Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30

Project Escape 1 - "Day without dawn"

Sou próbuje zrozumieć swoje uczucia i prowadzi jednostronną rozmowę z manekinem Silvera

Jake już dawno wyszedł z pomieszczenia. Sou został sam. Nie wiedział co powinien zrobić. Wcześniej unikał wzrokiem na ile potrafił manekiny, ale teraz... coś go ciągnęło. Niepewnie zaczął krążyć między lalkami. Było ich wiele. Nie miał nawet sił liczyć ile dokładnie. W dodatku, nie to się liczyło. Ważna była tylko jedna z nich. Konkretny manekin. W końcu go odnalazł. Już wcześniej mu przemknął przed oczami, ale teraz widział go dokładnie.

Silver Redfield. Silver Trust. Wyglądał dokładnie tak samo jak gdy ostatnio go widział. Spokojnie. Wręcz lekko uśmiechnięty. Jego oczy były zamknięte. Dopiero gdy Sou podszedł bliżej, zauważył w kącikach jego ust, krew. Dotknął jej delikatnie, jakby chcąc ją zmyć. Nic się nie stało. Była namalowana. Niesamowicie realistyczne piękno manekina było tylko iluzją. Silver nie żył. A to była wyłącznie kopia. Ale z jakiegoś powodu gdy patrzył na nią to czuł ogromny ból w klatce piersiowej. Wątpił, żeby był związany z jego ostatnią "przygodą" na krześle elektrycznym. Oh nie. Ten ból był inny. Tkwił wewnątrz niego, ale jednocześnie na zewnątrz. Nie potrafił go dokładnie nazwać.

Sou przeciągnął ręką po włosach Silvera. Były miękkie. Jak prawdziwe.

- Dlaczego zostawiłeś mnie z... - Szukał słów, ale nie przychodziły. Szukał myśli, ale umysł miał pusty. - ...z tym.

Zamknięte oczy. Lekki uśmiech. O czym Silver myślał gdy umierał? Czy żałował? I dlaczego był taki szczęśliwy gdy Sou cierpiał? Chłopak odsunął się i ze złością zamachnął.

Ręka zatrzymała się zaraz przed uderzeniem.

- Dlaczego jestem tak wkurzony?! - Podniósł głos. Nie krzyczał. Nie chciał żeby ktokolwiek go słyszał. Czuł się żałośnie. Rozmawiał z duchem. Z cieniem. Ze ścianą. Z lalką. Z manekinem. Z podróbką. Prawdziwego Silvera już dawno nie było. Nie mógł go usłyszeć. Ale co by to zmieniło? Jakby chłopak nagle wszedł przez te drzwi. Z tym głupim spokojem i uśmiechem na ustach. Lekkim. Poważnym. Co by to zmieniło? Co by Sou zrobił? Czy też by krzyczał? Co by czuł?

Wyciągnął dłoń i sprawdził materiał marynarki na manekinie. Następnie to samo miejsce w marynarce, którą zabrał z pokoju chłopaka. Były takie same. Identyczne. Znał ten materiał. Wspomnienie jak ściągał ją z jego ciała było żywe w myślach Sou. Dlaczego jednak myślenie o tym sprawiało, że jedyne czego chciał to zemsta? Tylko na kim? Od samego początku każdy z nich głosował tak żeby przeżyć. Tym razem to nie było inaczej. Dlaczego więc aż tak bolało?

- Co się ze mną dzieje? - spytał po raz kolejny, chociaż dobrze wiedział, że nie uzyska odpowiedzi. Przeciągnął palcami po policzku Silvera. Był zimny. Oczywiście. Nie wiedział czego niby się spodziewał. Zamknął powieki. Oczyma wyobraźni widział jak Silver się uśmiecha. Jak odsuwa się zaskoczony dotykiem. Jak odwzajemnia pocałunek. Czuł jego dłonie na ciele. Spokojne. Poważne. Delikatne. Ale też w pewien sposób pewne siebie. Jak to się działo? Teraz już nigdy się nie dowie.

Już nigdy nie ucałuje niepewnie jego szyi. Już nigdy nie zobaczy jak ten przechodzi przez drzwi z tą swoją powagą, jakby już znajdował się na sali sądowej. Nie spojrzy na niego tymi oczami, które dokładnie lustrują każdy milimetr przestrzeni.

Otworzył oczy. Nie płakał. Ale czuł jak coś zaciska się mu na gardle. Jego płuca były jak wypełnione jakimś ciężkim gazem. Nie potrafił normalnie zaczerpnąć oddechu. Może umierał? Może to odzywały się jego obrażenia z krzesła elektrycznego? A może znowu próbują ich otruć? Jaki mógłby być inny powód tego bólu.

Oczy manekina Silvera były zamknięte. Czy Sou jeszcze pamiętał jak wyglądały? Tak, musiał. Prawda? Ale co jeżeli któregoś dnia zapomni? Zapomni jak chłopak patrzył na niego. Zapomni o delikatnym cieple, które ukryte było w spojrzeniu chłopaka.

-Silver... dlaczego mnie zostawiłeś? - zapytał po raz ostatni. Żadnej odpowiedzi. Oczywiście wiedział, że tak będzie. Oczywiście, że nie spodziewał się nagle pojawienia się ducha Silvera. Od tego była Ophelia. Ale jednak... oczekiwał czegokolwiek. Że dowie się co się z nim dzieje. Że zrozumie co czuje. Nazwie te emocje. I czemu się pojawiają. Fakt, że stał tutaj ciągle, sam, powstrzymując płacz przed cholerną lalką... oznaczał, że nie dostał żadnych odpowiedzi.

Było tylko jeszcze gorzej.

Było tylko jeszcze ciszej.

Czuł, że nie ma siły stać, ale powstrzymywał się przed upadkiem na ziemię. Gdyby ktoś go tak znalazł, nawet nie wiedziałby co powiedzieć. Jak ti wyjaśnić.

Kim był dla niego Silver?

Co do niego czuł?

Dlaczego choć wiedział, że może umrzeć, teraz nie może się z tym pogodzić?

Co takiego czuje?

Tyle pytań. Żadnych odpowiedzi.

Nagle z tego stanu wyrwał go delikatny dotyk dłoni na jego ramieniu. Przez jedną chwilę w jego głowie pojawiła się myśl, pełna bezsensownej w tej sytuacji nadziei. Może to Silver? Gdy jednak się odwrócił zobaczył Marinę. Czemu poczuł rozczarownie?

-Musimy iść do reszty - powiedziała spokojnie, jakby wręcz przepraszająco. Bez słowa pokiwał głową i ruszył za nią.

Gdy jednak szli odwrócił się ostatni raz. Manekin Silvera stał bez ruchu, otoczony innymi ofiarami. I na zawsze tam zostanie. Na zawsze w takim stanie. Sou zacisnął pięści. Ktokolwiek ich tutaj zamknął, zapłaci za to. Kimkolwiek był ten "Rene" spotka go zasłużony, bolesny koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro