokój się. Jeszcze nigdy nie widziałam cię takiej zdenerwowanej.

- Eh... Masz rację. Muszę się trochę uspokoić. Co robisz po szkole?

- Nic właściwie - uśmiechnęła się.

- To pójdziemy na spacer.

- A nie miałaś iść do Natha?

- Miałam, ale jego mama stwierdziła, że jeszcze się od niego zarażę i da mi znać kiedy będę mogła przyjść.

- Miła z niej kobieta.

- I robi dobre ciastka - zaśmiałam się.

△▽ TIME SKIP ▽△

Wróciłam do domu w dużo lepszym humorze niż rano. Niestety widząc Cyferkę, moja radość szybko zmalała. Nie odezwałam się do niego.

- Dobra. Rozumiem, że teraz się na mnie obrazisz niewiadomo za co, tak? - Stał w drzwiach do mojego pokoju jedząc jogurt.

- Żebyś wiedział.

- O co ci chodzi co? - Spojrzał na mnie.

- O to, że ciągle zmieniasz zdanie. Dla ciebie nic poza tobą się nie liczy. Najpierw chcesz chodzić ze mną do szkoły, a teraz tak nagle oznajmiasz mi, że ci się to znudziło. Co jest z tobą do cholery nie tak Cyferka?

- Ale o co ci chodzi? Myślałem, że nie chcesz, żebym chodził z tobą do szkoły.

- Ale to polubiłam. Z resztą, powinieneś powiedzieć mi o tym wcześniej.

Kątem oka dostrzegłam zaskoczenie malujące się na jego twarzy.

△▽ BILL ▽△

Nie wiem dlaczego tak nagle na mnie naskoczyła. Ni jak nie jestem w stanie zrozumieć jej toku myślenia. Raz mówi to, a potem tamto. I niech nie myśli, że jest taka święta. Też czasami działa mi na nerwy, choćby tą swoją niezdarnością. Wiecznie trzeba jej pilnować, pomagać i ratować, jak małe dziecko. W ogóle jest taka miła dla wszystkich wokół. To jest denerwujące, gdy chce wszystkim dogodzić.

- Przepraszam - usłyszałem nagle.

- Że co?

- No przepraszam. Chyba z bardzo się uniosłam.

- Ja... Też... Przepraszam - nie wierzę, że to powiedziałem.

- Zgoda? - Uśmiechnęła się.

- Zgoda - odwzajemniłem gest.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro