●8●
Chłopak po chwili zabrał rękę.
- Będziesz teraz dużo trenowała. Na Starkillerze spędzisz tylko miesiąc, potem przeniesiesz się do zakonu, gdzie będziesz prawdopodobnie do końca swojego szkolenia – powiedział.
- Dobrze... tylko co z moją nogą? – zapytała, nie wiedząc jak się do niego zwracać.
- Nasz nowoczesny sprzęt medyczny sprawi, że rany zagoją się już dzisiaj. Od jutra zaczynasz treningi ze mną. O siódmej rano będę czekał pod twoją kajutą i zaprowadzę cię na stołówkę. Po śniadaniu pokarzę ci, gdzie znajduje się sala treningowa – oznajmił.
- Jak mam się do ciebie zwracać? – wypaliłam nagle. To pytanie mocno mnie nurtowało, na co nic nie mogłam poradzić.
- Zwracaj się do mnie mistrzu. Więcej informacji o mnie nie będzie ci na razie potrzebne – odparł chłodno. Coś czuję, że trudno nam będzie złapać dobry kontakt.
- Dobrze mistrzu, dziękuję – powiedziałam cicho gdy wziął swoją maskę i wyszedł.
Niedługo po tym przyszli po mnie żołnierze w białych strojach i zabrali mnie do skrzydła szpitalnego. W drodze zdążyłam zorientować się, że jestem na jakimś ogromnym statku, o jakich kiedyś opowiadała mi Regina.
Zostałam włożona do jakiejś dziwnej maszyny w której było bardzo jasno. Noga przestała mnie boleć, a zamiast tego czułam przyjemne ciepło. Co dziwne nie musiałam zdejmować spodni – wszystko działo się przez ubranie.
Po dłuższym czasie zostałam odprowadzona do swojego lokum. Chyba tak je mogę nazywać, skoro mam tu zostać na miesiąc? Na szczęście teraz szłam o własnych siłach. Czułam przy tym lekki dyskomfort, ale nie przywiązywałam temu większej uwagi. Najdziwniejsze było to, że żadne z drzwi nie były ponumerowane. Jak ja następnym razem trafię, gdy będę miała iść sama?
Gdy zostałam sama, zamknęłam drzwi i usiadłam na łóżku. Nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić. Przypomniało mi się, że w kieszeni swojej szaty miałam bardzo ważne dla mnie rzeczy. Podeszłam do małej szafy. Gdy ją otworzyłam kamień spadł mi z serca. Moje stare o porwane ubrania leżały na jednej z półek na dole. Wcześniej, gdy chłopak w masce został moim mistrzem, nie miałam odwagi zapytać, kto mnie przebierał. Jednak musiałam przyznać jedno – ubrania, jakie na sobie miałam podobały mi się. Wzięłam do rąk znany mi materiał i sprawdziłam wewnętrzną kieszeń. Są. Dziwny świecący przedmiot i żyletki. Te schowałam pomiędzy innymi, oczywiście czarnymi, ubraniami. Jednak nieznany mi przedmiot postanowiłam ukryć we wnętrzu materaca, w nadziei, że nikt go tam nie znajdzie.
Spojrzałam na mały zegar stojący na szafce nocnej. Wskazywał dwudziestą pierwszą. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Samo pomieszczenie było mniejsze od sypialni, a drzwi do niego znajdowały się po prawej stronie. Umyłam się żelem o zapachu kwiatów smoczego owocu. Od dziś to mój ulubiony zapach. Owinięta w ręcznik podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czarną, jednoczęściową piżamę z długimi rękawami oraz nogawkami. Przebrałam się w nią i nastawiłam budzik w zegarze tak, aby zadzwonił o szóstej trzydzieści. Potem zgasiłam światło i położyłam się do łóżka. Było dość wąskie, ale mi wystarczało. Zanim zasnęłam zastanawiałam się, czemu w kajucie nie ma okien. Możliwe też, że myślałam o jeszcze jednej rzeczy. A raczej osobie. O wysokim chłopaku z kruczoczarnymi włosami.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro