Nadal Cię Kocham
One Shot pisany pod wpływem chwili.
_____________________
Zdrada, to coś, czego nikt nie chce doświadczyć. Uczucia nas wtedy rozrywające nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. Jesteś rozdarty poprzez nadmiar emocji, które nagle na ciebie spadły. Złość i dezorientacja mieszają się w jedno. Nie możesz się poruszyć, bo każdy pojedynczy krok sprawia ci ból. Cierpisz wewnętrznie, powoli rozpadając się na małe kawałeczki, których nikt nie może już pozbierać.
Nie wiesz, co dalej począć. Wszystko, co robisz, kojarzy ci się z nim.
Zwykłe zaparzenie kawy.
Mycie okien.
Układanie ubrań.
Wyjście samemu na spacer.
To wszystko zaczyna powoli cię wyniszczać, a ty poddajesz się temu bez najmniejszej woli walki. Wchodzisz w ciemność, nie oglądając się na światło.
Ciemność wydaje się dobrą opcją.
Wszystkie czynności robisz automatycznie, bez grama emocji. Nawet nie wiesz, kiedy ciemność na stałe zagościła w tobie. Zaczyna grać na twojej duszy, a ty tańczysz, tak jak ci zagra. Jesteś marionetką w jej rękach, ale dobrze ci z tym.
Czujesz się potrzebna.
Ciemność cię potrzebuje.
Wzywa cię.
Rozkłada szeroko ramiona.
Prowadzi cię ku większemu dobru.
Jesteś na nią skazana.
Przepadłaś.
Chcesz więcej...
***
- Pa, kochanie - mówi, muskając mnie ustami w policzek i uśmiechając się lekko w moją stronę.
Zanim zdąży się odwrócić, przyciągam go do siebie i całuję namiętnie, zarzucając mu ręce na kark. Zaczynam pociągać za przydługie blond kosmyki, wydobywając z niego cichy jęk. Wiem, że to lubi.
- Hej! - Chwyta mnie za ręce, odciągając od swoich włosów. - Powoli - śmieje się cicho, patrząc na mnie oczyma zielonymi, jak szmaragdy. - Nie możemy teraz, bo zaraz się spóźnię do pracy, ale dokończymy to jak wrócę. - Z pewnością, myślę. - Obiecuję.
Całuje mnie szybko w czoło i kieruje się do wyjścia.
Uśmiecham się szeroko w jego stronę, ale gdy tylko zamykają się za nim drzwi, uśmiech schodzi z mojej twarzy, a pojawia się za to obojętność.
Staję przed oknem i spoglądam w dół. Czekam chwilę i wreszcie go widzę. Idzie szybko w stronę najbliższej taksówki, po czym do niej wsiada. Jest zmuszony jechać tym środkiem transportu, gdyż wczoraj zepsuło mu się auto, a naprawa potrwa parę dni.
Odchodzę od okna z cichym westchnieniem. Swoje kroki od razu kieruję do salonu. Zatrzymuję się na jego środku i zaczynam rozglądać wokoło.
Spoglądam na kanapę i uśmiecham się lekko, przypominając sobie wszystkie nasze wieczory filmowe.
Następnie swój wzrok przenoszę na obraz namalowany przez nas. Przedstawia on zielone, kocie łapki na czarnym tle i złotą biedronkę w czerwone kropki, która namalowana jest w górnym, prawym rogu. Pamiętam, że skończyliśmy go cali ubrudzeni farbą.
Patrzę w lewo na fioletową, lekko ubrudzoną przez bitwy na jedzenie, jakie były urządzane w tym pomieszczeniu, ścianę.
Uśmiecham się lekko do mebli, o które kłóciliśmy się dobrych parę godzin.
Spuszczam wzrok, żeby się nie rozkleić i idę do naszej sypialni.
Robię dobrze.
Nie rozglądam się po pomieszczeniu, tylko od razu klękam przed łóżkiem i odklejam kartkę, która była pod nim przyklejona. Przygotowałam ją parę dni wstecz.
Wstaję, kierując się do kuchni.
Wyciągam z szuflady średniej wielkości nóż. Przez chwilę ważę go w dłoni, aby następnie rzucić nim w ścianę salonu, w którą idealnie się wbija.
Podchodzę szybko do niego i z lekkim trudem wyciągam ze ściany.
Wypuszczam drżący oddech, po czym zakrywam ślad kartką i wbijam z powrotem w powstałą dziurę nóż. Odsuwam się trzy kroki w tył, przyglądając się swojemu dziełu. Na samym środku fioletowej ściany, znajduje się kartka, która przybita jest do niej kuchennym nożem.
- Idealnie - szepczę cicho pod nosem.
Odwracam się na pięcie, idąc do drzwi wyjściowych. Staję przed nimi na drżących nogach. Otwieram je prawą ręką, wychodząc na korytarz i uśmiecham się szeroko.
Czas oddać się ciemności.
***
Wkładam klucze do zamka od razu go przekręcając i marszczę zdziwiony bawi, gdyż drzwi nie są w ogóle zakluczone. Wzruszam ramionami, bo pewnie Marinette zrobiła sobie wolne od biegania i jest teraz w mieszkaniu.
Otwieram drzwi i wchodzę do środka.
- Skarbie, wróciłem! - krzyczę z nadzieją, że Marinette zaraz się tu zjawi i dokończymy to, co zaczęliśmy rano. Nie poszedłem dziś do Kagami, bo fiołkowooka zrobiła mi niezłą chcicę. Gdy nie słyszę odzewu, ponawiam próbę. - Kochanie, gdzie jesteś?!
Wchodzę w głąb mieszkania, rozglądając się za swoją żoną.
- Marinette? Nie zgrywaj się, no!
Zaglądam do sypialni ale kiedy jej tam nie znajduję, zaczynam się niepokoić. Idę szybko w stronę salonu i zduszam w sobie krzyk, zauważając nóż z kartką wbity w ścianę. Zaczynam przerażony rozglądać się we wszystkie strony.
Nikogo raczej tutaj niema, nie? Przyszliby na pewno, słysząc moje krzyki.
A może zrobili coś Marinette?!
Przełykam z trudem ślinę na tą myśl.
Zaczynam powoli, na dygoczących nogach, podchodzić do noża. Gdy zauważam znajome pismo, doskakuję do kartki i wyrywam ją spod noża.
Pełen obaw, zaczynam czytać.
Drogi Adrienie,
Gdy to czytasz, mnie już dawno nie ma w mieszkaniu. Pewnie zapytasz się, dlaczego. Otóż, postanowiłam usunąć się w cień i dać Wam szansę na szczęście.
Od dłuższego czasu wiem, że mnie zdradzasz ( nieistotne jak się tego dowiedziałam). Na początku myślałam, że był to tylko jednorazowy wybryk, ale gdy to zaczęło się notorycznie powtarzać zrozumiałam, że jestem niewystarczająca.
No, bo po co miałbyś iść do innej, skoro byłabym dobra dla Ciebie?
Dotarło do mnie, że jestem brzydka i nieodpowiednia, a jako Twoja żona powinnam prezentować się nienagannie u boku szanowanego prawnika, ale tak nie jest, więc postanowiłam zniknąć z twojego życia, żebyś był szczęśliwy z Kagami.
Uwierz mi, chciałabym być na Ciebie zła, nienawidzić Cię, ale nie potrafię. Nadal Cię kocham i będę kochać, Adrienie.
Dobra, nie będę za bardzo się rozpisywać, heh.
Życzę szczęścia z Kagami.
Marinette
P.S.
Nie szukaj mnie, bo pewnie jestem już w lepszym świecie ;)
Kolana ugięły się pod moim ciężarem, przez co upadłem na ziemię. Zacząłem głośno szlochać, dopiero co zdając sobie sprawę ze swoich czynów.
Jak ja mogłem być taki głupi?! Och, Marinette...
Z ust blondyna wydobył się przeraźliwy krzyk, który przeciął ogarniającą go ciszę.
_________________________________________
Jak wrażenia? 😋
Os pisałam innym stylem, ale mam nadzieję, że nie wyszło źle. 😟
Nie lubię sad end'ów, ale pomysł pojawił się tak nagle, że musiałam to napisać, więc ta da!
Widzimy się w innych moich pracach❤
Kanexsia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro