Rozdział 15
Aurora
Siedzę z Jordanem już dobre cztery godziny i chyba nauczył mnie grać we wszystkie gry karciane.
- No nie! Mam dosyć. Dać ci palec to weźmiesz całą rękę. - powiedział niezadowolony.
- Co się stało?- spytałam z mina niewiniątka.
- Oj ty już wiesz dobrze, co. Cały czas mnie ogrywasz. To jest niesprawiedliwe. - podniósł wysoko głowę i założył ręce na klatce piersiowej.
- Zagrajmy jeszcze raz może w końcu uda ci się wygrać.- powiedziałam z wyższością.
- Nie mam najmniejszych szans.- jęknął zawiedziony. Po czym zrobił zamyślona minę aż w końcu się uśmiechnął.- To może teraz pogramy w warcaby?
- Dobrze.- nawet w tym byłam górą. Cieszyłam się z wygranej ogromnie. - Musisz się bardziej przyłożyć.- poradziłam Jordanowi.
- Łatwo ci mówić.- odburknął na co ja się zaśmiałam a on razem ze mną. Mimo wszystko nie kłóciliśmy się. To właśnie nazywa się przyjaźń. Nagle zdałam sobie sprawę że za długo tu przebywam. Mogłam powiedzieć alfie gdzie idę to może pozwolił by mi tu zostać ile bym chciała. Niestety jak zwykle zapomniałam no i teraz muszę już iść.
- Jordan?
- Tak?
- Muszę chyba już iść.- powiedziałam przygnębiona bo na prawdę było fajnie.
- Nie smuć się przecież nie odchodzisz na zawsze.
- No tak.- zrobiłam się cała czerwona. Wziął mnie za rączkę.
- Mogę cię o coś prosić.
- O co?
- Nie mów nikomu że jesteśmy przyjaciółmi, dobrze? To będzie taki nasz sekret.
- Dlaczego?- nie rozumiałam kompletnie jego motywów.
- Bo boję się że gdy się dowiedzą zakaż ci się ze mną zadawać. Nikt tego nie robi tylko ty jedna odważyłaś się pomimo wszystko się ze mną zaprzyjaźnić. Nie chciałbym cię stracić.- W moich oczach zamigotały łzy.
- Dobrze, nie powiem. Sądzę jednak, że gdybym powiedziała alfie...
- To nic nie da. Nie znasz go. On by się nie zainteresował tą sprawą , a jeśli już to zabroniłby mi cie widywać.
- Nie to nieprawda. - Nie chciałam tego słuchać. Norbert nie jest taki. Lecz zaraz zamigotała mi scena z Brajanem. Ciekawe co się z nim dzieje i dlaczego mnie nie odwiedził. Czy mu nie zależy? A może to Norbert mu zabronił. Jeśli tak faktycznie było to z Jordanem zrobi dokładnie to samo. Jednak po raz drugi bym tego nie zniosła. - Masz rację. - Widać że odetchnął z ulga.
- Cieszę się że rozumiesz. Teraz idź.
- Dobrze. Pa..- powiedziałam i pobiegłam do kuchni. Cóż nic nie jadłam od śniadania.
Jordan
Aurora jest dla mnie taka miła i wyrozumiałą. Nie wiem dlaczego zechciała się ze mną zadawać, lecz dzięki temu nie czuję się już taki samotny jak to było przed nią. Jednak ja za jej dobre serce odpłaciłem się kłamstwem. No może nie tyle kłamstwem co nie powiedzeniem jej o sobie. Życie w nieświadomości jest czasem lepsze. Czy gdyby wiedziała kim jestem i skąd pochodzę nadal byłaby za mną murem? Tego mogę dowiedzieć się tylko w jeden sposób.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro