40
Project Escape 2
Spotkanie Thei i Theo
Starała się iść spokojnie. Liczyła, że wtedy nikt jej nie zauważy. A nawet jak zauważy to stwierdzi, że wie gdzie idzie. I da jej spokój. Tak. Tak byłoby najlepiej. Jej matka była zajęta rozmowami z jakimiś ważnymi ludźmi, więc nawet nie zauważyła, że ta się wymknęła. Nie zdarzało się to zbyt często. Oczywiście w pierwszej chwili pomyślała o przejściu na plac zabaw, ale wiedziała, że to nie ma sensu. Owszem, była tam reszta dzieci, więc bawiłaby się wspaniale. Chyba. Nie była w sumie pewna. Czy inne dzieci by ją polubiły? Jej mama zawsze mówiła, że powinna uważać na obcych... ale to nie było ważne. I tak tam nie szła. Mama od razu by ją znalazła. Dlatego kierowała się do miejsca gdzie mało kto zaglądał - ogródka zaraz za budynkiem. Wydawało jej się, że nikt nie wiedział o istnieniu tego miejsca. Rośliny rosły tam jak chciały. Jedyna huśtawka była zardzewiała. A murek, który chyba był kiedyś granicą piaskownicy cały był porośnięty chwastami. Thei jednak to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Lubiła to miejsce. Jej miejsce. Tylko jej. Zawsze była to sa-
- Cześć! - ma? Otworzyła szeroko oczy. Przed nią jak spod ziemi wyrósł mały chłopiec. Miał brudną buzię. I szeroki uśmiech.
- Dzień dobry - odpowiedziała grzecznie. Kojarzyła go. Chyba on też grał razem z nią jedno z tańczących dzieci. Ale nigdy nie rozmawiali ze sobą. A już na pewno nie sam na sam. Chwyciła niepewnie za rąbek sukienki. Czemu tutaj był? Przecież to jej miejsce. Powinna tu być sama. Mama będzie na nią zła...
- Też się chowasz przed panem kucharzem? Wkurzył się na mnie, za te ciastka. Chcesz kilka? - Chłopiec wyciągnął do niej rękę. W dłoni miał kilka ciastek, które były lekko zgniecione ze sobą. Co mama zawsze mówiła? Żeby nigdy od nikogo nic nie brała, bo potem jej będą to wypominać o to wykorzystają przeciwko niej... ale chłopak uśmiechał się miło. I cały czas trzymał wyciągniętą rękę. Chyba nie zaszkodzi jak weźmie jedno, prawda? Urwała kawałek, bo ciężko było określić gdzie zaczyna i kończy się ciastko. Od razu wepchnęła je sobie do ust. Było pyszne. Chłopak natomiast zjadł resztę.
- O. Masz czekoladę na nosie. - Puknął ją lekko w nos po czym chwycił rękaw swojej bluzy, żeby ją wytrzeć. Zaśmiała się.
- Jestem Thea. A ty, wrogu kucharza? - Oczy chłopca rozszerzyły się na jej słowa. Pisnął wręcz i zaczął klaskać w ręce. Zmarszczyła nos. O co mu chodziło? Zaraz jednak się zatrzymał i chwycił ją za rękę po czym potrząsnął nią mocno.
- Ja jestem Theo! To jak przeznaczenie! Będziemy najlepszymi przyjaciółmi! - Z potrząsania jej ręką szybko przeszedł do mocno przytulasa. Thea tylko stała nieco skonfundowana. Przyjaciel? Przecież ona nie powinna mieć przyjaciół... mama zawsze mówiła, że potrzebuje tylko jej jako przyjaciółki. Ale i tak uśmiechnęła się. I odwzajemniła uścisk.
Kilka następnym godzin dzieciaki spędziły ukryte w ogródku. Biegali, skakali, na zmianę huśtali się na starej huśtawce. Odkryli nawet ukrytą pod kamieniem jaszczurkę, która szybko uciekła przerażona piskami radości. W końcu jednak zaczęło robić się ciemniej, a to oznaczało, że ich czas powoli się kończył. Theo zmarkotniał.
- Znowu będą kazali mi się uczyć tego głupiego tańca. A dziewczyna, z którą tańczę jest wredna, szczypie mnie ciągle. - Thea pokiwała zgodnie głową. Rzeczywiście tamta dziewczynka wydawała się strasznie wredna. Podniosła się z ziemi i otrzepała sukienkę.
- To może poćwiczysz ze mną? Ja nie szczypię. Wtedy jak będziecie tańczyć możesz udawać, że nie umiesz i stawać jej na palce. A jak będą nagrywać to zatańczysz tak pięknie, że nikt jej nawet nie zauważy! - Wyciągnęła rękę do chłopaka. Tak jak wtedy on do niej z ciastkiem. Dopiero po chwili dotarło do niej, że może to uznać za odpłacenie tego ciastka. Przysługa za ciastko. Ale w pierwszej chwili nie myślała o tym. Chciała po prostu zrobić coś miłego dla przyjaciela. Chłopak od razu chwycił ją za rękę i podniósł się. Powoli zaczęli ostrożnie ćwiczyć pokazane im wcześniej kroki. Byli tylko dziećmi w tle, ale wszyscy liczyli, że dobrze zagrają. Że zrobią to idealnie. Ale nie mogli powstrzymać śmiechu gdy im coś nie wychodziło. Za każdym razem zaczynali od nowa. Aż w końcu nie myli się ani razu.
Nie mieli pojęcia, że zauważył ich akurat reżyser, który wkurzał się na jednego z aktorów. Dlatego ze zdziwieniem przyjęli małą zmianę w choreografii. Teraz Thea i Theo tańczyli razem. Z o wiele mniejszym zdziwieniem natomiast przyjęli kazanie, które to im się dostało za chodzenie po okolicy samotnie, bez pytania i bez poinformowania kogokolwiek (Theo na całe szczęście udało się uniknąć dodatkowego kazania za kradzież ciastek). Theo słuchał swojego menadżera, Thea swojej matki. A gdy wszystko się skończyło, myśleli że to już koniec. W końcu jakie są szanse, że spotkają się ponownie, prawda? Dziecięca przyjaźń szybko przemija, trwa czasem tylko kilka dni. To nic wielkiego. Żadne z nich nie wiedziało, że jest to początek przyjaźni na całe życie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro