Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

Danganronpa RPG 2 - Hope buried underground

Uniwersum gdzie rodzice nie pochwalają związku Hirohito, więc Naoko przekonuje go do ucieczki sprzed ołtarza

Wpatrywała się nerwowo w treść listu. Po raz kolejny. Znała go już na pamięć. Wiedziała gdzie dokładnie stoją kropki, przecinki. Słowa i znaki były wręcz wyryte w jej umyśle. Dlatego też wiedziała, że coś jej w tym liście nie pasowało. A jednak cały czas się wahała. Mogła przecież się mylić. To było nawet bardzo prawdopodobne. Nadzieja przysłaniała jej osąd. Dlatego właśnie czytała list raz za razem. Nie musiała tego robić, ale i tak szukała potwierdzenia. Bo jeżeli się myli...

- Znowu to czytasz? - Spokojny głos Asami wyrwał ją z zamyślenia. Podniosła wzrok i jedynie pokiwała głową, starając się ukryć zawstydzenie. Kto jak kto, ale dziewczyna na pewno wiedziała jak teraz Naoko się czuje. A przecież nie powinna tak się denerwować i martwić skoro to właśnie ona namówiła wszystkich na ten szalony plan.

- Naoko, ty najlepiej znasz Hirohito. Czy myślisz, że to on mógł napisać ten list? - Asami ujęła delikatnie jej dłonie, przez co list upadł na podłogę. Ale Naoko nie potrzebowała na niego patrzeć. Znała jego treść. Pamiętała co czuła gdy przeczytała jego treść po raz pierwszy. Pamiętała ból. Pamiętała przerażenie. Ale też zrozumienie. I myśl, że to oczywiste. Że powinna była to przewidzieć. Pamiętała też jak przeczytała go drugi raz. I pamiętała... nadzieję. I determinację. Spojrzała Asami w oczy.

- Myślę, że czas już na naszą małą wycieczkę klasową.

***

Denerwowała się. I to strasznie. Stres zjadał ją od środka. Plan oczywiście był zaplanowany w najdrobniejszych szczegółach. Każdy już wykonał swoją część lub czekał w gotowości na swój moment. Teraz jednak nastąpił moment na zadanie główne. Jej część. Wraz z Fuko i Theo zbliżali się pewnym krokiem do drzwi kościoła. Całą trójką ubrani byli w eleganckie garnitury. Theo jeszcze zdecydował się na przeciwsłoneczne okulary, a Naoko na włosach miała zawiniętą chustę, tak aby je ukryć. Mogła to być przesada, ale jak wcześniej próbowali skontaktować się z Hirohito, blokowano jej wszystkie ścieżki. Trudno było powiedzieć czy jeżeli by ją zauważyli, to czy zostałaby wpuszczona. A nie mogli sobie na to pozwolić. W dodatku, teraz to Theo miał być gwiazdą i centrum zainteresowania. Przy dobrych wiatrach nawet na nią nie spojrzą lub jedynie przelecą po niej wzrokiem. W końcu robi tutaj jedynie za asystentkę wielkiej gwiazdy filmowej. Kto by się nią przejmował?

Jak podejrzewali, strażnicy stojący przy drzwiach od razu ich zatrzymali gdy się zbliżyli.

- O co chodzi? Jeżeli chcecie autografów to wybaczcie, może później. Nie mogę się spóźnić na ślub przyjaciela. - Theo teatralnym gestem ściągnął okulary. Oczy jednego ze strażników zaświeciły się wręcz z podekscytowania. Drugi jednak pozostawał niewzruszony lub dobrze udawał.

- Czy ma pan zaproszenie? - spytał zimno, a Theo od razu odwrócił się do Naoko.

- Ależ oczywiście! Ucieszyłem się tak bardzo gdy je dostałem, nie mogłem uwierzyć, że kochany Hirohito wreszcie się żeni. Moja droga, możesz mi podać zaproszenie? Wiecie, lubię mieć wolne ręce, więc to moja asystentka pilnuje takich rzeczy. - Mówił bardzo szybko, jednocześnie wyciągając rękę w stronę Naoko. Od razu otworzyła notes, w którym to rano schowała zaproszenie zdobyte przez Ichiro. Kartki jednak tam nie było. Dziewczyna zbladła. Przecież nie mogła go zgubić, prawda? Nie było to możliwe. Więc co... no tak. Ichiro ukradł je raz, więc czemu by nie zrobić tego ponownie, prawda? Musiała szybko myśleć i liczyć na łut szczęścia.

- P-panie Theo! Tak strasznie przepraszam! Prosze mnie nie zwalniać! - Chłopak patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami. Na całe szczęście zrozumiał, musiał zrozumieć. JEgo oczy napełniły się łzami. Dolna warga mu drżała.

- Więc... przegapię ślub mojego drogiego przyjaciela? Przecież to okropne! Obiecywałem, że się pojawię! - Rzucił się w ramiona Fuko, szukając pocieszenia. Ten, jak na dobrego przyjaciela oraz ochroniarza przystało stał niewzruszony, gotowy jednak odgonić każdego kto za bardzo zainteresuje się tą sceną. Naoko natomiast skakała dookoła tej dwójki, próbując uspokoić Theo i na zmianę to błagając go o wybaczenie, to pytając strażników czy na pewno nie ma jakiejś możliwości, by się dostali do środka. Na całe szczęście scena ta nie musiała trwać długo, ponieważ przerwało im zirytowane westchnienie jednego ze strażników, który to do nich podszedł.

- Wejdźcie, ale bądźcie już cicho, proszę. I następnym razem pilnujcie takich rzeczy - mruknął, a cała drużyna ledwie powstrzymała się przed podskoczeniem z radości. Drzwi zostały przed nimi otworzone.

- Zobaczycie, książe będzie wam wdzięczny. Bardzo wdzięczny - rzucił jeszcze Theo zanim zniknęli w środku. Fuko natomiast, który również domyślił się co się stało, już planował w jaki sposób zemści się na Ichiro. Wysadzenie, którejś z jego skrytek mogło być przewidywalne, ale z drugiej po co zmieniać stare, dobre klasyki?

Ostatnie ławki na całe szczęście były wolne, więc po cichutku usiedli tam. Wbrew pozorom w kościele nie znajdowało się aż tak dużo osób. Bardzo im to ułatwiało misję. Naoko ściągnęła szal z głowy, żeby uwolnić włosy. Poprawiła swój standardowy kucyk, a Theo schował szal do torby, którą miał na boku. Plan był coraz bardziej realny. Coraz trudniej byłoby się z niego wycofać. Stresowała się. Wszystko musiało przebiec tak jak to planowali. Gdzieś na zewnątrz czekała na sygnał cała reszta klasy. Większość z nich po to, by w razie co odwrócić uwagę od ich ucieczki lub powstrzymać pościg. Nie wiedzieli przecież czy pozwolą im po prostu wyjść, czy też będą ścigani. Orochi natomiast zapewne siedział za kierownicą, żeby zabrać z tego miejsca Hirohito z Naoko. Lub samą Naoko... pokręciła głową. Nie mogła o tym myśleć. Wyjdą razem. Wszyscy byli gotowi. Wszystko było zaplanowane co do najdrobniejszego szczegółu. Tylko ona była tak bardzo wystraszona i niepewna.

Uniosła wzrok, który celowo wbijała wcześniej w podłogę. Spojrzała na stojącego przy ołtarzu Hirohito. Ramiona miał opuszczone. Wzrok wpatrzony w dal. Wydawał się... przygaszony. Zawsze miał taką minę gdy zamartwiał się, że nie poradzi sobie w przyszłości w rządzeniu państwem. Nie tak powinien wyglądać pan młody gotowy na najszczęśliwszy dzień swojego życia. To ją trochę uspokoiło. Skoro nie był szczęśliwy to musiała mieć rację. Prawda?

W końcu zagrał marsz weselny. Do kościoła pewnym krokiem weszła panna młoda. Z informacji, które zebrała Yumi, wynikało że dziewczyna jest córką jakiegoś bogatego biznesmena. Nie znali się wcześniej z Hirohito, a przynajmniej nigdzie nie było takich informacji. Co prawda ten fakt nie wykluczał, że mogło to być małżeństwo wyłącznie z rozsądku, dla korzyści. Ale czy Hirohito by się na to zgodził? Przecież nie był tym typem człowieka. Nie było takiej możliwości.

Wstali. Fuko spod płaszcza dyskretnie wyjął szpadę i podał ją Naoko. Długo dyskutowali nad tym elementem planu. Wszyscy uważali, że jest to niepotrzebne. Zbędne. Ryzykowne. Ale jak wszystko było gotowa odpuścić, to na tę jedną rzecz się uparła. Musiała ją mieć przy sobie. Nie było ważne, że reszta nie wie o co chodzi. Wiedziała, że Hirohito zrozumie. Dlatego też dyskretnie umocowała ją do swojego pasa. W dodatku, chłopak również nawet teraz, będąc przy ołtarzu miał przy sobie własną szpadę.

Miała problem z tym, żeby wstać przez mówienie księdza o miłości. Oczywiście, mogłaby przerwać w każdym momencie, ale zgodzili się, że dla efektu powinna to zrobić wtedy gdy trzeba. W dodatku, wtedy jeżeli okaże się, że się myli, łatwiej im będzie uciec. A przynajmniej tak twierdził Theo. Książkowa wiedza Naoko zdawała się to potwierdzać, więc zostali przy tym. Nie mogła jednak nic poradzić na to, że stres w niej rósł. Bała się. I to okropnie. Może nie powinna? Może to był błąd? Wystoją do końca, aż Hirohito odejdzie ze swoją nową żoną i wtedy... z rozmyślań wybudził ją łokieć Fuko, który to postanowił wbić go w jej bok. Spojrzał na nią znacząco. Nie musiał nic mówić. To wystarczyło. Wzięła głęboki oddech.

- Jeżeli ktoś zna powód, dla którego tych dwoje nie powinno wstąpić w związek małżeński, niech powie teraz lub zamilknie na wieki. - Tak. To był ten moment. Czas na najważniejszą część. Wstała z ławki.

- Ja znam powód! - Wyszła na środek. Koniec z nerwami. Koniec ze stresem. Teraz liczył się tylko Hirohito. I ona. I ich miłość. Wiedziała, że ma rację. Musiała mieć rację. Większość ludzi dookoła patrzyła na nią nic nie rozumieją. Nie rozpoznając jej. Jedynie oczy chłopaka zaświeciły się na jej widok.

- Panno Naoko? Ale... nie rozumiem... przecież... - Jego głos był niepewny. Szmer przeszedł po kościele. Uśmiechnęła się, słysząc to. Nie było opcji, żeby wiedział. Powoli zbliżała się coraz bardziej do ołtarza.
- Nie wiem co się stało ani kto ciebie okłamał, ale to się nigdy nie zmieniło. Wiem, że to nie ty wysłałeś ten list. Wiem, że ty też mnie kochasz. Jesteś częścią mojej historii, a ja jestem częścią twojej. Nic tego nie zmieni. - Zatrzymała się. Wiedziała, że dookoła było poruszenie, ale to jej nie obchodziło. Liczył się tylko chłopak. Całą resztą będzie martwiła się później. Jedną rękę miała opartą na szpadzie. Drugą wyciągnęła w stronę blondyna.

- Kocham cię Hiro. I tak jak obiecywałam to ja będę tą, która będzie stać przy twoim boku. Zawsze. - Jej głos był pewny. Wiedziała co czuje. Liczyła tylko, że w jego uczuciach nic się nie zmieniło. Chłopak nic nie mówił. Ktoś próbował do niego podbiec. Pewnie, żeby go powstrzymać. Ale już było za późno. Hiro ujął rękę Naoko i przyciągnął ją do siebie. Tylko po to, by ku jej zaskoczeniu, złączyć ich wargi. Był to pocałunek delikatny, pełen tęsknoty. Pełen radości. Ledwie powstrzymała się przed płaczem. Przerwała ich pocałunek. Złapała mocno rękę chłopaka. I zaczęła biec. Oboje biegli. Drzwi kościoła były już otwarte. Gdyby nie to, że skupiali się na szybkiej ucieczce, zauważyłaby Satoshiego i Amane tuż obok zawstydzonych strażników. Gdyby się odwróciła zobaczyłaby również jak Theo i Fuko szybko uciekają za nimi, a później barykadują drzwi tak na wszelki wypadek. Ale oni już wskakiwali do samochodu, w którym czekał Orochi. Chłopak od razu ruszył z piskiem opon.

- Panno Naoko... nie mogę uwierzyć, że to zrobiłaś - powiedział Hirohito, a Naoko wybuchła śmiechem. Uniosła dłoń, żeby przygładzić jego włosy, które w trakcie biegu rozstrzepały się na wszystkie strony. Chłopak patrzył na nią tylko, nie rozumiejąc o co chodzi.

- Dostałam list, który udawał ciebie. Ale wiedziałam, że to nieprawda. - Gdyby byli sami prawdopodobnie nie mogłaby się oderwać od chłopaka. Ale że znajdowali się w samochodzie, ograniczyła się jedynie do głaskania Hirohito po policzku. Ten ujął jej rękę i ucałował wierzch jej dłoni.

- Ja również dostałem list. Myślałem jednak, iż taka decyzja miałaby sens. Wybacz mi. Dopiero gdy zobaczyłem jak tam stoisz, usłyszałem co mówisz zrozumiałem. I jeszcze ta szpada... - Wydawał się wręcz zawstydzony. A Naoko ponownie się roześmiała. Oczywiście, że zrozumiał! Miała rację. W końcu znała go tak dobrze.

- Uratowało mnie, że list zwracał się do "Naoko", zamiast do "Panny Naoko" - powiedziała z szerokim uśmiechem na ustach. Hirohito patrzył na nią z niedowierzaniem, aż w końcu sam się roześmiał gdy zrozumiał, że mówi prawdę. A potem delikatnie ją pocałował. Musiał ją mieć znowu blisko siebie. Naoko nie narzekała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro