Rozdział 1
Nazywam się Nadia Krumowa i pochodzę z Rosji. Jestem wysoką dziewczyną o białych włosach do ramion, na której twarzy prawie zawsze znajduje się uśmiech.
Po śmierci Mamy przenieśliśmy się z Ojcem do Anglii, gdyż Rosja przywoływała zbyt wiele wspomnień, a język angielski był moim drugim językiem.
*W końcu!-Pomyślałam szczęśliwa, po tym jak z naszą skrzatką rozpakowałam ostatnie pudło i po raz pierwszy po przeprowadzce miałam chwilę dla siebie.
*Co by tu porobić?-Pomyślałam. Obecnie w domu byłam sama ze skrzatką, gdyż tata wraz z nowym wspólnikiem załatwiali formalności w Ministerstwie Magii.
*Może zwiedzę okolicę?-Zastanowiłam się, po czym przekazałam Glizdce-naszej skrzatce, że wychodzę i już po chwili znajdowałam się na ulicy.
Po 10 minutach spaceru odkryłam że w naszej okolicy znajduje się park i postanowiłam go zwiedzić.
W trakcie spaceru po parku usłyszałam cichy płacz, który okazał się pochodzić od rudowłosej dziewczyny, która siedziała oparta o pień dużego dębu.
-Nic ci nie jest?-Spytałam, na co ona na chwilę podniosła głowę, lecz po chwili wróciła do płaczu.
Bez namysłu usiadłam obok niej i przytuliłam do siebie, słysząc że dziewczyna powoli przestaje płakać.
-Dziękuje-Odparła, a na jej policzkach nadal znajdowało się kilka łez.
-Nie ma za co-Odparłam z uśmiechem i podałam jej chusteczkę.
-To wszystko przez moją siostrę-Powiedziała nagle rudowłosa, po czym dodała cicho-Zawsze jak mnie widzi, to wyzywa od dziwolągów. Kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami.
-Co się stało później?-Spytałam. Byłam przyzwyczajona do zwierzeń, gdyż każdy przy mnie się rozluźniał i czuł że może mi wszystko powiedzieć.
-Dostałam się do... szkoły z internatem, a ona nie-Odpowiedziała dziewczyna, ostrożnie dobierając każde słowo.
-Jest po prostu zazdrosna-Stwierdziłam cicho, po czym równie cicho zapytałam-Ile to już trwa?
-Odkąd skończyłam 11 lat, czyli od 4 lat-Powiedziała rudowłosa, którą nadal tuliłam.
*11 rok życia?, szkoła z internatem?-Zaczęłam się gorączkowo zastanawiać nad czymś prawie niemożliwym. W końcu jakie miałam szanse na to, że pierwsza osoba którą poznam w Anglii, to czarownica.
*Pewnie się mylę-Pomyślałam.
-Może się przejdziemy?-Zaproponowałam. Spacer po zwierzeniach to zwykle dobry pomysł.
-Chętnie-Odparła rudowłosa, po czym wstała, a z jej kieszeni wyleciała
*Różdżka-Pomyślałam ucieszona
*Czyli miałam rację.
Gdy dziewczyna szybko schowała różdżkę, zadałam jej pytanie:
-Hogwart?
Ona zrobiła wielkie oczy, po czym przytaknęła i ostrożnie mi się przyjrzała.
-Nadia Krumowa-Przedstawiłam się, po czym dodałam-Po wakacjach będę uczęszczać na 5 rok.
-Lily Evans, 5 rok-Powiedziała z uśmiechem Lily i obie się przytuliłyśmy.
-Więc jak ci minęły te 2 tygodnie wakacji?-Spytałam, gdy siedziałyśmy na ławce i jadłyśmy lody.
-Tak jak słyszałaś-Odpowiedziała lekko smutna Lily.
-Trzeba to zmienić!-Postanowiłam i pociągnęłam ją za rękę w stronę wyjścia z parku.
-Gdzie idziemy?-Zapytała rozbawiona Lily, gdy minęłyśmy bramę.
-Na Pokątną-Odpowiedziałam.
-O tej godzinie są straszne korki-Powiedziała już poważna Lily.
-Mamy już podłączoną sieć fiuu-Odparłam, po czym zapytałam niepewnie-chyba wiesz jak się z niej korzysta?
Lily skinęła głową, a ja pociągnęłam ją w stronę mojego domu.
Akurat szłyśmy obok średniej wielkości domu, o brązowych ścianach i białym dachu, oraz ładnym ogrodzie, gdy wyszła z niego wysoka, rudowłosa kobieta i zawołała:
-Lily!
-To moja mama-Odparła rudowłosa, po czym przedstawiła mnie swojej mamie.
-Miło mi cię poznać-Odparła kobieta po przedstawieniu mnie przez Lily.
-Mi również miło poznać nową sąsiadkę-Odparłam z uśmiechem.
-Mieszkasz w pobliżu?-Zapytała zaskoczona kobieta, a ja wskazałam na koniec ulicy, gdzie stała okazała willa, ze sporym ogrodem, białymi ścianami i czarnym dachem.
-W końcu Lily będzie miała przyjaciółkę w pobliżu-Odparła kobieta.
-Będziemy też w tej samej szkole-Powiedziała Lily, a jej mama bardziej się rozweseliła.
-Czy pozwoli Pani, że wezmę Lily na Pokątną i oddam jutro popołudniu?-Zapytałam z uśmiechem.
-Jutro po południu?-Spytała kobieta.
-Jeśli nie ma Pani nic przeciwko, to mogłaby u mnie dziś nocować-Powiedziałam z uśmiechem, a kobieta się zgodziła.
-Lily zaprowadź Nadię do swojego pokoju i zabierz jakieś ubrania i co tam potrzebujesz-Powiedziała kobieta, a Lily pociągnęła mnie do środka domu.
Dom w środku wydawał się większy i były w nim bardzo gustowne meble, a kolory ścian był jasny i przytulny. Pokój Lily znajdował się na pierwszym piętrze. Był średniej wielkości, ściany białe z kilkoma obrazkami, jasnobrązowa podłoga oraz ciemne meble. Lily miała własną łazienkę oraz niewielką garderobę.
-Ktoś tu lubi czytać-Powiedziałam głośno, patrząc na duży regał z książkami. Po chwili usłyszałam stukanie w szybę.
-Lily, sowa!-Zawołałam.
-Odbierz list!-Krzyknęła rudowłosa z łazienki.
Otworzyłam okno i odebrałam list, a sowa szybko odleciała.
-Zabiję cię Lily!-Krzyknęłam patrząc na wyjca.
List się otworzył i jakiś męski głos zaczął krzyczeć:
Lily minęły już 2 tygodnie wakacji, a ty nie odpisujesz!
Już kilka razy miałem zawał z tych nerwów!
Jak tak dalej pójdzie, to chyba z tobą zerwę!
Żartuje oczywiście!!
Napisz do mnie!!
Twój Rogacz!
-Twój chłopak?!-Krzyknęłam.
-Sama się dziwię, ale tak-Powiedziała rozbawiona Lily, wychodząc z łazienki.
-Jest jeszcze jedna kartka-Powiedziałam i podałam ją Lily.
Lily wzięła kartkę, otworzyła, a z niej buchnął zielony dym, który przefarbował jej włosy na zielono.
-Hahahhahahaha!-Starałam się pocieszyć przyjaciółkę :)
-Zabiję Syriusza!-Krzyknęła dziewczyna.
-Syriusz to imię twojego...-Zaczęłam, lecz Lily pokręciła głową że nie.
-To kumpel Jamesa, mojego chłopaka-Powiedziała, po czym załamana padła na łóżko.
-Ten idiota zapomniał że nie mogę używać czarów w domu, więc będę musiała nosić ten kolor aż do przyjazdu do Hogwartu!-Krzyknęła załamana Lily, której głos był tłumiony przez poduszkę.
-Spokojnie, zaraz się tego pozbędziemy-Powiedziałam z uśmiechem.
-Jak?-Spytała Lily z nadzieją.
-Mam ojca czarodzieja i skrzatkę, więc w moim domu można używać czarów cały czas-Odpowiedziałam.
-Gotowa?-Zapytałam, na co Lily skinęła głową, wzięła plecak i skierowałyśmy się w stronę drzwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro