34
Danganronpa RPG 3
Myśli Ren w trakcie Zabójczej Gry
Ręce jej drżały. Czy wszystko zrobiła dobrze? Czy nie popełniła żadnego błędu? Z jednej strony cieszyła się, że jej wyzwanie było prostsze niż Kotori czy Eitaro. Ale z drugiej... jeżeli źle zrozumiała jedną informację, istniała duża szansa, że zepsuła wszystko. A wtedy każde z nich umrze. Albo jeżeli miała szczęście tylko jedno. Lub dwójka. Lub trójka. Na kogo wypadnie jeżeli jednak źle rozwiązała zagadkę? Ona? Hanae? Toshi? Arata? I co mastermind miał na myśli, mówiąc o stracie pamięci oraz otumanieniu? Jak dużo wspomnień straci osoba, biorąca ten specyfik? Wszystkie? Te dobre? Te złe? Sprzed gry? Zapomni tych, których kocha? Zapomni tych, których nienawidzi? A może zapomni wszystko co wydarzyło się od dnia, gdy obudziła się na ławce? Czy to byłoby zbyt piękne? Ale czy mastermind mógłby w ogóle zrobić coś takiego? Oczywiście pamiętała, że w wielu grach wymazywał wszystkim pamięć czy też raczej jej część. Ale czy mógłby zrobić coś takiego zwykłym napojem w buteleczce? Czy mógłby wybrać jakie wspomnienia skasować?
Starała się zachować twarz. Starała się zachować spokój. Jej myśli wariowały. Miała mało czasu. Zero wsparcia. Nie mogła o nic zapytać. Nie uzyskałaby odpowiedzi. Nie chciała by stracili życie przez nią. Komu z nich mógłby nie przeszkadzać specyfik otumaniający? Kto wolałby uzyskać zwykły, nietrujący napój? Ona. Toshi. Hanae. Arata. I tylko jej decyzja. Ich życie w jej rękach. Skoro ona była tak spanikowana to jak inni musieli się czuć... nie. Stop. Nie mogła teraz myśleć o innych. Miała cel. Mało czasu. Musiała być skupiona. Była pierwszą tancerką. To ona prowadziła ten występ. I nie mogła się zawahać, bo wszystkie oczy były na niej. Głęboki wdech. Aracie mogła podać miksturę otumiającą. Raczej nie powinno być z tym większego problemu. Wątpiła też by narzekał. Nie wiedziała przecież jak długo też będzie trwał efekt tego. Ale co z drugą? Komu poda ten specyfik? Miał otumanić i usunąć wspomnienia... znowu jej myśli wróciły do tego, o jakie wspomnienia chodziło. Co jeżeli usunie to wspomnienia z gry? Toshi zapomni o Milo, Hanae o Hisoce. A ona zapomni o wszystkich przyjaciołach, których tutaj zdobyła. Ale też... serce jej zadrżało na tę samolubną myśl. Gdyby tak zapomniała... gdyby przestała mieć świadomość... czy to nie byłoby piękne? Co prawda nadal mastermind znałby jej sekret, ale mógłaby wrócić do stanu spokoju. Gdzie tylko ona i jej terapeutka wiedzą o wszystkim. Nikt inny. To była tak zła myśl. Przecież każdy chciałby coś takiego... ale nawet nie miała pewności czy właśnie tak zadziała. To była tylko jej nadzieja. Nic więcej. Nie mogła ryzykować. Dlatego też chwyciła buteleczki, które jeżeli się nie myliła zawierały zwykły napój i podała je Hanae oraz Toshiemu. Odetchnęła z ulgą gdy obroże spadły. Następnie podała butelkę Aracie. Kolejną sama wypiła. Uśmiechnęła się do reszty. Wszystko było dobrze. Wszystko musiało być dobrze. Przestawienie musiało trwać, nie wolno było go przerywać. A ona była centrum tego występu. Bez najmniejszego błędu.
- Jak was zapomnę, to przypomnijcie mi, że was kocham - zaśmiała się, na co oczywiście nikt nie odpowiedział. Ale to nie było ważne. Najważniejsze, że wszyscy powinni byli żyć. Ale potem pojawiły się Monokumy. I ciemność. I nadzieja, że wszystko dobrze poszło.
***
Ren otworzyła oczy. Cały świat drżał. Cały świat był pełen kolorów. Różowy. Niebieski. Zielony. Wszystkie piękne kolory. I pełen dźwięków. Takich radosnych. Takich pięknych. Czuła, że powinna być smutna, ale nie mogła przestać się uśmiechać. Było tak dobrze. Tak różowo. Tak zabawnie. Wypuściła z siebie radosny chichot. Wstała. Kiwała się lekko. Chyba kręciło jej się w głowie. Albo świat się kręcił! W końcu Ziemia ciągle się kręci. Kręci się. I tańczy. Ona też tańczy. Jest tancerką przecież. Dlatego też nie upadła. Była super tancerką. Najlepszą tancerką. Ale zaraz zrobiło jej się smutno. Gdzie jakiś partner do tańca? Jaka tancerka jest samotna? Samotny taniec był do bani. Był zbyt samotny. I pusty. Ale przecież miała tutaj dużo przyjaciół! Na pewno zaraz znajdzie kogoś kto zechce z nią zatańczyć. A potem się zakochają. I będą tańczyć. I będą mieć psa. Takiego dużego. I miękkiego. I też będzie tańczyć. I będzie mieć duuużooo dzieci. Takich małych. Tańczących. Nauczy je oczywiście. Wszystkie będą adoptowane. I urocze. Aż zachichotała na tę myśl. Hanae. Toshi. Erika. Kotori. Tomoko. Setsuna. Ciekawe czy ktoś z nich ją kocha? I czy ktoś z nią zatańczy? Szkoda, że nie było tu reszty... mogłaby zatańczyć z Eitaro. Albo Hisoką. Albo Milo. Albo z Nori. Albo nauczyć Aratę! Yuki nie zawsze był miły, ale lubił taniec, z nim też mogłaby zatańczyć. A Jiro był wredny, jednak nikt nie odmawia tańca, prawda? Gdyby zatańczył na pewno zrobiłby się wtedy miły! Z uśmiechem na ustach wyszła z pokoju. Prawie wpadła na przepiękną boginię śmierci. Rzuciła jej się na szyję z radosnym okrzykiem.
- Hanae! Czeeeść. Wiesz, że masz piękne oczy?
***
Stała bez ruchu. Czy to był szok? Czy po prostu nie było sensu? Przyjęła napój od Tomoko i jej myśli nagle się uspokoiły. Wróciła do rzeczywistości. Może lepiej by było gdyby tego nie robiła. Nie dość, że bolała ją głowa, to zaczynały do niej docierać fakty. Arata... jego ciało całe w ranach. I krwi. Kto mógłby zrobić coś takiego? To było zbyt brutalne. I okropne. Biedny Arata. Ciekawe czy... kolejny fakt do niej dotarł. Ale nie. Teraz to nie ważne. Musiała się skupić. Musiała odkryć prawdę. Musiała wiedzieć co stało się z Aratą i kto to zrobił. Jej myśli mogły poczekać. Teraz musiała pomóc reszcie. Zadbać o to by nie zginęli. Przedstawienie w końcu trwało nadal.
***
Rzuciła się na łóżko. Rozprawa była ciężka. Ale udało im się. Znowu. Byli niepokonaną drużyną... prawda? Potrząsnęła głową. Przecież było dobrze. Jutro wstaną i wszystko będzie w porządku. Jak zawsze. Ale Arata... Erika... Jiro jej nie było szkoda. Jednak tamta dwójka... na Erikę nie miała wpływu, jednak... co jeżeli... przecież... czy to jej wina, że Arata umarł? Podała mu miksturę otumiającą. Wtedy wydawało się to logicznym wyborem. Najlepszym nawet. Nie widziała co prawda Araty później, ale skoro ona zachowywała się jak pijana, to on prawdopodobnie też. Czy ułatwiła Jiro robotę przez to? Arata niby się bronił, ale może gdyby był w pełni sił, to dałby radę uciec. Co jeżeli Jiro zdecydował się na ten ruch w trakcie oglądania wyzwania? Też mógł rozwiązać zagadkę i domyśleć się co Ren podała Aracie. Dzięki temu był łatwiejszym celem. Prostszym do zabicia. Lepszą ofiarą.
A co jeżeli zginąłby ktoś inny zamiast niego?
Cichy głos w głowie Ren nie dawał jej spokoju. Była sama w pokoju, dlaczego więc nie mogła przestać utrzymywać pozycji? Dlaczego nadal grała rolę głównej tancerki? Dlaczego nadal nie pozwalała sobie na moment słabości?
No tak. Kamery. Wiedziała, że mastermind musi wszystko wiedzieć. Znał jej sekret, więc domyślał się, że to wszystko to gra. Brak błędów. Idealny spektakl. Szybka improwizacja. Nie mogła przecież pozwolić, by widownia zobaczyła jakiekolwiek potknięcia, prawda?
Główna tancerka prowadzi cały występ. I nigdy nie upada.
***
Znowu miała problem ze snem. Nie było tragedii oczywiście, po prostu budziła się za szybko, ale wkurzało ją to. Więcej czasu na nogach znaczyło więcej myśli w głowie. A więcej myśli w głowie znaczyło wspomnienia. A wspomnienia znaczyły... nie. Nie mogła znowu tam się zapędzać. Musiała wstać. Zająć się czymś. Tak, dokładnie. Jak była w ruchu, jak działała, wtedy jej myśli się uciszały. Wtedy była spokojna. Miała cel. A jej głównym zadaniem było bycie wsparciem dla wszystkim. I udawanie, że wcale się nie przejmuje. Nikt niczego nie zauważył, prawda? Miała taką nadzieję. Oczywiście, czasami była zmęczona. Miała dosyć. I tak bardzo chciała powiedzieć komuś co tak naprawde czuje. Była blisko z Eitaro. Kotori by zrozumiała (chociaż istniała bardzo przerażająca szansa, że już wie). Nori by zrobiła wszystko co by mogła by jej pomóc. Tomoko by ją wsparła. A Setsuna pewnie dała jakiś amulet na demona smutku... właśnie dlatego nie mogła tego zrobić. Po pierwsze, nigdy nie było dobrej okazji. A po drugie, to ona miała pomagać reszcie. Sprawiać, żeby czuli się silni. Poradzi sobie jak zawsze. A jeżeli nie... Kotori, Eitaro i Hisoka pewnie bez najmniejszego problemu rozwiążą jej sprawę.
Postanowiła ogarnąć się w łazience, zjeść coś, a potem... potem się zobaczy. Może pójdzie pobiegać. Potańczy. Albo odwiedzi kogoś. Same dobre pomysły. Mogła też zajść do sklepu, sprawdzić co u Rexa. Na pewno znajdzie sobie jakieś zajęcie. Coś jednak wybiło jej z rytmu. Była to niewinna babeczka stojąca na blacie. Wyglądała smakowicie. Obok niej leżała karteczka.
- Zjedz mnie... - przeczytała cicho. "Alicja z Krainy Czarów". Czy po zjedzeniu tego się zmniejszy? Albo zwiększy. Nigdy nie pamiętała, którą z tych rzeczy robiło ciastko, a którą napój. Nie zmieniało to faktu, że babeczka była podejrzana. Kto to mógł zostawić? I po co. Nie żeby to był pierwszy raz oczywiście. W teorii to mogła być przecież Nori. Ale ona by się podpisała. Mógł to zostawić Monokuma. Albo zabójca. Była celem? Mogła być. Jeżeli by to zjadła odbyłaby się kolejna rozprawa. Zamiast niej stałby obraz. Może to i lepiej. Ale znowu ktoś by zginął. To była przerażająca wizja.
Wzięła nóż i przekroiła babeczkę. Wypłynęło z niej nadzienie. Wyglądała smakowicie. Niewinnie. Nie mogła jej nic zrobić. A nawet jeżeli... czy ktoś będzie płakał? Głupie pytanie, oczywiście, że tak. Prawda? Chociaż nawet jeżeli, to czy miało to znaczenie. Kto wie, jeżeli zje te babeczkę, może w końcu zaśnie. Może w końcu nie obudzi się z głową pełną myśli. Tylko czy po śmierci spotka się z resztą?
Isao Takumi.
Mariko Okashi.
Aya Mikami.
Erika Inaba.
Wszystkie ofiary. Susano Hirama, z którym niewiadomo co się stało, dlatego też Ren wolała wierzyć, że żyje. Jiro Hayashi, którego jeżeli miałaby spotkać to tylko po to by zabić w zaświatach. I najgorsze na koniec. Arata Tsubasa. Czy miałaby szansę go spotkać? Przeprosić? Czy po śmierci, to też tak by bolało? Czy wtedy też by siebie obwiniała? Czy nadal by się zastanawiała co mogła zrobić inaczej? Czy...
Nie. Stop. Co ma być to będzie. Nie miała wpływu na nic. Tylko na siebie. Dlatego właśnie mogła zaryzykować. I sprawdzić co się wydarzy. Jeżeli umrze to sobie poradzą. Jeżeli przeżyje, to z radością pomoże im dopóki będzie przydatna.
Ugryzła babeczkę. Była pyszna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro