12
Danganronpa RPG 1 - Miracle of despair
Yuichi i Shion, Disney Princess AU
Dawno, dawno temu, za górami za lasami, w zamku mieszkała przepiękna księżniczka. Choć nikt nigdy nie widział jej na własne oczy, wśród ludu jej królestwa chodziły opowieści o tym, że ma skórę bielszą niż śnieg, włosy czerwieńsze od najgorętszych płomieni, a oczy o barwie najpiękniejszego ametystu. Z tego też powodu nawet wśród sąsiednich królestw zaczęto nazywać ją Królewną Śnieżką, ponieważ król, jej ojciec, w obawie o bezpieczeństwo córki, nie chciał nawet zdradzać jej imienia. Mimo tej nietypowej sytuacji, ludzie kochali swoją młodą królewnę oraz króla, którego to stawiano za wzór ojcostwa dla wszystkich.
Można by było zastanawiać się ile prawdy było w tych opowieściach, czy królewna naprawdę istniała. Oh, należy wierzyć, iż każdego dnia marzyła o tym, żeby jej egzystencja była tylko bajką.
Warto zacząć od tego, że księżniczka nie była księżniczką, lecz księciem. I choć on sam by się z tym nie zgodził, plotki o jego pięknie były prawdziwe. Większość osób nie byłaby jednak w stanie tego rozpoznać przez liczne siniaki, blizny, zadrapania, którymi pokryty był praktycznie od stóp do głów. Zawsze chodził w tych samych ubraniach, jedynej bluzce i spodniach jakie posiadał, gdyż ojciec uparcie kazał mu nosić sukienki. Trudno było powiedzieć czy chodziło mu o jeszcze głębsze poniżenie syna, czy też chciał w ten sposób karmić swoje marzenia. Oh tak, bo największą różnicą między legendami a rzeczywistością, była "miłość" ojca księcia. Jedyną osobą, którą ten w życiu kochał była jego żona, a ta tragicznie zmarła w trakcie porodu. Miłość więc zmieniła się w nienawiść, a jedyną osobą w pobliżu był jego syn. Jego bezpieczeństwo? Ha, dobre żarty. Książe ukrywany był, żeby nikt nie mógł zobaczyć ran na jego ciele. Żeby nikt nie usłyszał jego krzyków. Żeby jego ojciec mógł karmić swoją nienawiść, krzywdząc go każdego dnia. Chłopak jednak - którego prawdziwe imię brzmiało Shion, lecz nawet ojciec nazywał go Śnieżką, ponieważ wiedział, że ten tego nienawidzi - wiedział, że nie będzie to trwać wiecznie. Zbliżały się jego osiemnaste urodziny. Ludzie niedługo zaczną się dziwić czemu "księżniczka" nie została jeszcze wydana za mąż. Nie wiedział tylko co jego ojciec planował jako przykrywkę.
Zastanawiał się jak jutro będzie wyglądało. Oczywiście, dawno przestał liczyć na ciasto czy prezenty. Na ciepły uśmiech. Ale może już wszystko wreszcie się skończy? Odda go za męża dla jakiejś szlachcianki? Na nic lepszego nie liczył. Żona, która ucieszy się ze zwiększenia własnego statusu. Tak by było najlepiej. Co prawda nadal pozostawał problem spłodzenia potomka, ale jakoś dałby radę. Chyba. Wszystko byle ten koszmar tutaj się już skończył...
Shion prawie podskoczył gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi. Rozluźnił się jednak na widok swojego przyjaciela.
- Co ciebie dzisiaj do mnie sprowadza? - spytał cicho, zaciskając mocno dłoń na swoim ulubionym świeczniku. Dewa bardzo lubił mu go kraść od czasu do czasu gdy się nudził. Ich przyjaźń była specyficzna. Pewnie wielu ludzi nie nazwałaby by tego nawet przyjaźnią, ale to było najbliższe do takiej relacji co Shion posiadał.
- Przyszedłem dać ci twój urodzinowy prezent dzień wcześniej - powiedział z uśmiechem. Na palcu kręcił swoje krawieckie nożyczki. Niewiele to uspokajało chłopaka. Prezenty krawca bywały nieprzewidywalne. Czasem chodziło tu po prostu o nowe ubrania, a czasem o jakiś bardzo nieprzyjemny żart. Nadal jednak, zdaniem Shiona, o wiele lepszy niż nawet procent z tego co robił mu własny ojciec. Dlatego też po prostu bez słowa czekał aż czarnowłosy chłopak kontynuuje. Ten jednak tylko podszedł do niego blisko. Za blisko, zdecydowanie. I nachylił się nad jego uchem.
- Twój ojciec zapłacił mi za pewną dodatkową robotę. Jutro nie czekaj aż do ciebie podejdę rudzielcu - wyszeptał, jakby na wszelki wypadek gdyby ktoś ich podsłuchiwał. Po czym bez słowa wbił nożyczki w komodę za Shionem i wyszedł, gwiżdżąc sobie pod nosem.
Serce chłopaka natomiast biło jak oszalałe. Wiedział co to oznacza. Dewa nie był tylko zwykłym krawcem, o nie. Gdyby to była jego jedyna profesja, ojciec Shiona na pewno przerzuciłby się na kogoś tańszego. Dlatego też chłopak z przerażeniem wpatrywał się w pozostawione nożyczki. Walczyć czy poddać się, oto jest pytanie.
***
Nogi go już bolały. Nie wiedział jak długo biegł. Ani kiedy jego mózg przestanie go pytać po co to robi. Sam nie wiedział. Ale czuł, że nie może się poddać, nie tak łatwo. Co prawda nie miał pojęcia co nawet zrobi jak mu się uda. Nic nie potrafił, nic nie posiadał.
Nie.
Nie teraz.
Musiał skupić się na biegu. Na oddechu. Na ucieczce.
Starał się ignorować krzyczącego za nim Dewę. Oczywiście, że już go odnalazł. I oczywiście, że rzucał w niego różnymi przedmiotami. Mniej lub bardziej zabójczymi. Mógłby to nazwać standardem, gdyby nie fakt, że wiedział, że tym razem jak Dewa go złapie, to będzie koniec.
- Wiesz, twój tatuś prosił mnie, żebym na dowód przyniósł mu twoje serce. Jak myślisz, po co mu ono? - Nie daj się wystraszyć. Nie myśl o tym. Ignoruj głos Dewy. Ignoruj śmiech Dewy. Unikaj lecących przedmiotów. Da rade. Musi. Wystarczy, że wbiegnie wystarczająco głęboko w las. Jeszcze trochę. Tylko kawałeczek.
W końcu usłyszał za sobą klnącego Dewę. Tak! Udało mu się! Był bezpieczny! Co prawda bez planu, ale to zawsze coś, prawda? I może odetchnąłby z ulgą gdyby nie był aż tak skupiony na biegnieciu. I może gdyby nie usłyszał śmiechu Dewy, który to uświadomił mu, że wbiegł w miejsce, od którego to planował trzymać się z daleka. Jak większość lasu była bezpieczna, tak jeden jego rejon unikany był przez wszystkich miejscowych. Grasowała tam szajka Siedmiu Krasnoludków. A Shion właśnie był w środku tego lasu. Bez możliwości zawrócenia, bo tam zapewne czekał Dewa. Pewna śmierć lub prawie pewna śmierć. Co będzie lepsze?
***
W pierwszej chwili myślał, że ma zwidy ze zmęczenia. W końcu skąd w tak niebezpiecznym miejscu mała chatka? Zamrugał. Budynek nie zniknął. Ostrożnie podszedł. Dom wydawał się pusty. W normalnych warunkach powinien zapewne uciekać jak najdalej, ale w tej sytuacji wszystko było lepsze niż nic. Ostrożnie wszedł do środka. Pusto. Kuchnia? Pusta. Sypialnia? Pusta. Salon? Pusty. Jadalnia? Pusta. W końcu podszedł do dziwnych małych drzwi na końcu budynku. Już miał chwycić za klamkę gdy ktoś szarpnął go za ramię.
- A ty co tutaj robisz?! - Dziewczyna stojąca przed nim wyglądała na wkurzoną. Jej ubrania były brudne, ale jakimś cudem wyglądała bardziej dostojnie niż on. Chociaż kogo niby mógłby oskarżać o noszenie brzydkich ciuchów, gdy sam chodził w łachmanach.
- Chciałem tylko się schronić... nie mam dokąd pójść - powiedział, w myślach uspokajając się, że w teorii nie skłamał. Kobieta patrzyła na niego podejrzliwie po czym westchnęła.
- Wyglądasz jakbyś nie jadł od miesiąca. Jeżeli cię wykopię, to sumienie mnie będzie dręczyć do końca życia. - Poklepała go po głowie jak jakiegoś zwierzaka po czym po prostu poszła w stronę, w którą jak Shion dobrze kojarzył, była kuchnia. Zastanawiał się czy dobrym pomysłem będzie poprawienie jej, że nie jadł tylko od prawie tygodnia.
***
Tak oto nad miską pysznej gorącej zupy, oboje zdradzili sobie swoje sekrety. Shion oczywiście próbował na początku unikać rozmowy, ale złote oczy dziewczyny przeszywały go jak sztylety, więc w końcu zaczął gadać. Zdradził jej prawie wszystko. Stwierdził, że lepiej będzie zataić fakt, że jest księciem. Nie było to jakoś bardzo ważne dla historii. I nie mówiąc tego, nie kłamał przecież. Dziewczyna natomiast bez skrępowania wyjaśniła, że żadne krasnoludki nie istnieją. Postanowiła po prostu wykorzystać miejscową legendę oraz fakt, że ludziom głupio było przyznać się, że pobiła ich kobieta. Tak oto dorabiała sobie powoli. I nikogo nie zabijała, czasem może jedynie porywała jakichś bogaczy, bo okup za nich zawsze był porządny. Może gdyby Shion wychowywał się w normalnych warunkach to by uciekał, ale jego sens moralności już dawno został zachwiany. W dodatku, dostał dobry, porządny posiłek. I nowe ciuchy. I miejsce do spania. Bo gdy dziewczyna tylko usłyszała jego historię, stwierdziła, że musi o niego w takim razie zadbać.
- Jak chcesz się odwdzięczyć to nie martw się. Potrzebuję, żeby ktoś pilnował chatki jak mnie nie będzie. Jak widać ludzie lubią mi się włamywać. - Spojrzała na niego znacząco, a Shion jedynie popatrzył w inną stronę, żeby uniknąć jej wzroku.
- Mogę spróbo-
- A, i mam zamkniętego księcia w piwnicy. Trzeba pilnować, żeby nie umarł, bo nie dostanę okupu jak coś mu się stanie. - Czy zaczynało się robić dziwnie? Możliwe. Ale w tym momencie nie było na co narzekać. Shion tylko pokiwał głową, co wywołało uśmiech dziewczyny. Podała mu klucz do, jak się domyślił, małych drzwi na samym końcu domku.
- Nasza współpraca będzie wspaniała. A właśnie, jestem Keiko.
***
Keiko wyszła na poszukiwanie ludzi wystarczająco głupich, żeby zapuścić się do jej lasku, Shion natomiast w nerwach przygotowywał posiłek. Nie był najlepszym kucharzem, ale książe, o którym to dziewczyna mówiła, potrzebował jakiegoś jedzenia. O ile odzyskał przytomność, bo podobno jak na razie spał. Ale żył. Tak przynajmniej twierdziła.
Wszystko co zrobił włożył do koszyka, żeby mieć wolne ręce na wszelki wypadek. Nie wiedział jak to się stało, że skończył w takiej sytuacji. Ostrożnie uchylił drzwi. Zszedł po schodach. I oddech zamarł mu w piersi.
Na materacu leżał najcudowniejszy chłopak jakiego w życiu widział. Wyglądał jak anioł. I chyba spał. Shion odstawił koszyk. I nachylił się nad nim. To właśnie był jego błąd, bo anielski chłopak otworzył oczy. Z zaskoczenia złapał Shiona za rękę i jakimś cudem przewrócił tak, że znaleźli się na podłodze. Shion przygnieżdżony do podłogi. Anielski chłopak nad nim. Ich twarze tak blisko siebie. To wyglądało jak sen. Jak marzenie. Jak...
Chłopak wyjął z jego dłoni klucz. Dopiero wtedy Shion zauważył, że do nogi księcia przypięty łańcuch. Ten tylko sprawdził czy pasuje do zamka. Nie pasował. Odłożył go więc i z westchnieniem podał Shionowi dłoń. Miał na sobie piękne rękawiczki. Shion bez wahania złapał go za rękę i wstał.
- Mam nadzieję, że nic ci nie zrobiłem. Jak podejrzewam jesteś wspólnikiem tej rozbójniczki? Myślałem, że pracuje sama. - Głos miał równie piękny co twarz. Mówił spokojnie, powoli, jaki ważąc każde słowo. Shion przełknął głośno ślinę. Cholera.
- Zaraz, skąd wiesz, że to dziewczyna? - spytał, nie rozumiejąc. Co prawda Keiko go porwała, ale pewnie robiła co mogła, żeby ukrywać swoją tożsamość. Chyba. W sumie nie był pewien.
- Nie wiedziałem. Dziękuję za potwierdzenie. - Nawet jego delikatny uśmiech był piękny. Shion czuł, że się czerwieni. Szybko wybiegł z piwnicy, po czym zatrzasnął za sobą drzwi. Serce waliło mu jak szalone. Cholera.
***
Mógł udawać, że zapomniał. Mógł tylko wrzucić jedzenie do środka i liczyć, że chłopak dosięgnie. Ale po pierwsze, głupio było mu zawalić zadanie już drugiego dnia. A po drugie... chciał go zobaczyć jeszcze raz. Sprawdzić czy wczorajszy zachwyt mu się tylko przyśnił. Ostrożnie otworzył drzwi. Chłopak siedział wyprostowany na materacu. Miał zamknięte oczy, otworzył je jednak od razu gdy tylko skrzypnęły drzwi. Shion się zarumienił. Tak, nadal był piękny.
- Przyniosłem ci jedzenie - powiedział cicho i szybko postawił przed chłopakiem nowy koszyk. Rozejrzał się za tym wczorajszym. Dopiero po chwili zauważył, że książe trzyma go za sobą.
- Może zostaniesz i porozmawiamy? A wtedy ja oddam ci koszyk. - Jak mógł utrzymywać tak poważny i spokojny głos w takiej sytuacji? I dlaczego serce Shiona zabiło szybciej na tę propozycję? Przecież nie potrzebował tego koszyka. Bez problemu mógł po prostu wrócić na górę. A jednak usiadł obok księcia. Dopiero po chwili zrozumiał, że był zdecydowanie za blisko, ale teraz było już za późno. Jeżeli się odsunie, zdecydowanie się zdradzi.
- Jak masz na imię? - stwierdził, że warto od tego zacząć. Nie mógł go ciągle nazywać w myślach "księciem" czy "aniołem".
- Yuichi. A ty jak się nazywasz?
- Shion. - Odpowiedział automatycznie, bez zastanowienia. Nie żeby to był jakiś duży problem. Praktycznie nikt go nie znał pod jego prawdziwym imieniem. Zapadła niezręczna cisza między nimi. W końcu o czym mogliby rozmawiać? Jeden książe, który został porwany, drugi książe, ktory się ukrywa. Wspaniałe połączenie.
- Jesteś wspólnikiem tej kobiety czy jej więźniem? - Yuichi jako pierwszy postanowił przerwać ciszę. Shion ledwie się powstrzymał przed podskoczeniem.
- Jest moją przyjaciółką. - Odpowiedział z pewnością w głosie, potem jednak zaczął bawić się palcami z nerwów. Miał ochotę zapalić świeczki rozstawione po domu Keiko, bał się jednak, że coś spali przez przypadek. Mogłoby być troszkę niezręcznie spalić dom osoby, która pozwolił ci się zatrzymać u niej za darmo.
- Jak długo się znacie? - Jak Yuichi to robił, że jego głos uspokajał Shiona? Miał ochotę słuchać go godzinami. A jednocześnie uciec jak najdalej od niego.
- Oh, znamy się z Keiko trzy dni.
- A więc ma na imię Keiko. - Serce Shiona zatrzymało się. Znowu to zrobił. Cholera. Szybko chwycił koszyk zza pleców chłopaka, po czym wybiegł z piwnicy. Zatrzasnął za sobą drzwi. Oparł głowę o ścianę obok. Niech to szlag,
***
Dzisiaj nie będzie z nim gadał. Nie odezwie się ani słowem. Będzie cicho. Yuichi nic z niego nie wyciśnie. Nie ma takiej opcji. Nawet nie planuje potakiwać. Ani kręcić głową. Nic. Tylko cisza.
Tak przygotowany otworzył drzwi piwnicy. Yuichi jakby czekając na niego, siedział w tej samej pozycji co zwykle.
Plan Shiona od razu został wyrzucony do kosza gdy poczuł na sobie oczy chłopaka. Nie rozumiał dlaczego przez niego stawał się taki słaby. Yuichi jednak nie odezwał się ani słowem gdy postawił przed nimi nowy koszyk. Ani kiedy Shion sięgnął po wczorajszy, ponownie schowany za plecami chłopaka. Przytulił wiklinę do siebie. I odwrócił się, chcąc wyjść. Zaraz jednak zatrzymał się.
- W sumie... jak to się stało, żę Keiko cię porwała? - spytał, nie odwracając się jednak w jego stronę. Z jakiegoś powodu gdy nie patrzył na niego, było mu łatwiej myśleć. Chociaż teraz czuł jak tak wbija wzrok w jego plecy. Nie wiedział co było gorsze.
- Mój wuj zdecydował, że to czas na mój ożenek. Miałem udać się do zamku, żeby złożyć propozycję małżeństwa Królewnie Śnieżce, nie pomyślałem jednak, że legenda o Siedmiu Krasnoludkach jest prawdziwa. - Chłopak zdecydowanie zaczął mówić coś jeszcze, ale tego Shion nie słyszał. Wybiegł z piwnicy. Jego policzki były całe czerwone. Serce biło jak oszalałe. Dlaczego myśl o tym, że Yuichi planował go poślubić tak na niego wpłynęła? Przecież chłopak nawet wiedział, że Królewna Śnieżka to Shion! Ale i tak z jakiegoś powodu nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu, który cisnął mu się na usta.
***
Yuichi nie rozumiał odwiedzającego go chłopaka. W jednej chwili potrafił być spokojny, w kolejnej uciekać w przerażeniu. Jednak ich krótkie rozmowy, stały się codziennością. Nie był co prawda pewien jak wiele czasu minęło od jego porwania, ale nie zwracał na to uwagi. Cieszyła go obecność Shiona. Nawet jeżeli ich rozmowy zwykle kończyły się na dosłownie jednym pytaniu. Mimo to obaj otworzyli się do siebie. Dzielili historiami. Sekretami. Żartami. Yuichi nauczył się jakich tematów unikać przy Shionie, jeżeli chciał przedłużyć ich konwersacje. Z jakiegoś powodu też, czuł, że bez problemu mógł powiedzieć mu o wszystkim. O swoich uczuciach. O sekretach. O tym o czym nigdy nikomu innemu nie powiedział.
- Dlaczego chcesz poślubić Królewnę Śnieżkę? - Głos Shiona zawsze był cichy i nerwowy, ale dzisiaj było to słychać bardziej. Jego pytanie zdziwiło Yuichiego. Zazwyczaj unikał tematu księżniczki i uciekał od razu gdy tylko ten się pojawiał. A teraz sam zadawał to pytanie?
- To nie tak, że chcę. Muszę wypełnić swoją rolę jako przyszły król. Znaleźć odpowiednią partnerkę. Połączyć nasze królestwa. Spłodzić potomków. - Mówił cicho. Czuł jak coś zaciska mu się na sercu. Boleśnie. Praktycznie od kiedy tutaj siedział nie myślał o tym co musi, co powinien. Cieszył się po prostu obecnością rudowłosego chłopaka. Ich rozmowami.
- A gdybyś mógł wybrać to co byś zrobił? - Zaskoczyło go, że Shion położył swoją dłoń na jego dłoni. Dopiero teraz do Yuichiego dotarło jak blisko siebie siedzą. Chłopak patrzył mu w oczy. Wyczekująco. Ich twarze były blisko siebie. Tak blisko. Jeszcze bliżej. Ich usta prawie się stykały. Gdy nagle Shion w panice odsunął się do niego i wstał.
- Wpłacono okup, więc jutro już wracasz do domu! Pa! - Szybko wybiegł z piwnicy, zapominając nawet o koszyku. Yuichi tylko siedział na materacu i uniósł rękę do swoich warg. Co gdyby... nie, nie powinien był o tym myśleć. Ale z jakiegoś powodu Shion nie chciał opuścić jego umysłu nawet gdy ten zasnął.
***
Czuł się jak idiota. Keiko oczywiście śmiała się z niego, ale co ona tam rozumiała. Zachęcała go do wyznania miłości Yuichiemu zanim ten ich opuści. Na zawsze. Ale to było takie trudne... i jaki to miało sens? Yuichi wróci do siebie i będzie szczęśliwy. A Shion tu zostanie z Keiko. Pomagając jej. Na nic lepszego nie miał co liczyć, prawda? Gdy więc dziewczyna wyprowadziła blondyna z piwnicy, Shion milczał. Po co miał cokolwiek mówić? W dodatku, jeżeli Yuichi chciałby tego samego co on, to też mógłby się odezwać. Nie zrobił tego.
Został sam.
Planował nawet nieco ogarnąć chatkę, ale nie miał na to sił. Nie dzisiaj. Zamiast tego jego wzrok padł na miskę jabłek, która na parapiecie na zwenątrz. Dziwne. Keiko zapomniała ją schować? Wyszedł przed budynek i chwycił najczerwieńsze jabłko z miski. Może to trochę poprawi mu humor? Słodycz rozlała się po jego ustach. Szkoda, że jego życie nie mogło być tak słodkie, prawda?
Świat się zachwiał pod jego stopami.
Upuścił jabłko.
Zakręciło mu się w głowie.
Co?
Nie rozumiał.
Upadł na ziemię.
Ból.
I ciemność.
...
Czy ktoś się śmieje?
Czyj to głos?
- Nie myślałem, że jesteś taki głupi.
Znał ten głos. Na pewno.
Kto to?
Dlaczego boli?
Tak dawno nie bolało go.
Był szczęśliwy.
A teraz?
Nie mógł ruszyć rękoma. Nie mógł ruszyć nogami.
Umarł?
Gdzie jest?
Nagle krzyk.
I krew.
I znowu głos.
Czy to diabeł?
- Shion, słyszysz mnie?
Teraz ktoś inny.
Anioł?
Próbował wyciągnąć do niego rękę. Chciał dotknąć twarzy anioła. Sprawdzić kim jest. Ale nie miał siły.
Anioł nachylił się nad nim.
Miał twarz Yuichiego.
***
Otworzył oczy. Leżał w swoim łóżku? To wszystko mu się tylko przyśniło? Zdecydowanie powinien w takim razie jeszcze rzadziej sypiać! Miał już wstać gdy dotarło do niego, że obok niego siedzi Yuichi. Głowę miał opartą o pościel. Musiał zasnąć. Teraz na pewno Shion cały się zaczerwienił. Jak to się stało? I co Yuichi robił w jego sypialni?! Może nadal śnił? Wyciągnął rękę. Dotknął włosów Yuichiego. Były miękkie. Mógł się tego spodziewać. Blondyn otworzył oczy, na co shion prawie odskoczył. To jednak zdecydowanie nie był sen. Chociaż zaczął zastanawiać się czy może jednak się nie myli gdy Yuichi ujął jego twarz w dłonie i pocałował go. Naprawdę pocałował. Delikatnie. Ostrożnie. Jakby bojąc się, że go skrzywdzi. W końcu odsunęli się od siebie.
- Cieszę się, że jesteś cały. Bałem się, że antidotum nie zadziała. - Shion niczego nie rozumiał, ale to nie było ważne. Yuichi go pocałował! A to znaczyło... to znaczyło... złapał blondyna za rękę. Był tutaj. Z nim. Tylko to się liczyło.
Tym razem to Shion pocałował Yuichiego. Tak dla pewności. Pomiędzy tymi pocałunkami udało mu się dowiedzieć co takiego się wydarzyło. Jabłka były pułapką podrzuconą przez ojca Shiona. Trucizna na nich miała zabić chłopaka, mężczyzna jednak postanowił dopilnować czy na pewno się to wydarzy. Nie zdążył jednak, gdyż Dewie znudziła się zabawa i zabił go po prostu.
- Niewiele by to dało gdyby nie jedna rzecz. Jesteś największym szczęściarzem na świecie, wiesz o tym? - Gdy Shion patrzył na uśmiechniętego Yuichiego, był nawet w stanie w to uwierzyć. Jak się okazało, truciznę król kupił od młodej zielarki, Saki, która to przyjaźniła się z księciem Yuichim. I to do niej został odstawiony przez Keiko. Gdy udało im się skleić fakty ich historii od razu wrócili do chatki, gdzie nad martwym ciałem króla stał Dewa, a obok leżał nieprzytomny Shion. Antidotum na całe szczęście zostało podane na tyle szybko, że nic mu się nie stało.
Chłopak prawie się popłakał. To znaczyło, że był wolny. Od ojca. Od bólu. I miał Yuichiego. Spojrzał na niego, jakby chcą się upewnić. Ten tylko pocałował go w czubek głowy. I to wystarczyło.
Chodzą legendy, że Królewna Śnieżka została porwana przez Siedmiu Krasnoludków. Młody Książe z sąsiedniego królestwa, słysząc to postanowił ją uratować. Niestety, w walce ze złymi rabusiami poległ nie tylko on, lecz także ojciec księżniczki, a ta umarła z rozpaczy, widząc ciała dwóch ukochanych osób. Baśń ta krąży wśród ludzi jako przypomnienie, że nie każda historia kończy się szczęśliwie.
Ci jednak co znają prawdę, wiedzą, że nie ma w tym ani ziarnka prawdy. W małej chatce w środku lasu bowiem, mieszka cała zgraja specyficznych ludzi. Młoda zielarka, złodziejka, krawiec, lekarz i jego asystent. Pracują czasem na miejscu, czasem podróżując. A pewnego dnia, w niewielkim kościele, zakochana para dwóch mężczyzn wzięła ślub. Podobno już nigdy nie opuścili siebie nawet na krok.
I choć zakończenie ich historii nie było takie jakiego się spodziewali, Królewna Śnieżka i Książę żyli długo i szczęśliwie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro