Rozdział 12
Norbert
Jak już mówiłem szybko wszedłem do pomieszczenia, a tam na łóżku siedziała moja mała księżniczka z książką w ręku. Gdy usłyszała jak drzwi zaskrzypiały podniosła główkę i spojrzała na mnie po czym się uśmiechnęła. Nie mogąc już dłużej wytrzymać pobiegłem do niej i mocno przytuliłem prze co upuściła książkę.
- Co się stało?- spytała.
- Tak się o ciebie martwiłem królewno.- powiedziałem cicho. Ta odsunęła się ode mnie przez co poczułem dziwny chłód.
- Przecież nic mi nie jest.
- Tak, ale mogło ci się coś stać. Dlaczego na mnie nie poczekałaś?
- Bo się zmęczyłam i chciałam odpocząć.- Popatrzyłem się na nią podejrzliwie. Gry dotarł do mnie dziwny zapach zmierzyłem ją srogim spojrzeniem.
- Co to ma być?- spytałem spokojnym głosem, choć można było wyczuć stalową nutę.
- Ale co?
- No ten zapach. Jest jakiś inny. Czyj on jest?
- Jak to czyj? Pewnie jednaj z moich koleżanek.- Przestałem drążyć temat gdy uświadomiłem sobie że moja malutka już nazwała te małe wilczki swoimi przyjaciółkami. Byłem z tego powodu bardzo zadowolony.
- Cieszę się że je polubiłaś
- Ja też.- Widziałem jak otwierała buzie żeby mi coś powiedzieć , ale w tym samym momencie ktoś wszedł do środka.
- Alfo przepraszam że przeszkadzam, ale mam bardzo ważną sprawę.
- Już idę.- Gdy drzwi za moim betą się zamknęły spojrzałem na Aurorę.
- Muszę już iść. Porozmawiamy jutro i proszę cię żebyś uważała na siebie, żebym nie musiał się już więcej martwić- Pocałowałem ją jeszcze w czoło i wyszedłem.
Aurora
Nareszcie odnalazłam pokój. Usiadłam na łóżku i zobaczyłam że na stoliku leży jakaś książka wiec zaczęłam ją przeglądać. W trakcie tego usłyszałam jak drzwi zaskrzypiały, a za chwilę przytulał mnie alfa. Rozmawialiśmy chwilę i gdy już chciałam mu opowiedzieć o nowo poznanym chłopcu on musiał iść w jakiejś ważnej sprawie. Mówi się trudno opowiem mu o nim kiedy indziej. Na pewno się ucieszy.
Norbert
Wyszedłem za korytarz i spojrzałem na mojego betę.
- O co chodzi?
- Wybuchły zamieszki na wschodzie. Tamtejsze wilki zaczynają się buntować.
- Wiedziałem że złym pomysłem było darowanie im życia. To oczywiste że się nie podporządkują innej watasze. Lecz ja już wiem co zrobić by ulegli mojej potędze.- Mówiłem z mocą i wielką władczością. Nie patrzyłem się na betę lecz na jakiś nieokreślony punkt przede mną.
- Co rozkażesz Alfo?- Uśmiechnąłem się okrutnie. Trzeba nauczyć te ścierwa szacunku, bo chyba zapomnieli kim ja jestem i jaką władza posiadam. Za brak okazanego mi szacunku zapłacą najwyższą cenę.
- Zbierz tych którzy się najbardziej buntują, a reszta ma się pojawić na placu. Niech każdy wie że ze mną nie ma żartów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro