Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Rozmowa"

Wieczór, godzina dwudziesta pierwsza.
Włoch leniwie przesuwał palcem po telefonie, oglądając przy tym zdjęcia ludzi na forach społecznościowych. Robił to oczywiście w akompaniamencie swojej ulubionej muzyki, płynącej ze słuchawek w jego uszach i leżąc na wygodnym łóżku.
Niezbyt obchodziło go co porabiał jego współlokator - można było śmiało powiedzieć, że atmosfera między nimi nadal była lekko napięta.
Nagle, do uszu Lovino doszedł głos, który wymawiał jego imię. Mimo to, że usłyszał go jak przez mgłę, wyjął jedną słuchawkę.
- Czego? - spytał, skupiając swój wzrok na Antonim.
- Ktoś do ciebie - powiedział.
Dopiero po chwili zauważył siostrę Toniego w otwartych drzwiach pokoju.
- Czego? - ponowił pytanie, jednak tym razem zawiesił swój wzrok na dziewczynie.
Długie włosy ułożone miała w koka. Ubrana była w czerwoną bluzkę oraz krótkie spodenki. Narzuconą na ramiona miała dżinsową kurtkę z naszyknami w kształcie róż. Z jej zielonych oczu trudno było dostrzec emocje, które nią kierowały. Z jednej strony Lovino widział w nich lekkie zdenerwowanie i nawet skrępowanie, zaś z drugiej wszemogącą determinację.
Ta, nim Włoch zdołął cokolwiek jeszcze powiedzieć, podeszła do niego, łapiąc go za ramię.
- Musimy pogadać - stwierdziła, ciągnąć go w stronę wyjścia.
- Czekaj, czekaj - odezwał się Lovino, zatrzymując się w miejscu. - Po co?
- Później ci powiem - powiedziała.
Jej ton głosu nie brzmiał jakby przymowała odmowy.
- Pozwól mi chodziaż buty ubrać! - powiedział bursztynooki, zanim starsza wypchnęła go siłą na dwór. 
Lovino ubrał swoje trampki. Czynność tą wykonywał nad wyraz szybko - nie chciał narażać się gniewnej Isabel.
- Czego ode mnie chcesz? - spytał Vargas, gdy wyszli z pokoju.
- Chcę tylko z tobą pogadać - powiedziała.
- O czym? - dopytał Włoch, wkładając dłonie do kieszeni spodni.
Siostra Antonia kulturalnie nie odpowiedziała.
Wspólnie zaczeli zmierzać do głównego budynku obozu, gdzie znajdowała się również stołówka.
Dziewczyna otworzyła boczne wejście kluczem.
Przed oczami Lovino ukazał się mały korytarz i kilka drzwi z ozaczeniami typu "biuro" lub "składzik". Isabel poprowadziła go na koniec holu i jednym, szybkim ruchem dłoni nacisnęła jedną z klamkek. Po otawrciu wejścia, Vargasowi ukazało się średniej wielkości pomieszczenie. Na jego środku dostrzegł biały stolik z pięcioma krzesłami. Pod ścianą ułożony był blat z szafkami i wbudowanym kranem oraz lodówka, która poprzyczepiane miała na sobie różne kartki z pismem, jakiego Lovino nie potrafił odczytać. W głowie Włochowi pojawiła się jedna myśl: kuchnia dla personelu.
- Siadaj - powiedziała dziewczyna. - Kawy, herbaty? - spytała.
- Powiedz mi po prostu czego chcesz - mruknął Włoch, siadając na jednym z krzeseł.
- Zrobię ci herbatę - stwierdziła, zupełnie ignorując słowa obozowicza.
Włoch się zirytował.
Po słowach tych nalała wody do czajnika elektrycznego. Przez chwilę trwała po między nimi niezręczna cisza, gdy Isabel czekała, aż woda się zagrzeje. Po minucie, usłyszeli charakterystyczny dźwięk, oznajmujący, że woda ma sto stopni celsjusza.
Hiszpanka wlała wrzątek do białego kubka.
- Iloma łyżeczkami cukru słodzisz? - dopytała.
- Dwiema - odpowiedział zgodnie z prawdą Lovino.
Chwilę później ciemnowłosa podała chłopakowi gotowy napój.
- Powiesz mi wreszcie czego ode mnie chcesz? - powiedział Włoch, gdy Isabel usiadła naprzeciwko niego.
- Jak ci się tu podoba? - spytała dziewczyna.
Lovino złapał dłonią ucho kubka.
- Jest... - mówił. - Dobrze. - Spojrzał na nią ze zdziwieniem oraz zdenerwowaniem. - Ale chyba nie zaprosiłaś mnie tu, abym ocenił ten obóz, prawda?
Isabel uciekła od niego wzrokiem. Lovino zauważył, że miała lekki problem z mówieniem wszystiego z mostu.
Niewiele się zmieniła.
Choć starszy Vargas pamiętał ją jedynie przez mgłę, to i tak zachował kilka skrawków wspomnień z nią w roli głównej.
Pewnego dnia, gdy jak zwykle Lovino przebywał wraz z Antonio na dworze, przyszła do nich Isabel, mówiąc, że muszą zakończyć swoją zabawę, bo się ściemnia.
Wtedy cudem ublagali ją, aby została i ich popilnowała chwilę, aby Hiszpan nie szedł jeszcze do domu.
Poczatkowo siedziała na ławce i z obażoną miną i patrzyła na pozostałą dwójkę, aby później, pomino okresu buntu, dołączyć do ich zabawy.
Wtedy właśnie Lovino spostrzegł, że po mimo pięciu lat różnicy, Isabel oraz Toni byli do siebie bardzo podobni.
- Słuchaj - powiedziała po chwili. - Czy sądzisz, że każdy zasługuje na znanie prawdy? - spytała.
Lovino wziął łyka herbaty, która zdążyła już wystygnąć.
Nie wiedzieć czemu pytanie to zdawało mu się być niepokojące oraz zbyt głębokie.
- Nie wiem - odpowiedział. - Zależy jak bolesna jest prawda. - mruknął, wpatrując się w napój. - Czasami lepiej nie wiedzieć... - szepnął niesłyszalnie.
- Pomagam rodzicom w ogranizacji obozu - odezwała się, patrząc prosto na Włocha. - Wiesz, niewielkie rzeczy takie jak: spawdzanie pokoi przed przyjazdem obozowiczów, pomoc przy obwieszczaniu ważnych informacji i - zrobiła przerwę. - przydzielanie osób do pokoi.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - dopytał się Lovino, lekko zainteresowany całą sprawą.
- Mam pamięć do nazwisk.
Chłopak otworzył buzię ze zdziwienia i zakłopotania oraz zamilkł.
- N-Nie wiem o co ci chodzi - odezwał się po chwili, drapiąc się po karku.
- Biorąc pod uwagę moje szczęście, to miałam piędziesiąt procent szans, aby umieścić was razem w pokoju. Patrząc na ciebie, myślę, że trafiłam. Więc... - mówiła, opierając głowę o rękę. - Kiedy zamierzasz mu to powiedzieć?
- Nigdy - mruknął Lovino. - Znienawidzi mnie.
- Wcale nie - odpowiedziała. - Antonio nie potrafi nienawidzić.
- I właśnie to mnie martwi - powiedział, biorąc kolejny łyk herbaty. - Zbyt łatwo go zranić.
Isabel umilkła na chwilę.
- Zachowujesz się jakbyście byli razem.
Twarz Vargasa zrobiła się czerwona.
- Kolejna - odezwał się z wyrzutem. - Skąd u was takie myśli, co?
- Reagujesz z nad wyraz wysoką paniką na myśl, że Antonio może cię znienawidzić.
- Jesteśmy przyjaciółmi - stwierdził Włoch, uważając, że argument ten zakończy tę niewygodną rozmowę.
- Nie chcę niczego spekulować, ale strach przed utratą przyjaciela wygląda nieco inaczej - powiedziała Isabel, zamykając konwersację.

°~•●•~°

Felicjano zapukał do drzwi.
- Otwarte! - usłyszał hiszpański głos z wewnątrz, po czym wszedł do pokoju.
- Możemy chwilę porozmawiać? - spytał.
Na pytanie to Antonio wstał z wygodnego łóżka.
- Isabel przed chwilą porwała Loviego. Czyżby był to jakiś wasz sekretny plan? - zazartwował Hiszpan.
Felicjano mu nie odpowiedział, tylko z lekkim spłoszeniem na niego spojrzał.
- Czyli tak - stwierdził zielonooki, widząc zachowanie Włocha. - Powiesz mi o co chodzi? - spytał bardziej poważniej.
- Cóż... - zaczął młodszy Vargas. - Jest pewna rzecz, której Lovino nie chce ci powiedzieć, ale - zatrzymał się, aby nie zgubić wątku. - osobiście uważam, że powinieneś to wiedzieć.
- Co to takiego? - spytał z ciekawością Antonio.
Vargas lekko zmrużył oczy.
"Lovino się wścieknie, Lovino się wścieknie" - powtarzał sobie, dobrze wiedząc, że to ostatni moment, aby zawrócić. - "A później mnie zabije".
- Feli? Wszystko dobrze? - spytał Hiszpan, gdy przez kilka sekund Włoch się nie odzywał.
- Tak, tak - odpowiedział. - Ale wracając... - ponownie zrobił przerwę, zbierając myśli. - Co byś powiedział jakby okazało się, że już wsześniej znałeś Lovino? - spytał, przybierając najbardziej naturalną pozę, aby pytanie to zabrzmiało jak najbardziej naturalnie.
Nie udało mu się.
Antonio popatrzył na niego swoimi zielonymi oczami, w których było widać lekkie zdziwienie.
Felicjano spodziewał się każdej reakcji Tonia: niedowierzania, ogromnego zdziwienia, straszliwego gniewu, a nawet zignorowania całej sprawy.
- Aaaa... - powiedział cicho Hiszpan, gdy przeanalizował oraz zrozumiał pytanie. - Wiem to - odpowiedział szybko.
Poprawka: Felicjano spodziewał się PRAWIE każdej reakcji Antonia.
Przez chwilę Włoch patrzył na niego w osłupieniu.
- Od kogo i od kiedy - spytał, gdy pierwszy szok minął.
Hiszpan zastanowił się.
- Od początku coś podejrzewałem - odpowiedział. - Wiesz, Isabel zawsze dawała mnie do pokoju z Gilbertem i Francisem, a aby postąpiła inaczej, musiał być jakiś powód. Nie za bardzo wierzyłem też w to, że to zemsta za żart z roku temu - uwierz, moja siostra potrafi być o wiele bardziej kreatywna - powiedział z lekkim uśmiechem przerażenia. - W sumie, pewny byłem dopiero gdy Lovino wpadł do jeziora - dodał po chwili, co spotkało się ze zdziwieniem Włocha. - Nie ważne. - Antonio machnął ręką.
- Nie jesteś na niego zły? - dopytał niższy. - Że odszedł bez pożegnania? - dodał nadal lekko skołowany.
- Początkowo byłem. Nawet bardzo. Ale później dowiedziałem się, czemu się przeprowadził - umilkł na chwilę. - Felicjano, tak bardzo mi przykro - powiedział żałobnym tonem.
Przez chwilę zapanowała po między nimi cisza, gdy obaj patrzyli w podłogę.
- Teraz jest dobrze - zabrał głos Felicjano, ocierając rękawem bluzy zeszklone oczy. - Tylko nie bądź zły na Lovino, że wcześniej cię nie rozpoznał, dobra? - Uśmiechnął się lekko. - Chciał się odciąć od tych wydarzeń, a ja też nie byłem wtedy najlepszym bratem... - Przybrał pokorną postawę, a jego ton głosu spoważniał.
- Masz to jak w banku - Toni wygladał na tak radosnego jak zazwyczaj.
Atmosfera od razu zrobiła się lżejsza oraz przyjemniejsza.
- To... - zaczął Felicjano. - Kiedy zamierzasz mu wszystko powiedzieć? - spytał lekko zaciekawiony.
Hiszpan podrapał się po karku.
- Nie wiem? - odpowiedział zmieszany. - Raczej kiedy znajdę dobry moment. Na razie jest dobrze i nie mam potrzeby niczego zmieniać.
- Widzę... - mruknął delikatnie podejrzliwie Włoch.
Antonio poczuł się zakłopotany.
- Dzięki za rozmowę - powiedział niższy, po czym zaczął zmierzać w stronę drzwi.
- Jasne - odpowiedział Antonio.
- Myślę, że ty i mój brat będziecie mieli sobie wiele do powiedzenia - odezwał się Włoch, będąc już na dworzu.
Toni zamknął drzwi.
- Będę musiał z nim porozmawiać - mruknął cicho.

°~•●•~°

- Będę musiał z nim porozmawiać - powiedział przed siebie Lovino, wychodząc na chłodne, wieczorne powietrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro