18| plan idealny
Kirishima wyglądał, jakby był w ciężkim szoku... a raczej na pewno w nim był, zważywszy na to, że mijały sekundy, a on wciąż się nie odzywał, jedynie tępo wpatrując się w twarz Bakugo, który zaczynał się porządnie niecierpliwić. Już miał coś powiedzieć, gdy mężczyzna przed nim najwyraźniej odzyskał mowę.
— Tak... Tak ci powiedziała? — zapytał głucho, a Bakugo się skrzywił.
— Tak, tak mi powiedziała — warknął, zastanawiając się nad tym, o czym tak intensywnie może myśleć Kirishima. Dla Katsukiego to wszystko było bardzo proste, wystarczy, że Eijiro potwierdzi swoje uczucia, potem zrobi to on, a potem... potem... potem mogą nawet się pieprzyć, jeśli im się zachce! Będą mogli nadrobić te cztery lata separacji. Brzmi jak plan idealny!
Ale w tym samym momencie, gdy w głowie układał sobie przepis na cudowną przyszłość, przez twarz Kirishimy przemknął cień, na moment jego usta wykrzywiły się w grymasie wściekłości... A do głowy Bakugo zaczęły napływać myśli, które wcześniej ignorował, pewny o pełnym powodzeniu swojego perfekcyjnego planu...
Mina Ashido musiała nienawidzić Katsukiego tak samo, jak on ją, jeśli nie bardziej. Była zdolna do jakiejś tajemniczej i okrutnej zemsty wobec osoby, którą kochała, czemu więc nie miałaby zrobić tego samego wobec swojego, jakby nie patrzeć, wroga? Mogła skłamać. Mogła udawać wielką zmianę tylko po to, by potem naśmiewać się z niego, gdy wygłupi się przed Kirishimą.
Eijiro mógł go wcale nie kochać.
— Zapomnij — powiedział nagle Bakugo, niezdarnie wychylając się poza oparcie kanapy, by złapać za opartą o nie kulę. — To było głupie.
Faktycznie, było. Pozwolił, by zbyt szybko bijące w tym momencie serce przyćmiło zdrowy rozsądek. Oczywiście, że Eijiro... Nie, Kirishima go nie kochał. Co za bzdury.
Bakugo wreszcie pochwycił kulę, opierając się na niej, być wstać... Ale tym razem to on został pociągnięty w dół, znajdując się niebezpiecznie blisko twarzy jego niedoszłego chłopaka, marząc o mocy cofnięcia czasu, by móc tego pamiętnego ponurego dnia, kiedy wszystko się zaczęło, wylać zimną kawę na porozrzucane na biurku papiery i rzucić w Aizawę jego różowym jaśkiem w białe kropki... a może białym w różowe? Nieważne.
Kirishima przez moment myślał nad czymś intensywnie, na zmianę blednąc i czerwieniąc na twarzy, a swoim milczeniem doprowadzając Bakugo do szaleństwa, aż w końcu...
— Nie, to nie było głupie. A Mina mówiła prawdę — powiedział cicho, ale w zastygłym od oczekiwania razem z Bakugo mieszkaniu, jego głos był doskonale słyszalny. — Kocham cię. Nigdy nie przestanę.
Czy to był sen?
To musiał być sen, ale Bakugo nie śmiał nawet próbować się uszczypnąć, by przypadkiem się nie wzbudzić. Narastały w nim uczucia, które skrzętnie ukrywał prze te cztery lata, a które powoli przebudzały się w nim od ponownego spotkania z Kirishimą, by teraz wybuchnąć z całą ich mocą. Żal, złość, radość, pożądanie, ale przede wszystkim fala tęsknoty — to wszystko popchnęło go do działania, a może bezpośrednio do przodu? W każdym razie Katsuki gwałtownie wpił się w wargi Eijiro, chcąc przy tym pokazać mu, jak bardzo wściekły na niego jest. Gdyby miał obie ręce sprawne, najpewniej udusiłby go tu i teraz za trzymanie go w niepewności, za to całe ważniakowanie, wszystkie tajemnice...
A Eijiro, choć początkowo chyba się wahał, oddał pocałunek.
Odsunęli się od siebie dopiero po dłuższej chwili, gdy obojgu zabrakło oddechu. Wtedy też Eijiro uśmiechnął się lekko, ale zupełnie szczerze, emanując przynajmniej chwilową radością, po raz pierwszy od ich spotkania w Lidze. Na ten widok Katsuki też nieznacznie uniósł kąciki ust, opadając na oparcie kanapy.
— Też cię kocham — powiedział, a Eijiro parsknął cicho. — Co?
— Nic, cieszę się. Nie sądziłem, że jeszcze to usłyszę.
Katsuki skinął głową, obserwując go uważnie. Chyba naprawdę był zadowolony... może teraz już wszystko będzie w porządku?
Ale po chwili milczenia uśmiech Eijiro zbladł.
— Co znowu? — zapytał Bakugo, marszcząc brwi. Nie podobało mu się coś?
Może wyszedłem z wprawy w całowaniu?, przemknęło mu przez myśl, zaraz jednak skarcił się za te głupie przypuszczenia. Oczywiście, że nie wyszedł. Co za bzdura.
— Nic, ja tylko... chciałbym, żeby tak było już zawsze — mruknął Eijiro, wzruszając ramionami.
— A czemu miałoby nie być? — palnął Katsuki, nim zdążył się nad tym zastanowić. — Zdobędziemy te akta o członkach Ligi, przekażę je policji, zrobimy szturm, a wtedy ty już nie będziesz musiał tu gnić. Łatwa piłka — rzucił pewnie, wzruszając ramionami. Teraz wszystko wydawało mu się dziecinnie proste, tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy usłyszał o swoim zadaniu.
Ale Eijiro sposępniał jeszcze bardziej i zacisnął wargi w wąską linię, a Bakugo już nie wiedział, czy jego pesymizm bardziej go irytuje, czy... nie, tylko irytuje.
— Mógłbyś nie narzekać — burknął w końcu, odwracając wzrok. Wszystko psuł!
— Przecież nic nie mówię.
— Ale myślisz.
— Niesamowite, teraz potrafisz czytać w myślach? — warknął Eijiro, zaraz jednak łagodniejąc: — Przepraszam, weszło mi w nawyk. Spróbuję. — Wstał z kanapy, siląc się na uśmiech. — Może... zróbmy sobie maraton filmowy, co ty na to? — zaproponował weselszym tonem, widocznie starając się odgonić ponure myśli.
— Może najpierw się ogarnij, co? — zaproponował Katsuki, unosząc jedną brew i sugestywnie zerkając na podarty garnitur Eijiro, który skinął głową.
— Zaraz wracam. Potem zrobię popcorn.
— Mhm.
I gdy Katsuki czekał, pomyślał, że dobrze się stało. Nie było idealnie, ale obaj wyraźnie się starali, by ich relacja wróciła do normalności. Jeśli dobrze pójdzie, po szturmie Eijiro będzie mógł zamieszkać u niego, obaj pewnie dostaną też ten upragniony awans... I nie będzie już ani Shigarakiego, ani Miny Ashido, ani nikogo, kto mógłby im w jakiś sposób przeszkodzić. Teraz wszystko miało być dobrze, czyż nie?
_____
— Rany boskie, ale to jest nudne, weź to przełącz — jęknął Katsuki po oglądnięciu zaledwie dziesięciu minut jakiegoś według niego tandetnego horroru, który z jakiegoś powodu miał wysokie oceny.
— Jeszcze nic się nie zaczęło — wyjaśnił Eijiro ze słyszalnym rozbawieniem w głosie, zerkając na niego z ukosa. — Film musi się rozkręcić, wiesz?
— Za długo się rozkręca — burknął blondyn, sięgając po popcorn, który Eijiro natychmiast schował za plecami. — Co robisz?!
— Zjesz cały!
— I dobrze, dawaj! — Katsuki podciągnął się na łokciu, wyciągając zdrową rękę po kubełek, który Eijiro wciąż krył, śmiejąc się z jego zmagań.
Właściwie tak minął im cały, jak się okazało naprawdę beznadziejny film, co Eijiro przyznał dopiero w połowie, gdy wciąż nie stało się nic choć trochę strasznego, a oni przez swoje przepychanki wysypali cały popcorn na dywan.
— A Midoriya? Masz z nim kontakt? — zapytał Kirishima, gdy sprzątał po ich nieudanym seansie. — Przyjaźniliście się od dawna, jeśli dobrze pamiętam...
— Masz sklerozę, nigdy w życiu nie zaprzyjaźniłbym się z takim nerdem — burknął Bakugo, poprawiając sobie poduszkę pod głową.
— No tak, to było jednostronne, pamiętam. Wiesz, co się z nim teraz dzieje?
— Nadal za mną łazi.
— W sensie...?
— Razem z takim jednym ćwokiem uprzykrzają mi życie. Ale dostanę awans szybciej od nich, więc da się przeżyć. — Wzruszyłby ramionami, gdyby tylko było to możliwe.
Eijiro roześmiał się cicho, najwidoczniej spodziewając się takiego obrotu spraw.
— Kaminari wciąż jest singlem? — dopytywał, a Katsuki posłał mu ciężkie spojrzenie.
— Nie mam pojęcia, wyjechał. Zanim zapytasz, Sero też.
Kirishima uniósł brwi.
— I co, nie utrzymujesz z nimi żadnego kontaktu?
— Po co? — zdziwił się z kolei Katsuki, a Eijiro pokręcił głową.
— No tak, powinienem był się tego spodziewać. W sumie szkoda, chętnie bym czegoś się o nich dowiedział... — Pogrążył się w rozmyślaniach, najwyraźniej wspominając minione lata. A może myślał o czymś zupełnie innym?
Usiadł na kanapie obok Bakugo, niby mimowolnie splatając ich palce ze sobą, gdy przerzucał kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego do obejrzenia. Gdy wreszcie znalazł to, czego szukał, wbił wzrok w ekran, co jakiś czas komentując zachowania bohaterów. Katsuki go nie słuchał, bynajmniej nie oglądając też telewizji. Uważnie studiował za to jego twarz, wreszcie mogąc bez wyrzutów sumienia patrzeć na niego z lekkim uśmiechem na ustach. Cieszył się z uścisku jego dłoni, przez który po jego ciele rozlewało się przyjemne ciepło. Wreszcie mógł otwarcie myśleć o tym, jak bardzo mu tego brakowało.
Wszystko było dobrze, a jednak momentami odczuwał jakiś dziwny niepokój, związany najpewniej z wciąż niewyjawioną tajemnicą Eijiro. Postanowił póki co nie szukać akt. Miał czas.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro