6| podziemne ploteczki
Rano Bakugo wcale nie czuł się lepiej. Niechętnie podźwignął się z łóżka i zaglądnął do szafy, wybierając pierwsze lepsze ubrania i zarzucając je na siebie. Gdy wszedł do salonu, Kirishima już tam był i z zaciętą miną próbował naprawić wciąż zepsutego po ówczesnej nocy pilota.
— Zaraz ci zrobię śniadanie, tylko poczekaj chwilę, bo muszę to naprawić — przywitał się, a Bakugo wzruszył ramionami z grymasem na twarzy. Cóż, nie zamierzał udawać, że czuje się w tym mieszkaniu wybitnie dobrze.
— Pośpiesz się.
— No już, już — mruknął Kirishima, wywracając oczami. — Zresztą sam mógłbyś sobie zrobić, zamiast na mnie czekać.
— Nie wiem co gdzie jest.
Bakugo chyba trafił w punkt, bo Kirishima zamilkł i już w milczeniu obklejał obudowę taśmą pakową. Gdy skończył, ruchem ręki kazał mężczyźnie iść za sobą i pośpiesznie zaczął przygotowywać śniadanie.
— Dzisiaj oprowadzę cię po Lidze i zapoznam z różnymi ważniakami — oznajmił kilka minut później, gdy obaj zajadali się omletami.
— A jutro?
— Jutro pewnie pójdziemy załatwić tego Staina, nie wiem. Na razie chcę cię trochę z tym wszystkim oswoić, rozumiesz.
— Nie potrzebuję oswajania, świetnie sobie radzę — prychnął Bakugo, wywracając oczami, a Kirishima uśmiechnął się kpiąco.
— Oczywiście. Wczorajsza rozmowa z Shigarakim pewnie mi się przyśniła?
— Masz dziwne sny.
Dziwnie było tak droczyć się bez zobowiązań i zbędnych rozmyślań. Niby minęło tyle czasu, a oni wciąż jakoś potrafili znaleźć wspólny język.
Gdy zjedli śniadanie, od razu wyszli na teraz zatłoczone korytarze Ligi. Bakugo podejrzewał, że w mieszkaniu nie było słychać tego gwaru tylko dlatego, że drzwi były dźwiękoszczelne. Sądząc po ich aparycji, było to całkiem możliwe.
— Widzisz, jakie mam luksusy? Niektórzy muszą tłuc się tu z drugiego końca miasta, a ja mieszkam na miejscu — pochwalił się Kirishima, otwierając je.
— Za to cały czas jesteś monitorowany przez Shigarakiego, a oni nie — podsunął Bakugo, powodując u mężczyzny delikatny grymas.
— Punkt dla ciebie.
Pierwszymi osobami, które spotkali po wyjściu, byli oczywiście poznani wcześniej Twice, Dabi i Toga. Wszyscy troje stali pod ścianą naprzeciwko z ponurymi minami. Gdy tylko zobaczyli Kirishimę, momentalnie się wyprostowali, a Bakugo z rozbawieniem pomyślał, że do obrazku idealnych podwładnych brakuje im jeszcze salutowania lub nawet kłaniania się, gdy tylko go zobaczą.
— Co wy tu robicie? Mówiłem wam, żebyście sprzątali — warknął Kirishima, momentalnie zmieniając swoje nastawienie.
— Chcieliśmy, ale zrobiła to wczoraj grupa Overhaula — powiedział Twice, a po sposobie, w jaki to powiedział, Bakugo domyślił się, że akurat przewodzi jego cukierkowa strona.
— Za karę, bo ostatnio zawalili — dodała Toga, chichocząc.
Red Riot wywrócił oczami, a z jego ust wydobyło się poirytowanie prychnięcie.
— To nie wiem, sprzątajcie coś innego.
— Znowu? — jęknęła Toga, mimo niemych protestów Twice'a. — Red Riocie, od wieków nie bawiliśmy się na zewnątrz! Chcemy robić coś ciekawego.
— Tylko ona chce — zaprotestował Dabi, przez co otrzymał od kobiety kuksańca w bok i oburzone spojrzenie.
— Zdrajca!
— Nie będę przecież pomagał takiej zołzie.
— A dziabnąć cię?!
Red Riot zmarszczył brwi, przez moment nic nie mówiąc. Zupełnie nie zwracał uwagi na kłócącą się dwójkę, a gdy ci w końcu przestali, nawet tego nie zauważył.
— Właściwie to mam dla was... jedno zadanie — powiedział w końcu, a cała trójka momentalnie się wyprostowała. — Oprowadzicie Ground Zero.
— Ha?! Ty miałeś to zrobić! Nie będę się szwendać z tymi dziwakami! — zaprotestował gwałtownie Bakugo, a Red Riot posłał mu miażdżące spojrzenie.
— Będziesz — syknął znaczącym tonem, ostatecznie przypominając Katsukiemu o jego roli. No tak, teoretycznie powinien płaszczyć się przed nim co najmniej w tym stopniu, co Dabi, Toga i Twice.
Wywrócił oczami, czując, że jego duma nie zniesie żadnego słowa więcej.
— Z chęcią ci wszystko pokażemy! — zawołał rozpromieniony Twice, po czym szybko dodał: — Nienawidzę cię, gnoju.
— Wzajemnie — warknął Bakugo, a cukierkowy Twice prawie się rozpłakał.
— Nie bądź dla niego niemiły — oburzyła się Toga, poklepując mężczyznę po plecach i podając mu zakrwawioną chusteczkę. — Chcesz, Twice?
— Chcę, dziękuję.
Co za pajace.
— Przeżyjesz — szepnął Kirishima do ucha Bakugo, gdy odchodził.
— Ja tak, gorzej z nimi.
_______
Nie zniosę tego dłużej, niech ktoś mnie zabije, pomyślał Bakugo pół godziny później, wciśnięty w chybotliwej windzie między szczebioczącymi Twice'em i Togą, a także stojącym z tyłu, zaśmiewającym się z jego niedoli Dabim.
— A ty jak myślisz, Ground Zero? Dobrze zrobili czy nie? — zapytała go nagle Toga, a jego zaskoczyło to na tyle, że był nawet skłonny odpowiedzieć.
Chodziło jej chyba o zasłyszaną od jakiejś koleżanki ploteczkę, podobno czyiś mąż umówił się z czyjąś żoną, a żona tego męża i mąż tej żony uknuli zemstę i poszli do łóżka.
— No jak kretyni ich zdradzili, to chyba mieli do tego prawo, nie — burknął, wywracając oczami. Co za bzdury, cholerna telenowela.
— A ty masz żonę, Ground Zero? — zapytał Twice, a Bakugo posłał mu takie spojrzenie, że natychmiast zamilkł i spuścił wzrok. — Ee, to był tylko żart.
— Po prostu się zamknij — warknął Katsuki, ale chwilę później zdał sobie sprawę, że może wykorzystać sytuację, by podpytać o Minę Ashido. Drzwi windy się otworzyły i wszyscy wyszli na kolejne ciemne korytarze Ligi. — Ja nie, ale podobno Red Riot ma — dodał więc od niechcenia, dbając o to, by ton jego głosu wskazywał na kompletną obojętność do tego tematu.
— Ano ma, ale narzeczoną — potwierdził Dabi, odzywając się po raz pierwszy od pół godziny. — Pinky się nazywa.
— Urocza dziewczyna. — Toga zachichotała, zakrywając usta dłonią. — Ale chyba troszkę nieszczęśliwa. Red Riot traktuje ją jak dziecko — prychnęła, a jej oczy błysnęły ze wściekłości. — Żaliła mi się ostatnio, biedaczka. Nie może w ogóle działać w Lidze. Mieszka tu tylko od rana do nocy i się nudzi, bo jej kochany narzeczony wciąż wybywa. Te wszystkie wyjazdy do rodziców są przymusowe, niby po to, żeby zażyła świeżego powietrza, słońca i w ogóle. Ale ona podejrzewa — dodała nagle, zniżając konspiracyjnie głos — że Red Riot ją zdradza, gdy jej nie ma. Szczerze powiedziawszy, to na początku myślałam, że jesteś jego kochankiem — zwróciła się do Bakugo, który nagle zaczął intensywnie kaszleć, uratowany dopiero przez Twice'a, który właśnie zmienił swoją formę i z całej siły łupnął go w plecy zaciśniętą pięścią.
— Ja też tak myślałem — powiedział, gdy Bakugo już trochę się uspokoił, jedynie oddychając ciężko. — Ale nie jesteś delikatną panienką w spodniach, więc nawet jeśli rzeczywiście bzykacie się z Red Riotem, to mi to nie przeszkadza.
— No wiesz! A Pinky?! — krzyknęła Toga, wykrzywiając usta w grymasie rozczarowania. — To nasza przyjaciółka!
— Twoja. Ja jej nie lubię, dziwna jest.
— Nie dziwna, tylko smutna!
— Cały czas? Nie mogłaby se znaleźć innego hobby?
— Hobby?! — zawyła Toga i zaczęła okładać Twice'a pięściami.
— Uspokójcie się oboje — jęknął Dabi, a Bakugo podziękował mu w myślach, ciesząc się, że w ogóle nie musi się odzywać.
Pinky smutna? Mina Ashido smutna? Przecież przy ich pierwszym spotkaniu ta dziewczyna emanowała chorobliwą wesołością nawet bardziej od Eijiro! Czy ta nagła zmiana naprawdę była sprawką Red Riota?
Właściwie to Bakugo nawet jej się nie dziwił.
— A Ki... Red Riot, on często przyprowadza sobie... kochanków? — zapytał nagle, czując silne ukłucie zazdrości, które starał się tłumić myślami o swojej nienawiści do Todorokiego i Deku. Nie pomogło, teraz był zazdrosny i wściekły.
— To zależy jak na to spojrzeć. Pinky we wszystkich widzi konkurencję, ale on chyba rzeczywiście ją lubi. Tylko bardziej jak siostrę, tak myślę. Nie wiem tylko, dlaczego w takim razie się oświadczył. A kochanków ani kochanek jako takich chyba nie miał — wyjaśniła Toga, już spokojniejsza.
Bakugo skinął głową, na znak, że rozumie, choć tak naprawdę nie rozumiał nic. O co w tym wszystkim chodziło? Kim tak naprawdę dla Kirishimy była ta cała Mina Ashido, skoro wersje tak się od siebie różniły?
Już nie mógł się doczekać, aż wizyta u rodziców się skończy, a jemu wreszcie dane będzie zobaczyć Pinky.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro