"Czego ten kretyn chce?!"
Nie było wielkim odkryciem to, że po mimo tego, że Antonio i Lovino ogarnęli się w trybie natychmiastowym po nie najlepszej pobudzce, spóźnili się na śniadanie.
Wchodząc na stołówkę, nie otworzyli drzwi z impetem, dlatego też mogli zjeść pierwszy posiłek dnia, bez zwracania na siebie większej uwagi.
Oczywiście Hiszpan oraz Włoch, jakby zapominając wydarzenia ostatnich dni, poszli do oddzielnych stolików.
Bursztynooki szybko zauważył swojego brata, który był w połowie pochłaniania jajecznicy. Błyskawicznie podszedł do niego od strony pleców i uderzył go w tył głowy.
- Za co? - powiedział przestraszonym głosem Włoch, gdy jego starszy brat usiadł na krześle przed nim.
- Nie udawaj, dobra? - oburzył się brązowowłosy.
Miał mu za złe, że wczoraj spiskował z Isabel, a później rozmawiał o nim z Tonim. Dodatkowo Felicjano był głównym podejrzanym w sprawie "Kto śledził Lovino i Antonio".
Naradzanie się z Hiszpanką oraz pogadankę z zielonookim, starszy Vargas mógł mu jeszcze wybaczyć, ale to, że wybrał się na przeszpiegi? Nigdy w życiu! Zwłaszcza, że zrobił to w bardzo nie umiejętny i prostacki sposób. Mógłby przynajmniej nie zwracać na siebie uwagi i nie przerywać swojemu bratu i jego współlokatorze w próbie pocałunku.
Felicjano pobladł.
- Nie pogodziliście się? - mruknął.
Czemu brązowooki musiał udawać głupiego, nawet gdy Lovino znał całą prawdę?
- Jasne, że się pogodziliśmy - odpowiedział. - A ty nie udawaj głupszego niż jesteś.
Młodszy Vargas spojrzał na niego pytająco.
- O co ci chodzi? - dopytał.
- Spiskowanie za moimi plecami z Isabel, rozmowa o mnie z Antonio. - Bursztynooki zaczął wyliczać na palcach. - I wisienka na torcie: śledzenie mnie i Toniego - powiedział, zakładając ręcę na piersi, a jego oczy wciąż z gniewem patrzyły na Felicjano. - Ty wiesz, że na stalkowanie jest paragraf, tak?
Młodszy był przez chwilę zbity z tropu.
- Nie wiem o czym ty mówisz - zaczął się bronić.
- Skończ już, dobra? Widziałem cię wczoraj, gdy wychodziłeś z mojego pokoju - mówił pewien siebie Lovino, jednak jego złość nadal nie zniknęła.
- No dobra - powiedział zrezygnowany brązowooki. - Naradzałem się trochę z Isabel i porozmawiałem chwilę z Antonio, ale w śledzenie was mnie nie wrobisz - stwierdził po chwili, przyznając się do częściowej winy.
Jak można było się domyśleć - Lovino nie uwierzył zapewnieniom brata, że ten nie udał się na przeszpiegi.
- I ja mam ci uwierzyć, tak? - powiedział opryskliwie starszy.
- Tak - odpowiedział szybko Felicjano. - Niby po co miałbym was śledzić? I w ogóle czemu tak bardzo chcesz znaleść tę osobę co was śledziła?
Lovino szybko odwrócił wzrok.
- Nie ważne - mruknął, w tym samym czasie gdy jego twarz przybrała lekko czerwony kolor.
Felicjano przez chwilę wpatrywał się w swojego brata z głupkowatym uśmieszkiem.
- Nie chcesz, abym pytał co się tam stało, tak? - powiedział, strasznie irytującym dla bursztynookiego tonem.
- A żebyś wiedział, że nie chcę! - wydarł się Lovino.
°~•●•~°
Antonio w nie najlepszym humorze usiadł przy stolkiu obok swoich przyjaciół. Nie patrzył im w oczy.
Byli oni pierwszymi podejrzanymi w sprawie wczorajszego wydarzenia według Hiszpana, dlatego też nie odzywał się do nich nawet słowem, a całą swoją uwagę skupił na mieszanie płatków w mleku.
- Antonio, co się dzieje? - spytał w końcu Gilbert, którego zachowanie zielonookiego wyraźnie zaniepokoiło.
- Nic wielkiego - powiedział, nadal nie utrzymując z nimi kontaktu wzrokowego.
- Dobrze wiesz, że nam możesz wszystko powiedzieć - do rozmowy włączył się Francis, który położył dłoń na ramieniu przyjaciela.
- Jesteście okropni, wiecie? - odezwał się Antonio patrząc im w oczy.
Niemca oraz Francuza dość mocno zdziwiło to oświadczenie.
- O co ci dokładnie chodzi? - dopytał albinos.
- O wczoraj - mruknął Toni, nadal ze złością patrząc na przyjaciół.
Bonnefoy i Beilschmidt wymienili przerażone spojrzenia.
- Isabel ci powiedziała? - powiedział po chwili wachania niebieskooki.
- Nie? - odpowiedział lekko zdziwinony Antonio. - Może gdybyście byli bardziej dyskretni to bym się nie dowiedział - stwierdził.
Teraz jego przyjaciele wygladali jakby nie wiedzieli o czym mówi zielonooki.
- Nie wiemy o czym mówisz - mruknął Gilbert.
- W takim razie co robiliście wczoraj wieczorem? - spytał Hiszpan.
Pozostali ponownie spojrzeli na siebie przestraszeni.
- Ty mówisz - wyszeptał Gilbert do Francisa.
- Cóż... - zaczął Francuz. - Siedział u mnie w pokoju Gilbert i nagle zauważyliśmy, że idziesz gdzieś z Lovino, więc postanowiliśmy was śledzić... - zrobił przerwę.
Antonio miał od początku rację! To ta dwójka idiotów, ktorych nazywa przyjaciółmi im przerwała! Gdyby nie oni to może już dzisiaj, Toni mówiłby do Lovino jak bardzo go kocha. Cholerny Gilbert i Francis.
- Ale złapała nas Isabel tuż po tym, jak wyszliśmy z pokoju - kontynuował blondyn. - I zaczęła nas wypytywać gdzie jesteś...
- I nam grozić - wtrącił się albinos.
- Więc po dość długiej walce powiedzieliśmy jej gdzie poszedłeś - mruknął niebieskooki.
- Przepraszamy cię za wydanie cię Isabel! - odezwał się czerwonooki.
"Czyli to jednak moja siostra" - pomyślał Antonio - "Nie wiem co jej zrobię, gdy ją znajdę".
- Co było dalej? - dopytał dla pewności Hiszpan.
- Chwilę stała w miejscu, po czym wzięła nas do pokoju, a później pilnowała nas abyśmy "nie zrobili niczego debilnego" - zacytował Gilbert.
- Czyli siedzieliscie wszyscy w pokoju Francisa, tak? - spytał Antonio. Jego gniew został akualnie zamieniony w ciekawość.
- Tak - odpowiedział Francus, opierając głowę o rękę.
- A jest ktoś kto może to potwierdzić? - mruknął Toni.
- Arthur - powiedzieli chórem.
-To dobrze - powiedział zielonooki, kładąc głowę na stole.
-
A ty powiesz co ci się stało? - spytał troskliwie blondyn.
Hiszpan westchnął teatralnie.
- Nic wielkiego - powiedział, podnąsząc się lekko. - Poszłem sobie wczoraj porozmawiać z Lovino i...
- I? - powiedział zainteresowany Gilbert.
- I gdyby nie osoba, która nas prawdopodobnie śledziła, to byłaby duża możliwość, że bylibyśmy już dzisiaj parą - mruknął, ponownie kładąc głowę na stół i przkrywając ją dodatkowo rękami.
Francis i Gilbert chyba zrozumieli powagę sytuacji, dlatego też zachowali ciszę.
- A kolejna taka dobra sytuacja, aby mu to wyznać szybko się nie trafi - powiedział, jednak nie wiedział, czy jego przyjaciele go zrozumieli, ponieważ miał zasłonięte usta.
Francis położył mu rękę na ramieniu. Na ten gest Toni lekko podniósł wzrok.
- Jeśli życie nie chce dać ci szansy, to sam ją stwórz - powiedział niebieskooki.
Antonio wziął sobie tę radę do serca.
°~•●•~°
Lovino nerwowo tupał nogą, czekając na swojego głupiego współlokatora koło brzegu jeziora.
- Czego ten kretyn ode mnie chce? - mruknął do siebie.
Zaraz po śniadaniu podszedł do niego Toni i poprosił go, aby przyszedł tutaj po zajęciach. Po mimo wielu pytań zadanych przez Włocha, zielonooki nie chciał ujawnić po co miał tu przyjść, co jeszcze bardziej denerwowało Lovino.
- Czemu ja muszę zadawać się z takimi debilami? - szepnął, wciąż w złym humorze.
Antonio powinnien być tu już pięć minut temu. Nie ma to jak umawiać spotkanie z tonem jakby wachały się od tego losy całego świata, a później się spóźniać. Prawdziwa inteligencja proszę państwa!
Nagle ktoś niespodziewanie zakrył mu oczy.
- Zgadnij kto? - powiedział.
Lovino zabrał dłonie ze swojej twarzy i gwałtownie się odwrócił.
- Powiesz w końcu czego ode mnie chcesz? - spytał wyraźnie zdenerwowany Włoch, widząc swojego współlokatora z dość niepokojąco dużym uśmiechem.
- Chodź. - Antonio złapał bursztynookiego za rękę i zwartym ktokiem zaczął iść przed siebie, wzdłuż brzegu.
Początkowo Lovino planował wyrwać dłoń z uścisku, jednak szybko porzucił ten pomysł. Czemu? Tego nie wie nikt.
Po chwili marszu dotarli do pomostu. Tego samego z którego spadł Włoch.
Młodszy lekko się zdziwił, gdy zauważył obok niego żółty kajak.
Antonio puścił dłoń niższego i wszedł do wodnego pojazdu.
Vargas stał przez chwilę nieruchomo. Wyższy wyciągnął dłoń w stronę Włocha, w celu pomocy mu wejścia na łódkę.
Bursztynooki z lekkim zawachaniem podał mu swoją rękę, jednak gdy tylko położył jedną nogę na kajaku, ten poruszył się lekko.
- Jeśli nas utopisz to cię zabiję - mruknął, siadając na wolnym miejscu.
Antonio tylko uśmiechnął się radośnie.
- I nawet nie myśl, że pomogę ci wiosłować - dodał po chwili, gdy odbili od brzegu.
- Wiem - odpowiedział Hiszpan.
Przez chwilę płynęli w zupełnej ciszy, wsłuchując się w wiatr, który delikatnie poruszał liśćmi drzew.
Lovino wciąż nie wiedział czego od niego chce Antonio.
"Może chodzi o wczoraj?" - pomyślał Włoch. Na wspomnienie o wieczorze, na twarzy starszego Vargasa pojawił się lekki rumieniec.
Ale to przecież musiała być zwykła pomyłka. Nie było przecież szans, aby ktoś tak wspaniały jak Toni zakochał się w chamskim Włochu. A przynajmniej taki scenariusz Lovino uważał za prawdę.
Pochłonięty swoimi przemyśleniami, bursztynooki nawet nie zauważył się się zatrzymali.
- Lovi... - zaczął Antonio.
- Nie mów tak do mnie - poprawił go chłopak.
Hiszpan lekko się zaśmiał.
- Co cię tak śmieszy, co? - spytał lekko zirytowany Włoch.
- Nic takiego - mruknął wyższy.
Nie odzywali się przez moment do siebie. Toni w tym czasie wpatrywał się w przepiękne, bursztynowe oczy Lovino.
- Powiesz wreście po co tu jesteśmy? - spytał po chwili młodszy.
Antonio prawie zapomniał o swoim kolejnym planie.
- Cóż - powiedział Hiszpan, drapiąc się po karku.
Vargas dobrze widział, że jego pytanie zakłopotało zielonookiego.
- Chodzi o wczoraj... - mruknął Toni.
Lovino był teraz pewny co zaraz nastąpi: Antonio powie mu, że wszystko wtedy to zwykła pomyłka, oznajmi, że tak naprawde go nienawidzi, a na sam koniec wręczy mu zakaz zbliżania się.
Nagle zdarzyło się coś dla Włocha bardzo niespodziewanego: Toni zbliżył się lekko do niego.
Serce bursztynookiego zabiło mocnej.
- Tak? - dopytał młodszy.
- Bo... Ja... - zaczął dukać wyższy. - Ko...
"Jezu, jaki kretyn" - pomyślał Lovino. Wtedy też Vargas wpadł na bardzo głupi pomysł.
- Przestań - zarządził Włoch i jednym, szybkim ruchem, zbiliżył się do Hiszpana i złapał go za twarz.
Antonio nie wierzył w to co właśnie się dzieje. Lovino złączył ich usta w pocałunku. Gdy pierwszy szok minął, Toni delikatnie objął Włocha.
"O. MÓJ. BOŻE. CO JA WŁAŚNIE ZROBIŁEM!" - myślał bursztynooki.
Obaj byli tak bardzo przejęci tym co właśnie się wydarzyło, że nie zauważyli, że kajak zaczął się lekko bujać.
Nie minęła nawet chwila, gdy obaj, przy akompaniamencie głośnego plusku, wylądowali w chłodnej wodzie.
Antonio złapał się przewróconego kajaku i przetarł oczy. Rozejrzał się - nigdzie nie było Lovino.
- Lovino! - krzyknął.
Bez odpowiedzi.
- Lovino! - powtórzył.
- Nie drzyj się - usłyszał za osobą.
Widząc Włocha, Hiszpan od razu się uspokoił.
Zielonooki wyraźnie widział lekko zakłopotaną i całą czerwoną twarz Vargasa.
- Wracajmy - powiedział błagalnym tonem.
- Jasne - odpowiedział mu zielonooki. - Pomożesz mi tylko przewrócić kajak? - poprosił.
Lovino kiwnął głową.
Po kilku minutach byli już na brzegu i w mokrych ubraniach szli do swojego domku. Twarz bursztynookiego nadal była zarumieniona.
"Co ja zrobiłem?" - to pytanie wciąż chodziło po włoskiej głowie. - "Teraz to napewno dostanę zakaz zbliżania".
W całkowitej ciszy dotarli do pokoju numer pięć.
Kiedy każdy z nich przebrał się już w suche ubranie, z ust Antonio padło ważne pytanie.
- To czy ten pocałunek... - mówił wyższy.
- Zapomnij o tym - przerwał mu Lovino.
Po tych słowach zielonookiego zamurowało oraz stał się przygnębiony.
Włoch ugryzł się w język. Nie chciał, aby Antonio był przez niego smutny.
- Ale możeszy być parą czy coś - zaczął. - Oczywiście jeśli chcesz - mruknął.
Na twarzy Toniego pojawił się ogromny uśmiech i szybkim krokiem podszedł do zarumienionego współlokatora.
- Oczywiście, że chcę - powiedział, zamykając go w szczelnym uścisku. - Kocham cię.
- Ja ciebie też - mruknął cicho Lovino, również przytulając Hiszpana. - Ale nie mówmy o tym nikomu, dobra?
- Dla ciebie wszystko - odpowiedział, całując go w czoło.
To się stało.
Kto czekał na ten moment?
Ogólnie to już wiem jaką książkę będę prowadzić po zakończeniu tej.
Ale nie powiem wam z jakim shipem będzie.
Mogę zdradzić tylko tyle, że pierwszy rozdział pojawi się, gdy wrzucę ostatni rozdział tego opowiadania.
To tyle.
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro