Rozdział 34
Aurora
Jak już wspomniałam siedziałam na schodach. Nagle padł na mnie jakiś cień. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Norberta. Patrzył się na mnie bez wyrazu. Odchrząknęłam wstając. Czekałam aż coć powie, lecz on się nie odzywał.
- Norbercie?-szepnęłam drżącym głosem.
- Tak?- chyba wiedział w jakim jestem stanie po położył mi rękę na ramieniu w uspokajającym geście.
- No bo ja tak sobie pomyślałam... no że jak powiedziałeś że jestem twoją mate to chciałabym wiedzieć jak to teraz będzie wszystko wyglądać.- uśmiechnął się do mnie lekko. Usiadł na schodkach, a ja obok niego.
- Nie zmieni się teraz tak dużo skarbie. Będzie tak jak wcześniej...- przerwałam mu szybko.
- To znaczy że nic się nie zmieni? Więc co za różnica że jesteś moim mate?- spytałam.
- Oj skarbie długo by tłumaczyć. No więc mate to jest tak jakby druga połówka, ale to przecież już wiesz. Chciałem żebyś po prostu wiedziała ze jesteś moją przeznaczoną.
- A skąd masz pewność?
- Ponieważ gdy cie pierwszy raz ujrzałem mój wilk oszalał, gdy na ciebie spojrzałem już po prostu wiedziałem. Było dla mnie dużym zaskoczeniem że moją mate jest jeszcze dziecko.
- Byłeś zawiedziony że mnie spotkałeś?- nie wiem dlaczego ale chciało mi się płakać w tym momencie.
- Oczywiście że nie-zaprzeczył szybko.- Jestem na prawdę bardzo szczęśliwy że cię spotkałem aniołku. - nagle wpadłam na super pomysł.
- Norbert....jestem twoją mate czy tak?
- No tak.- uśmiechnęłam się triumfująco. Natomiast on patrzył się na mnie z dystansem.
- Co ci chodzi po tej małej główce? Po minie widzę że nie jest to coś dobrego.- wzięłam go za rękę i wybiegłam na dwór.
- Chce żebyś mnie trochę powoził.- patrzył się na mnie zmieszany.
- Chcesz jechać na przejażdżkę samochodem?
Norbert
- Nie! Chce żebyś zmienił się wilka a ja usiądę na tobie. W tedy ty pobiegniesz...proszę....- robiła oczy jak kot ze shreka i to nie pierwszy raz jak widzicie. Zawsze mówiłem sobie że muszę być twardy, a potem ona mnie zmiękczała. Jednak teraz postanowiłem się nie ugiąć.
- Nie.- patrzyła się na mnie jakby nie rozumiejąc.
- Nie? Ale jak to nie.- powiedziała już płaczliwie, szybko jednak jej się opanowała i popatrzyła się na mnie zwycięsko.- Nie możesz mi teraz odmówić. Jestem w końcu twoją przeznaczoną. Wiem od wilczyc że ich druga połówka robi wszystko by je uszęśliwić, a gdy one są smutne ich dopada to dwa razy bardziej. Więc jak? Chyba nie chcesz żebym była smutna?- złapałem się ręką za głowę. Wpadłem jak śliwka w kompot. Mówiłem żeby jej nie mówić.
- O co ci chodzi? Ja bardzo chętnie się z nią przejadę.- wiedziałem że tej batalii nie wygram więc przemieniłem się w wilka, a moja księżniczka szybko na mnie wsiadła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro