Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

Aurora

Spojrzałam się zaskoczona na Jordana.

-O co chodzi?- spytałam. Jednak obaj mnie zignorowali.

- Dlaczego to robisz? Dowiedziałeś się że spotykam się z Aurorą, dlatego mnie odsyłasz?! Dlatego dopiero teraz?!- krzyknął Jordan ze łzami w oczach. Na Norbercie jednak nie zrobiło to wrażanie.

- Po prostu już czas. Doszło do porozumienia, więc możesz wrócić skąd przyszedłeś. Nie jesteś mi już potrzebny.- stwierdził.

- Norbercie o co chodzi?- pociągnęłam go za koszule. W tedy sobie o mnie przypomniał.

- To nie powinno cię interesować.- twardo zaznaczył alfa.

- Jak to przecież....- umilkłam

- Nie chcesz jej wyjawić jakim jesteś potworem?! Strasznym mordercą!- krzykał Jordan.- To ty mnie tu uwięziłeś i trzymałeś jak jakiegoś psa.

- Jak śmiesz- krzyknął.- Gdyby to zależało ode mnie już byś nie żył. Ciesz się że twój wuj wreszcie zaakceptował moje warunki i wojna się skończyła, a ty wychodzisz z tego cało.

- Cało,  a co z moją rodziną?! Matką i ojcem? Zabiłeś ich!

- Sami zgotowali sobie ten los. Gdyby mi się nie sprzeciwiali nadal by żyli. - przybliżył się do Jordana i przykucnął by być na jego wysokości.- Zapamiętaj sobie jedno. Kto pragnie władzy, ktokolwiek myśli że mi ją odbierze skończy tak jak oni. Upokorzeni z piętnem zdrajcy. Martwi.- szepnął w narastającej ciszy i wstał.- Zabierzcie go.

- Puszczajcie!- zaczął krzyczeć Jordan i szarpać się z wilkołakami którzy po chwili go wyprowadzili. W tedy podniosłam głowę i spojrzałam się na Norberta. Po raz pierwszy ujrzałam jego drugą twarz. To nie był dobrze mi znany wilkołak.

- Auroro, powiem to raz i nie zamierzam powtarzać. Nigdy więcej masz nie kłamać, o wszystkim masz mi mówić, a przede wszystkim nigdy nie spotykaj się z innymi samcami beze mnie. Zrozumiałaś?

- A co z Jordanem...

- Wróci do domu jak już powiedziałem.Nigdy więcej go nie zobaczysz.- rzekł twardo. Pokiwałam tylko głową na zgodę bo na więcej nie byłam w stanie się zdobyć.

Jordan

Jak on mógł?! Ten śmieć, ten morderca. Zapłaci mi za te wszystkie lata, za to że zabił moich rodziców, i odebrał mi Aurore. Zabije go własnoręcznie. Gdy dotrę do swojej watahy i podrosnę stworzę armię i pokonam go.

Moje rozmyślenia przerwał pisk opon. Zdezorientowany spojrzałem się na wilkołaki które wysiały z samochodu i wyprowadziły mnie do lasu. Jeden popchnął mnie tak że upadłem na mokra ziemię. Deszcz zaczął coraz mocniej padać, jednak oni się tym nie przejmowali.

- Co wy robicie?! Mieliście mnie zabrać do...

- Znamy rozkazy. Jednym z nich było żebyś przestał zawadzać.- odrzekł i wyciągnął pisotolet który wymierzył prosto we mnie.

- Nie to jakaś pomyłka!-krzyknąłem spanikowany. - Nie możecie...- moje słowa zagłuszył jednak dźwięk  wystrzału.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro