Rozdział 44
Aurora
Już się nie mogłam doczekać. Dzisiaj jest wigilia, a co za tym idzie prezenty! Przeszukałam już prawie cały dom, a nie znalazłam żadnego prezentu. Już wiem! Nie sprawdzałam jeszcze w pokoju Norberta. Tak, one na pewno tam są. Pędem tam pognałam. Po woli otworzyłam drzwi i wyjrzałam zza nich dyskretnie. Nie widziałam nikogo, wiec szybko je zamknęłam i zatarłam ręce. Norbert powiedział, że to święty Mikołaj przynosi prezenty i mu je przekazuje. Powinny, więc już być. Najpierw sprawdziłam szafę, ale były tam same ubrania, potem szafki i też nic. Zrobiłam zadumaną minę i rozejrzałam się dookoła. Nagle zobaczyłam przed sobą łóżko. Może pod nim... Nie zastanawiając się dłużej szybko dałam pod nie nura. Nie pomyślałam żeby wziąć latarkę, więc szukałam na ślepo. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają.
- Tak, na dzisiaj te raporty mają być zrobione. Nie interesuje mnie że są święta. To o wiele ważniejsze. Mam załatwić kogoś innego na twoje miejsce? Nie? No to do roboty! - słyszałam jak Norbert rozmawiał. Nagle jednak zauważyłam jak przed moim nosem zwisa pająk.
- Aaaaaa...- zaczęłam krzyczeć i szybko wydostałam się spod łóżka. Nie patrząc gdzie biegnę ruszyłam przed siebie byle dalej od tego okropieństwa. Nagle czyjeś ręce mnie pochwyciły.
- Auroro co się dzieje? Dlaczego krzyczysz? - spytał zdezorientowany Norbert. Po chwili zamknęłam buzię i mu odpowiedziałam. Trzymałam się go jednak mocno i pokazywałam palcem na łóżko.
- Tam jest pająk -wyjąkałam
- Gdzie?
- Pod łóżkiem. - postawił mnie na ziemi i zajrzałam tam gdzie wskazywałam by wyciągnąć potwora.
- O tego ci chodziło? - spytał pokazując na niego.
- Tak
- Auroro nie ma się czego bać. Przecież to taki mały pajączek. On boi się bardziej ciebie niż ty jego.- odpowiedział i przybliżył się do mnie z nim, na co zaczęłam znowu wrzeszczeć. - Dobrze, już dobrze. Pozbędę się go, ale już nie krzycz. - podszedł do okna i wypuścił przez nie pająka.
- Dlaczego go nie zgniotłeś?
- Krwiożercza dziewczynka - powiedział i zaczął się śmiać głaskając mnie po głowie. - A właściwie co robisz w moim pokoju? - zrobiłam się cała czerwona.
- Nic
- Nic? Jak to nic? Aaa... już wiem, szukasz prezentów. Niegrzeczna dziewczynka - powiedział i nim zdążyłam się zorientować zaczął mnie łaskotać
- Przestań! - prosiłam wykręcając się.
- A nie będziesz już myszkować? -spytał. Udawałam że się zastanawiam , więc on ponowił czynność.
-Nie będę, obiecuję -powiedziałam przez śmiech.
- No to leć zobaczyć czy kolacja gotowa.
- A ty?
- Ja muszę coś jeszcze zrobić ale zaraz do ciebie dołączę.
Norbert
Spojrzałem się jak za Aurorą zamykają się drzwi. Po chwili poszedłem do łóżka i je otworzyłem. Prezenty były na miejscu. Dobrze że przyszedłem. Jeszcze chwila, a ta mała cwaniara odkryłaby moją kryjówkę zaśmiałem się i poleciłem jednemu wilkołakowi by położył prezenty pod choinka, tylko tak by Aurora nie widziała.
Potem poszedłem do jadalni. Przy stole siedziało już całe stado i moja malutka. Gdy wszedłem wszyscy wstali. Po chwili każdy wziął opłatek i zaczął się niezły harmider. Poszedłem do Aurory.
- Norbert chciałabym ci życzyć dużo prezentów pod choinką, żebyś miał więcej czasu do zabawy ze mną i nie był wciąż taki poważny - uśmiechnąłem się do niej i przyklęknąłem by być na jej wysokości.
- Skarbie. Nie jestem w tym dobry, jednak chciałabym życzyć ci wszystkiego co najlepsze, dużo prezentów, zdrowia, dobrych ocen w szkole, a także najważniejsze, żebyś uśmiechała się każdego dnia tak jak dzisiaj i była szczęśliwa w tym domu. - po tych słowach mocno ją przytuliłem. Ona oddała uścisk
- Norbert?
- Tak skarbie? - spytałem wciąż mocno ją przy sobie trzymając.
- Mogę otworzyć już prezenty?
Mam nadzieję że rozdział opublikowany z powodu świąt się podobał. Jednak tak na prawdę wszystkim moim czytelnikom życzę wesołych i radosnych świąt. Mam nadzieję że tak jak u naszych bohaterów prezentów nie zabraknie:D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro