Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

27

Project Escape 1 - Day without dawn

Pierwsze spotkanie Mariny z jej ciotką

Mama królewny Śnieżki zmarła.

Mama Pięknej nigdy nie została wspomniana.

Rodzice Śpiącej Królewny zmarli gdy spała.

Rodzice Małej Syrenki nigdy nie są wspomnieni.

Dlaczego księżniczki nigdy nie mają rodziców?

Kai bardzo chciała zadać to pytanie własnym rodzicom, ale wiedziała, że lepiej tego nie robić. I tak był podekscytowana. Zabrali ją na wycieczkę! Tylko ją. Reszta jej rodzeństwa pozostała w domu. To nigdy się nie wydarzyło. Musiała być jakaś specjalna okazja. Nie wiedziała tylko jaka. Jechali w ciszy.

Urodziny kogoś z rodzeństwa? Nie, wtedy by ich zabrali.

Urodziny Kai? Do tego jeszcze daleko, w dodatku nigdy jej nie zabierali.

Odwiedziny u dziadków? Tam też nigdy jej nie zabierali.

Starała się opanować stukanie nogami. Nie mogła się jednak powstrzymać przed wręcz bolesnym, bo tak szybkim i nerwowym, mruganiem. Po pierwsze z emocji, a po drugie bo przeszkadzały jej szkła kontaktowe. Nie lubiła ich, ale bez nich nic nie widziała. A jak nie widziała, dzieci śmiały się z niej jeszcze więcej. I nie widziała tablicy.

Właśnie, szkoła. Może za jej postępy postanowili dać jej nagrodę? Ale miała przecież dużo gorsze oceny niż reszta. Jej siostry nie pozwalały jej o tym zapomnieć. Uczyła się najgorzej ze wszystkich. Nie mogło więc o to chodzić.

Spojrzała przez okno, by mieć jakieś zajęcie. Jechali ciemnym lasem. Ściana drzew wydawała się mroczna. I tajemnicza. Może ukrywała się gdzieś tam księżniczka? Albo czarownica. Albo jednorożec. Albo smok. Albo pegaz. Albo książę. Albo czarownik. Albo...

Wbiła sobie w paznokcie w brzeg dłoni. Rodzice mówili, że powinna przestać to robić. Przestać myśleć o takich głupotach jak te bajki. Ale Kai za bardzo je kochała. Sprawiały, że czuła się szczęśliwa. Że czuła się sobą. Mimo to się starała. Mówiła o tym jak najmniej. I tak nikt nie chciał słuchać. Zostawiała swoje wymyślone historie dla siebie. I te przeczytane czy obejrzane. To dlatego wiedziała, że jest dużo różnych wersji każdej baśni. A Kai chciała znać je wszystkie. Wszystkie bajki świata... mogły być ich nawet tysiące! Jeszcze tyle ją czekało do poznania. Zaczęła co prawda czytać "Baśnie tysiąca i jednej nocy", ale Beatrice zabrała jej książkę zanim zdążyła ją przeczytać. Mogłaby co prawda postarać się wykraść ją siostrze, ale gdyby rodzice się dowiedzieli pewnie miałaby kłopoty. Mogliby zabrać jej książkę z baśniami z czterech stron świata, którą traktowała jak skarb. To chyba była ostatnia książka oprócz szkolnych jaką posiadała na własność. Resztę średnio interesowała, bo była stara i zniszczona. Ale historie w niej... Kai nie mogła się od nich oderwać. Mogliby też zrobić coś gorszego. Zabronić jej występów w szkolnych przedstawieniach w tym roku szkolnym.

Występy były jedyną rzeczą, która sprawiała, że mogła przeżyć w szkole. Nie miała przyjaciół, nauczyciele jej nie lubili. Jedynie występy i biblioteka ratowały ją, ale pani bibliotekarka ciągle twierdziła, że jest za mała na niektóre książki. Ale teraz może w końcu pozwoli jej zajrzeć do kolejnego sektora, w końcu była starsza... właśnie! Może to był powód czemu rodzice zabierali ją na wycieczkę? Kilka dni temu po obudzeniu się odkryła krew na majtkach. Na całe szczęście nie spanikowała, ale tylko dlatego, bo słyszała wcześniej jak siostry o tym rozmawiały. I inne dzieci w szkole. Mówiły, że to znak, że jest kobietą. Więc może rodzice chcą świętować, że dorosła? Może dostanie nową książkę? Albo tapetę do pokoju? Albo misia? Albo lalkę? Albo nową pościel? Albo lampkę? Albo okulary? Albo... z rozmyślań wybudził ją ból i krzyk.

-KAI! - Od razu się skuliła. Ręka matki nadal była blisko jej głowy. Znowu się zamyśliła i nie słyszała jak się do niej mówi. Spróbowała wymamrotać przeprosiny, ale gardło jej się zacisnęło. Na całe szczęście kobieta stwierdziła, że zwrócenie uwagi dziewczynki jej wystarczające i po prostu wysiadła. Dopiero wtedy Kai uświadomiła sobie, że dotarli na miejsce. Wyskoczyła z samochodu. Stali przed niewielkim domkiem, który wyglądał jakby był pusty. Nigdy nie widziała tego miejsca na oczy. Ale prawdą było, że rzadko opuszczała miejsce ich zamieszkania.

Miała ochotę zrobić pełny obrót, żeby objąć całą okolicę wzrokiem, ale wolała nie denerwować jeszcze bardziej rodziców, więc stała grzecznie za mamą. Bawiła się jednak brzegiem koszulki między palcami, żeby się uspokoić po wcześniejszej porażce. Zastanawiała się też czy ojciec wszedł do środka tego domku. A jeżeli tak, to czemu one czekają przed nim zamiast też wejść. Kogoś jeszcze zabierają? Kto mieszka w tym domku? Był mały. Jak chatka. A w chatkach zawsze mieszkają wiedźmy. Ale była ładna. Więc może wróżka? Z dużymi motylimi skrzydłami, jak w bajce, którą jej siostry oglądały ostatnio wieczorem (jej nigdy nie pozwalano dołączać do wieczorów filmowych, więc jedynie podglądała ile mogła).

W końcu ojciec wyszedł. A za nim pojawiła się kobieta. Niestety nie wróżka. Wyglądała zwyczajnie, oprócz tego, że owinięta była prześlicznym szalem. Wyglądał jak rozgwieżdżone niebo. Może ta pani ukradła kawałek nieba i zrobiła sobie z niego szal? Kai nie dziwiła jej się, też by tak zrobiła. Kobieta podeszła do niej bliżej i nachyliła się lekko.

- Jest pani wróżką? - Wyrwało jej się, zanim zdążyła ugryźć się w język. Kobieta jednak tylko się zaśmiała i ściszyła głos, jakby zdradzając jej sekret.

- Wróżką niestety nie, ale nie bój się, znam się na czarach. Mój szal na przykład to wycięty kawałek, najpiękniejszej części nieba. - Oczy Kai zaświeciły się. Wiedziała! Oczywiście, że taka musiała prawda! Już miała coś odpowiedzieć gdy nagle coś do niej dotarło. Nigdzie nie było jej rodziców. Zostawili ją tutaj? Na nocowanie? U opiekunki? Przecież rodzice nie lubili jak obcy ludzie zajmowali się nimi. Może ta pani to jakaś daleka rodzina? Ale nie widziała jej nigdy na zdjęciach. Kobieta musiała widzieć jej zagubienie, bo ciepło zaprosiła ją do środka na pyszny podwieczorek. Taki prawdziwy. Z malutkimi ciasteczkami i dzbankiem pełnym herbaty. Jak w bajkach. I filmach. Nie mogła odmówić.

Tak oto dziewczynka dowiedziała się, że kobieta nazywa się Alya Bairn i jej jest ciocią. Informację tę przyjęła z zaskoczeniem, jej ojciec zawsze mówił tylko o swoich braciach. Ale nie kwestionowała słów kobiety, miała przecież magiczny szalik i pyszne ciastka, musiała mówić prawdę. A rodzina ojca była tak duża, że nie dziwiło jej zgubienie jednej ciotki.

Dotarło do niej co się wydarzyło dopiero gdy kobieta pokazała jej pokój.

-Jak chcesz urządzimy go później jak tylko zechcesz. Chociaż dziwi mnie, że masz tak mało rzeczy. - Torba z rzeczami rzeczywiście leżała przy łóżku. Urządzimy. Tak jakby miała tu zostać na dłużej. Ale to niemożliwe. Przecież rok szkolny zaraz się zaczynał. Musiała iść do szkoły. Nie mogła tu zostać. Miała przecież dom. Miała przecież rodzinę. Prawda? Prawda? Nie mogła tu zostać. Musiała wracać. Nie mogli jej przecież tu tak zostawić. Prawda? Prawda? Przez jej ciało przeszła fala zimna. Wszystko w jej wnętrzu się zatrzymywało, a jednocześnie pędziło z rozpędem. Nie czuła nic. Albo czuła wszystko.

Alya szybko zauważyła, że Kai nie odpowiada. Stała tylko bez słowa. Oczy szeroko otwarte. Nawet się nie trzęsła. To tak jakby zamarła. Zamarzła. Niby poruszała ustami, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Nie płakała. Nie łkała. Po prostu stała w miejscu. Bez ruchu. Kucnęła przed nią.

-Wiesz, mam pomysł na zabawę. Ale potrzebuję twojej pomocy, co ty na to? - Delikatnie chwyciła dziewczynkę za ręce. Jej słowa docierały do Kai jak z daleka, ale skinęła głową. To wywołało uśmiech kobiety.

- Wspaniale. Słyszałam, że lubisz występy prawda? I udawanie. Co ty na to, że pobawimy się w udawanie? Ja będę wróżką, wielką i potężną Alyą Wspaniałą, królową wróżek i Kwiatowego Królestwa. A ty kim będziesz? - Z każdym słowem kobiety Kai budziła się lekko. Nadal nie czuła się najlepiej. Ale zabawa? Wróżki? Udawanie? Nigdy z nikim się tak nie bawiła. Nikt nie chciał. A ona bardzo chciała. Marzyła o tym. Musiała się tylko odezwać. Powiedzieć czego chce.

- Syrenką - szepnęła, nadal nie mogąc zebrać całkowicie swojego głosu. Kobieta tylko klasnęła w dłonie.

- Ah, wspaniały duet, syrenia księżniczka i wróżkowa królowa. Tylko jak nazywa się moja mała syrenka? Czy to będzie Arielka? A może chcesz tak jak ja zostać przy swoim imieniu? - Alya próbowała zachęcić dziewczynkę do mówienia. Rozruszać ją. Zazwyczaj takie sztuczki działały na dzieci przy zabawach. Ta jednak była szczególnie zamknięta. I zagubiona. Kai tylko pokręciła głową. Patrzyła bezradnie w podłogę, nie wiedząc co zrobić. Chciała nowego imienia, ale jakie mogło ono być? Jakie imię pasuje do syrenki?

- Co powiesz na... Marina? Bardzo lubię to imię. I znaczy "znad morza". Idealne dla takiej małej syrenki jak ty. - Kobieta była aktorką. Umiała improwizować. A Marina to dobra piosenkarka. Może nawet puści coś dziewczynce później? Zwłaszcza, że jej oczy nagle się zaświeciły jak usłyszała tylko to imię. Obie się uśmiechnęły.

A potem zaczęły zabawę. A Marina po raz pierwszy od dawna czuła się bezpieczna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro