2| spotkanie po latach
— Bakugo? To ty?
Bakugo zamrugał kilka razy. Nie, nie było możliwości o pomyłce. Przed nim z pewnością siedział nie kto inny, jak Kirishima Eijiro, który właśnie, z niewiadomych Katsukiemu powodów, zaczynał panikować. I wtedy właśnie doznał olśnienia.
— Red Riot? Serio? — Wybuchnął śmiechem, a Kirishima uniósł brwi. — Tak bardzo przeżyłeś nasze rozstanie, że bawisz się w gangstera? Zresztą podobno jesteś za granicą — prychnął Bakugo, zakładając ręce.
— Nie jestem gangsterem — zaprzeczył stanowczo Kirishima, ale jego spojrzenie zdradzało, jak bardzo był zdenerwowany całą sytuacją.
— Te typki przed drzwiami sądzą co innego.
— Przed drzwiami? Kto? — zapytał natychmiast Kirishima, marszcząc brwi.
— Bo ja wiem? Ćpun i bliznowaty.
— Twice i Dabi... — jęknął mężczyzna i błyskawicznie wybiegł z pomieszczenia, a po mieszkaniu rozległ się trzask zamykanych drzwi wejściowych i syk Twice'a lub Dabiego, gdy przytrzasnęły mu się palce.
— Szumowiny, podsłuchiwali — warknął Kirishima, i, co kiedyś było absolutnie nie w jego stylu, wyciągnął paczkę papierosów i odpalił jednego, podsuwając Bakugo opakowanie. — Chcesz też?
— Nie — mruknął mężczyzna, postanawiając jak najszybciej wyrwać się z tej śmiesznej szopki i przejść do rzeczy. — Jestem tu, bo chcę się zaciągnąć do tej waszej małej społeczności — powiedział sarkastycznie, przezornie zachowując ostrożność. Nie mógł sobie pozwolić na wyjawienie prawdziwego celu.
— Ta, a ja występuję w cyrku — parsknął Kirishima, zaciągając się dymem, który powoli zaczynał wypełniać całe pomieszczenie.
Bakugo uniósł brew. Czy to naprawdę brzmiało aż tak absurdalnie? Rzekomo bardziej nadawał się na gangstera niż na policjanta, a przynajmniej tak twierdził Deku.
Deku to debil, przypomniał sobie natychmiast, a jego wszelkie wątpliwości zostały rozwiane.
— Mówię poważnie — powiedział wreszcie, patrząc na Kirishimę spode łba, gdy ten zaczął się krztusić.
— Bakugo, chodziliśmy ze sobą przez całe liceum — prychnął ten, wywracając oczami. — Miałeś obsesję na punkcie policji i zbijania złych typków. I bycia lepszym od tego zielonego... a, ta, Midoriyi. Niemożliwe, żebyś tak łatwo zmienił zdanie — powiedział, podchodząc bliżej. — Chcesz zinfiltrować Ligę od środka, mylę się?
Bakugo wydął policzki, odwracając wzrok. Co powinien zrobić? Powiedzieć prawdę czy brnąć w kolejne kłamstwa?
Kirishima Eijiro. Jakie póki co miał o nim informacje? Praktycznie żadne, bo już na pierwszy rzut oka było widać, że ten Eijiro nie był radosnym licealistą, w którym Katsuki niegdyś był zakochany po uszy. Ten Eijiro był sarkastyczny, raczej poważny, palił papierosy i... i Twice i Dabi sprawiali wrażenie, jakby się go bali. A licealnego Eijiro Kirishimy nikt się nie bał.
No i te włosy. Czerwień? Były czarne. Może kolor symbolizował jego zmianę, a może... może rzeki krwi, jakie wylał? Bakugo siłą woli powstrzymał się przed wzdrygnięciem. Nie, na pewno nie, przecież to nawet brzmi śmiesznie.
— Ta. I? Naskarżysz na mnie szefuńciowi? — warknął w końcu, nachylając się bliżej mężczyzny, by ukazać swoją dominację nad nim. A przynajmniej w założeniu.
Kirishima wzruszył ramionami i podszedł do biurka po czym grzebał w nim przez chwilę, nim wyjął stamtąd coś, czego Katsuki wcale nie spodziewał się zobaczyć, a była to...
— Legitymacja policyjna?
— Sądziłem, że już nie będzie mi potrzebna. Ludzie z dowódctwa nie odzywali się tak długo, że już byłem gotów zakładać, że o mnie zapomnieli — prychnął Kirishima, wywracając oczami, a zaraz potem wsadzając legitymację z powrotem do szuflady. — A jednak przysłali mi ciebie. — Zmierzył go oceniającym wzrokiem, po czym kiwnął głową z zadowoleniem. — Nadasz się.
Bakugo przez moment wpatrywał się w niego z uniesionymi brwiami, nie rozumiejąc połowy z tego, co powiedział. Nada się? Do czego? Katsuki od razu założył, że skoro Eijiro jest tym całym ,,Red Riotem", odszedł z policji i ukrywa się w podziemiach. Błędnie?
— W sensie? — zapytał więc, a Kirishima opadł na fotel, okręcając się na nim kilka razy, nim zatrzymał się na równi z biurkiem, z głośnym hukiem opuszczając buty na blat i zza ich podeszw zerkając na Bakugo.
— Gdy powiedziałem ci, że wyjeżdżam za granicę, skłamałem. Komendant kazał mi zinfiltrować Ligę i czekać na wsparcie. Więc czekałem. Cztery lata. — Mina mu zrzedła, ale po chwili na jego usta znowu wkradł się pewny siebie uśmiech, gdy powiedział: — No, ale opłacało się, bo teraz ty tu jesteś, a ja mam na tyle wysoką pozycję, by załatwić wszystko bezproblemowo.
— Dlaczego nic o tym nie wiem? — zapytał podejrzliwie Bakugo, a Kirishima zmarszczył brwi.
— Nie powiedział ci?
— Aizawa? — domyślił się Bakugo, przypominając sobie, że Eijiro wspomniał coś o komendancie.
— Aizawa? — Kirishima uniósł brwi, po czym zaraz przez jego twarz przemknął cień zrozumienia. — Ach, więc stary Nezu odszedł. Ale kto o zdrowych zmysłach zrobił Aizawę policjantem?
— Nie wiedziałeś o tym, kto wydaje ci rozkazy? — Bakugo nadal pozostawał podejrzliwy, choć wyjaśnienia Kirishimy coraz bardziej pozbawiały go wątpliwości, że ma przed sobą sprzymierzeńca.
Asystenta!
— Mówiłem ci, że miałem tylko jeden, nadrzędny — powtórzył niecierpliwie Eijiro.
— Dobra, możesz mi pomagać — powiedział Bakugo po chwili ciszy, a Kirishima uniósł brwi.
— Ja? Pomagać tobie? Ja pomagać tobie? — Roześmiał się, co Katsukiemu bardzo się nie spodobało.
— Masz z tym jakiś problem?
— A i owszem! — warknął Kirishima, podnosząc się z fotela tak gwałtownie, że Bakugo drgnął. — Przyłazisz tu jakby nigdy nic, bez żadnej zapowiedzi, ryzykując moją pozycję i cały mój wysiłek... Tak, jasne! To ja mam pomagać tobie! — prychnął, kręcąc głową. — Nie, mój drogi, stawiamy na współpracę, a jeśli już ktoś tu jest czyimś podwładnym, to ty moim. Zresztą — dodał po chwili, nachylając się do ucha Katsukiego — to ty zawsze byłeś na dole, czyż nie?
Bakugo poczuł, jak przez jego ciało przechodzi fala ostrego i gwałtownego gniewu, zmieszanego z zawstydzeniem i... i tęsknotą, ale do tego ostatniego nie przyznałby się przed nikim, nawet samym sobą.
— Spierdalaj! — warknął, odpychając Kirishimę, który zaśmiał się cicho, na powrót spokojnie zasiadając za biurkiem.
— Więc? Współpraca?
— Niech ci będzie — burknął Bakugo, choć cały drżał od wstrzymywanego gniewu.
— W porządku. Zaraz przedstawię cię Shigarakiemu jako mojego pomocnika... tylko przykrywka! — dodał szybko Kirishima, widząc, że mężczyzna chce mu przerwać. — Poczekaj sobie na zewnątrz chwilkę, to będzie podejrzane, gdybym od razu się dla ciebie fatygował.
Bakugo wzruszył ramionami, choć wcale nie podobała mu się postawa Kirishimy. Nie, w ogóle nie podobał mu się ten Eijiro. To praca go tak zmieniła czy ciągłe życie wśród przestępców? Może i to, i to?
— Jeszcze jedno! — zawołał za nim Kirishima, a Bakugo stanął w drzwiach. — Poza tym mieszkaniem nazywam się Red Riot i tylko Red Riot. Ty też musisz...
— Wiem, Twice mi powiedział — warknął Katsuki, wywracając oczami, czego mężczyzna za nim nie mógł zauważyć. — Jestem Ground Zero.
Nie doczekawszy się odpowiedzi, wyszedł z pomieszczenia, trzaskając głośno drzwiami i tupiąc.
Dorośle, powiedział jakiś głos w jego głowie, który podejrzanie przypominał ten należący do Todorokiego. Bakugo zupełnie go zignorował, przechodząc już przez metalowe drzwi do mieszkania. Za nimi czekali Twice i Dabi, którzy najwyraźniej nie mieli nic innego do roboty, skoro chciało im się czekać na ,,nowego".
— I? Dużo krzyczał? — zapytał przerażony Twice, a Bakugo wywrócił oczami, dochodząc do wniosku, że znowu jest w swojej irytująco-cukierkowej formie. Przypominał mu Deku.
— Jak pierwsze wrażenie? Spodobał ci się? — zapytał lekceważąco Dabi, ale w jego głosie czaiła się nieudolnie skrywana ciekawość.
— Idiota z gównianymi włosami — burknął Bakugo, ignorując Twice'a, który zakrył sobie usta dłońmi w niemym przerażeniu.
Dabi zagwizdał, ale nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, przerwał mu wysoki kobiecy głos, dobiegający gdzieś zza pleców Bakugo, po drugiej stronie ciemnego korytarza.
— Chłopcy! Ej, chłopcy! — W ich stronę biegła blondynka na oko w wieku Katsukiego. Była ubrana w bielutki mundurek licealistki, a włosy spięła w dwa koczki po obu stronach głowy. Stanęła w miejscu, gdy zobaczyła Bakugo. — O? Kto to? Nowy?! — pisnęła, klaszcząc w dłonie jak mała dziewczynka.
— Tak, właśnie wraca od Red Riota! — pisnął przerażony Twice, podejrzanie długo nie zmieniając osobowości. Bakugo domyślił się, że gdy wróci jego dupkowata strona, zrobi to z przytupem.
— Red Riota? — zapytała zdziwiona kobieta, po czym nagle ją olśniło. — O! To ty jesteś tym uciekinierem, który narobił problemów! Jeszcze żyjesz! — Nagle zachichotała, a w jej oku pojawił się niebezpieczny błysk. — Niedługo.
— O czym ty, do kurwy... — zaczął Bakugo, ale przerwał mu Kirishima, który właśnie wychodził ze swojego mieszkania, zamykając je na klucz.
— Jest nietykalny, Toga — warknął, a dziewczyna ułożyła usta w podkówkę, choć jej spojrzenie niewiele straciło na drapieżności. — Poza tym, nie macie nic do roboty? Wydawało mi się, że zleciłem wam sprzątanie trzeciego magazynu? — zapytał, a w jego głosie wyraźnie wybrzmiała groźba.
— Kurwa, okej! Idziemy — warknął Twice, błyskawicznie zmieniając swoje nastawienie. Ruszył korytarzem w kierunku przeciwnym do tego, z którego wyszła Toga, a za nim poszła pozostała dwójka.
Bakugo uniósł brwi, widząc takie posłuszeństwo wobec Kirishimy. Naprawdę nie kłamał, mówiąc, że udało mu się wypracować sobie wysoką pozycję.
— To co, czas przedstawić cię Shigarakiemu!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro