Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23.

Od momentu dowiedzenia się o ciąży minęło pół roku. Z każdym kolejnym dniem mój brzuch wydawał się być coraz to większy, a moje nogi bardziej opuchnięte. Dowiedzieliśmy się również, że ma to być chłopiec, co Draco przyjął bardzo entuzjastycznie.

— Chodź, mam dla ciebie niespodziankę. — powiedział pewnego dnia, kiedy to siedziałam na kanapie i zajadałam się kiszonymi ogórkami z dżemem truskawkowym.

— Niespodziankę? Czy to lody z bitą śmietaną? O, albo... — zaczęłam, od razu nabierając na nie ochoty.

— Nie. — odparł tylko, patrząc na mnie z politowaniem. Złapał mnie za rękę, aby pomóc mi wstać i zaciągnął na środek pokoju. — Musimy się teleportować. Gotowa?

— Teleportować? Poczekaj, może się chociaż przebiorę, przecież... — jęknęłam, patrząc na swój ubrudzony od dżemu sweter.

— Przestań narzekać. Nie ma na to czasu. — odparł. — Na trzy. — zarządził, skupiając się. — Raz, dwa...trzy. — po ostatnim słowie poczuliśmy lekkie szarpnięcie, a już po sekundzie znaleźliśmy się w jakiejś ciasnej alejce.

— Co to za miejsce? — mruknęłam, nie bardzo wiedząc, gdzie się udaliśmy.

— Nie poznajesz? — spytał blondyn, ciągnąc mnie w stronę wyjścia z uliczki.

— A powinnam? — zmarszczyłam brwi, próbując przypomnieć sobie wszystkie miejsca. — Zaraz... Czy to... — zatrzymałam się nagle, coś sobie uświadamiając.

— Chodź, nie mamy czasu. — przerwał mi chłopak, znów pociągając mnie za sobą.

— Ale co my robimy w Londynie? — spytałam, nie mogąc wyjść z zaskoczenia, jakie mnie objęło. Wychodząc z alejki znaleźliśmy się na zatłoczonej ulicy wspomnianego miasta, które w przeciwieństwie do cichej okolicy posiadłości Malfoy'ów, aż tętniło życiem.

— To pierwsza część niespodzianki. — odparł tajemniczo, rozglądając się po okolicy, jakby czegoś szukał. — A właśnie, prawie bym zapomniał. — przypomniał sobie nagle, grzebiąc w kieszeniach. — Proszę, załóż to. — powiedział, wręczając mi jakąś chustę.

— Żartujesz sobie? — prychnęłam, patrząc na niego spod byka. — Jesteśmy w Londynie. Chciałabym trochę nacieszyć się widokiem, a nie chodzić z jakąś szmatką na oczach. — odparłam.

— Zaufaj mi. Jeszcze zdążysz się na to napatrzeć. — odparł, zawiązując mi chustę na wysokości oczu, czym nie ukrywam, bardzo mnie wkurzył. Postanowiłam jednak mu zaufać. — Chodźmy. — zdecydował, ponownie łapiąc mnie za dłoń.

Szliśmy ostrożnie, co jakiś czas omijając różne przeszkody i spieszących się ludzi. Tak mi się przynajmniej wydawało, gdyż dość trudno jest się zorientować, mając zakryte oczy. Z moich odczuć wynikało również, że weszliśmy do jakiegoś budynku.

— Teraz ta najtrudniejsza część. — mruknął blondyn i mogłabym przysiąc, że właśnie drapie się po karku zastanawiając się, czy podoła tej "najtrudniejszej części." W tej samej chwili poczułam również, jak bierze mnie na ręce.

— Oszalałeś? — mruknęłam, nieco obawiając się o późniejszy stan jego pleców.

— Myślę, że tak. Chociaż nie wiem, czy wiesz, ale jesteś teraz cięższa od dużej beczki z Ognistą Whisky, którą kiedyś przemycaliśmy w Hogwarcie. — dodał.

— Bardzo śmieszne. No naprawdę. — mruknęłam, z jednej strony czujac się urażona, a z drugiej wiedziałam, że tak właśnie jest. No życie. Kierowaliśmy się w górę po schodach, które ku uciesze Draco nie były aż takie długie.

— Możesz mi w końcu powiedzieć, gdzie idziemy? Zaczynam się trochę obawiać. — mruknęłam, czując ogromne zniecierpliwienie.

— Już prawie jesteśmy. — odparł, prowadząc mnie dalej przed siebie, aż w końcu stanęliśmy. — Stój tutaj. — zarządził, na co przewróciłam oczami, cicho wzdychając. Usłyszałam cichy szmer otwieranych drzwi, a po chwili poczułam delikatnie popychającego mnie od tyłu chłopaka, który nakazał iść ostrożnie przed siebie. — Gotowa? — spytał, stawając obok mnie, na co tylko pokiwałam głową. Chłopak natomiast odwiązał chustę, aby następnie zdjąć ją z moich oczu.

Od razu oślepił mnie blask słońca, który przebijał się przez duże okna z widokiem na główny Londyn i Big Ben.

— Jesteśmy u kogoś z wizytą? Mówiłam, że mogłam się przebrać. — mruknęłam.

— Można tak powiedzieć. — odparł chłopak. — To nasze mieszkanie. — dodał, nie chcąc dłużej trzymać mnie w niepewności.

— Słucham? — bąknęłam, nie bardzo wiedząc, czy dobrze usłyszałam. — Jak to nasze mieszkanie?

— No... Przecież nie możemy całe życie mieszkać u moich rodziców. Pomyślałem więc, że powinniśmy się przeprowadzić. Wiedziałem, jak bardzo jesteś przywiązana do świata mugoli i... — zaczął tłumaczenie, które przerwałam mu delikatnym pocałunkiem.

— Naprawdę zrobiłeś to dla mnie? — pisnęłam, patrząc wprost w jego szare tęczówki.

— Podoba ci się? — spytał niepewnie.

— Czy mi się podoba? — powtórzyłam. — Ono...— rzekłam, odwracając się z powrotem w stronę mieszkania. — Jest cudowne! — pisnęłam. — Tylko... Co na to twoi rodzice? — uniosłam brew, patrząc na niego nieco zmartwiona. W końcu Lucjusz i Narcyza to czarodzieje z krwi i kości. Wizja ich syna w mugolskim świecie pewnie nie napawała ich optymizmem.

— Cóż... Na początku byli sceptycznie nastawieni, jednak jakoś to przełknęli. — odparł.

— Serio? — powtórzyłam, patrząc na niego z niedowierzaniem, na co tylko przytaknął głową z delikatnym uśmiechem. Ja natomiast tylko rzuciłam się na niego z uściskiem, omal go nie przewracając przez swoją wagę i szepcząc ciche "dziękuję".

Zawsze marzyłam o mieszkaniu w mugolskim świecie, choć musiałam pogodzić się z myślą, że to marzenie raczej nigdy się nie spełni. Teraz jednak była to najprawdziwsza prawda.

Gdyby jeszcze kilkanaście miesięcy temu ktoś mi powiedział, że mogę być szczęśliwa wychodząc za mąż z przymusu i woli rodziców, nigdy bym mu nie uwierzyła. Teraz jednak wiedziałam, że takie było moje przeznaczenie i nigdy bym go nie zmieniła.

💎💎💎💎💎

Siemano!

Jak tam strajki w waszych szkołach? XD

Pamiętajcie o ⭐, jeśli rozdział się spodobał :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro