Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35




Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Otwarłem delikatnie powieki, czuje czyjeś ręce na brzuchu, spojrzałem się delikatnie do tyłu. Leżał tam Zack, spał, tak słodko spał. Miał delikatnie rozchylone usta, powoli i cicho oddychając. Chciałem powoli wyrwać się z objęć demona, ale przez nieprzyjemne uczucie w głowie, było to niemożliwe. Gdy udało mi się usiąść. Złapałem się za głowę, co ja wczoraj robiłem? Olśnienie, podniosłem rękę i uderzyłem śpiącego chłopaka w głowę. Ten od razu wstał i się na mnie spojrzał zdziwiony z wyrzutem.

- To za to, że teraz mnie głowa boli! - huknąłem i z turlałem się na podłogę z łóżka. Szaro włosy był chyba trochę zdziwiony sytuacją, bo nawet się nie odezwał.

Usiadłem se wygodnie przed łóżkiem i udawałem obrażonego.

- Chris! - usłyszałem Zack'a nad mną - otwarłeś prezent?

- Nie - prychnąłem.

- To go otwórz w końcu - masz do mnie pretensje i co jeszcze, hmmm??? Spojrzałem na niego spod byka, co za debil...

- Kaca mam nie przeszkadzaj mi - odpowiedziałem, zdzierając kołdrę z łóżka.

- To nie musiałeś tyle pić - no zaraz nie wytrzymam, wstałem i w jednej sekundzie rzuciłem się na niego, przygwoździłem go do łóżka. Byłem zbyt pewny, trochę się zachwiałem, nawet bardzo, bo głową uderzyłem w jego głowę, ale go to chyba mniej bolało. Zrobiłem minę obrażonego dziecka i usiadłem na jego biodrach - i co to za mina, hm?

- Zamknij oczy - rozkazałem, zrobił to posłusznie - wyciągnij język do przodu - kolejny raz mnie posłuchał. Nachyliłem się nad jego ustami i namiętnie wbiłem się w jego usta. Zack oddał się mi, chyba pierwszy raz dał mi przejąć kontrole przy pocałunku, zazwyczaj to on to robił i nie dopuszczał mnie do tego. Słyszałem cichy pomruk chłopaka, jestem zadowolony z tej sytuacji, a teraz będę jeszcze bardziej zadowolony. Szybkim ruchem ugryzłem chłopaka jak najmocniej w język.

- AŁA! Za co kurwa?! - złapał się za buzie, ja zszedłem z jego brzucha i wstając na podłogę, ruszyłem w stronę łazienki.

- To było za upicie mnie... a to drugie za wszystko inne - drugą część zdania powiedziałem dość cicho, ale na tyle głośno by usłyszał. Nie patrząc na niego, wszedłem do łazienki się ogarnąć.

***

- Masz - chłopak stał nad mną, trzymając torbę na prezent, totalnie o tym zapomniałem. Siedziałem razem z Mike'em i Dylanem w salonie, oglądając coś w telewizji, bo za niedługo mamy trening. Wracając, spojrzałem się na chłopaka, trochę mi głupio, że zapomniałem o tym prezencie. Odebrałem prezent od chłopaka mówiąc ciche ,,Dziękuję". W środku było pudełko w kształcie prostopadłościanu, owinięte w papier ozdobny. Szybko odpakowałem, żeby zobaczyć zawartość. To był, telefon. Podniosłem wzrok i szeroko się uśmiechnąłem do Zacka.

- Dziękuję - stałem, mocno oplatając ręce wokół jego tali, on odwzajemnił gest.

***

Byliśmy na sali treningowej, rozgrzewając się. Dziś mieliśmy mieć sparing z demonami i Iris, oczywiście oni będą w ludzkiej formie, ale mają dawać z siebie jak najwięcej, lecz by nie zrobić nam krzywdy. Każdy sparing był z kimś innym, losowaliśmy przydzielonych do walki przeciwników, (od razu daje kolejność, w jakich będą walczyć ) Dasti wylosował Zack'a, Mike Leftan'a, Alex Iris, a ja Dylana. Jestem świadomy tego, że on nie będzie się oszczędzać z walką.

Dwójka stanęłam w zupełnej ciszy na środku sali. Chłopak w dosłownie sekundzie znalazł się obok Demona, chciał kopnąć szaroszeregowego w brzuch, z bardzo dużą siłą, lecz demon bez problemu odskoczył od przeciwnika i gdy ten zdezorientowany, próbował wyjść z sytuacji cało, ale szarooki wbił mu pięść w brzuch, chłopak się zachwiał, ale nadal stał na nogach. Spojrzał się na Zack'a i wbiegł w niego z bara w brzuch, by ten się przewrócił, co mu się nie za bardzo udało, niby upadł, ale od razu odwrócił sytuacje by być w lepszym położeniu, Zack podcioł mu nogi i poleciał również na ziemie, wstał i szybko go przygwoździł do podłogi, Dasti próbował się szarpać, ale mu nie wychodziło.

Co do Mike'go i Leftana, to walka trwałą chwilę, chłopcy uznali to za zabawę i się tylko wygłupiali. Dziewczyny natomiast walczyły spokojnie, ale spektakularnie, perfekcyjne ruchy, skupienie, Alex była perfekcjonistką, robiła wszystko z głową, miała zaplanowany ruch. Teraz zostałem tylko ja i Dylan, już nie żyje... Rozciągałem się w tym momencie, lekko zerknąłem na mojego ,,przeciwnika"

- Pośpiesz się, chce już to skończyć - spoiłem się i powolnym krokiem szedłem w stronę środka sali. Stanąłem naprzeciwko demona, zaczyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro