Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

Danganronpa RPG 3

Anoreksja Ren

Nie wiedziała kiedy to się zaczęło. Kiedy zaczęła odmawiać przekąsek na treningach? Kiedy tabelki kaloryczne stały się jej obsesją? Kiedy ćwiczenia stały się karą dla jej ciała? Nie pamiętała. Nie wiedziała. Wszystko miała pod kontrolą. Szkoda, że potem to wszystko wymsknęło jej się z rąk. I stoczyło się. Razem z nią.

Stała przed lustrem. W samej bieliźnie. Próbowała wymusić uśmiech. Nie wyszło. Była ostateczną tancerką. Powinna wyglądać... właśnie. Jaki? Nie była ostateczną baletnicą. Ani ostateczną tancerką brzucha. Była po prostu ostateczną tancerką. Od wszystkiego. Od każdego rodzaju tańca. Jak więc powinna wyglądać? Kim powinna być? Jedyne czego chciała to trochę kontroli. Troche zrozumienia. I by wszyscy przestali gadać gdy tańczy... miała ochotę im coś zrobić gdy tylko słyszała ich teksty. A jednak trafili do niej, prawda? Udało im się dostać do jej serca. Udało im się ją zniszczyć. Złamać.

Jak mogła na to pozwolić?

Uklękła na ziemi. Ostateczna tancerka... tak bardzo kochała taniec. Ruch. Muzykę. Emocje. Gdy tańczyła była szczęśliwa. Wolna. Jednak gdy tylko muzyka przestawała grać witała ją reszta świata tańca. Ludzie komentujący jej każdy ruch. Jej wygląd. Jej ciało. Tak. To od tego się zaczęło. Od słów. Kto je wypowiadał? Nie było to ważne. Nauczyciele. Inne tancerki. Widzowie. Niektórzy ukradkiem gdy myśleli, że nie słyszy. Inni prosto w twarz. Nie wiedziała co było gorsze. Zawsze jednak nakładała na twarz uśmiech. Zawsze odpowiadała na to z pewnością siebie. Niszcząc w ten sposób argumentację wielu z nich. Walcząc. Podchodzono do niej i mówiono, że jest odważna. Że jest inspiracją już w tak młodym wieku. Szkoda, że za zamkniętymi drzwiami taka nie była. Czuła się tak słaba. Taka pusta. Pusta... głodna. Czemu to tak niszczyło? A jednocześnie dawało jej satysfakcję. Jeszcze jedna godzina. Wtedy coś zje. Może sałatkę owocową? Albo warzywa na parze. Tak. Nie może się całkiem zagłodzić. Wtedy nie będzie w stanie tańczyć. Tańczyć... tylko to ją trzymało na granicy zdrowia. Tylko po to pilnowała, by jednak jeść. Taniec. Musiała mieć siły. Nie chciała zemdleć na jakiejś próbie. Nie mogła zemdleć na próbie. Po pierwsze, jakby to wyjaśniła? A po drugie... nie mogła po prostu tak niszczyć dla siebie tańca. Taniec miał być radością. Nie bólem.

Z trudem wstała z podłogi. Jeszcze raz spojrzała w lustro. Przejechała dłonią po obojczykach. Po kościach miednicy. Były widoczne. Wcześniej nie były. Czy powinna sprawdzić o ile jej waga spadła? A może dopiero jutro rano? Tak, to był dobry pomysł. Rankiem będzie spokojniej. A teraz czas na kolację.

Włączyła muzykę. Potrzebowała tła do pracy. Jak zawsze. Gdy kroiła owoce jej nogi podrygiwały. Kręciła piruety wrzucając jabłka do miski. Nuciła, używając bananów jako mikrofonu. Próbowała żonglować mandarynkami. Kołysała biodrami. Czuła się szczęśliwa. I wolna. Wszystko w końcu było dobrze... dokładnie. Było. Dopóki nie skończyła robić sałatki i nie usiadła, by ją zjeść. Już po trzech łyżkach ręka zaczęła jej się trząść. Czuła, że jej żoładek jej zassany. Gardło się zaciskało. Mimo to wmusiła w siebie kolejną porcję.

Dobrze wiedziała z czym wiązał się świat tańca. Wiedziała jak toksyczny potrafi być. Jak niszczący. Taniec był piękny. Ludzie, nie zawsze. A mimo to złamała się. Została zniszczona. Popsuta.

Kolejna łyżka. Dziesięć wystarczy, prawda? Ledwie się powstrzymała przed liczeniem kalorii. Jeszcze jedna. Co by teraz powiedzieli ludzie obserwujący jej występy? Ludzie, którzy ją chwalą za jej siłę i pogodę ducha? A co by powiedzieli ci, którzy ją wyzywali? Czuliby satysfakcję czy zrozumieliby, że przez nich teraz cierpi? Nie wiedziała. Nie chciała wiedzieć. Dlatego nikt o tym nie wiedział. Nawet jej terapeutka. I dlatego właśnie Ren wmuszała w siebie sałatkę, dopóki nie naliczyła dziesięciu łyżek. Resztę swojej kolacji schowała do lodówki.

Było dobrze. Musiało być dobrze. Dlaczego więc cała się trzęsła? Dlaczego w oczach miała łzy? I dlaczego czuła się tak bardzo słaba? Natłok myśli, był męczący. Bolesny. I nieprzerwany. Dlatego Ren zrobiła jedyną rzecz, która mogła ją uratować. Włączyła muzykę. I zaczęła tańczyć. Była sama. Tańczyła dla siebie. Tańczyła z radości. Ze smutku. I złości. Tańczyła dla siebie przeszłej. Teraźniejszej. Przyszłej. Tańczyła po prostu. I marzyła o dniu gdy także nie tańcząc będzie czuła się wolna.

***

Poniedziałek

Moja terapeutka kazała mi zacząć pisać pamiętnik. Podobno bardzo to pomaga przy "leczeniu". Mam dzięki niemu zwrócić uwagę na moje myśli dotyczące mnie. I jedzenia. Na razie tych myśli nie ma, jest dobrze. Zjadłam obiad. Był pyszny. Wszystko jest w porządku.

Wtorek

Zapomniałam zjeść śniadanie i poszłam biegać jedynie na wodzie. Ale to nic takiego, zjem w końcu obiad. Może też jakiś podwieczorek postaram się. Mayumi - moja terapeutka - powiedziała, że powinnam szukać jedzenia, które sprawia, że czuję się bezpiecznie. Nie rozumiem o co jej chodzi, ale nie będę się kłócić.

Środa

Jest dobrze. Wszystko w porządku. Radzę sobie.

Czwartek

Kłamałam. To głupie. Nikt oprócz mnie tego nie przeczyta. Nawet Mayumi. Powiedziała, że to zależy ode mnie. Dlaczego więc tutaj też udaję? Jestem taka zmęczona. Jest wieczór, rano zjadłam tylko jabłko. Jestem tak bardzo głodna...

Piątek

Jestem obrzydliwa. Wczoraj wieczorem zjadłam cały bochenek chleba. Z masłem. I serem. Nie mogłam się powstrzymać. Potem miałam problem z zaśnięciem, bo bolał mnie brzuch. Nie powinnam tyle jeść. Powinnam dbać o swoje ciało. Powinnam przestać. Przestać jeść.

Sobota

Kryzyz zażegnany. Chyba. Pomimo złości na siebie zjadłam jabłko. Potem godzinę później banana. Może to jest sposób? Muszę nad tym pomyśleć.

Niedziela

Nie wiem jak wyjaśnię budziki co dwie godziny, ale coś wymyślę. Wystarczy, że się uśmiechnę i zaśmieję i nikt niczego nie będzie podejrzewał. Może powiem, że zapominam o przekąskach w trakcie treningów... nie jest to w końcu dalekie od prawdy.

Poniedziałek

Po treningu zapomniałam zjeść. Ale to nic takiego. Zjem na następny budzik, nie jest to duży problem. Mogłabym w teorii zjeść teraz, ale wtedy zostałoby mniej czasu do kolejnej przekąski. Muszę się pilnować. Nie mogę przecież jeść zbyt dużo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro