Rozdział 34
Podszedłem do drzwi i wolno je otwarłem, moim oczom ukazał się Zack, chciałem się przywitać, coś powiedzieć, ale on złapał mnie szybko za dłoń i wyciągnął z pokoju.
- Gdzie mnie prowadzisz? - nie odpowiadał mi, naburmuszyłem się. Odwrócił się do mnie.
- Ufasz mi? - spojrzał na mnie pewnym wzrokiem. Spiąłem się, ufam mu, jestem tego pewny.
- Ufam - powiedziałem, mocniej ściskając jego dłoń.
- Więc zawiąże ci oczy, dobrze? - mruknąłem cicho, na znak potwierdzenia, chłopak się uśmiechnął i lewą ręką złapał mnie wtali i przyciągnął do siebie. Zawiązał mi czarnym materiałem oczy - a teraz złap mnie za rękę i nie ściągaj tego, dopókiki ci niepozwolęle.
Wyszliśmy na zewnątrz, wsiedliśmy do auta. On mnie gdzieś zawoził, ale gdzie? Jechaliśmy w ciszy przez około 5 może 10 minut. Leciała w tle tylko muzyka z radia, ogólnie bardzo ładna nie powiem. Gdy samochód się zatrzymał, a drzwi obok mnie się otwarły. Poczułem dłoń na swojej, oplotłem palce wokół jego. Idąc drużką, słyszałem cichcem śpiewy ptaków i prześliczny zapach lasu.
- Już możesz odwiązać - ściągnąłem materiał z mojej głowy, ujrzałem piękny widok na jezioro. Robiło się już przy-ciemnawo. Na brzegu była przygotowana kolacja na kocu, ślicznie ozdobiona. Musiał nad tym trochę posiedzieć. Spojrzałem się na niego zaskoczony. Uśmiechnąłem się i rzuciłem mu się na szyje, całując w policzek.
- Oczekiwałem na naszej pierwszej randce na całusa w usta, a nie policzek - prychnął. Zaczerwieniłem się, faktycznie to będzie nasz pierwsza randka. Jak to jest możliwe, że osoba, do której się tak przywiąże to demon, a na dodatek chłopak. Ironia losu.
- Nie ma całusa, bez jedzenia - zaśmiałem się, puszczając jego szyję i łapiąc go, za dłoń ciągnąc do koca z jedzeniem.
- Mam płacić jedzeniem? Nie ma problemu - słodko się zaśmiał, on jest taki przystojny, a gdy się śmieje to sama słodycz. Usiedliśmy na miejscach wyznaczonych dla nas. Nagle mnie coś olśniło.
- Ej, ale czekaj, jak będziesz mi płacił jedzeniem to za bardzo przytyje! - krzyknąłem przestraszony.
- Będzie więcej ciałka do całowania - zaśmiał się i zaczął lać wina do kieliszków.
- To nie jest śmieszne - fuknąłem. Westchnął i podał mi kieliszek.
- Za dużo myślisz, nie ważny jaki będziesz, liczy się charakter i to kim jesteś w środku, a nie wygląd. Mi będziesz się podobał nieważne, jakiki jesteś - spojrzał na jezioro - ale jeśli przesadzisz z tyciem, to pójdziesz na dietę.
- Heee? - spojrzałem się na niego z głupim wyrazem twarzy. On upił łyka wina z uśmiechem na swojej ślicznej buźce.
- Żartuje - popadł w uroczy cichy śmiech, jak się na niego gniewać, no nie da się. Spojrzał się na mnie, wystawił swoją rękę w moją stronę, złapałem za nią, posadził mnie pomiędzy swoimi nogami siedzieliśmy, popijając wino i jedząc przygotowane jedzenie.
*
- A ty nie kierujesz? - zapytałem, dopijając kolejny kieliszek alkoholu, siedząc na jego udach z obwiniętymi nogami wokół jego bioder. Wypiłem dość dużo.
- Kieruję - polizał moją szyję, mruknąłem z przyjemności.
- Nie wsiądziesz do auta, piłeś.
- Ja nie piłem, ty to robiłeś - odsunąłem się od niego, by spojrzeć na jego twarz, z miną ,,Co ty pierdolisz?!" on się zaśmiał - nic nie piłem, to był sok.
- To dlaczego ja piłem? - warknąłem.
- Hmmm - mruknął i znów pochylił się nad moją szyją i zassał się w nią, tworząc zapewne czerwone ślady. Odchyliłem swoją szyję do tyłu, dając mu większy dostęp do popisu.
Przez alkohol nie wiem, co do końca robię, więc taki był jego plan. Upicie mnie a potem się przelizać, sprytne. Złapałem za jego twarz, odsuwając od szyi i pocałowałem namiętnie jego usta, tylko przez chwilę dominowałem, on szybko przejął inicjatywę. Całował tak dobrze, delikatnie się podniosłem by moja głowa była nad nim. Położyłem ręce na jego szyi, a on włożył ręce pod moją bluzkę. Całowaliśmsię, dopókiki nie brakło mi tchu, odsunęliśmy się od siebie, tworząc strużkę śliny, głośno dysząc. Pochylił się nad moją szyją i kolejny raz zassał się.
- Ahh... Zack...
- Hmm - mruknął, nie przestając robić malinek na mojej szyi.
- Zaraz zwymio...
*
- Nie wierzże, że na mnie zwymiotowałeś - złapał się za głowę.
- Chciałeś mnie upić, to teraz masz - prychnąłem, udając obrażonego, naprawdę śmieszyła mnie ta sytuacja. Jechaliśmy właśnie samochodem do domu, Zack, ładnie ogarnął moje co nie co, gdy ja siedziałem pijąc wodę, posprzątał wszystko zapakował do samochodu, a potem pojechaliśmy.
- Ehhh, z tyłu masz prezent - nie spojrzał na mnie, patrzał skoncentrowany na drogę - wszystkiego najlepszego.
- Zjedź na pobocze - rozkazałem, muszę coś zrobić.
- Nie dobrze ci? - zapytał zestresowany.
- Nie, po prostu się zatrzymaj - zrobił to, co kazałem, zjechał na najbliższe pobocze. Odpiąłem pasy i szybkim ruchem usiadłem na nogach demona. Odpiąłem jego czarną koszulę na guziki i zacząłem całować jego klatkę piersiową, robiąc przy tym, co chwilę mokry, czerwony ślad. Chłopak mruczał co chwilę. Poczułem wybrzuszenie w jego spodniach.
- Zack twój pe...
- Wiem, nie zawracaj sobie tym głowy, kontynuuj -spojrzałem się na niego.
- Dobra, odsuń siedzenie do tyłu - rozkazałem, jego wzrok utkwił na moich oczach.
Odsunął posłusznie fotel, zszedłem z jego nóg, klękając przed nim. Odpiąłem jego spodnie i wsunąłem delikatnie bokserki, przejechałem palcami po jego penisie. Przybliżyłem twarz do jego członka i polizałem po jego długości, chłopak jęknął. Włożyłem sobie go prawie całego do ust i zacząłem ruszać głową, w gorę i w dół, Zack złapał mnie za włosy i nadal swojego szybszego tempa.
Doszedł dość szybo albo to przez alkohol nie miałem poczucia czasu, spuścił mi się w ustach, połknąłem jego spermę i lizali resztę z jego penisa. Podciągnąłem jego bokserki i spodnie, następnie poprawiłem włosy, spoglądając na demona.
- Ostatnio chyba byłeś bardziej czuły - zaśmiał się, a ja wstałem spoglądajac na niego i usiadłem na swoim miejscu.
- A chciałeś, bym zwymiotował co na twojego dużego ? - udawałem jak najbardziej poważnego, ale złapała mnie czkawka.
- Wyczyściłbyś - ładnie się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłem delikatnie uśmiech, który przerodził się w lekkie ziewnięcie - przyjdziesz na noc do mnie?
- Tylko bez Seksu dzisiaj - powiedziałem wprost.
- Dobrze, dobrze i tak widzę, że nie dałbyś rady - westchnął.
*
Stoję z prezentem od Zack'a w ręce, otworze go rano, teraz spać. Chłopak otworzył drzwi do pokoju, wpuszczając mnie przodem. Od razu wszedłem do łazienki, którą miał w pokoju i się rozebrałem do bokserek, a rzeczy dałem do kosza na pranie. Wróciłem do pokoju i się położyłem, po chwili dołączył Zack, wtulają się w moje plecy, obejmując mnie w tali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro