04.
Kiedy ciemnowłosy mężczyzna zniknął, zamiast ulgi poczułam jeszcze większy strach, niż przed momentem.
– Kto... Kto to był? – spytałam niepewnie, jednak nie miałam do końca pewności, czy oszołomiony chłopak mnie usłyszał.
– To... Nie twoja sprawa – odpowiedział, nadal wpatrując się w miejsce, gdzie jeszcze przed momentem stał mężczyzna.
– W takim razie twoi rodzice muszą się o tym dowiedzieć. Powiem im, a ty... – zaczęłam i już postawiłam pierwszy krok, kiedy jego dłoń wylądowała na moim łokciu.
– Nie! Masz o tym nikomu nie mówić, jasne? Jeśli powiesz słówko komukolwiek, to... – warknął, a ja poczułam, że nazajutrz w miejscu, w którym mnie trzymał, zawitają fioletowe plamy.
– To co? Rzucisz na mnie Avade Kedavre? Będziesz mnie torturował Crucio? Uważam, że ktoś powinien o tym wiedzieć... On nam groził! – przerwałam, wyrywając łokieć z uścisku.
– Słuchaj, po prostu chcę to załatwić sam, rozumiesz? Nie chce, aby ktoś się o tym dowiedział. To ma pozostać tylko między nami, jasne? – dodał, schodząc na nieco lżejszy ton głosu.
– Jasne – rzuciłam, nawet na niego nie patrząc i zerwałam się z miejsca, kierując się wprost do mojego pokoju. – Co za dupek... – szepnęłam sama do siebie, po chwili zatrzaskując drzwi do sypialni.
Nie chciałam się z nim dłużej spierać, ani przebywać w jego towarzystwie. Wolałam odpuścić i poruszyć temat kiedy indziej, kiedy emocje już opadną. Nie ukrywam również, że jego zachowanie mnie przeraziło. Być może on ma jakieś problemy psychiczne, nad którymi nie do końca potrafi zapanować? Jedno wiedziałam na pewno. Nie mogłabym mu zaufać. A jak mogłam poślubić kogoś, do którego nie miałam za grosz zaufania?
Nie na tym polega małżeństwo... Nawet to przymusowe.
•.•.•.•.•.•.•.•.•
Kiedy zorientowałam się, że właśnie obudziłam się z drzemki, usłyszałam pukanie do drzwi. Chcąc nie chcąc, musiałam się podnieść i do nich podejść. W drzwiach stała mama z zatroskaną miną, która na mój widok blado się uśmiechnęła.
– Dlaczego nie zeszłaś na obiad? – spytała delikatnie i nie czekając na moje zaproszenie, weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
– Byłam trochę zmęczona – odparłam, starając się brzmieć przekonująco, co chyba zbyt dobrze mi nie wyszło.
– Olivio, znam cię. Coś się stało? Pokłóciłaś się z Draco? – spytała, przysiadając na skraju łóżka i poklepując miejsce obok siebie na znak, że mam usiąść obok niej.
– Nie, po prostu... – zaczęłam, jednak emocje przejęły nade mną kontrolę. – Mamo, ja nie dam rady. Nie wytrzymam w tym domu ani dnia dłużej. Ja... Nigdy go nie pokocham – powiedziałam drżącym głosem, a wypowiadając ostatnie zdanie wlepiłam swoje wilgotne oczy w te należące do mojej rodzicielki.
– Oj, córeczko – powiedziała tylko, a już po chwili tuliła mnie do siebie, głaszcząc ręką po głowie. – Nie możesz tak mówić. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Wkrótce zmienisz zdanie, a wtedy... – zaczęła.
– Mamo, nie zmienię zdania. Nie czuję się tu dobrze, a on... – przerwałam jej, jednak nie na długo.
– Posłuchaj – tym razem to ona przerwała mi w pół zdania. – Kiedy byłam w twoim wieku, moi rodzice również zaplanowali moją przyszłość bez mojej zgody. Chcieli za wszelką cenę wydać mnie za czarodzieja czystej krwi. Był nim twój tata – powiedziała, a ja odsunęłam głowę od jej klatki piersiowej, patrząc na nią z zaciekawieniem i szokiem na twarzy.
Nigdy mi o tym nie mówiła. Zawsze byłam przekonana, że ona i tata poznali się przypadkowo i bez żadnego przymusu się w sobie zakochali, co skończyło się ich małżeństwem.
– Tak, to prawda. Ja też zostałam zmuszona do ślubu. Jednak kochałam swoich rodziców i chciałam spełnić ich wolę. Z biegiem czasu pokochałam twojego ojca i teraz nie wyobrażam sobie bez niego życia. Podobnie, jak nie wyobrażam sobie go bez ciebie – skończyła, a ja dostrzegłam, jak jej oczy lekko połyskują.
– Nigdy mi o tym nie mówiłaś... – szepnęłam niepewnie, nadal oniemiała jej wyznaniem.
– Uznałam, że nie było takiej potrzeby, jednak teraz, gdy i ty jesteś w podobnej sytuacji... Słuchaj, myślę, że wasza historia zakończy się równie pięknie, jak nasza – dodała, na sam koniec delikatnie się uśmiechając i łapiąc moje dłonie w swoje. – A teraz proszę, zejdź na kolację. Mam wrażenie, że przez te dwa dni strasznie schudłaś.
Owszem, byłam głodna i to potwornie, jednak nie miałam ochoty siedzieć przy jednym stole z Draco. Dzisiejsza sytuacja, którą chciał zataić przed swoją rodziną była dla mnie trochę przerażająca. Ja najchętniej powiedziałabym o tym, choćby i mamie, jednak bałam się, że mogę wszystkich narazić na jeszcze większe niebezpieczeństwo.
Koniec końców za namową mamy, a przy okazji swojego brzucha, który nie dawał o sobie zapomnieć od dobrych kilku godzin, zeszłam na dół do jadalni, na stole w której już pojawiły się różnorakie potrawy i napoje.
Kiedy wszyscy domownicy wraz z moją rodziną zasiedli do kolacji, atmosfera zdawała się być taka, jak poprzedniego dnia. Mama wraz z Narcyzą pogrążyły się w rozmowie dotyczącej ślubu i przyjęcia weselnego, zaś tata z pomocą Lucjusza wyliczali sprawy, które mieli załatwić jeszcze przed tym uroczystym dniem. Tylko pomiędzy mną, a Draconem panowało wyczuwalne spięcie. Żadne z nas nie śmiało wypowiedzieć ani słowa, ani obdarzyć spojrzeniem drugiego. Czułam się nieswojo z tym, że dzielę z nim jakąś tajemnicę. Chciałam jak najszybciej zjeść swoją porcję, aby odejść stamtąd i nie musieć znosić tej nieprzyjemnej atmosfery.
– A ty, Draco, jak myślisz? Bardziej odpowiednio będzie, jeśli założysz krawat, czy muszkę? – niespodziewanie w stronę chłopaka zwróciła się jego mama, przez co chłopak wyrwał się z transu, w jakim był pogrążony. Z jego miny można było wywnioskować, że kompletnie nie wie, o co chodzi kobiecie. Być może było to spowodowane tym, że nie do końca usłyszał jej pytanie, bądź też nie miał zielonego pojęcia, czym jest muszka.
– N-nie wiem – odrzekł po chwili. – Sama wybierz, jest mi to obojętne – dodał i ponownie wrócił do grzebania widelcem w swoim talerzu.
– Mogłam się tego spodziewać – skwitowała krótko Narcyza. – A ty, Olivio, jak myślisz? Muszka, czy krawat? – tym razem zwróciła się w moją stronę.
– Eee... Nie mam pojęcia – powiedziałam po chwili, wzruszając lekko ramionami. Kobieta tylko westchnęła, aby już po chwili ponownie pogrążyć się w jakże interesującej rozmowie z moją mamą. Nie pojmowałam, dlaczego z takim pytaniem zwróciła się akurat do mnie. Byłam chyba ostatnią osobą, może oprócz samego Dracona, którą interesowała taka sprawa.
Po skończonym posiłku odetchnęłam z ulgą, ponieważ był to idealny moment, aby w końcu odejść od stołu. Podziękowałam, jak mnie uczono, a następnie przepraszając, skierowałam się wprost do swojego pokoju.
Nie zdążyłam nawet jeszcze dojść do drzwi, kiedy poczułam czyjąś dłoń na swoim łokciu, co automatycznie przypomniało mi poranną sytuację. A odwracając się, aby sprawdzić, kto jest tego autorem, poczułam jeszcze większe Deja vu.
– Czego znów chcesz? – warknęłam, choć wcale nie zamierzałam aż tak zareagować.
– Posłuchaj, przepraszam cię za rano. Miałaś prawo się wtedy trochę przerazić... – zaczął blondyn.
– Trochę przerazić? No co ty! Uzbrojony facet, który włamuje się do domu czarodziei, w dodatku znika jakby nigdy nic i nam grozi, jest tylko trochę przerażające, masz rację – przerwałam mu, dodając w swoją wypowiedź aż za dużo ironii i podniesionego głosu.
– Dobrze, wiem. To była okropna sytuacja i wiem, że pewnie myślisz, że nie dam rady nic zrobić. Zrozum, że nie chcę tylko narażać nikogo na niebezpieczeństwo. Poradzę sobie z nim sam – powiedział, starając się brzmieć bardzo przekonująco.
– Ja też nie chcę nikogo na nic narażać... Jednak nadal twierdzę, że ktoś powinien się o tym dowiedzieć – podtrzymując swoje zdanie, chciałam już zakończyć tą bezsensowną rozmowę. – Ale dobrze, nikomu o tym nie powiem, jednak wiedz, że jeśli któremuś z moich rodziców stanie się przez to krzywda... Nigdy ci tego nie daruję – dodałam, celowo patrząc wprost w jego szare oczy.
Następnie korzystając z okazji, jak najszybciej skierowałam się do pokoju, który nazywany był moją sypialnią.
👑💛💎👑
Hejka!
Przepraszam, że tak długo nie tutaj nie było. Jednak teraz powracam z trochę dłuższym rozdziałem :)
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i zostawicie gwiazdkę lub/i komentarz :D
Buziaki :
Melody ;***
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro