Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Danganronpa RPG 1 - Miracle of despair

Uniwersum, w którym Yuichi nie zamienia się z Kasumi miejscami i ginie

Shion znał ból. Towarzyszył mu praktycznie od zawsze. Był jak stary przyjaciel. Toksyczny, ale nadal. Wiedział jak na niego reaguje. Wiedział jak sobie z nim radzić. Ale to co czuł teraz... ten ból... ten strach... ten smutek... ta złość... dlaczego to tak bolało? Dlaczego nie przestawało? Przecież nie zagłosował na niego... dlaczego reszta to zrobiła? Dlaczego Keiko to zrobiła? Dlaczego? Dlaczego? DLACZEGO?! Jeden głos na Dewe, trzy na Yuichiego. Dlaczego? Dlaczego musiał teraz patrzeć na egzekucję? Dlaczego musiał patrzeć jak mężczyzna, którego kocha walczy o życie? Dlaczego musiał go tracić właśnie teraz? Yuichi... Shion otworzył usta, ale nie wydobył się z nich dźwięk. Upadł na kolana. Łzy. Oczy pełne łez. Bezgłośny krzyk. Nie ważne co zrobi nie był w stanie tego przerwać. Nie był w stanie tego powstrzymać. Był słaby. Za słaby. Yuichi. To go trzymało. Teraz nie było Yuichiego. Spłonął. Spłonął? Ogień. Płomienie. Tak, to co czuł to też był ogień. Ale czemu on bolał? I czemu ten co pochłonął Yuichiego nie był piękny? Powinien. Yuichi przecież był taki piękny. Yuichi. Nie ma go już. To koniec. Co z tego, że Shion żył skoro nie było Yuichiego? Równie dobrze mógłby zginąć. Równie dobrze mógłby spłonąć. Równie dobrze... wszystko mogło spłonąć.

Keiko próbowała coś do niego mówić. Rozpoznawał jej głos. Ale nie słowa. Pocieszała go? Jak śmiała. To ona wydała wyrok na Yuichiego. To oni wszyscy wydali na niego wyrok. Saki coś mówiła. Miała ciepły głos. Ciepły jak płomienie. Dewa tylko prychnął. Chłodno. Też coś mówił. Co oni mówili? Chociaż, nie było to ważne. Ważny był śmiech Monokumy, który się rozległ. Niemawidził go. Nienawidził wszystkich. A najbardziej tego bólu. Bólu. Bólu. Bólu. Cierpienia. Ognia... uśmiechnął się. Tak bolało. Wyciągnął zapaliczkę. Płomyk. Taki mały. Taki piękny. Taki słaby. Powinien być większy. Piękniejszy. Cudowniejszy. Silniejszy. Podpalił notatki, które miał przy sobie. Po co mu one. I tak nie uchronił Yuichiego. On zginął. A Shion był bezużyteczny.

Keiko próbowała do niego podejść. Złapać za ramię. Pewnie pocieszyć. Odepchnął ją. Zapalniczkę rzucił na kartki. Ogień. Tak pięknie płonęły. Ale to nadal za mało. Tak mało. Chciał więcej. Wyciągnął kolejną. Wstał. Na ścianie wisiały kotary. Po co? By pokazać im jak żałosne jest to przedstawienie? By pokazać, że jedyne co ich czeka to tragedia? Szybko się zajęły. Aż za szybko. Ale ogień... taki piękny... taki duży... taki ciepły... jak Yuichi. Yuichi. Ogień. Ciepło. Potrzebował więcej. Jeszcze więcej.... czy Monokuma coś do niego krzyczał? Nie ważne. Nieistotne. Tylko ogień. Ogień, który choć na moment sprawiał, że ból był znośny. A może tylko go powiększał? To nie ważne. Chciał po prostu zniszczyć to miejsce. Miejsce, przez które zginął Yuichi. Miejsce, przez które cierpiał. Chciał tylko ognia. Chciał tylko Yuichiego. Chciał tylko, żeby przestało boleć. Na stanowisku Monokumy były kartki. Podpalił je. I tak go nic nie obchodziło. Monokuma mógł go nawet zabić. To by było nawet lepsze. Było ciepło. Płomieni coraz więcej. Dewa próbował do niego podejść. Keiko coś krzyczała. Trzymała Saki przy sobie. Ona mogła mieć kogoś kogo kocha. Shion nie. Dlaczego? Czy Dewa próbował go znowu uderzyć? Czy znowu go wyśmiewał? Miał już tak bardzo dosyć. Tak bardzo wszystko bolało. Miał już dosyć Dewy. Chciał, żeby się zamknął. Odepchnął go. Dewa upadł. Nie wstał. Czy uderzył głową o coś? Nie ważne. Jeżeli zginął, to Shion przynajmniej otrzyma egzekucję. Umrze. Dołączy do Yuichiego. Tak... on i Yuichi. Tak powinno być.

Kiedy ogień aż tak urósł? Płomieni było coraz więcej. Takie piękne. Ofiara dla Yuichiego. Był jak bóg. Idealny. Wspaniały. Czy ten ogień by mu się spodobał? Kąem oka widział jak Keiko biegnie z Saki do drzwi. Były zamknięte. Waliła pięściami o nie. Brak odpowiedzi. Dewa leżał na ziemi. Monokuma się nie ruszał. Miał to gdzieś? Był w szoku? Nie ważne. Nie interesowało to Shiona. Jedyne na czym się skupiał to ogień. Yuichi. Ogień. Yuichi. Kolejne kartki. Pomimo płomieni dookoła niego, nadal podpalał kolejne rzeczy. Tak pięknie. Tak gorąco. Czy tak właśnie czułby się w ramionach Yuichiego? Czy tak właśnie czułby się, słuchając jego serca? Nie dowie się. Ogień. Taki piękny. Go otaczał. To jedyne o czym mógł myśleć. Ogień tak bolał. Ale bardziej bolało jego serce. Znowu upadł na kolana. Nie miał siły. Tak bolało. Tak bardzo chciał by przestało. Tak bardzo chciał by Yuichi powiedział mu co robić.

Ogień. Łzy. Yuichi. Serce. Krzyk.

Krzyk? Tak. To on krzyczał. Czy to sprawi, że ból zniknie? Czy to sprawi, że w końcu zapomni? Że przestanie czuć?

Nic mu nie pomoże. Tylko ten ogień dookoła. Taki piękny. Taki cudowny. Tak wspaniały. Tak ciepły. Tak bliski.

Tego właśnie chciał Shion. Ogromnych płomieni. Ognia, który pochłonie to miejsce. Ognia, który pochłonie jego. Ognia, który pochłonie wszystkich. Ognia, który zabierze ból.

Ogień. Płomień. Żar.

To wszystko co było dookoła Shiona. Tak piękne. Tak cudowne.

- Kocham cię Yuichi - wyszeptał drżącymi ustami. Jego ostatnie słowa. Jego ostatnia myśl. Po tym upadł całkowicie na ziemię. Bez władzy w ciele. Zalała go ciemność.

Wszystko spłonęło. Wszyscy spłonęli. Jak serce Shiona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro