Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

.


Właśnie czekam na moich przyjaciół przy sali treningowej, mieli sączyć za kilka minut. Siedziałem na czarnej kanapie, która była na przeciwko drzwi z których oni mieli wyjść. Wyciągnąłem ręce do góry, przeciągając się, westchnąłem przeciągliwe.

- Gdzie oni są? - wymamrotałem pod nosem. Teraz się tak zastanawiam, co będzie jak przemienię się w demona, jak moi przyjaciele, czy będzie tak samo co się z nami stanie? Te pytania krążyły w mojej głowie, aż nie poczułem ręki na swoim ramieniu.

- Co ty tu robisz? - spojrzałem się na postać nad mną, był to Dylan, i oczywiście miał na sobie swoje czarne kocie uszka i obróżkę, nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego wyglądu, ale nie powiem wyróżnia się w nim, ale mu to pasuje, wygląda zajebiście, niby kocie uszy, ale mu dodają takiej hmmm męskości, tak męskości, nie wiem jak to opisać po prostu tak sądzę.

- Czekam na przyjaciół. - uśmiechnąłem się lekko do chłopaka, co lekko odwzajemnił, ale od razu jego mina spoważniała.

- Do rzeczy... Zack kazał mi tobie przekazać, że jutro masz do niego pilnie przyjść, jest to na prawdę ważne - przytaknąłem głową i lekko się zestresowałem, o co może chodzić? Zrobiłem coś źle? Stało się coś poważnego? W mojej głowie krążyło mnóstwo myśli, Dylan chyba to zauważył i swoją dłoń położył na mojej głowie i poczochrał moje blond włosy - nie martw się, nie będziesz tam sam - uśmiechnął się szeroko, o boże, ale on ma przeuroczy uśmiech.

- Aaa czekaj, czekaj jak to że nie będę tam sam?

- Będę tam ja i Leftan... - zrobił chwilę przerwy - przy nas on.... on na pewno będzie spokojny... -jego mimika twarzy próbowała zostawić na twarzy szczery uśmiech, ale nie wychodziło.

- Teraz to mnie zestresowałeś! Jak to przy was? - Tera mam mętlik, co tu się dzieje, co się dzieje ze mną?

- Od rana zachowuję się agresywnie i chyba wiem dla czego - złapał się ręką za głowę spoglądając na mnie, widział że nie wiem o co chodzi i chcę by mi powiedział, na to westchnął - o ciebie, głupku!

- Co? - otwarłem szerzej oczy, dlaczego z mojego powodu? Zrobiłem coś nie tak? Lub powiedziałem? - Na prawdę nic nie rozumiem - przycisnąłem ręce do twarzy.

- Pogadamy, później - gdy to mówił za nim usłyszałem otwierające się drzwi od sali, skończyli trening. Mike, Alex i Dasti zaczęli iść w naszą stronę, zatrzymali się obok nas, a Dylan dokończył - pamiętaj i się niczym nie przejmuj, miłej zabawy wieczorem - mówiąc to odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi, ale skąd on niby wie o naszczysz dzisiejszych planach. Wstałem z kanapy i krzyknąłem do niego.

- Zaraz skąd ty... - nie dokończyłem.

- Mam swoje źródła - zaśmiał się machając ręką i ja i moi przyjaciele byliśmy zdezorientowani, ale i tak zaczęliśmy się głupio śmiać.

*

Stoimy właśnie przed drzwiami i mój genialny przyjaciel szukał kluczy do drzwi.

- Debilu gdzie ty do cholery masz te zasrane kluczę?! - podenerwowany Mike to wkurwiający Mike. Ja i Alex tylko się śmialiśmy ze nieporadności Dylana, który zawzięcie szukał tych kluczy w torbie, którą miał na ramieniu.

- Nie drzyj się tak, przecież szukam!

- To źle szukasz, daj mi tą torbę! - złapał za torbę i ją mocno pociągnął na co Dasti się pochylił, w tym momencie podbiegłem do chłopaka i szybkim ruchem złapałem ręką za kieszeń na tyłku wyciągając kluczę.

- Co ty? Geniuszu! - krzyknął i mnie przytulił podnosząc, zabierając mi przy tym klucz rzucając Alex, która od razu podbiegła do drzwi otwierając je, a Mike szybko wślizgnął się do pomieszczenia a reszta za nim. Co tu się kurwa dzieje?

- Co wy robicie? - zapytałem się oczekując odpowiedzi, której oczywiście nie otrzymałem. 

Dasti podszedł do łóżka posadził mnie tam, podbiegła do nas Alex z jakimś materiałem i zawiązała mi oczy, po czym czułem ugięcie się na łóżku, była chwila ciszy i nic się nie działo, a nagle poczułem że ktoś wiąże mi ręce sznurem. Nie opierałem się, sam nie wiem dlaczego byłem bardzo rozkojarzony i nie wiedziałem co się dokładnie dzieje. Była straszna cisza, irytująca cisza, ci debile chcą coś zrobić, ale nie mam pojęcia co.

- Dobra to nie jest śmieszne, odwiążcie mnie - powiedziałem już lekko zirytowany. - słyszycie?! - syknąłem. A oni nic do czasu kiedy nie rzuciłem się na łóżko turlając się na prawo i lewo, sam nie wiem dlaczego, ale zadziałało bo oni zaczęli się śmiać. Ha.

- Dobra odwiążcie go - Alex powiedziała powstrzymując śmiech, odwiązując mi oczy.

- Dzięki - fuknąłem. I dziewczyna chciała już mi odwiązać ręce, ale ,, ktoś ,, jej przeszkodził.

- Czekaj, czekaj! Mam pomysł - spojrzałem się na Mike'go, a on się tylko uśmiechał, o nie, nie, nie, nie, nie, N I E ! Wiem co on chce zrobić! I to jest złe!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro