Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

●8●

Chłopak po chwili zabrał rękę.

- Będziesz teraz dużo trenowała. Na Starkillerze spędzisz tylko miesiąc, potem przeniesiesz się do zakonu, gdzie będziesz prawdopodobnie do końca swojego szkolenia – powiedział.

- Dobrze... tylko co z moją nogą? – zapytała, nie wiedząc jak się do niego zwracać.

- Nasz nowoczesny sprzęt medyczny sprawi, że rany zagoją się już dzisiaj. Od jutra zaczynasz treningi ze mną. O siódmej rano będę czekał pod twoją kajutą i zaprowadzę cię na stołówkę. Po śniadaniu pokarzę ci, gdzie znajduje się sala treningowa – oznajmił.

- Jak mam się do ciebie zwracać? – wypaliłam nagle. To pytanie mocno mnie nurtowało, na co nic nie mogłam poradzić.

- Zwracaj się do mnie mistrzu. Więcej informacji o mnie nie będzie ci na razie potrzebne – odparł chłodno. Coś czuję, że trudno nam będzie złapać dobry kontakt.

- Dobrze mistrzu, dziękuję – powiedziałam cicho gdy wziął swoją maskę i wyszedł.

Niedługo po tym przyszli po mnie żołnierze w białych strojach i zabrali mnie do skrzydła szpitalnego. W drodze zdążyłam zorientować się, że jestem na jakimś ogromnym statku, o jakich kiedyś opowiadała mi Regina.

Zostałam włożona do jakiejś dziwnej maszyny w której było bardzo jasno. Noga przestała mnie boleć, a zamiast tego czułam przyjemne ciepło. Co dziwne nie musiałam zdejmować spodni – wszystko działo się przez ubranie.

Po dłuższym czasie zostałam odprowadzona do swojego lokum. Chyba tak je mogę nazywać, skoro mam tu zostać na miesiąc? Na szczęście teraz szłam o własnych siłach. Czułam przy tym lekki dyskomfort, ale nie przywiązywałam temu większej uwagi. Najdziwniejsze było to, że żadne z drzwi nie były ponumerowane. Jak ja następnym razem trafię, gdy będę miała iść sama?

Gdy zostałam sama, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić. Przypomniało mi się, że w kieszeni swojej szaty miałam bardzo ważne dla mnie rzeczy. Podeszłam do małej szafy. Gdy ją otworzyłam kamień spadł mi z serca. Moje stare o porwane ubrania leżały na jednej z półek na dole. Wcześniej, gdy chłopak w masce został moim mistrzem, nie miałam odwagi zapytać, kto mnie przebierał. Jednak musiałam przyznać jedno – ubrania, jakie na sobie miałam podobały mi się. Wzięłam do rąk znany mi materiał i sprawdziłam wewnętrzną kieszeń. Są. Dziwny świecący przedmiot i żyletki. Te schowałam pomiędzy innymi, oczywiście czarnymi, ubraniami. Jednak nieznany mi przedmiot postanowiłam ukryć we wnętrzu materaca, w nadziei, że nikt go tam nie znajdzie.

Spojrzałam na mały zegar stojący na szafce nocnej. Wskazywał dwudziestą pierwszą. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Samo pomieszczenie było mniejsze od sypialni, a drzwi do niego znajdowały się po prawej stronie. Umyłam się żelem o zapachu kwiatów smoczego owocu. Od dziś to mój ulubiony zapach. Owinięta w ręcznik podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarną, jednoczęściową piżamę z długimi rękawami oraz nogawkami. Przebrałam się w nią i nastawiłam budzik w zegarze tak, aby zadzwonił o szóstej trzydzieści. Potem zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Było dość wąskie, ale mi wystarczało. Zanim zasnęłam zastanawiałam się, czemu w kajucie nie ma okien. Możliwe też, że myślałam o jeszcze jednej rzeczy. A raczej osobie. O wysokim chłopaku z kruczoczarnymi włosami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro